Выбрать главу

CZĘŚĆ 12

Życie toczy się szybko

Zeszli na niskie urwiska górujące nad Florencką. Panowała noc, powietrze było nieruchome i chłodne, tysiące gwiazd wisiało nad głowami. Ruszyli obok siebie szlakiem po urwisku, patrząc w dół, na plażę. Czarna woda była gładka, upstrzona wszędzie odbitym światłem gwiazd; długa zamazana linia, która odbijała zachodzący na wschodzie Pseudofobos i przyciągała wzrok do matowej czarnej masy ziemi po drugiej stronie zatoki.

— Jestem zmartwiony, tak, bardzo zmartwiony. A ściśle rzecz biorąc, przerażony.

— Dlaczego?

— Chodzi o Maję. Ojej umyśl. I problemy emocjonalne. Narastają.

— Jakie są symptomy?

— Stale te same, tylko coraz bardziej się pogłębiają. Nie może spać w nocy, czasami nienawidzi swojego wyglądu, no i ciągle trwa w tym swoim maniakalno-depresyjnym cyklu, tyle że on się jakoś zmienia, nie wiem, jak to opisać. Jak gdyby Maja nie pamiętała, w którym momencie cyklu się w danej chwili znajduje. Jak gdyby skakała to tu, to tam. Zapomina też różne sprawy, wiele spraw.

— Wszyscy zapominamy.

— Wiem. Ale Maja zapomina rzeczy, które nazwałbym najbardziej dla niej typowymi. Przywiązuje wagę do coraz mniejszej ilości spraw. To jest najgorsze, ta kwestia, powiedziałbym, „braku dbałości”!

— Przyznam, że trudno mi to sobie wyobrazić.

— Mnie też. Może po prostu teraz dominuje w niej przygnębiająca faza jej cyklu nastrojów. Bywają jednakże dni, kiedy przestaje dbać o cokolwiek.

— Nazywasz to jamais vu?

— Nie, nie o to mi chodzi, ale nie przeczę, że jamais vu również jej się przydarza. Zachowanie Mai przypomina mi raczej coś w rodzaju stanu przed szokiem. Tak, tak — mówiłem ci, że jestem przerażony. Nie wiem, co to jest, tak naprawdę nie mam pojęcia. Ona doświadcza jamais vu, które wyglądaj ą jak symptom stanu przedwstrząsowego. Albo presque vu, gdy Maja czuje się o krok od objawienia, ale ono nigdy nie nadchodzi. Tego typu odczucia miewają często ludzie w stanie przedepileptycznym.

— Sam miewam takie doznania.

— Tak, przypuszczam, że wszystkim nam się zdarzają. Czasami mamy wrażenie, że dane przeczucie później się wyklaruje, a ono po prostu znika. Tak… Jednak w przypadku Mai przeczucia są bardzo intensywne.

— Lepsze to niż utrata odczuwania emocji.

— Och, tak, zgadzam się. Presque vu nie jest takie źle. Najgorsze jest chyba deja vu. Maja miewa okresy stałego, trwającego aż do tygodnia dejä vu, które zupełnie ją wyczerpują. Okradają jej świat z czegoś, bez czego Maja nie potrafi żyć.

— Przypadek. Wolna wola.

— Być może. Tyle że rezultatem tych wszystkich odczuć jest stan apatii. Prawie katatonia. W ten sposób Maja próbuje zapewne unikać nieprawidłowych stanów uczuciowych — nie czując zbyt mocno! Albo w ogóle niczego nie odczuwając!

— Podobno jednym z najczęściej spotykanych dolegliwości issei jest popadanie w długotrwałe stany lękowe.

— Tak, czytałem o tym. Utrata funkcji czuciowych, anomia, apatia. Leczy się to, tak jak katatonię albo schizofrenię — podaje się kompleks serotoninowo-dopaminowy, pobudza układ limbiczny… Niezła mieszanka, wyobrażasz to sobie… Chemia mózgu… Leczyłem Maję wszelkimi sposobami, jakie mi przyszły do głowy, prowadziłem dziennik, poddawałem ją testom, czasami przy jej współpracy, czasami bez jej wiedzy. Przysięgam, że robiłem, co mogę.

— Jestem tego pewien.

— I nic nie pomaga. Maja gaśnie w oczach. Och, Sax…

Michel przerwał i chwycił przyjaciela za ramię.

— Nie zniosę, jeśli ona odejdzie. Zawsze tak lekko wszystko traktowała. W każdym z nas są cechy związane z ziemią, wodą, ogniem i powietrzem. Maja stale była w locie. Lekkoduch unoszący się ponad nami ze swoim własnym wiatrem. Serce mi się kraje, gdy patrzę, jak coraz bardziej popada w chorobę.

— Ach, no cóż…

Szli dalej.

— Przyjemnie znowu widzieć Fobosa.

— Tak. Dobrze pomyślałeś!

— W gruncie rzeczy, to był twój pomysł. Podsunąłeś mi go.

— Ja? Nie pamiętam.

— Ależ tak.

Fale morza pod nimi cicho uderzały w skały.

— Te cztery żywioły. Ziemia, woda, ogień i powietrze. Jeden z twoich semantycznych prostokątów?

— Ten pochodzi od Greków.

— Jak cztery rodzaje temperamentów?

— Tak. Hipoteza Talesa. Pierwszego naukowca.

— Mówiłeś mi, że zawsze istnieli naukowcy. Od samego zarania naszych dziejów.

— Tak, to prawda.

— A Grecy… Z całym szacunkiem, mieli oczywiście znakomite umysły, lecz stanowili jedynie część naukowego continuum, sam wiesz. Od tamtej pory wykonano sporo pracy.

— Tak, wiem.

— No. I nieco z tej późniejszej pracy może się wiązać z tobą i tymi pojęciowymi schematami. Z opowiedzeniem o naszym świecie. Może więc uda ci się znaleźć nowy sposób zrozumienia wielu spraw, nawet takich problemów jak Mai. Chcę powiedzieć, że istnieją więcej niż cztery żywioły. O ile się nie mylę, jest ich około stu dwudziestu. Może zatem jest również więcej typów temperamentów. Może także sto dwadzieścia, co? Natura żywiołów… no cóż… Od czasu Greków zdarzyło się sporo naprawdę niezwykłych rzeczy. Wiesz, że cząsteczki subatomowe mają pewną właściwość zwaną momentem spinowym, która dotyczy tylko wielokrotności połowy? Nie? Na pewno jednak wiesz, że w naszym widocznym świecie, gdy dany obiekt obróci się o trzysta sześćdziesiąt stopni, wróci do swojej pierwotnej pozycji? A zatem… Cząsteczka z momentem spinowym wyznaczonym dla polowy, jak proton czy neutron, musi się obracać o siedemset dwadzieścia stopni i dopiero wtedy powraca do swej pierwotnej konfiguracji.

— Nie rozumiem.

— Cząsteczka musi ulec podwójnej rotacji w stosunku do zwykłych obiektów, aby wrócić do swojego początkowego stanu.

— Żartujesz.

— Nie. Naukowcy wiedzieli o tym od stuleci. Po prostu spinowe pól-cząsteczki, które żyją w innym świecie, wymagają innej geometrii przestrzeni…