W niezbyt dobrym humorze wrócił do sypialni z zamiarem wzięcia kąpieli, połknięcia kolekcji tabletek i niewychodzenia z pokoju aż do jutra. Zadba o siebie, a i odrobina lenistwa też nie zaszkodzi... Zamówi kolację do pokoju i położy się.
Niestety, kiedy już wygodnie umościł się w łóżku i zamierzał zasnąć, Cyprian przyszedł zawiadomić, że sekretarka chce z nim rozmawiać przez telefon i że sprawa jest pilna.
- Nie mogła zaczekać do jutra - zrzędził Aldo, zakładając pantofle i szlafrok, aby zejść do mieszkania portiera.
- To nie wina tej panny - tłumaczył stary sługa. - Na połączenie z Wenecją czeka się cztery godziny.
Mieszkanie portiera Jules'a Chretiena pachniało kapuśniakiem i tytoniem. Portier ustąpił miejsca Morosiniemu i wyszedł palić na podwórze, zabierając kota. Aldo podniósł słuchawkę w nadziei, że połączenie zostało dawno przerwane, ale Mina tkwiła nadal po drugiej stronie.
- Powiedziano mi, że jest pan cierpiący - rzekła zjadliwie. - Mam nadzieję, że to nic poważnego poza małą niestrawnością? Tak się zawsze kończy jadanie w restauracjach.
- Itylko po to wyciągnęła mnie pani z łóżka? - krzyknął Morosini rozzłoszczony. - Upadłem! No więc, co ma mi pani takiego pilnego do powiedzenia?
- A to, że jestem zawalona pracą i że już czas, aby pan wrócił do domu! - rzuciła. - Jak długo zamierza pan tam jeszcze siedzieć?
Do diaska, ona mnie beszta! - pomyślał. Zapragnął odesłać ją, gdzie pieprz rośnie. Niestety, była jedyną osobą zdolną podołać obowiązkom w domu podczas jego nieobecności. Dlatego odpowiedział sucho:
- Tak długo, jak będzie potrzeba! Proszę sobie wbić do tej zakutej głowy, że nie jestem tu dla zabawy. Mam sprawy do załatwienia. Poza tym jest ślub... w rodzinie, w którym mam uczestniczyć szesnastego. Jeśli ma pani za dużo pracy, proszę wezwać hrabinę Orseolo. Uwielbia zajmować się antykami i chętnie pani pomoże.
- Nie, dziękuję! Wolę sama zająć się domem. Mam nadzieję, że pomimo licznych zajęć nie zapomniał pan o aukcji biżuterii księżnej Apraxine jutro w pałacu Drouot? W katalogu zamieścili kolię z topazów i turkusów, która w sam raz pasuje do zamówienia signora Rapalli na urodziny żony. Więc, gdyby to panu zbytnio nie przeszkadzało...
- Na litość boską, Mino, znam swój zawód! I proszę porzucić ten zjadliwy ton, który mi nie odpowiada. Co do aukcji, proszę być pewną, będę tam i...
- W takim razie, nie mam panu nic więcej do powiedzenia, poza życzeniem dobrej nocy. I proszę o wybaczenie, jeśli panu przeszkodziłam.
Mina trzasnęła słuchawką, chcąc w ten sposób dać księciu do zrozumienia, że zasłużył na najwyższą naganę. Aldo zrobił to samo, lecz znacznie łagodniej, uznając, że nie należy wyładowywać złości na telefonie portiera. Nie był z siebie zadowolony; przecież przyjechał specjalnie na tę aukcję i bez Miny byłby o niej zupełnie zapomniał! A wszystko dlatego, że stracił głowę dla pięknej dziewczyny.
Wracając do pokoju, czynił sobie ciężkie wyrzuty. Czy był gotowy poświęcić dla Anielki ukochany zawód łącznie ze szlachetną misją, której się podjął? Kochać Anielkę było cudownie, ale musiał pamiętać o swym zadaniu. Jutrzejsza aukcja wyjdzie mu tylko na dobre. Tym bardziej że zapowiadała się nad wyraz pasjonująco, bowiem szkatułka należąca do wielkiej rosyjskiej damy, która właśnie zmarła, zawierała, wśród innych klejnotów, dwie diamentowe „łzy", które stanowiły własność carycy Elżbiety. Kolekcjonerzy będą się o nie zabijać, a licytacja może okazać się ekscytująca do granic możliwości!
Przed zaśnięciem Morosini wezwał Cypriana.
- Bądź tak dobry, Cyprianie, i wyślij jutro wczesnym rankiem kierowcę do pana Vauxbruna, by mi pożyczył katalog aukcji księżnej Apraxine. Powiedz mu też, że będę w domu aukcyjnym Drouot tuż przed otwarciem.
* * *
Największa sala domu aukcyjnego Drouot pękała w szwach, kiedy Morosini dołączył do Gilles'a Vauxbruna, który zajął dla niego krzesło w pierwszym rzędzie.
- Jeśli zamierzasz kupować - szepnął mu na ucho - to życzę ci szczęścia. Poza Chaumetem, który poluje na diademy do swojej kolekcji, jest Aga Khan, Carlos de Beistegui i baron Edmund de Rothschild. Wierz mi, że „łzy carycy" zrobią furorę!
- A ty nie zostajesz?
- Nie. Muszę zająć się dwiema kanapami w stylu regencji, które są do kupienia w sali obok. Spotkajmy się przy wyjściu.
- Zgoda! Pierwszy, który wyjdzie, czeka na drugiego. Zjesz ze mną kolację?
- Pod warunkiem że poprawisz swój makijaż: ten nie jest zbyt udany... - dodał antykwariusz z ironicznym grymasem.
Podczas gdy Vauxbrun torował sobie przejście w stronę drzwi pośród obficie ukwieconych damskich kapeluszy, Aldo obserwował publikę, odnajdując osobistości wspomniane przez przyjaciela. Ale i inni amatorzy antyków byli godni uwagi.
Dostrzegł tu kilka znanych kobiet, które przyszły z ciekawości i żeby być widzianymi: aktorki, takie jak Ewa Francis, wielka Julia Bartet, Marta Chenal i Françoise Rosay, z tych najbardziej znanych, równie eleganckie jak śpiewaczka Mary Garden. Zauważył także wielu obcokrajowców, w tym oczywiście Rosjan, z których część znalazła się tu jedynie powodowana swego rodzaju pobożnością. Wśród nich wyróżniała się wysoka postać przystojnego księcia Feliksa Jusupowa, zabójcy Rasputina. Będąc pośrednikiem w sprzedaży starych mebli, nie znalazł się tu, by kupować, lecz towarzyszyć pięknej kobiecie, księżniczce Paley, córce pewnego arcyksięcia, która przyszła wylać łezkę na „łzy Elżbiety".
Aukcja miała się rozpocząć od uderzenia młotka licytatora Lair-Dubreuila, który był już na stanowisku w towarzystwie panów Falkenberga i Linzelera, kiedy w tłumie powstało jakieś dziwne zamieszanie. Morosini zobaczył, jak w kierunku miejsc w pierwszym rzędzie, które pośpiesznie starało się zwolnić dwóch młodych ludzi, sunie ekstrawagancki kapelusz otoczony sutą, czarną woalką w złote kropki, spod której wyziera trupio blada twarz pokryta białym pudrem w odcieni zieleni... Morosini rozpoznał ogniste oczy markizy Casati. Wierna swojemu niekonwencjonalnemu stylowi ubierania i pasji orientalizmu, nosiła szerokie, pozłacane pantalony sułtanki i mantylkę z czarnego weluru.
Luiza Casati tutaj? - pomyślał ze zgrozą Morosini. -Nie będę mógł się jej pozbyć.
Nie zdziwiło go, że w orszaku królowej Wenecji zauważył elegancką i zwiewną sylwetkę lady Mary Saint Albans w kostiumie z biało-niebieskiego krepdeszynu od Redfer-na i małym kapelusiku. - Jeszcze jej tu brakowało - pomyślał, gdyż nie zachował dobrego wspomnienia z wizyty, jaką mu złożyła. - Można by sądzić, że te dwie kobiety stały się nierozłączne... O niebiosa, żeby tylko udało mi się im umknąć!...
Ale było to tylko pobożne życzenie. Bransoletka złożona z dwudziestu siedmiu brylantów, para kolczyków, z których każdy wykonano z kwadratowego szmaragdu otoczonego brylantami, pierścień złożony z dwóch pięknych diamentów, naszyjnik ze stu pięćdziesięciu pereł i broszka ozdobiona trzema szmaragdami, to wszystko można było łatwo kupić, ale jeszcze nie zaczęła się prawdziwa gorączka. Wymieniona biżuteria była wspaniała, ale niezbyt stara; wszyscy czekali na klejnoty historyczne.
Pierwszy dreszcz przeszył publikę, kiedy przyszła kolej na wspomniany przez Minę złoty komplet wysadzany topazami i turkusami. Uroczy ten zestaw, składający się z naszyjnika, pary kolczyków i wspaniałego małego diademu, car Aleksander I ofiarował onegdaj prababce księżniczki Apraksyny w zamian za kilka przysług.
Mina chyba oszalała! - pomyślał Morosini. - Jest zbyt piękny dla signory Rapalli; wkrótce skończy siedemdziesiąt lat i jest taka okropna!