Odgłos ostrożnych kroków odbijał się od ścian.
– Jak miło być tak wcześnie rano na dworze, i to w obcym mieście – powiedziała Taran zachwycona. – My przecież nigdy nigdzie nie jeździmy, bo dorośli mówią, że za granicami Theresenhof natychmiast na nas napadną ludzie kardynała.
Jej słowa sprawiły, że Villemann obejrzał się spłoszony. Ale żaden ponury rycerz zakonny nie czaił się za narożnikami domów.
– To takie niesprawiedliwe – rzekł Villemann.
– Pewnie, że tak – potwierdziła Taran.
– Nie musi wam być przykro, moje dzieci – odezwał się głęboki głos i bliźniaki podskoczyły przestraszone. Mijali właśnie niewielki ogród, a w jego furtce stał rabin.
– Wejdźcie do środka – zapraszał. – Wejdźcie do mojego ogródka, w którym uprawiam zioła, i posłuchajcie porannego śpiewu ptaków!
– Śpiewu? Przecież tu jest tak cicho – zdziwiła się Taran.
– Wcale nie. Wejdźcie, proszę!
Przytrzymał furtkę, żeby mogli przejść.
– Ty tutaj mieszkasz? – zapytał Villemann, lekceważąc etykietę.
– Czasami. Ja mam wiele domów. Dużo podróżuję. Usiądźcie na chwilę. Chcielibyście się czegoś napić?
– Nie, dziękujemy – odparła Taran, kiedy wycierali z porannej rosy ławeczkę przy stole w bardzo wygodnie urządzonym ogródku. Trochę czasu zeszło im na wsłuchiwaniu się w odgłosy, określaniu zapachów przypraw i pytaniach o nazwy kwiatów. Potem rabin zmienił temat i zaczął z nimi rozmawiać o Dolgu.
– On jest czarnoksiężnikiem, tak samo jak tata – wyjaśnił Villemann. – Obaj są bardzo zdolni.
Rabin kiwał głową. Sam się tego domyślał.
– Oni się tacy urodzili – tłumaczył dalej Villemann. – Zaraz po urodzeniu mieli takie znaki czy też znamiona czarnoksiężników na ciele. To później zanika. Ale ja nie miałem niczego.
– A ja mam myszkę na nodze – pochwaliła się Taran.
– Głuptasie, to przecież zupełnie zwyczajna myszka – obruszył się brat.
Rabbi Etan wciągnął powietrze.
– Wiecie co, dzieci? Wprawdzie nie urodziłyście się magikami, ale wy też mogłybyście się czegoś nauczyć.
– Ja próbowałem – westchnął Villemann zrezygnowany. – To nie działa.
– Możliwe, ale ja mógłbym was nauczyć czegoś, czego – jestem tego pewien – ani wasz tatuś, ani brat nie znają.
– Naprawdę? Znasz coś takiego? – zawołał Villemann rozpromieniony.
– Villemann, nie wolno mówić „ty” do dorosłych, dobrze o tym wiesz – upomniała go siostra.
– Nic się nie stało – powiedział rabin dobrodusznie. – Daję wam na to moje pozwolenie. Ale zaczekajcie tutaj chwilkę, zaraz przyniosę coś, czego może chcielibyście się nauczyć.
Wszedł do małego domku. Dzieci spoglądały na siebie roześmiane. Wspaniale! Nadzwyczajnie!
Rabin wrócił.
W jakiś czas później dzieci siedziały nad zwojem pergaminu i były bogatsze o wiele umiejętności.
– No to powtórzymy wszystko jeszcze raz, ostatni – zaproponował uczony człowiek, a tymczasem mgła nad zamkiem Schattenburg zdążyła się rozrzedzić. – Zaczynajmy od początku. Villemann, ten znak oznacza więc… no właśnie, co to oznacza?
– To jest Osiemnasta Tablica, Tablica Słońca – powiedział chłopiec z zapałem. – To pomaga na… eech… Nie, Taran, ja to umiem! O, wiem, to pomaga przy honorowych zadaniach. A duchy tej tablicy zapewnią mi również dopływ srebra, złota i kosztowności. To z honorowymi zadaniami to mi się bardzo podoba, ale złoto i kosztowności mnie nie interesują!
– Tak mówią tylko ludzie, którzy nigdy nie posmakowali goryczy ubóstwa. Pieniądze same w sobie nic nie znaczą, z wyjątkiem sytuacji, kiedy się ich nie ma. Zapamiętajcie to sobie, dzieci, bieda człowieka nie uszlachetnia. Prowadzi jedynie do zazdrości, dręczących zmartwień, niszczy małżeństwa i upokarza. Bo to człowiek sam może być szlachetny, a nie cierpienie czy jego konsekwencje. Trzeba być niewiarygodnie silnym, by przez wiele lat znosić cierpliwie niedostatek. Ale popatrzcie teraz bardzo uważnie na tę Osiemnastą Tablicę, byście nauczyły się na pamięć zapisanego na niej tekstu i rozpoznały ją natychmiast, gdy będzie wam to potrzebne.
Pokazał Villemannowi tablicę.
– I proszę tekst, Villemann. Na pamięć, chciałbym usłyszeć!
– Villemann zaczął recytować:
„Ja, Jon Wilhelm Filip, syn Móriego, zaklinam cię przez Wrje Dalia, Ika Doluth przez Auet, Dilun przez Beal. Anubin przez Meho Igfan przez Ymij Eloi tak, że będziesz musiał przyjść do mnie tak samo jak Zebaoth, którego wymienił Mojżesz, i wszystkie rzeki Egiptu zostaną przemienione w krew”.
Chłopiec miał zmierzwione włosy, a w jego wzroku można było wyczytać pragnienie pochwały.
– Bardzo dobrze!
Villemann uśmiechał się zadowolony.
– Mnie bardziej interesuje Tablica Dziewiąta – powiedziała Taran.
– Chętnie w to wierzę, mała panienko. Ale piękna krynolina i wielka pewność siebie… nie, nie, to wcale nie zła cecha. Nieśmiałość i powściągliwość to wspaniałe cnoty, ale daleko się na tym nie zajdzie. Bez pewności siebie człowiek jest narażony na wiele niepotrzebnych cierpień. Bardzo dobrze, przesłucham cię z Dziewiątej Tablicy. Tablica Venus sprawia, że człowiek jest wciąż kochany i otrzymuje we śnie różne tajemnice. Duchy tej tablicy niosą pomoc we wszystkich działaniach. Tę tablicę powinnaś zapamiętać.
Teraz więc była kolej na Taran, by z pamięci wyrecytować tekst tablicy:
„Keta Kjimah, Yamb, Yheloruvesophijael, wzywam cię przez ducha Avela z pomocą Boga Tetragrammatona, przez Uhal Pomatiachina tak, byś musiał słuchać moich rozkazów tak samo jak przez imię Eserchejena, który jest wspominany przez Mojżesza, w następstwie czego grad spadł taki gwałtowny, jakiego nie znano od samego początku. Fiat, Fiat, Fiat.”
Odetchnęła uradowana. Z wyjątkiem trudności w wymówieniu „Yheloruvesophijael”, poradziła sobie znakomicie.
Rabin chwalił oboje za żywy umysł i znakomitą pamięć. Potem rzekł w zamyśleniu:
– Wydaje mi się, że powinniście też poznać Pierwszą Tablicę Świata Duchów Atmosfery. Jeśli przyswoicie sobie tę tablicę, duchy będą gotowe wam pomagać, gdy tylko o nich pomyślicie. I wtedy zostaniecie uwolnieni od wszelkiego przymusu.
– Ja mogę się nauczyć na pamięć wszystkich dwunastu tablic – oświadczył Villemann. – To żadna sztuka.
Rabbi Etan uśmiechnął się.
– Co byś powiedział na taką, która zapewnia powodzenie w grach i kłótniach? Wiele z tych tablic odnosi się do niegodnych ziemskich pożytków, takich jak przyciąganie do siebie bogactwa albo zwycięstwo w sporach. To naprawdę niegodne.
– No ale ta dwunasta? Czy ona nie jest najsilniejsza ze wszystkich?
– Owszem, i tej nie możecie dostać. Jesteście za młodzi na to, by się nią posługiwać. To jest tablica Schemhamforaschina, dla wszystkich duchów. Zarówno tych w służbie Światła, jak i Ciemności. Ale teraz posłuchamy, czy zapamiętaliście Pierwszą Tablicę.
Rabin uniósł tablicę w górę.
– Tekst jest dość niejasny – powiedziała Taran. – Zwłaszcza że został umieszczony w różnych rubrykach.
– No to narysujcie ją!
Taran zabrała się do rysowania z pomocą niecierpliwiącego się Villemanna:
Jehowa Deus
Ojciec Schadday
Deus Eead
Adonay Zaklinam cię
Elohe wzywam cię przez Adonaya
przez Jehowę
– Bardzo dobrze – pochwalił rabin kiwając głową. – Teraz już umiecie. Wracajcie do gospody, zanim inni się pobudzą i zaczną się zastanawiać, gdzie się podziewacie. A tu, proszę, kartki z waszymi rysunkami, rulon pergaminu zostanie u mnie. Zobaczymy się niedługo.
– Tak, bo chyba pojedziesz z nami do tego, jak się to nazywa?