— Na tym płaskowyżu przeważają silne wiatry południowo — wschodnie — powiedział Piemur, wykonując ręką taki gest, jak gdyby coś zamiatał. — Nie zwróciliście uwagi na siłę tego wiatru?
— Właśnie dlatego że cokolwiek zostało, my mogliśmy zobaczyć to z powietrza — powiedział Harfiarz. — Wiem, że to niewielka szansa, Jaxomie, ale mam wrażenie, że ten wybuch kompletnie zaskoczył starożytnych. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież chyba ludzie, którzy potrafili utrzymać Siostry Świtu na niebie w pozycji stacjonarnej przez kto wie jak wiele Obrotów, powinni być na tyle mądrzy, żeby rozpoznać czynny wulkan. Podejrzewam, że ten wybuch był niespodziewany. Zaskoczył ludzi zajętych swoimi codziennymi pracami w chatach, Warowniach i Cechach. Jeżeli uda ci się skłonić Rutha, żeby wyostrzył dla nas te rozbieżne obrazy, może uda nam się rozpoznać, który z tych kopców był ważny, po tym, ilu ludzi z niego czy z nich ucieka.
— Nie mogę udać się osobiście na płaskowyż i dokonać penetracji terenu na własną rękę, ale nic nie powstrzyma mojego umysłu przed zaproponowaniem odpowiednich działań.
— Będziemy twoimi rękami i nogami — zaoferował się Jaxom.
— A one będą twoimi oczami — dodała Menolly, wskazując na jaszczurki ogniste siedzące na poprzecznej belce.
— Wiedziałem, że mnie zrozumiecie — powiedział rozpromieniony Harfiarz, spoglądając na nich wszystkich z uczuciem.
— Kiedy chcesz, żebyśmy spróbowali? — zapytał Jaxom.
— Czy jutro byłoby. za wcześnie? — zapytał Harfiarz żałośnie. — Jak chodzi o mnie, to nie. Piemurze, Menolly, Sharro, będziecie mi potrzebni, wy i wasze jaszczurki!
— Mogłabym również postarać się przyjść — powiedziała Mirrim.
Jaxom zauważył zacięty wyraz twarzy Sharry i uświadomił sobie, że obecność Mirrim byłaby jej równie niemiła jak jemu.
— Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, Minim. Path wypłoszyłaby południowe jaszczurki ogniste!
— Och, nie bądź śmieszny, Jaxomie — odparła rozdrażniona Mirrim.
— On ma rację, Mirrim. Wyjrzyj teraz nad zatoczkę. Nie ma ani jednej jaszczurki bez pasków — powiedziała Menolly. — Wszystkie znikają, gdy tylko widzą jakiegoś smoka poza Ruthem.
— To śmieszne. Mam trzy najlepiej wytresowane jaszczurki na Pernie…
— Muszę się zgodzić z Jaxomem — powiedział Harfiarz, uśmiechając się szczerze na przeprosiny do bendeńskiej dziewczyny jeźdźca. — A chociaż zgadzam się, że twoje jaszczurki są najlepiej wytresowane na calym Pernie, nie mamy czasu, żeby południowe jaszczurki oswajały się z Path.
— Path nie musiałoby być widać…
— Mirrim, decyzja została podjęta — powiedział Robinton stanowczo, już bez cienia uśmiechu.
— No to nie ma żadnych wątpliwości. Skoro jestem tu niepotrzebna… — Sztywno wyszła z sali.
Jaxom zauważył, że Harfiarz spogląda w ślad za nią i przeszyło go uczucie zażenowania, że Mirrim dała się tak ponieść złości. Widział, że Menolly również była tym poruszona.
— Czy jej Path jest dziś napalona? — zapytał Harfiarz cicho Menolly.
— Nie sądzę, Mistrzu Robintonie.
Zair roztrajkotał się na ramieniu Harfiarza, którego twarz się zachmurzyła.
— Wróciła Brekke. Miałem odpoczywać.
Na wpół wybiegł z sali, odwracając się na moment we drzwiach, żeby położyć palec na ustach, po czym szybko dał nura do swego pokoju. Piemur z obojętną miną przesunął się w bok, żeby zająć miejsce tak nagle opuszczone. Do pokoju wpadły jaszczurki ogniste. Jaxom wypatrzył Berda i Gralla.
— Mistrz Robinton naprawdę powinien odpoczywać — powiedziała Menolly, nerwowo przekładając szkice na stole.
— On się wcale nie wysilał — zwrócił im uwagę Piemur. — Taka praca to dla niego chleb powszedni. Ze skóry już wychodził z nudów. A nadopiekuńczość Brekke go wykańczała. Przecież nie jest na tym płaskowyżu, nie kopie w ziemi…
— Mówiłem ci, Brekke — powiedział F’nor, a jego głos dochodził z werandy, gdzie razem ze swoją partnerką wchodził na ostatni stopień — że martwisz się bez żadnego powodu.
— Menolly, jak długo Mistrz Robinton już odpoczywa? — zapytała Brekke, podchodząc prosto do stołu.
— Od połowy bukłaka — odparł Piemur, szczerząc zęby i pokazując na wino przewieszone przez oparcie krzesła — i poszedł bez protestów.
Brekke obdarzyła młodego harfiarza jednym przeciągłym i badawczym spojrzeniem.
— Ani na moment bym ci nie zaufała, harfiarzu Piemurze. Potem popatrzyła na Jaxoma. — Czy ty tu też byłeś przez całe popołudnie?
— Ja? Skądże znowu. Spalimy z Ruthem, dokąd nie obudziła nas Mirrim.
— A gdzie jest Mirrim? — zapytał F’nor, rozglądając się dookoła.
— Gdzieś na zewnątrz — odparła Menolly głosem tak obojętnym, że Brekke popatrzyła na nią niespokojnie.
— Czy Mirrim… — Brekke zacisnęła wargi w wąziutką, pełną dezaprobaty linię. — Żeby tę dziewczynę! — Popatrzyła w górę na Berda i natychmiast pędem wypadła z sali.
F’nor pochylał się teraz nad mapami, potrząsając głową mile zaskoczony.
— Wiecie, że wy tu pracujecie za dwudziestu? — Szeroko się do nich uśmiechnął.
— No, ta część dwudziestki ma już dość roboty — powiedział Piemur wyciągając w górę ręce, aż mu stawy zatrzeszczały. — Chcę popływać, zmyć pot z czoła i atrament z palców. Idzie ktoś ze mną?
Jaxom przyjął zaproszenie z równym entuzjazmem, jak obydwie dziewczyny, i z dzwoniącą im w uszach skargą F’nora, że go opuszczają, ruszyli na plażę. Jaxom zdążył złapać Menolly za rękę, kiedy Sharra i Piemur pognali za zakręt.
— Menolly, skąd Mistrz Robinton wie?
Menolly śmiała się, kiedy pędzili wzdłuż ścieżki, ale teraz jej oczy pociemniały.
— Ja mu nie powiedziałam, Jaxomie. Nie wiem, jak to wykombinował. Ale wszystkie fakty wskazują na ciebie.
— Jak to?
Wyliczała powody na palcach.
— Na początek to jajo musiał zwrócić jakiś smok. Jedyny sposób. Najlepiej taki smok, który dobrze był obeznany z bendeńską Wylęgarnią. Na tym smoku musiał jechać ktoś, komu na serio zależało, żeby zwrócić to jajo i kto potrafił je odnaleźć! Najważniejszy wydawał się ten ostatni warunek. — Teraz więcej ludzi domyśli się, że to byłeś ty.
— Dlaczego teraz?
— Nikt z Weyru Południowego nie zwrócił jaja Ramoth. — Menolly uśmiechnęła się do Jaxoma i poklepała go po policzku. — Byłam dumna z ciebie, Jaxomie, kiedy zdałam sobie sprawę, że to wam udało się zwrócić jajo! A jeszcze dumniejsza, że nie pisnęliście ani słówka na ten temat. A wtedy sytuacja była krytyczna i ważne było, żeby Benden wierzył, iż to jakiś Południowiec pożałował i zwrócił jajo Ramoth…
— Hej, Jaxom, Menolly, chodźcie wreszcie! — ryk Piemura rozproszył ich uwagę.
— Ścigamy się? — powiedziała Menolly, odwracając się i pędząc w stronę plaży.
Nie było im pisane wiele czasu na kąpiel. Pojawił się znowu statek Mistrza Idarolana, na przednim maszcie powiewał proporczyk oznaczający zapełnioną ładownię. Brekke zawołała do nich, żeby pomogli wypatroszyć wystarczającą ilość ryb na wieczorny posiłek. Nie była pewna ilu z tych, którzy byli teraz na płaskowyżu, wróci do Warowni Nad Zatoczką na kolację, ale ugotowaną rybę można było podać następnego dnia w pasztecikach. Odesłała Mirrim z zapasami dla mistrza Wansora i N’tona, którzy chcieli spędzić wieczór obserwując gwiazdy, a raczej, jak bez żadnego szacunku powiedział Piemur, obserwując Siostry Świtu, Zmierzchu i Północy.