Выбрать главу

– Umiecie pływać? – spytał.

Trzeba by nadludzkiego opanowania, by na takie słowa nie zerknąć na ocean. Obaj mężczyźni nie byli nadludźmi. Niczym roboty odwrócili głowy. Reacher rąbnął łokciem w twarz mężczyznę z prawej. Ponownie uniósł łokieć i uderzył tego z lewej, gdy tamten odwrócił się gwałtownie, słysząc trzask pękających kości towarzysza. Jednocześnie wylądowali na deskach. Rulony ćwierćdolarówek pękły i wokół posypały się monety. Przez chwilę tańczyły na deskach, kręcąc srebrzyste piruety, zderzając się i opadając, orły i reszki. Reacher zakasłał, zakrztusił się mroźnym powietrzem. Stojąc bez ruchu, odtworzył w myślach całą scenę. Dwóch facetów, dwie sekundy, dwa ciosy, gra skończona. Wciąż jestem niezły, pomyślał. Odetchnął głęboko, otarł z czoła zimny pot, po czym ruszył naprzód. Zeskoczył z molo na nabrzeże i zaczął szukać filii Western Union.

Wcześniej sprawdził adres w motelowej książce telefonicznej, ale tak naprawdę go nie potrzebował. Filię Western Union można znaleźć na wyczucie, wyłącznie dzięki intuicji. Algorytm był prosty: stajesz na rogu ulicy i pytasz samego siebie, czy należy skręcić w lewo, czy w prawo. Potem znowu i wkrótce znajdujesz się we właściwej okolicy. Tuż przed bankiem przy hydrancie parkował dwuletni chevy suburban, czarny, z przyciemnianymi szybami, idealnie czysty i błyszczący. Z dachu sterczały trzy krótkie anteny radiowe. Za kierownicą siedziała samotna kobieta. Zerknął na nią przelotnie, po czym zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Miała jasne włosy, wydawała się jednocześnie odprężona i czujna. Rozpoznał coś znajomego w sposobie, w jaki oparła rękę na oknie. Bez wątpienia była też ładna. Miała w sobie ów szczególny magnetyzm. Odwrócił wzrok, wszedł do środka i odebrał gotówkę. Zwinął banknoty, wsunął do kieszeni, wyszedł i ujrzał kobietę czekającą na chodniku. Patrzyła wprost na niego, na jego twarz, jakby porównywała ją z przechowywanym w myślach obrazem. Natychmiast poznał ten proces. Oglądał go już parę razy wcześniej.

– Jack Reacher? – spytała.

Raz jeszcze pogrzebał w pamięci, bo nie chciał się pomylić, choć nie sądził, by było to możliwe. Krótkie jasne włosy, piękne oczy, patrzące wprost na niego, cicha pewność siebie w postawie i zachowaniu. Z pewnością by ją zapamiętał. Ale nie pamiętał. Zatem nigdy wcześniej jej nie widział.

– Znałaś mojego brata – rzekł.

Wyraźnie zdumiało ją to stwierdzenie. Sprawiło jej też przyjemność. Na moment jakby zabrakło jej słów.

– To widać – dodał. – Kiedy ludzie tak na mnie patrzą, myślą zwykle o tym, jak bardzo byliśmy podobni, a jednocześnie jak się różniliśmy.

Milczała.

– Miło było cię poznać – dodał i ruszył naprzód.

– Zaczekaj! – zawołała.

Odwrócił się.

– Możemy porozmawiać? Szukałam cię.

Skinął głową.

– Możemy pomówić w wozie. Zaczynam zamarzać.

Przez sekundę nie odpowiadała. Uważnie wpatrywała mu się w twarz. Potem poruszyła się nagle, otwierając drzwi od strony pasażera.

– Proszę – rzekła.

Wsiadł do środka, ona okrążyła samochód i zajęła swoje miejsce. Uruchomiła silnik, by zadziałało ogrzewanie. Nie ruszyła z miejsca.

– Bardzo dobrze znałam twojego brata – powiedziała. -

Spotykaliśmy się z Joem, bardziej niż spotykaliśmy. Byliśmy prawie zaręczeni, przed jego śmiercią.

Reacher nie odpowiedział. Kobieta się zarumieniła. -No, oczywiście przed jego śmiercią – dodała. – Głupio to zabrzmiało. Umilkła.

– Kiedy? – spytał Reacher.

– Byliśmy razem dwa lata. Zerwaliśmy rok przed. Reacher przytaknął.

– Jestem M.E. Froelich – dodała.

W powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie: czy kiedykolwiek o mnie wspominał? Reacher ponownie skinął głową, starając się sprawiać wrażenie, jakby nazwisko zabrzmiało znajomo. Ale nie. Nigdy o tobie nie słyszałem. Ale chyba żałuję.

– Emmy? – spytał. – Jak nagrody telewizyjne?

– M.E. – wyjaśniła. – Używam inicjałów.

– Co oznaczają?

– Tego ci nie powiem. Zawahał się chwilę.

– Jak cię nazywał Joe?

– Mówił mi Froelich – wyjaśniła.

Przytaknął.

– Tak, to do niego podobne.

– Wciąż za nim tęsknię.

– Ja chyba też – rzekł Reacher. – Chodzi zatem o Joego czy o coś innego?

Znów ucichła. Przez sekundę milczała, potem otrząsnęła się lekko, niemal niedostrzegalnie i znów zaczęła mówić rzeczowo.

– O jedno i drugie – odparła. – No, głównie o to drugie.

– Powiesz mi, o co dokładnie?

– Chcę cię do czegoś zatrudnić – powiedziała. – W ramach pośmiertnej rekomendacji Joego, z powodu tego, co mi o tobie opowiadał. Od czasu do czasu o tobie mówił.

Reacher skinął głową.

– Zatrudnić do czego?

Froelich ponownie zwiesiła wzrok i uśmiechnęła się nieśmiało.

– Przećwiczyłam ten tekst – przyznała. – Kilka razy.

– Niech go więc usłyszę.

– Chcę cię zatrudnić do zabicia wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.

2

Niezły tekst – mruknął Reacher. – Ciekawa propozycja.

– Jak brzmi twoja odpowiedź? – spytała Froelich.

– Nie – odparł. – W tej chwili sądzę, że taka jest najbezpieczniejsza.

Ponownie uśmiechnęła się nieśmiało i uniosła torebkę.

– Pozwól, że pokażę ci dokumenty. Pokręcił głową.

– Nie musisz – rzekł. – Pracujesz w Secret Service.

Spojrzała na niego.

– Szybki jesteś.

– To przecież jasne.

– Tak?

Przytaknął. Dotknął swego prawego łokcia, stłuczony.

– Joe dla nich pracował – wyjaśnił. – Dobrze go znałem i wiem, że zapewne pracował bardzo ciężko. Był też trochę nieśmiały, więc jeśli się z kimś umawiał, to najpewniej poznał go w pracy, w przeciwnym razie nigdy by się nie spotkali. Poza tym kto inny prócz pracowników rządowych tak skrupulatnie myje dwuletni samochód i parkuje obok hydrantu? I kto inny prócz służb specjalnych zdołał by wyśledzić mnie tak skutecznie dzięki przelewom bankowym?

– Szybki jesteś – powtórzyła.

– Dziękuję – mruknął. – Ale Joe nie miał nic wspólnego z wiceprezydentami. Pracował w dziale przestępstw finansowych, nie ochrony Białego Domu.

Przytaknęła.

– Wszyscy zaczynamy w dziale przestępstw finansowych. Odwalamy praktykę, walcząc z fałszerzami, a on kierował tą walką. I masz rację, poznaliśmy się w pracy.

Tyle że wówczas nie chciał się ze mną umówić. Twierdził, że to niestosowne. I tak jednak planowałam przenieść się do działu ochrony. Gdy tylko to zrobiłam, zaczęliśmy się spotykać.

Znów umilkła. Spuściła wzrok, wpatrując się w torebkę. – I? – rzucił Reacher.

Uniosła wzrok.

– Pewnej nocy coś powiedział. Byłam wtedy pełna zapału i ambitna. No wiesz, zaczynałam nową pracę. Zawsze się zastanawiałam, czy robimy wszystko, co się da. Wygłupialiśmy się z Joem i wtedy powiedział, że istnieje tylko jeden sposób sprawdzenia naszych umiejętności: zatrudnić kogoś z zewnątrz, by spróbował namierzyć nasz cel. Sprawdzić, czy to w ogóle możliwe. Nazwał to audytem ochrony. Spytałam go, kogo moglibyśmy zatrudnić.

A on na to: „Świetnie nadawałby się mój młodszy brat.

Jeśli ktokolwiek zdołałby to zrobić, to właśnie on”. Za brzmiało to bardzo groźnie.

Reacher się uśmiechnął.

– Typowy Joe. Jeszcze jeden kretyński plan.

– Tak sądzisz?

– Jak na tak mądrego faceta, Joe potrafił być czasem bardzo głupi.