Выбрать главу

— I wszystko jednego dnia? — zapytał tonem tak wyniosłego lekceważenia, że aż się Jaxom zdenerwował.

— Bez wątpienia, zrobimy tyle, ile się da, więc bierzmy się do roboty!

Jaxom zorientował się, że Kowal postanowił ignorować zachowanie Torika, co dało mu dobry przykład do naśladowania.

Okazało się, że przy małym kopcu Lessy nie mogą wydajnie pracować więcej niż dwa smoki, ponieważ jego długość niewiele przekraczała długość jednego stworzenia. Tak więc F’lar i N’ton popędzili swoje smoki, żeby pomogły Mistrzowi Nicatowi.

Tak gdzieś w środku popołudnia rozkopane zostały zaokrąglone boki kopca Lessy aż do oryginalnego podłoża doliny. Sześć tafli, z których trzy znajdowały się na łuku zakrzywionego dachu, kusiło, ale ich powierzchnia, niewątpliwie kiedyś przezroczysta, była teraz bardzo porysowana i ściemniała. Usiłowania, żeby zajrzeć przez nie do środka, spełzły na niczym. Rozczarowało ich to, ale ponieważ w dłuższych bokach nie znaleziono żadnych otworów, więc natychmiast rozkopano jeden krótszy. Po smokach, pomimo szaroczarnego kurzu, który przybrudził teraz ich boki, nie było widać żadnego zmęczenia; wykazywały ogromne zainteresowanie tym niezwyczajnym zajęciem. I wkrótce odkopano wejście.

Drzwi wykonane z nieprzeźroczystego materiału, którego użyto na tafle dachowe, przesuwały się po prowadnicach w poprzek wejścia. Trzeba było najpierw oczyścić zapchane ziemią prowadnice i naoliwić łożyska, zanim udało się odepchnąć drzwi na tyle, żeby dało się przez nie przecisnąć. Lessa była całkowicie zdecydowana wejść pierwsza, ale powstrzymała ją ręka Kowala.

— Zaczekaj! Powietrze w środku jest niezdrowe ze starości! Powąchaj! Wpuść najpierw świeże. To miejsce było zamknięte od kto wie ilu Obrotów!

Kowal, Torik i N’ton podparli drzwi ramionami i siłą otworzyli je na całą szerokość. Powietrze, które ich zalało, było cuchnące i Lessa zrobiła krok do tyłu, kichając i kaszląc. Prostokąty płowego światła padały na zakurzoną podłogę i na popękane, i poplamione od wilgoci ściany. Lessa i F’lar, a za nimi inni, weszli do małego budynku, ich stąpanie unosiło kłęby kurzu.

— Do czego to mogło służyć? — zapytała Lessa przyciszonym głosem.

Torik, niepotrzebnie pochylając głowę, ponieważ szczyt drzwi pozwalał przejść swobodnie nawet człowiekowi o dłoń wyższemu od niego, pokazał na kąt po drugiej stronie, gdzie stały się teraz widoczne resztki dużej, drewnianej ramy.

— Ktoś mógł na tym spać! — Odwrócił się w stronę drugiego kąta, a potem nagłym ruchem, na który Lessa aż krzyknęła, pochylił się, podniósł z ziemi jakiś przedmiot i podał go jej z teatralnym gestem. — Skarb z przeszłości!

— To jest łyżeczka! — Lessa podniosła ją do góry, żeby wszyscy mogli zobaczyć, potem przeciągnęła palcami po jej kształcie. — Ale z czego jest zrobiona? To nie jest metal, który bym już kiedyś widziała. I z pewnością nie drewno. To bardziej przypomina te… te tafle i drzwi, tylko jest przezroczyste. Ale jest mocne. I spróbowała ją zgiąć.

Kowal poprosił, żeby pozwolono mu obejrzeć łyżeczkę.

— To rzeczywiście wygląda na podobny materiał. Łyżeczki i okna? Hmmm!

Pokonując uczucie nabożnej czci, które naszło ich w takim starodawnym miejscu, zaczęli penetrować wnętrze. Na ścianach musiały kiedyś wisieć półki i szafki, bo pozostały ślady na farbie. Ta budowla niegdyś była podzielona na części, a na wytrzymałym materiale podłogi dawały się zauważyć wgłębienia wskazujące, że ustawiano tam jakieś rzeczy. W jednym kącie Fandarel odkrył okrągłe otwory prowadzące w dół. Kiedy sprawdził na zewnątrz, przekonał się, że rury przechodziły przez ścianę i wchodziły w ziemię. Jedna z nich, jak utrzymywał, niewątpliwie musiała być na wodę. Ale zagadką było, po co była ta druga.

— Przecież one nie mogą chyba być wszystkie puste! — powiedziała Lessa tęsknie, usiłując ukryć rozczarowanie, które, jak pomyślał Jaxom, odczuwali wszyscy.

— Można założyć — powiedział Fandarel energicznym głosem, kiedy wszyscy wyszli z budynku Lessy — że wiele kopców o tej samej wielkości musiało stanowić kwatery mieszkalne starożytnych. Odnoszę wrażenie, że oni zabraliby wszystkie osobiste rzeczy ze sobą. Tym samym powinniśmy poświęcić więcej czasu tym dużo większym lub dużo mniejszym pomieszczeniom.

Następnie, nie czekając, aż ktoś zgodzi się z tą jego opinią, Kowal pomaszerował prosto do przerwanych wykopków przy kopcu Mistrza Nicata. Ten budynek był kwadratowy i kiedy odkopali już tyle, że na wierzchu dały się zauważyć te same tafle w dachu, skoncentrowali swoje wysiłki na bliższym końcu. Tropikalna noc zapadła szybko, ale w końcu dokopali się do wejścia. Nie udało im się całkiem oczyścić prowadnicy, tak że w drzwiach była tylko szpara. Z trudem udawało im się rozpoznać jakieś dekoracje na ścianach. Nikt nie pomyślał, żeby zabrać ze sobą koszyczki z żarami i to drugie rozczarowanie wysączyło z nich resztki energii, tak, że nikt nawet nie zaproponował, żeby wysłać jaszczurki ogniste po żary.

Opierając się o na wpół odsuniętą taflę Lessa roześmiała się ze zmęczeniem i popatrzyła na siebie i błoto, które ją pokrywało.

— Ramoth mówi, że jest zmęczona i brudna. Chce się wykąpać.

— I nie tylko ona — zgodził się bezzwłocznie F’lar. Usiłował bezskutecznie zamknąć drzwi, a potem zaczął się śmiać. — Nie przypuszczam, żeby dziś w nocy coś się tu miało dziać. Wracamy do Warowni Nad Zatoczką.

— Czy dołączysz do nas, Toriku? — zapytała Lessa, przekrzywiając głowę tak, żeby popatrzeć na rosłego Południowca.

— Myślę, że nie dziś wieczór, Lesso. Mam Warownię, którą muszę się zająć i nie zawsze mogę robić to, na co mam ochotę powiedział.

Jaxom zobaczył, że Południowiec patrzy na niego. To, o czym myślał, było oczywiste.

— Jeżeli wszystko dobrze się ułoży, wrócę jutro na jakiś czas, żeby zobaczyć, czy z kopca Fandarela będziemy mieć więcej korzyści. Czy mam przywieźć ze sobą więcej ludzi, żeby oszczędzić smoki?

— Oszczędzić smoki? One się świetnie bawią — powiedziała Lessa. — To mnie przyda się odpoczynek. Jak sądzisz, F’larze? A może powinniśmy zwerbować paru jeźdźców z Bendenu?

— Rozumiem, że chcielibyście zachować to dla siebie — ciągnął dalej gładko Torik z oczami utkwionymi we F’lara.

— Ten płaskowyż będzie musiał być dostępny dla wszystkich — powiedział F’lar ignorując stwierdzenie Torika. — Ale jak już smoki bawi to grzebanie w ziemi…

— Chciałbym tu jutro przywieźć ze sobą Benelka, F’larze — powiedział Mistrz Kowal, zacierając swoje pobrudzone ręce i strzepując wyschnięte grudki ze swojego ubrania. — I jeszcze ze dwóch chłopaków z bujną wyobraźnią…

— Z wyobraźnią? Tak, tu trzeba będzie wiele wyobraźni, żeby połapać się w tym, co starożytni dla was zostawili — powiedział Torik, a w jego głosie dał się słyszeć lekki odcień pogardy. — Kiedy będziesz gotów, D’ramie?

Z jakiegoś powodu Torik odnosił się do starego Przywódcy Weyru z większym uszanowaniem niż do kogokolwiek innego. Przynajmniej tak się wydawało Jaxomowi. Kipiał wewnętrz z powodu insynuacji Torika, że nie zarządza swoją Warownią, tylko robi to, na co ma ochotę. Kipiał, ponieważ to oskarżenie było uzasadnione. Ale dlaczego, usiłował się pocieszyć Jaxom, ktoś miałby się po nim spodziewać, że wróci potulnie do Ruathy, która kwitła pod rządami Lytola, kiedy wszystko, co podniecające na tym świecie działo się tutaj? Poczuł, że na jego ręce zaciskają się palce Sharry i przypomniał sobie o swoim porównaniu Torika do Dorse’a.