Выбрать главу

— Przynajmniej moja smoczyca nie jest bezpłciowym karłem, który nie nadaje się do niczego poza kontaktami z jaszczurkami!

— Mirrim!

Jaxom usłyszał chłód w głosie N’tona, a i jego niemal krew zalała z wściekłości. Rozdrażniona uwaga Mirrim rozbrzmiewała mu w uszach.

— Wiesz, o co mi chodzi, N’tonie…

To podobne do Mirrim, pomyślał Jaxom, żeby nie zwrócić uwagi na ostrzegawczy ton głosu N’tona.

— Powinieneś wiedzieć — drgnęła urażona. — Czy to nie ty powiedziałeś F’norowi i Brekke, że wątpisz, czy Ruth kiedykolwiek będzie się parzył? Gdzie idziesz, N’tonie? Myślałam, że idziesz…

— Ty w ogóle nie myślisz, Mirrim!

— Co się stało, N’tonie? — Nagła panika w jej głosie nieco pocieszyła Jaxoma.

Nie przestawaj, powiedział Ruth, wciąż mnie swędzi.

— Jaxom? — wołanie N’tona nie było głośne, miało go podnieść na duchu, ale głos niósł się dobrze.

— Jaxom? — krzyknęła Minim. — Och, nie! — A potem Jaxom usłyszał, jak odbiega, zobaczył, jak podskakują koszyczki z żarami, usłyszał, jak płacze. Jak to dziewczyna, najpierw mówi, potem myśli i płacze po całych dniach. Teraz będzie pełna skruchy i będzie się przy nim plątać, wpędzając go w pomiędzy swoją potrzebą uzyskania wybaczenia.

— Jaxom! — Ton N’tona był niespokojny.

— Tak, N’tonie? — Jaxom sumiennie drapał Rutha po kręgoslupie, zastanawiając się, czemu okrutna uwaga Mirrim nie bolała go aż tak, jak powinna. Bezpłciowy karzeł! Kiedy zobaczył, jak N’ton kroczy w jego kierunku, miał świadomość dziwnego uczucia ulgi, jak gdyby zdjęto z niego jakiś ciężar. Wspomnienie tych jeźdźców, którzy czekali aż zielona smoczyca Fortu będzie się parzyć, przemknęło mu przez myśl. Tak, odczuł ulgę, kiedy okazało się, że Ruth nie jest zainteresowany. Mógł odczuwać pewien żal, że Ruth jest pozbawiony tego doświadczenia; ale ulgę przynosiła mu świadomość, że nigdy nie będzie musiał tego przeżyć.

— Musiałeś ją słyszeć. — W głosie N’tona dał się słyszeć cień nadziei, że jednak Jaxom nie słyszał.

— Słyszałem. Nad wodą głos się niesie.

— Żeby tę dziewczynę pokręciło! Żeby ją spiekło! Mieliśmy ci wyjaśnić… potem zachorowałeś na tę płomienną grypę, a teraz to. Nigdy nie było okazji… — chaotycznie padały wyjaśnienia N’tona.

— Przeżyję. Podobnie jak Mirrimowa Path mamy wiele innych rzeczy do zrobienia.

N’ton wydał z siebie donośny jęk.

— Jaxom! — Jego palce zwarły się na ramieniu Jaxoma, próbując wyrazić niemy żal.

— To nie twoja wina, N’tonie.

— Czy Ruth rozumie, co zostało powiedziane?

— Ruth rozumie, że go grzbiet swędzi. — Mówiąc to Jaxom dziwił się, że Ruth się ani trochę nie przejmował.

Waśnie tam dokładnie trafiłeś. Podrap mocniej.

Jaxom poczuł pod palcami lekko łuszczącą się suchość w skądinąd luźnej i miękkiej skórze.

— Myślę, że domyśliłem się, N’tonie — ciągnął dalej Jaxom wtedy w Weyrze Fort, że coś jest nie w porządku. Wiem, że Knebel spodziewał się, że Ruth wzniesie się do lotu z tą zieloną, Myślałem, że Ruth, skoro się urodził taki mały, dojrzeje później niż inne smoki.

— Jest tak dojrzały, jak może być, Jaxomie!

Jaxoma wzruszył ton szczerego żalu w głosie spiżowego jeźdźca.

— No więc? To jest mój smok, a ja jestem jego jeźdźcem, Jesteśmy razem!

— On jest jedyny w moim rodzaju! — słowa N’tona były pełne ciepła, gładził Rutha po skórze z czułością i szacunkiem, Podobnie jak i ty, mój przyjacielu! — Chwycił znowu Jaxoma za ramię, pozwalając, by ten gest zastąpił niewypowiedziane słowa. Lioth zanucił w ciemności za nimi, a Ruth odwracając głowę w stronę spiżowego smoka, uprzejmie mu odpowiedział.

Lioth to wspaniały smok. Jego jeździec jest życzliwym człowiekiem. Oni są dobrymi przyjaciółmi!

— Na zawsze jesteśmy twoimi przyjaciółmi — powiedział N’ton ściskając aż do bólu po raz ostatni ramię Jaxoma. — Muszę lecieć do Wansora. Jesteś pewien, że z tobą wszystko w porządku?

— Leć, N’tonie. Ja tylko podrapię Rutha, aż go przestanie swędzieć!

Przywódca Weyru Fort zawahał się na moment, potem obrócił na pięcie i poszedł w kierunku swojej spiżowej bestii.

— Myślę, że będzie lepiej, jak ci posmaruję ten łuszczący się kawałek, Ruth — powiedział Jaxom. — Zaniedbałem cię ostatnio.

Ruth odwrócił głowę, a jego oczy zrobiły się w ciemnościach bardziej niebieskie.

Nigdy mnie nie zaniedbujesz.

— A właśnie, że tak, albo byś się nie łuszczył! Tyle ostatnio musiałeś robić!

— W kuchni jest garnek ze świeżą oliwą. Zaczekaj chwilę. Jego oczy przyzwyczaiły się już do tych tropikalnych ciemności; wrócił do Warowni, znalazł w kuchni garnek i pokłusował z powrotem. Odczuwał pewne znużenie, tak na ciele, jak i na umyśle. Mirrim była bardzo kłopotliwą osobą. Gdyby pozwolił przylecieć jej i Path… No cóż, prędzej czy później dowiedziałby się, jaką postawiono Ruthowi diagnozę. Czemu Ruth się nie przejmował? Może gdyby on sam naprawdę miał ochotę, żeby jego smok doświadczył tej części swojej osobowości, Ruth byłby dojrzał. Jaxom złorzeczył, że nigdy nie pozwalano im w pełni zostać jeźdźcem i smokiem: wychowano ich przecież w Warowni, zamiast w Weyrze, gdzie parzenie się smoków było zrozumiałym i akceptowanym faktem z weyrowego życia. Ruth nie był przecież obojętny na doświadczenia seksualne. Zawsze był obecny, kiedy Jaxom się kochał.

Ja kocham z tobą i kocham ciebie. Ale okropnie mnie swędzi grzbiet.

Tu przynajmniej nie było wątpliwości, pomyślał Jaxom spiesząc przez las do swego smoka.

Ktoś jeszcze był z Ruthem, drapiąc go po grzbiecie zamiast niego. No, jeżeli to była Mirrim… Jaxom z gniewem zrobił kilka kroków do przodu.

Sharra jest ze mną, powiedział mu spokojnie Ruth.

— Sharra? Przyniosłem tę oliwkę. Ruthowi paskudnie zaczęła się łuszczyć w jednym miejscu skóra. Zaniedbałem go.

— Nigdy nie zaniedbywałeś Rutha — powiedziała do niego z takim naciskiem, że zaskoczony Jaxom aż się musiał uśmiechnąć.

— Czy Mirrim… — zaczął trzymając garnuszek z oliwą tak, żeby mogła zanurzyć w nim dłoń.

— Tak i nikt z nas ani odrobinę jej nie współczuł. — Zagniewana, tak mocno potarła grzbiet Rutha, że aż zaczął się skarżyć. Przepraszam cię, Ruth. Odesłali Mirrim z powrotem do Bendenu!

Jaxom rzucił okiem na plażę, gdzie przedtem wylądowała Path i rzeczywiście zielonej smoczycy nie było.

— A ciebie przysłano do mnie? — Okazało się, że Sharra mu nie przeszkadza: tak naprawdę to jej obecność była dobrodziejstwem.

— Nie przysłano… — Sharra się zająknęła. — Ja… ja… zostałam wezwana! — pospiesznie zakończyła zdanie Sharra.

— Wezwana? — Jaxom przestał wcierać olej w grzbiet Rutha i popatrzył na nią. Jej twarz była jedną jasną smugą, zamiast oczu i ust było widać ciemniejsze plamy.

— Tak, wezwana. Ruth mnie zawołał. Powiedział, że Mirrim…

— On powiedział? — przerwał jej lasom, kiedy w końcu dotarły do niego jej słowa. — Ty potrafisz słyszeć Rutha?

Trzeba było, żeby mnie słyszała, kiedy byłeś chory, Jaxomie, powiedział Ruth w tym samym momencie, kiedy Sharra mówiła głośno.

— Słyszałam go od czasu, kiedy byłeś taki chory.

— Ruth, czemu zawołałeś Sharrę?