– To przykre.
– Tak. Trudno, bywa. Wieczorem w dniu, w którym zniknęła, zadzwoniła do mnie. Pierwszy raz od Bóg wie jak dawna.
– Czego chciała?
– Nie wiem. Właśnie wychodziłam, więc prędko skończyłam rozmowę.
Przez resztę drogi do biura milczeli.
– Natychmiast zajdź do Wina – powiedziała Esperanza, gdy wysiedli z windy.
Wręczyła Myronowi kartkę, a na Jessicę spojrzała takim wzrokiem, jaki cofnięty obrońca wbija w utykającego przeciwnika tuż przed skoszeniem go równo z tartanem.
– Dzwonili Otto Burke i Larry Hanson? – spytał. Przeszyła go złym spojrzeniem.
– Nie. Natychmiast zajdź do Wina – powtórzyła.
– Usłyszałem za pierwszym razem. Przekaż mu, że będę za pięć minut.
Weszli do gabinetu. Myron zamknął drzwi i przebiegł wzrokiem kartkę. Jessica usiadła przed nim, krzyżując nogi, tak jak potrafi bardzo niewiele kobiet, które najzwyklejszej czynności nadają seksualny podtekst. Myron starał się nie patrzeć. Zapomnieć o rozkosznym dotyku tych nóg w łóżku. Nie udało mu się ani jedno, ani drugie.
– Co to za wiadomość? – spytała. Ocknął się.
– Nasz chudeusz z Kenmore Street w Glen Rock nazywa się Gary Grady.
Jessica przymknęła oczy.
– Nazwisko brzmi znajomo. – Potrząsnęła głową. – Gdzie ja je słyszałam?
– Przez siedem lat był żonaty z Allison. Bezdzietny. Na jego domu ciąży dług hipoteczny w wysokości stu dziesięciu tysięcy, ale raty spłaca w terminie. To na razie wszystko. Wkrótce powinniśmy wiedzieć nieco więcej. – Myron odłożył kartkę na biurko. – Musimy zaatakować na różnych frontach.
– Jak?
– Powrócić do wieczoru, w którym zniknęła twoja siostra. Od tego zacząć. Ta sprawa wymaga ponownego śledztwa. Podobnie jak zagadka śmierci twojego ojca. Nie twierdzę, że policja nie zbadała jej dokładnie. Pewnie zrobili, co mogli. Teraz wiemy więcej od nich.
– O tym magazynie.
– Właśnie.
– Jak ci mogę pomóc?
– Postaraj się dowiedzieć wszystkiego o planach Kathy tuż przed zniknięciem. Pogadaj z jej znajomymi, koleżankami z pokoju, koleżankami z korporacji studenckiej, czirliderkami, z kim się da.
– Dobrze.
– Zdobądź też jej arkusze ocen. Zobaczymy, czy coś nam to powie. Chcę wiedzieć, na jakie zajęcia chodziła, czym się zajmowała, te rzeczy.
Drzwi otwarły się z rozmachem.
– Dojna krowa na linii drugiej – oznajmiła Esperanza. Myron sprawdził godzinę. Christian powinien być w tej chwili na treningu. Podniósł słuchawkę.
– Christian?
– Panie Bolitar, nie wiem, co się dzieje.
Myron ledwo go słyszał. Miał wrażenie, że chłopak dzwoni z tunelu aerodynamicznego.
– Gdzie jesteś?
– W budce pod stadionem Tytanów.
– Co się stało?
– Nie chcą mnie wpuścić.
Jessica została w gabinecie, żeby odbyć kilka rozmów. Myron wypadł z biura. Jadąc do West Side Highway zaskakująco luźną Pięćdziesiątą Siódmą Ulicą, zadzwonił do Ottona Burke’a i Larry’ego Hansona. Żadnego nie zastał. Wcale go to nie zdziwiło.
Potem zatelefonował pod zastrzeżony numer w Waszyngtonie. Niewielu go znało.
– Halo? – odezwał się uprzejmy głos.
– Cześć, P.T.
– O, Myron! O co tym razem chodzi?
– O pomoc.
– Super. Właśnie mówiłem komuś: kurczę, żeby tak znowu zadzwonił do mnie Bolitar i poprosił o pomoc. Mało co sprawia mi taką frajdę.
P.T. pracował w FBI. Szefowie FBI się zmieniali; P.T. był tam na stałe. Media nic o nim nie wiedziały, ale jego numer telefonu figurował w pamięci telefonów wszystkich amerykańskich prezydentów, począwszy od Nixona.
– Chodzi o sprawę Kathy Culver. Z kim najlepiej o niej pogadać?
– Z miejscowym policjantem – odparł P.T. – Jest szeryfem czy kimś takim. Świetny gość, mój dobry znajomy. Zapomniałem nazwiska.
– Możesz mnie z nim umówić?
– Czemu nie? Gdybym nie zaspokajał twoich potrzeb, nie miałbym po co żyć.
– Mam u ciebie dług.
– Nie pierwszy. Taki, że nie zdołasz spłacić. Dam ci znać, kiedy coś załatwię.
Myron odłożył słuchawkę. Ruch nadal był mały. Niebywałe. Przebył most Waszyngtona i w rekordowym czasie dojechał do Meadowlands.
Kompleks sportowy Meadowlands wybudowano w miejscowości East Rutheford, na bagnistym terenie przy autostradzie New Jersey Turnpike. Składały się nań od zachodu na wschód tor wyścigowy, stadion Tytanów oraz kryty Stadion im. Brendana Byrne’a, byłego gubernatora stanu, taki lubianego jak pryszcz na balu maturalnym. Dorównującej gwałtownością francuskiej rewolucji protesty przeciw nazwaniu tego obiektu jego imieniem nic nie dały. Bo jakież szanse mają byle rewolucje w starciu z miłością własną polityków.
– A niech to! – zaklął Myron.
Samochód Steele’a – no bo czyj – oblegał zwarty, gruby kordon reporterów. Można się było tego spodziewać. Myron polecił Christianowi zamknąć się w samochodzie i milczeć, o ucieczce nie było mowy. Dziennikarze pojechaliby za nimi, a jemu nie uśmiechał się wyścig samochodowy.
Zaparkował w pobliżu. Reporterzy otoczyli go jak lwy, które zwietrzyły ranne jagnię.
– Co tu się dzieje, Myron?
– Dlaczego Christian nie trenuje?
– Co z jego kontraktem?
Rzuciwszy im na pożarcie ochłap „bez komentarzy”, przepłynął przez morze mikrofonów, kamer i ciał, i wcisnął się do samochodu Christiana, nie wpuszczając medialnego szlamu do środka.
– Jedź – polecił.
Christian włączył silnik i ruszył. Reporterzy niechętnie się rozstąpili.
– Przepraszam, panie Bolitar – powiedział.
– Co się stało?
– Strażnik mnie nie wpuścił. Podobno tak mu polecono.
– Sukinkot – mruknął Myron.
Otto Burke i jego przeklęte numery! Lisek chytrusek! Wiele można było się po nim spodziewać. Ale szlaban dla gracza?! Tym razem przesadził. Pomimo prężenia mięśni byli przecież bliscy podpisania kontraktu. Burke’owi bardzo zależało na jak najszybszym ściągnięciu Christiana na zgrupowanie, żeby mógł się przygotować do sezonu.
Dlaczego więc go nie wpuścił?
Coś tu śmierdziało.
– Masz w samochodzie telefon? – spytał.
– Nie. – Trudno.
– Zawróć i zaparkuj przy bramie C – polecił Myron.
– Co pan chce zrobić?
– Pójdziesz ze mną.
Myron popchnął przed sobą Christiana, obok próbującego ich zatrzymać strażnika.
– Hej, nie wolno wam wejść! – krzyknął za nimi strażnik. – Stać.