Выбрать главу

- À propos, Mino - podjął rozmowę - dlaczego zatem wysyła mnie pani do Paryża? Czy nie byłoby prościej wsiąść do pociągu relacji Triest-Wiedeń i przesiąść się na Wiedeń-Warszawa?

Spojrzenie, które rzuciła mu sekretarka przez szkła okularów, było pełne dezaprobaty.

-  Nie wiedziałam, że lubi pan podróżować wagonami bydlęcymi! Z tego, co mi wiadomo, Nord-Express oferuje komfortowe warunki, a na dodatek dotrze pan do Warszawy dwadzieścia cztery godziny przed pociągiem z Wiednia, który odjeżdża dopiero w czwartek.

Morosini wybuchnął śmiechem.

-  No i pomyśleć, że pani ma zawsze rację! Znowu zostałem pobity na głowę!

Cóż ja bym bez pani począł!

Morosini po powrocie do domu napisał do hrabiny Casati list z przeprosinami. Potem wybrał mały, stary świecznik w kształcie czarnego niewolnika owiniętego wokół bioder złotą przepaską i zawołał Minę.

-  Proszę kazać zanieść list wraz z tym drobiazgiem do Luizy Casati, ale dopiero jak opuszczę dom, nie wcześniej!

Sekretarka oceniła prezent krytycznym okiem.

-  Czy nie wystarczyło posłać dwa lub trzy tuziny róż?

-  Ona marnuje ich co najmniej setkę dziennie. To tak jakbym posłał jej pęczek szparagów lub kilka kotletów. To będzie lepsze.

Mina wymamrotała coś na temat upodobania damy do czarnych niewolników, co Alda rozbawiło.

-  A cóż to, wierzy pani plotkom, Mino? Chciałbym znaleźć czas, aby omówić z panią upodobania naszej przyjaciółki, lecz mój pociąg odjeżdża za trzy godziny, a mam jeszcze dużo do zrobienia...

Co powiedziawszy, udał się do Zachariasza, który pakował jego walizę, zastanawiając się, jaka też pogoda może być w kwietniu w Warszawie. Był przekonany, że zaczyna się jakaś pasjonująca przygoda.

Następnie zszedł, aby przygotować bibeloty dla hrabiego Batorego i uporządkować plik papierów, kiedy doszedł do niego głos Miny oraz czyjś jeszcze.

-  To niemożliwe, milady, aby książę przyjął panią teraz! Przygotowuje się do podróży i ma bardzo mało czasu, ale jeśli mogłabym w czymś pomóc...

-  Nie, to z nim muszę się widzieć w jednej bardzo ważnej sprawie. Proszę mu powiedzieć, że nie zabiorę mu dużo czasu. Nalegam!

Aldo, który miał doskonały słuch, domyślił się, że ten łagodny, śpiewny głos należy do pięknej lady Saint Albans, którą poznał dzięki Casati. Zaintrygowany, co takiego mogła od niego chcieć, szybko spojrzał na zegarek i uznawszy, że jest w stanie poświęcić kwadrans, udał się do kobiet.

-  Dziękuję, Mino, za twoje poświęcenie, ale będę mógł poświęcić naszemu gościowi krótką chwilę. Bardzo krótką! Czy zechce pani pójść ze mną, lady Saint Albans, do mojego gabinetu?

Dama skinęła głową, a Morosini pomyślał, że ma dużo wdzięku.

-  A zatem?... - spytał, podsuwając jej krzesło. - Co to za sprawa, która nie mogła poczekać? Czy nie mogliśmy o tym porozmawiać później?

-  W żadnym wypadku! - odparła kategorycznie. - Nie mam w zwyczaju dyskutować w miejscu publicznym o tym, co mi leży na sercu.

-  Zgadzam się! A zatem, proszę mi wyjawić, co pani leży na sercu.

-  Bransoleta księżniczki Mumtaz Mahal! Jestem pewna, że mój wuj przyniósł ją panu, dlatego przyszłam prosić, by mi ją pan sprzedał.

Morosini był zdziwiony, ale ani drgnął.

-  A czy może mi pani zdradzić, kto jest pani wujem?

-  No przecież lord Killrenan! Dziwne, że trzeba to panu przypominać. Był u pana dziś rano, a celem jego wizyty nie mogło być nic innego, jak sprzedaż bransolety!

Twarz Alda zasępiła się nagle. Książę wstał, aby dać do zrozumienia, że nie zamierza kontynuować rozmowy.

-  Lady Mary, sir Andrew był wielkim przyjacielem mojej matki. Przebywając w Wenecji, zawsze wpada do naszego domu. Jako jego krewna, powinna pani o tym wiedzieć.

-  Jestem jego krewną przez małżeństwo, a mężatką dopiero od roku. Poza tym muszę dodać, że mnie nie lubi, ale ponieważ nie lubi nikogo, nie przejmuję się tym...

-  Czy wie, że jest pani w Wenecji?

-  Starałam się, żeby się o tym nie dowiedział, ale zrozumiawszy, że tu przybędzie przed wyjazdem do Indii, pojechałam za nim - dodała z półuśmiechem, wznosząc piękne, szare oczy na rozmówcę. - Co do bransolety...

-  Nie mam żadnej bransolety - przerwał Morosini, przypominając sobie prośbę starego przyjaciela: za żadną cenę klejnot nie może być sprzedany żadnemu z jego ziomków, a Mary Saint Albans była Angielką. - Sir Andrew przyszedł się ze mną pożegnać przed wielką podróżą, która nie wiadomo kiedy się zakończy.

-  Ależ to niemożliwe! - krzyknęła młoda kobieta, podrywając się z krzesła. - Jestem pewna, że zabrał bransoletę ze sobą, i przysięgłabym, że powierzył ją panu! Książę, błagam! Dam wszystko, co posiadam, za ten klejnot!

W swoim zacietrzewieniu była coraz ładniejsza, a nawet nieco wzruszająca, lecz Aldo postanowił, że nie da się podejść.

-  Powiedziałem przecież, wiem tylko, że podczas swojej ostatniej wizyty, ponad cztery lata temu, sir Andrew chciał podarować ów klejnot mojej matce, w której kochał się od wielu lat, ale odmówiła... A co potem zrobił...

-  Ma go nadal, tego jestem pewna, a teraz wyjechał.

Wydawała się naprawdę zrozpaczona, konwulsyjnie zaciskała ręce, a w jej oczach pojawiły się łzy. Aldo nie wiedział, co począć, kiedy nagle zbliżyła się do niego. Poczuł jej zapach i ujrzał z bliska jej piękne oczy.

-  Niech mi pan wyjawi prawdę, zaklinam pana! Morosini zawrzał ze złości, ale tylko się roześmiał.

-  Ależ pani jest uparta! Ten klejnot musi być rzeczywiście wyjątkowy, skoro tak pani na nim zależy!

-  Bo to prawda! Jest zachwycający... Ale, czy przynajmniej go panu pokazał?

-  Na Boga, nie! - odparł Morosini bezceremonialnie. -Musiał się obawiać, że zechcę go posiąść tak samo jak pani.

-  Ma pan jakiś pomysł?

-  Tak... Nie mogąc ofiarować klejnotu tej, którą kochał, postanowił odwieźć go do Indii! To tłumaczyłoby jego nową podróż. Odda go księżniczce Mumtaz Mahal... Innymi słowy, sprzeda go tam.

-  To możliwe - westchnęła lady Mary. - To byłoby w jego stylu. W takim razie muszę podjąć inne kroki.

-  Czy zamierza pani deptać wujowi po piętach?

-  Dlaczego nie? Aby dotrzeć do Indii, trzeba przepłynąć przez Kanał Sueski, a wszystkie statki zatrzymują się w Port Saidzie!

Do diaska, ona jest gotowa wsiąść na pierwszy lepszy statek - pomyślał Morosini. - Chyba nadszedł czas, żeby wziąć sprawę w swoje ręce!

-  Proszę być rozsądną, lady Mary. Nawet jeśli dogoni pani sir Andrew w Egipcie, nie ma najmniejszej szansy, żeby wydobyła pani od niego obiekt swego pożądania. Chyba że mu pani nie powiedziała, iż chce posiadać ten klejnot?

-  Ależ powiedziałam mu o tym! Odparł, że klejnot nie jest na sprzedaż i że zamierza zachować go dla siebie.

-  A więc sama pani widzi! Czy liczy pani na to, że będzie bardziej uległy w cieniu palm niż nad brzegiem Tamizy? Proszę zrozumieć, że są inne klejnoty na świecie, które bogata kobieta może sobie ofiarować. A w ostateczności, dlaczego by nie wykonać kopii u jubilera?

-  Żadna kopia nie będzie miała najmniejszego znaczenia! Tylko prawdziwego pożądam, ponieważ jest dowodem miłości...

Aldo pomyślał, że dalsza rozmowa nie ma sensu, kiedy Mina, która musiała pomyśleć to samo, dyskretnie zapukała do drzwi.