— To prawda — odparła, a potem uśmiechnęła się do swego partnera. — Nawet go dosyć lubię — powiedziała, zaskoczona swoim werdyktem.
— Mój brat da się lubić — powiedziała Sharra cicho do Jaxoma z osobliwym uśmiechem na wargach. — Ale żeby mu ufać? — Potrząsnęła powoli głową, obserwując twarz Jaxoma. — To bardzo ambitny człowiek!
— Bacznie się wszystkiemu przygląda, czyż nie? — powiedział N’ton patrząc, jak smok leniwie po spirali ześlizguje się w dół.
— Temu się warto przyjrzeć — odparł F’nor, obrzucając spojrzeniem ogromny obszar, pokryty kopcami.
— Czy to Tonik jest w powietrzu? — zapytał Mistrz Nicat, grzebiąc czubkiem swojego buta w wielkim kopcu. — Cieszę się, że tu przyleciał. Posłał po mnie, kiedy odkrył te szyby kopalniane w Paśmie Wschodnim.
— Zapomniałem, że on ma już pewne doświadczenia — powiedział F’lar.
— On ma również doświadczonych ludzi, którzy mogliby nam pomóc, tak, że nie musielibyśmy się zwracać do Lordów Warowni — powiedział N’ton z wiele mówiącym uśmiechem.
— A ja nie chcę, żeby oni się nadmiernie interesowali tymi wschodnimi obszarami — powiedziała stanowczo Lessu.
Kiedy D’ram i Torik zsiedli, Tiroth spłynął na trawiastą równinę, gdzie wylegiwały się inne smoki na wystającej, wygrzanej przez słońce skale. Torik i spiżowy jeździec szli w ich kierunku, a Jaxom przyglądał się Południowcowi, mając w pamięci uwagi Sharry. Torik był rosłym mężczyzną, równie rosłym jak Mistrz Fandarel. Jego włosy pasmami porozjaśniało słońce, skórę miał ciemnobrązową, a chociaż uśmiech miał szeroki, w ruchach dawało się zauważyć pewne aroganckie opanowanie, jak gdyby był pewien, że poradzi sobie ze wszystkim, co go czeka. Jaxom zastanawiał się, jak taka postawa podziała na Władców Weyru Benden.
— Nie można powiedzieć, odkrywacie Kontynent Południowy na całego, co, Bendenie? — powiedział Torik, chwytając F’lara za ramię na powitanie i kłaniając się z uśmiechem Lessie. Skinął głową i wymamrotał imiona innych Przywódców i obecnych Mistrzów, a następnie zmierzył spojrzeniem młodszych ludzi. Kiedy oczy Tonika wróciły na króciutką chwilę do jego twarzy, Jaxom wiedział, że został rozpoznany. Czując się urażony tym, jak wzrok Torika prześlizgnął się po nim, jak gdyby był kimś kompletnie bez znaczenia, zesztywniał. Potem poczuł lekką rękę Sharry na swoim ramieniu.
— On to specjalnie robi, żeby denerwować ludzi — powiedziała bardzo cichym głosem, w którym falował śmiech. — I na ogół mu się udaje.
— Przywodzi mi to na myśl sposób, w jaki droczył się ze mną mój mleczny brat w obecności Lytola, kiedy wiedział, że nie mogę się odegrać — powiedział Jaxom sam zaskoczony takim niespodziewanym porównaniem. Zobaczył aprobatę w jej roztańczonych oczach.
— Problem w tym — mówił Torik, a jego głos niósł się aż do nich — że starożytni niewiele po sobie zostawili. Nie wtedy, jeżeli mogli to zabrać i użyć gdzie indziej. Oszczędni z nich byli ludzie!
— O?! — Zdziwiony okrzyk F’lara zachęcał Torika do wyjaśnień.
Południowiec wzruszył ramionami.
— Zbadaliśmy kopalnie, które opuścili. Oni powyrywali nawet szyny, po których jeździły wózki z rudą, i zamocowania, na których musiały wisieć światła. W jednym miejscu znaleźliśmy spore schronienie przy wyjściu — tu gestem wskazał jeden z mniejszych kopców — mniej więcej tego rozmiaru, starannie zamknięte i kompletnie ogołocone w środku. I znowu można tam było zobaczyć, co i gdzie było przymocowane. Zamocowania też powyrywali.
— Jeżeli ta ich zapobiegliwość dała o sobie znać i tutaj powiedział Fandarel — to możemy coś znaleźć chyba tylko w tamtych kopcach. — Wskazał na mniejszą grupę na skraju osiedla, najbliżej wypływu lawy. — One przez dłuższy czas musiały być gorące i zbyt niebezpieczne, żeby do nich podchodzić.
— A jeżeli były za gorące, żeby do nich podchodzić, czemu myślisz, że cokolwiek mogło przetrwać wysoką temperaturę? — zapytał Torik.
— Ponieważ ten kopiec przetrwał aż do dziś — odparł Fandarel, jak gdyby to było jedyne rozsądne rozwiązanie.
Torik przyglądał mu się przez chwilę, a potem szturchnął Kowala w ramię. Nieświadom był zaskoczonego spojrzenia, jakie mu rzucał Fandarel, którego ludnie raczej traktowali z daleka i z respektem.
— Punkt dla ciebie, Mistrzu Kowalu — powiedział Torik. — Chętnie będę z tobą kopał w nadziei, że masz rację.
— Chciałabym zobaczyć, co jest w tych mniejszych garbach — powiedziała Lessy okręcając się i wskazując na jeden z nich. — Jest ich takie mnóstwo. Może używano ich jako małych Warowni. Przecież musieli tam chyba coś zostawić, uciekając w pośpiechu.
— Co oni mogli trzymać w takich ogromnych miejscach? — zapytał Fandarel, rozkopując porośnięty trawą pagórek, przy którym stał.
— Mamy dość rąk i… — Torik zrobił trzy kroki w kierunku stosu narzędzi do kopania — mnóstwo łopat i kilofów dla wszystkich; każdy może kopać w wybranym przez siebie kopcu. Wybrał łopatę o długim stylisku i cisnął w kierunku Mistrza Kowala, który odruchowo ją złapał, wpatrując się zaskoczony w potężnego Południowca. Torik zarzucił sobie na ramię następną łopatę, wybrał dwa kilofy i bez dalszej dyskusji pomaszerował w kierunku grupki kopców, na które padł wybór Kowala.
— Zakładając że teoria Torika jest słuszna, to czy warto tam kopać? — zapytał F’lar swoją partnerkę.
— To, co znaleźliśmy w tym długim pokoju w Weyrze Benden zostało niewątpliwie porzucone przez starożytnych. I ostatecznie wyposażenia górniczego mogli używać jeszcze gdzie indziej. A poza tym ja chcę zobaczyć, co tam jest. — Determinacja Lessy rozśmieszyła F’lara.
— Ja chyba też. I naprawdę jestem ciekaw, co oni mogli robić w pomieszczeniu tej wielkości! Jest wystarczająco duże na Weyr dla smoka albo nawet dwóch!
— Pomożemy ci, Lesso — powiedziała Sharra ponaglając Jaxoma, żeby wybrał sobie narzędzia.
— Menolly, pomożemy F’larowi? — F’nor skierował harfiarkę w stronę narzędzi.
N’ton potrząsnął głową, spróbował ciężaru łopaty i kilofa.
— Mistrzu Nicacie, co sobie wybierzesz?
Mistrz Górnik rozejrzał się powątpiewająco, ciągle wracał wzrokiem do kopców usypanych najbliżej góry, w których stronę zdecydowanie ruszyli Torik i Fandarel.
— Myślę, że nasz dobry Mistrz Kowalski może mieć rację. — Ale rozdzielmy nasze wysiłki. I spróbujmy w tych kopcach.
Raptownie podjąwszy decyzję wskazał na stronę płaskowyżu najbliższą morzu, gdzie luźnym kręgiem stało sześć niewielkich kopców.
Nie była to praca, do której ktokolwiek z nich byłby przyzwyczajony, chociaż Mistrz Nicat zaczynał jako terminator górniczy w kopalniach, a Mistrz Fandarel wciąż jeszcze spędzał wiele czasu w kuźni, jeżeli zajęty był jakąś szczególnie skomplikowaną robotą.
Jaxom, któremu pot spływał po twarzy i ciele, miał niejasne wrażenie, że go ktoś obserwuje. Ale kiedy opierał się o łopatę, żeby od czasu do czasu złapać oddech, albo odkładał całe kolonie robaków piaskowych bezpiecznie gdzieś na bok, nie widział, żeby ktokolwiek patrzył w jego kierunku. To przeczucie mu przeszkadzało.
Obserwuje cię ten duży, powiedział nagle Ruth.
Jaxom łypnął spod ramienia na kopiec, gdzie pracowali Torik i Mistrz Fandarel, i rzeczywiście, Torik patrzył w jego kierunku. Obok niego Lessy nagle jęknęła., wbijając ostrze swojej łopaty w szorstkie, splątane korzenie trawy porastającej kopiec. Obejrzała swoje ręce, zaczerwienione i zaczynające się pokrywać pęcherzami.