Выбрать главу

– Kathy zniknęła ponad rok temu. Skąd nagle Adam Culver dowiedział się o tych zdjęciach?

– Może wiedział o nich od początku.

– To dlaczego tak długo zwlekał z ich wykupieniem?

Myron wzruszył ramionami.

– Jutro dowiemy się więcej. Poślę Esperanzę do studia ze zdjęciem Adama. Zobaczymy, czy Lucy go rozpozna.

Win skubnął sałatki.

– Dziwnie się to rozwija.

– Owszem.

– Ale – Win przeżuł kęs – nie wziąłeś pod uwagę jeszcze jednej rzeczy. Jeżeli Adam Culver wykupił odbitki i negatywy, żeby ochronić córkę, to w jaki sposób zdjęcie Kathy trafiło do pisma pornograficznego?

Myron nie znalazł na to odpowiedzi.

Kelnerka wypisała rachunek. Zapłacił za siebie i Wina. Zacna dusza. W sumie osiem i pół dolara. Pojechali w górę miasta. Win mieszkał w budynku San Remo, z widokiem na Central Park West. Był to bardzo dobry, drogi adres. Gdy jechali Siedemdziesiątą Drugą Ulicą, zadzwonił telefon.

Myron spojrzał na wielobarwnego swatcha, prezent od Esperanzy.

Było po pomocy.

– Późno, jak na łapanie cię w samochodzie – rzekł Win. Myron odebrał telefon.

– Bolitar, tu Jake Courter. Natychmiast przyjedź do Szpitala Świętego Barnaby w Livingston.

– Co się stało?

– Przyjeżdżaj. Migiem.

27

– Zgłoszenie dostaliśmy około wpół do dwunastej – poinformował Jake, prowadząc go przez hol szpitala.

Twarz miał kamienną, oczy zaczerwienione i podpuchnięte. Minęli w pośpiechu recepcję dla odwiedzających i zaczekali na windę.

– Czy Jessica czuje się dobrze? – spytał Myron.

– Nic jej nie będzie… Czego, niestety, nie mogę powiedzieć i o Nancy Serat.

– Co się stało?

– Ktoś udusił ją drutem.

Nadjechała winda. Jake nacisnął guzik czwartego piętra.

– Kiedy nikt nie otworzył frontowych drzwi, Jessica dostała się od tyłu. Morderca na pewno był w środku. Uderzył ją i w głowę i uciekł. Gdy się ocknęła, zatelefonowała do nas. Miała ogromne szczęście, że jej nie zabił.

Otwierająca się winda zadzwoniła.

– Który to pokój? – spytał Myron.

– Pięćset piętnaście.

Pomknął korytarzem. Jessica z poszarzałą twarzą leżała w łóżku. Stojący przy niej lekarz szykował strzykawkę. Jake zatrzymał się w progu.

– Myron? – spytała niepewnym głosem.

– Jestem – powiedział, biorąc ją za rękę. Wydała mu się drobna, krucha i samotna. – Zostanę.

Lekarz zrobił Jessice zastrzyk.

– Musi pani odpocząć – powiedział.

– Nic mi nie jest – odparła słabym głosem. – Chcę stąd wyjść.

– Uważamy, że do rana powinna pani pozostać na obserwacji.

– Ale…

– Posłuchaj pana doktora, Jess – wtrącił Myron. – Dziś już nic nie zdziałamy.

Środek zaczął działać. Jessica zamknęła oczy.

– Nancy…

– Już w porządku – uspokoił ją.

– Twarz miała siną…

– Ciii… Zasnęła.

– Nic jej nie będzie? – spytał Myron lekarza.

– Dojdzie do siebie. To, co zobaczyła, wstrząsnęło nią bardziej niż cios w głowę.

– Chodź, postawię ci kawę – rzekł Jake, dotykając ramienia Myrona.

– Zostanę.

– Wrócisz tu. Musimy porozmawiać. Myron spojrzał na Jessicę. Spała głęboko.

W milczeniu przeszli korytarzem i zjechali windą. Na dole pachniało szpitalem – swoistą mieszanką środków odkażających i szpitalnego jadła. W poczekalni siedział Win, który zdążył zaparkować samochód. Na ich widok wstał.

– To twój przyjaciel Win? – Jake wskazał go brodą. – Ten, o którym wspomniał mi P.T.?

– Tak.

– Niech zostanie tutaj. Chcę z tobą pogadać w cztery oczy. Myron dał znak Winowi, który skinął głową, usiadł, wziął gazetę i skrzyżował nogi. Jake przyglądał mu się chwilę.

– To naprawdę taki szajbus, jak twierdzi P.T.?

– W każdym calu.

– Chodźmy.

Wzięli kawę i znaleźli stolik w kącie.

– Ekipa przeczesuje w tej chwili dom Nancy – rzekł Jake. – Jeżeli coś znajdą,, dadzą znać.

– Co wiecie do tej pory?

– Niewiele. Ostatnie kilka dni Nancy spędziła w Cancun. Wycieczkę zafundowali jej rodzice z okazji ukończenia studiów.

– Zawiadomiono ich? Jake potrząsnął głową.

– Pojadę do nich zaraz po tej rozmowie.

Zamilkli.

– A jak się w to wplątała Jessica? – spytał.

– Poprosiła mnie, żebym zbadał sprawę śmierci jej ojca. I Nie chciała wierzyć, że zabił go przypadkowy bandzior.

– Doszła do wniosku, że śmierć starego ma jakiś związek j z jej siostrą?

– Tak.

– Domyśliłem się tego. W samochodzie mam akta. Myron usiadł prosto.

– Akta śledztwa w sprawie zabójstwa Adama Culvera?

– Nie jestem idiotą, Bolitar. Zaczynasz węszyć po półtora roku od zniknięcia dziewczyny. Dlaczego? Bo zamordowano jej ojca. Najwyraźniej widzisz jakiś związek między tymi sprawami. Ja, szczerze mówiąc, nie widzę. Z tych akt nici takiego nie wynika. Jest w nich kilka nielogiczności, ale nie ma żadnego związku ze sprawą Kathy.

– Jakich nielogiczności?

– W dniu, w którym zginął, Adam Culver powinien być w Denver. Na konferencji lekarzy sądowych w hotelu! Hyatt Regency. Nie pojawił się tam, nie poleciał porannym samolotem.

– Czy akta wyjaśniają dlaczego?

– Tak, i to sensownie. Nie czuł się dobrze.

– Kto tak zeznał?

– Jego żona.

– Coś jeszcze? – spytał Myron po chwili.

– Nic. Miejsce zbrodni – cicha uliczka – niczym się niej odznaczało. Dostał nożem w serce.

– Co tam robił?

– Według żony, wyszedł kupić coś do jedzenia.

Myron chwilę trawił tę odpowiedź.

– Dziwne, skoro nie czuł się dobrze.

– Łatwo nam to mówić na chłodno. Policja chciała przede wszystkim złapać bandytę. Nikt nie zastanawiał się, dlaczego Culver nie poleciał do Denver i co to może znaczyć.

– Byli jacyś świadkowie morderstwa?

– Żadnego. W aktach nic o tym nie ma. – Jake pochylił się i wpatrzył w Myrona, bez powodzenia próbując go zmusić, by odwrócił wzrok. – Twoja kolej – wycedził. – Za późno na farmazony: „Nie chcę nikogo zranić”. Dlaczego się tym zająłeś?

– Już powiedziałem. Z powodu Jessiki.

Jake pochylił się jeszcze mocniej, przysuwając twarz do twarzy Myrona.

– Przestań mi mydlić oczy! Nie jestem ślepy. Widzę, że to fantastyczna sztuka. Ale nie zalewaj mi, że ni z tego, ni z owego rzuciłeś wszystko w diabły, żeby jej pomóc. Aż tak cię nie przypiliło.