Выбрать главу

– Tak.

Myron skręcił w zjazd i zatrzymał się na światłach przy Riverside Drive.

– Twoja kolej – powiedziała. – Dlaczego cię wynajęli?

– Jest tak, jak przypuszczałaś. Chcą, żebym odnalazł Grega.

– Czego się dotąd dowiedziałeś?

– Niewiele.

– To dlaczego przejąłeś się moim falstartem, tym, że opiszę tę historię przedwcześnie?

Myron zawahał się.

– Obiecałam, że nie powiem nikomu – przypomniała. – Masz moje słowo.

Przysługa za przysługę. Na wieść o krwi w suterenie domu Grega Audrey opadła szczęka. A gdy powiedział o znalezieniu zwłok Sally – Carli, zląkł się, że nie wytrzyma jej serce.

– Mój Boże – wydusiła, kiedy skończył. – Myślisz, że Downing ją zabił?

– Tego nie powiedziałem.

Głowa Audrey zwisła bezwładnie na podgłówku, jakby szyja nie była w stanie dłużej jej utrzymać.

– Chryste, co za historia!

– Której w dodatku nie możesz opisać.

– Nie przypominaj mi. – Wyprostowała się w fotelu. – Myślisz, że niedługo nastąpi przeciek?

– Kto wie.

– A czy mógłby wyjść ode mnie?

– Jeszcze nie teraz. Na razie musimy trzymać sprawę w tajemnicy. Nie możesz jej ujawnić.

Z niechęcią skinęła głową.

– Myślisz, że Downing zabił ją i uciekł?

– Nie ma na to dowodu. – Myron podjechał pod dom Audrey. – Ostatnie pytanie. Czy Greg był zaplątany w coś podejrzanego?

– Na przykład?

– Czy jest powód, żeby chciały go dopaść zbiry?

Jej podekscytowanie rzucało się w oczy. Była zelektryzowana.

– Co ty mówisz? Jakie zbiry?

– Dwóch bandziorów obserwowało jego dom.

– Zbiry? – powtórzyła z pałającą twarzą. – Zawodowi gangsterzy?

– Prawdopodobnie. Jeszcze nie wiem. Nie przychodzi ci na myśl nic, co mogłoby łączyć Grega z gangsterami albo z zamordowaniem tej kobiety? Na przykład, narkotyki?

Audrey natychmiast zaprzeczyła, kręcąc głową.

– Narkotyki na pewno nie.

– Skąd wiesz?

– Downing ma bzika na punkcie zdrowia, to nałogowy pożeracz muesli.

– Tak jak nieboszczyk River Phoenix.

Znów pokręciła głową.

– To nie narkotyki – powiedziała. – Jestem pewna.

– Poszperaj – rzekł. – Zobaczymy, co znajdziesz.

– Oczywiście. Sprawdzę wszystko, o czym mówiliśmy.

– Tylko dyskretnie.

– Bez obawy. – Wysiadła z samochodu. – Dobranoc, Myron. Dzięki za zaufanie.

– A miałem jakiś wybór?

Audrey uśmiechnęła się i zatrzasnęła drzwiczki. Patrzył, jak wchodzi do kamienicy. Uruchomił samochód, zawrócił do Siedemdziesiątej Dziewiątej Ulicy, wjechał na Henry Hudson Parkway i skierował się na południe do Jessiki. Właśnie miał sięgnąć po komórkę, kiedy zadzwonił telefon w taurusie. Zegar na desce rozdzielczej wskazywał 12.07. Na pewno dzwoniła ona.

– Halo?

Ale to nie była Jessica.

– Prawy pas, trzy samochody za tobą. Śledzą cię – poinformował go Win.

ROZDZIAŁ 17

– Kiedy wróciłeś? – spytał Myron.

Win zignorował pytanie.

– Jedzie za tobą ten sam wóz, który widzieliśmy przy domu Grega. Jest zarejestrowany w Atlantic City, na magazyn bez widomych powiązań z mafią, ale można śmiało się założyć, że je ma.

– Długo mnie śledzisz?

Win znów zignorował pytanie.

– Jak wyglądali ci dwaj, którzy cię wczoraj napadli? – spytał.

– Byki – odparł Myron. – Jeden naprawdę wielki.

– Ostrzyżony na jeża?

– Tak.

– Jest w tym samochodzie. Na fotelu pasażera.

Myron nie spytał, skąd przyjaciel wie o wczorajszym napadzie. Domyślał się.

– Dużo rozmawiają przez telefon – ciągnął Win. – Uzgadniają z kimś, co robić. Zadzwonili, kiedy zatrzymałeś się na Osiemdziesiątej Pierwszej. Chwileczkę. Zaraz się odezwę.

Rozłączył się. Myron zerknął w lusterko wsteczne. Jechali za nim. Minutę później znów zadzwonił telefon. Co się stało? – zaniepokoił się.

– Ponownie rozmawiałem z Jessicą.

– Jak to: ponownie?

Win westchnął niecierpliwie. Nie znosił udzielać wyjaśnień.

– Jeśli zamierzają cię napaść, logika wskazuje, że zrobią to koło jej mieszkania.

– Racja.

– Dlatego zadzwoniłem do niej dziesięć minut temu i przekazałem, żeby miała oko na nietypowe szczegóły.

– No i?

– Po drugiej stronie ulicy stoi biały nieoznakowany van. Nikt z niego nie wysiadł.

– To znaczy, że zaatakują.

– Tak – potwierdził Win. – Mam to udaremnić?

– Jak?

– Unieszkodliwię samochód za tobą.

– Nie. Niech zrobią ruch. Zobaczmy, co to da.

– Słucham?

– Wspieraj mnie. Jeżeli mnie wezmą, może dotrę do ich szefa.

Win prychnął.

– O co chodzi? – spytał Myron.

– Komplikujesz prostą sprawę. Czy nie łatwiej byłoby zdjąć tych dwóch w samochodzie i wycisnąć z nich, dla kogo pracują?

– Najtrudniej przychodzi mi właśnie „wyciskanie”.

– Oczywiście. Po tysiąckroć przepraszam za mój brak etyki. Znacznie mądrzej jest nadstawić karku, niż narazić na przejściową nieprzyjemność nikczemnego zbira.

Win wypowiadał czasem zdania, których logika porażała.

– To tylko najmici. Nic nie będą wiedzieć – rzekł Myron, pamiętając, że w przypadku Wina zachowanie logiczne często przynosi skutki straszniejsze od zachowania nielogicznego.

– Celny argument – przyznał Win. – Lecz przypuśćmy, że po prostu cię zastrzelą.

– Po co? Interesuję ich tylko dlatego, bo myślą, że wiem, gdzie jest Greg.

– Aż martwych nie da się nic wyciągnąć – dodał Win.

– Właśnie. Chcą mnie zmusić do mówienia. Dlatego za mną jeżdżą. Jeśli zawiozą mnie w jakieś dobrze strzeżone miejsce…

– Wkroczę.

Myron ani przez chwilę w to nie wątpił. Mocniej ścisnął kierownicę. Puls mu przyśpieszył. Na podstawie racjonalnej analizy łatwo mógł odrzucić możliwość, że go zastrzelą. Co innego zaparkować na ulicy przy zbirach, o których wiedziałeś, że chcą zrobić ci kuku. Gdyby jednak z białego vana najpierw zamiast osoby wyłoniła się lufa, on i Win, pilnie go obserwując, poradziliby sobie z sytuacją.

Zjechał z autostrady. Biegnące z północy na południe i ze wschodu na zachód, zaprojektowane jako regularna siatka współrzędnych ulice Manhattanu były ponumerowane, proste. Ale kiedy dojeżdżałeś do Greenwich Yillage i Soho, odnosiłeś wrażenie, że ich sieć zaprojektował Salvador Dali. Znikały wszelkie pozory prostoty i symetrii. Ginęły ulice oznaczone numerami, a te, które je zachowały, wiły się pośród oznaczonych nazwami.

Na szczęście Spring Street biegła prosto. Myrona minął rowerzysta, prócz niego wokoło ani żywej duszy. Biały van stał tam, gdzie zapowiedziała Jessicą. I rzeczywiście nieoznakowany. Przyciemnione szyby nie pozwalały zajrzeć do środka. Myron nie widział samochodu Wina, ale tak właśnie powinno być. Jechał wolno. Minął biały samochód. W tym momencie w vanie zapalono silnik. Gdy zatrzymał się blisko rogu ulicy, van ruszył.