A jednak Malden ją zmieniło. Bardzo tęskniła za Tallanvorem. A potem on po nią przyjechał, mimo że nie powinien był tak ryzykować. Był jej bardziej oddany niż Andorowi. I z jakiegoś powodu to było dokładnie to, czego potrzebowała. Zaczęła iść w jego stronę, ostrożnie balansując pozbieranymi filiżankami.
- Maighdin - powiedział Perrin w chwili, gdy się wynurzała z namiotu, a ona zawahała się najpierw i po chwili odwróciła w jego stronę. Wszyscy oprócz Perrina i jego żony oddalili się już. - Wróć tutaj, proszę. Tallanvor, ty też mógłbyś tu wejść. Widzę, że się tam czaisz. Mówię ci szczerze. To nie tak, że tu zaraz ktoś wyskoczy nie wiadomo skąd i wykradnie ją z namiotu pełnego Mądrych i Aes Sedai!
Morgase uniosła brew. Sama widziała ostatnio, że Perrin niemalże w takim samym stopniu chodzi za Faile krok w krok.
Tallanvor obdarzył ją przelotnym uśmiechem, kiedy wszedł do namiotu. Wziął z jej rąk część filiżanek, a potem oboje stanęli przed Perrinem. Tallanvor skłonił się formalnie, sprawiając, że Morgase poczuła ukłucie irytacji. Wciąż był członkiem Gwardii Królowej - jedynym lojalnym, o ile się orientowała. Nie powinien się kłaniać temu parweniuszowi z wioski.
- Kiedy się do nas przyłączyliście, udzielono mi pewnej sugestii - rzucił szorstkim tonem Perrin. - No i cóż… Chyba najwyższy czas, bym z niej skorzystał. Ostatnio przypominacie parę młodych z różnych wiosek, którzy wzdychają do siebie na godzinę przed końcem Niedzieli. Już pora, abyście się pobrali. Moglibyśmy uprosić Alliandre, aby was połączyła albo może ja mógłbym to zrobić. Wyznajecie może jakąś tradycję w tej kwestii?
Morgase aż zamrugała ze zdumienia. A żeby ta Lini sczezła, bo wszak to ona zaszczepiła ten pomysł w głowie Perrina! Tallanvor patrzył na nią pytająco, a ona czuła, że ogarnia ją nagła panika.
- Idźcie się przebrać w coś ładnego, jeśli chcecie - dodał Perrin - Przywołajcie kogoś, kogo chcielibyście na świadka, i wróćcie tu za godzinę. Będziemy mieli te głupoty za sobą.
Poczuła że twarz jej pała z gniewu. Głupoty? Jak on śmie! I to w taki sposób! Komenderowanie nią, jakby była jakimś dzieckiem, jakby jej emocje - jej miłość - była dla niego jedynie jakąś zawadą?
Perrin zabrał się za zwijanie swojej mapy, ale w którymś momencie dłoń Faile na jego ramieniu kazała mu podnieść wzrok i zauważyć, że jego rozkazy nie zostały wypełnione.
- No i? - spytał.
- Nie - odrzekła Morgase. Nie odrywała spojrzenia od Perrina. Nie chciała zobaczyć nieuchronnego rozczarowania i odrzucenia na twarzy Tallanvora.
- Co nie? - spytał Perrin.
- Nie, Perrinie Aybara - powiedziała Morgase. - Nie wrócę tu za godzinę, żeby wyjść za mąż.
- Ale…
- Jeśli chcesz, żeby podano ci herbatę albo posprzątano w namiocie, to mnie wezwij. Jeśli chcesz, by ci uprano rzeczy, usłucham. Ale ja jestem twoją służką, Perrinie Aybara, a nie twoją poddaną. Jestem lojalna wobec królowej Andoru. Nie masz takiej władzy, by wydawać mi tego typu rozkazy.
- Ja…
- No bo przecież sama królowa nie zażądałaby tego! Zmuszanie dwojga ludzi, by się pobierali, bo ciebie to męczy, że oni tak się na siebie patrzą? Jak dwa psy, które chciałbyś rozmnożyć, by móc później sprzedać szczenięta?
- Nie to miałem na myśli.
- A jednak to powiedziałeś. Poza tym jak możesz być pewien intencji tego młodego człowieka? Czy rozmawiałeś z nim, czy wypytałeś go tak, jak powinien lord w takiej materii?
- Ależ, Maighdin - zaprotestował Perrin. - Jemu naprawdę zależy na tobie. Powinnaś była widzieć, jak się zachowywał, kiedy cię wzięto do niewoli. Kobieto, na Światłość, to przecież oczywiste!
- Sprawy serca nigdy nie są oczywiste. - Wyprostowawszy się do swego pełnego wzrostu, niemalże znowu poczuła się królową. - Jeśli postanowię poślubić jakiegoś mężczyznę, to podejmę taką decyzję samodzielnie. Jak na człowieka, który twierdzi, że nie podoba mu się dowodzenie, z pewnością lubisz wydawać rozkazy Jak możesz być pewien, że ja pragnę uczuć tego młodzieńca? Znasz moje serce?
Stojący z boku Tallanvor zesztywniał, po czym skłonił się formalnie przed Perrinem i wyszedł z namiotu. Ten mężczyzna łatwo ulegał emocjom. Cóż, musiał się dowiedzieć, że ona nie będzie niczyim popychadłem. Już nie. Najpierw Gaebril, potem Valda, a teraz Perrin Aybara? Tallanvorowi to by nie posłużyło, gdyby miał związać się z kobietą, która go poślubi tylko dlatego, że tak jej kazano.
Morgase zmierzyła spojrzeniem Perrina, który się zaczerwienił. Złagodziła ton.
- Jeszcze jesteś młody, dlatego udzielę ci rady. Są rzeczy, w które lord winien się angażować, i są takie, które powinien zawsze omijać. Nauczysz się, jaka jest różnica, w miarę zdobywania doświadczeń, ale bądź tak dobry i nie występuj z podobnymi żądaniami wobec mnie, dopóki przynajmniej nie poradzisz się swej żony.
Powiedziawszy to, dygnęła - nadal z filiżankami w ręku - i wycofała się z namiotu. Nie powinna była przemawiać do niego w taki sposób. A on nie powinien tak jej rozkazywać. Wychodziło na to, że jednak została w niej jakaś iskra. Nie czuła się taka stanowcza ani pewna siebie od… od czasu przybycia Gaebrila do Caemlyn! Tyle że będzie musiała odszukać Tallanvora i jakoś go ugłaskać.
Odniosła filiżanki do najbliższego miejsca, gdzie zmywano statki, a potem przeszła przez obóz, szukając Tallanvora. Dookoła niej słudzy i żołnierze krzątali się wokół swoich zajęć. Wielu byłych gai’shain wciąż zachowywało się tak, jakby się znajdowali wśród Shaido, bo kłaniali się i szurali nogami za każdym razem, gdy ktoś tylko na nich spojrzał. Ci z Cairhien byli najgorsi; trzymano ich najdłużej, a Aielowie znakomicie potrafili udzielać lekcji.
Było, rzecz jasna, kilku prawdziwych gai’shain, bo wywodzących się z Aielów. Co za dziwny obyczaj. Z tego, co Morgase udało się ustalić, niektórzy gai’shain znajdujący się tutaj zostali wzięci do niewoli przez Shaido, potem wyzwoleni w Malden. Wciąż nosili biel, co oznaczało, że zachowywali się jak niewolnicy w obecności własnych krewnych i przyjaciół.
Każdy naród dawało się zrozumieć, ale, przyznała, być może w przypadku Aielów to zrozumienie wymagało więcej czasu niż w przypadku innych nacji. Na przykład ta grupa Panien biegających po obozie. Dlaczego tak się uparły, by przeganiać wszystkich ze swej drogi? Nie było przecież…
Morgase zawahała się. Te Panny zmierzały prosto do namiotu Perrina. Sprawiały takie wrażenie, jakby przynosiły mu jakieś wieści. Ciekawość wzięła nad nią górę i ruszyła ich śladem. Panny pozostawiły dwie na straży przed klapami zamykającymi wejście do namiotu, ale zabezpieczenia przed podsłuchem zostały zdjęte. Morgase okrążyła namiot, starając się robić taką minę, jakby wcale nie podsłuchiwała, tylko zajmowała się czymś innym, wstydząc się jednocześnie, że pozostawiła Tallanvora z jego bólem.
- Białe Płaszcze, Perrinie Aybara - doniósł stanowczy głos Sulin z wnętrza. - Przy drodze, tuż przed nami, jest ich wielka armia.
7.
Lżejsza od piórka.
Nocą powietrze zdawało się spokojniejsze, aczkolwiek przetaczający się grom przestrzegł Lana, że nie wszystko jest dobrze. Podczas tych tygodni podróżowania razem z Bulenem burzowe chmury jakby jeszcze bardziej pociemniały.
Już teraz nie jechali w stronę południa, tylko na wschód. Znajdowali się blisko granicy między Kandorem i Saldaeą, na Równinie Lanc. Dookoła nich wznosiły się majestatyczne, naznaczone przez działanie żywiołów góry o stromych zboczach, podobne do fortec.
Mogło tak być, że przeoczyli granicę. Na tych bocznych drogach często nie było żadnych oznakowań, a góry nie dbały o to, jaka nacja spróbuje je sobie przywłaszczyć.