Выбрать главу

4 Załączam 3000 $. Kiedy wykona pan to zlecenie, skontaktuję się z panem osobiście około dziewiątego czerwca i zapłacę pozostałe 2000 $ plus wydatki.

Muszę zachować anonimowość. Dziękuję za zrozumienie.

Myron podniósł wzrok.

– Domyślam się, że broszury Bella informują o „telefonach zwrotnych”.

Detektyw skinął głową.

– Kim było tych siedmioro?

Sanford wzruszył ramionami i rzucił kośćmi. Znowu wypadły dwie jedynki. Miał do tego dryg.

– Nie pamiętam. Jeden to Christian. Drugi to jakiś dziekan. Wysłałem też to porno z miejscowości Glen Rock.

– Do Gary’ego Grady’ego.

– Tak, tak się nazywał. Trzy nadałem z Nowego Jorku.

– Jeden do Juniora Hortona?

– A, owszem. Chyba tak. Do Juniora. Przypominam sobie.

– A siódmy?

– Do innego miasteczka w New Jersey. Blisko Glen Rock.

Myron zamarł.

– Do Ridgewood? – spytał.

– Tak. W każdym razie do jakiegoś „wood”. Do kobiety. Pozostali byli mężczyznami, więc pamiętam.

– Do Carol Culver?

– Tak. Właśnie – odparł Sanford po chwili. – Imię i nazwisko na „C”.

Myron zgarbił się.

– Wszystko w porządku, kolego?

– Tak – odparł cicho. – A co z tymi telefonami?

– Numery były na drugiej kartce. Wyrzuciłem ją po załatwieniu sprawy. Kilka razy dzwoniłem do Steele’a i odkładałem słuchawkę. Kiedy znów zatelefonowałem, żeby odczytać mu zlecony tekst, okazało się, że telefon nie odpowiada. Pewnie się przeprowadził.

Myron skinął głową. Christian przeprowadził się z kampusu do osiedla.

– Do tego z Nowego Jorku też się nie dodzwoniłem, bo nie było go w domu. Inni dostali głuche telefony i usłyszeli zlecony tekst.

– Ilu z nich skorzystało z „oddzwonienia”?

– Tylko dwóch. Christian i ten gość z Glen Rock. Ci z Nowego Jorku nie mogli. Z telefonów zwrotnych można korzystać tylko lokalnie.

– Czy pański klient się odezwał?

– Nie, a wczoraj minął dziewiąty. Chociaż nie radzę mu robić w konia Blackjacka Sanforda. – Znów stał się ważniakiem. – Jeśli mu zdrowie miłe.

– Uhm. Ma pan coś do dodania?

– W tej sprawie? Nie. Hej, nie wpadłby pan do Merva? Znają mnie tam. Załatwię dobry stolik. Zagramy w blackjacka. Zobaczy pan, jak gra mistrz.

Kuszące, pomyślał Myron. Jak propozycja popieszczenia jąder prądem.

– Może innym razem – odparł.

– W porządku. Ile powinienem policzyć za to Ottonowi? Chcę być wobec niego uczciwy.

Ja poszedłbym na całość.

Całe dziesięć kafli?

Tak. Bardzo mi pan pomógł, Blackjack. Dzięki.

Szanowanie. Wpadaj pan częściej.

Aha, jeszcze jedno.

Tak?

Mogę skorzystać z pańskiej toalety?

45

Do domu Paula Duncana dotarł o wpół do jedenastej. W oknach paliło się światło. Myron nie uprzedził przez telefon, że wpadnie. Chciał go zaskoczyć.

Był to prosty drewniany budynek w stylu Cape Cod, ze spadzistym dachem i kominem pośrodku. Miły. Choć być może przydałoby się go odmalować. Na froncie dużo rabat z kwiatami. Paul, tak jak wielu policjantów, lubił w wolnym czasie zajmować się ogródkiem.

Otworzył Myronowi drzwi. Nisko na nosie miał okulary do czytania, siwe włosy porządnie uczesane, w ręku trzymał gazetę. W granatowych spodniach w stylu marines i zegarku z bransoletką a, la generał Speidel reprezentował luz rodem z katalogu domu wysyłkowego Searsa. W środku grał telewizor. Publiczność dziko wiwatowała. Oprócz Paula w domu był tylko golden retriever, który spał zwinięty pod odbiornikiem niczym przy kominku w zimową noc.

– Musimy porozmawiać, Paul – powiedział Myron.

– Nie możemy z tym zaczekać do rana? Pogadać po pogrzebie Adama? – spytał napiętym głosem Duncan.

Myron potrząsnął głową i wszedł do pokoju. Publiczność w studiu znów wiwatowała. Spojrzał na ekran. Nadawano program Eda McMahona W poszukiwaniu gwiazdy. Na ekranie nie było asystentek prezentera, więc odwrócił wzrok.

Paul zamknął drzwi.

– O co chodzi, Myron? – spytał.

Na stoliku leżały pisma National Geographic i TV Guide oraz dwie książki – najnowsza powieść Ludluma i Biblia króla Jakuba. Panował idealny porządek. Na ścianie wisiał portret golden retrievera z lat szczenięcych. Pokój ozdabiało mnóstwo figurynek z porcelany i dwa talerze z ilustracjami Rockwella. Trudno było to nazwać garsonierą podrywacza lub jaskinią żądz.

– Wiem o twoim romansie z Carol Culver – rzekł Myron.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł Duncan.

– Pozwól, że ci wyjaśnię. Wasz romans trwał sześć lat. Dwa lata temu Kathy przyłapała swoją mamusię z tobą. A w dniu swojej śmierci nakrył was Adam. Już kojarzysz?

Paul poszarzał na twarzy.

– Jak…?

– Wiem o tym od Carol. – Myron usiadł, wziął Biblię i przerzucił kartki. – Przeoczyłeś przykazanie: nie pożądaj żony bliźniego swego?

– To nie jest tak, jak myślisz.

– A jak jest?

– Kocham Carol. A ona mnie.

– To pięknie.

– Adam traktował ją okropnie. Hazardował się. Łajdaczył. Był nieczuły dla rodziny.

– To dlaczego Carol się z nim nie rozwiodła?

– Nie mogła. Oboje jesteśmy praktykującymi katolikami. Kościół nie dałby jej rozwodu.

– Kościół woli małżeńską zdradę?

– To nie jest śmieszne.

– Pewnie, że nie.

– Kim jesteś, żeby nas osądzać? Myślisz, że było nam łatwo?

Myron wzruszył ramionami.

– Nie przestaliście się spotykać. Nawet po przyłapaniu przez Kathy.

– Kocham Carol.

– Tak mówisz.

– Adam Culver był moim najbliższym przyjacielem. Wiele dla mnie znaczył. Wobec rodziny był draniem. Zapewniał im byt, ale nic poza tym. Zapytaj Jessicę. Ona ci powie, że od dziecka mogła na mnie liczyć. Kto zawiózł ją do szpitala, kiedy spadła z roweru? Ja. Kto zbudował jej huśtawkę i zjeżdżalnię? Ja. Kto odwiózł ją na studia? Ja.

– A przebrałeś się dla niej za wielkanocnego zajączka?

– Nie rozumiesz!

– Poprawka: nie obchodzi mnie to. A teraz wróćmy do dnia, w którym przyłapała was Kathy. Co się stało?

Na twarzy Paula pojawiła się irytacja.

– Przecież wiesz! Przyłapała nas.

– Byliście nadzy?

– Co?

– Czy ty i pani Culver byliście w trakcie?

– To pytanie nie zasługuje na odpowiedź.