Выбрать главу

— Narobię się, zanim doprowadzę Rutha do porządku — powiedział z ponurym uśmiechem, wyplątując palce Sharry ze swojej ręki i zamykając je w mocnym uścisku; poprowadził ją do Rutha.

Kiedy smoki wyskoczyły z pomiędzy nad zatoczką, na plaży można było zobaczyć wysoką postać Harfiarza, a jego zniecierpliwieniu, żeby wreszcie dowiedzieć się czegoś o ich badaniach, wtórowały jaszczurki ogniste, które zataczały wokół niego szalone spirale. Kiedy zobaczył, w jakim stanie jest cała grupa i z jaką niecierpliwością wszyscy czekają, żeby się wykąpać, zrzucił po prostu swoje ubranie i pływał od jednego do drugiego, słuchając, co mają do powiedzenia.

Wokół ognia tego wieczoru zasiadła, ogólnie rzecz biorąc, dosyć zniechęcona grupa.

— Nie ma żadnej gwarancji — mówił Harfiarz — że nawet gdyby wystarczyło nam energii, aby rozkopać te wszystkie kopce, to znaleźlibyśmy cokolwiek cennego.

Lessa ze śmiechem podniosła do góry łyżeczkę.

— Samo w sobie nie ma to żadnej wartości, ale aż mnie dreszcz przenika, kiedy trzymam w ręce coś, czego mogła używać moja sto — razy — pra — przodkiem.

— I dobrze zrobione — powiedział Fandarel, uprzejmie biorąc do ręki mały przedmiot i znowu go oglądając. — Ta substancja mnie fascynuje. — Pochylił się w stronę ognia, żeby jej się bliżej przyjrzeć. — Gdybym tylko mógł… — Sięgnął do noża przy pasie.

— Och, nie, nie ma mowy, Fandarelu — powiedziała Lessa przerażona i odzyskała swój artefakt. — W tej budowli leżały rozsypane różne kawałki tej samej substancji. Prowadź na nich swoje doświadczenia.

— Czy tylko to pozostało nam po tych starożytnych antenatach, kawałki?

— Pozwól sobie przypomnieć, F’larze — powiedział Fandarel — że różne rzeczy należące do nich okazały się bezcenne. — Kowal wskazał na miejsce, gdzie umieszczono dalekowidz Wansora. — Jeżeli raz człowiek umiał coś robić, może się tego znowu nauczyć. Będzie to wymagało wiele czasu i doświadczeń, ale…

— Dopiero zaczęliśmy, przyjaciele — powiedział Nicat, którego entuzjazmu nic nie umniejszało. — I jak mówi nasz dobry Kowal, możemy uczyć się nawet na fragmentach. Za waszym pozwolenim, Przywódcy Weyrów, chciałbym tu sprowadzić parę grup ludzi o dużym doświadczeniu i metodycznie zabrać się do wykopalisk. Może z jakiegoś sensownego powodu kopce tak stoją w rzędach. Każdy z rzędów może należeć do innego Cechu albo…

— Ty nie wierzysz, żeby, jak mówi Torik, oni to wszystko mieli wziąć ze sobą? — zapytał F’lar.

— To bez znaczenia — powiedział Nicat, odsuwając na bok argumenty Torika. — Na przykład to łóżko nie było im do niczego potrzebne, bo wiedzieli, że drewno znajdą wszędzie, gdziekolwiek by się udali. A ta łyżeczka została, bo mogli sobie takich zrobić więcej. Mogą być jeszcze inne kawałki, które dla nich były bezużyteczne, a dzięki którym może odtworzymy brakujące fragmenty odziedziczonych Kronik. Pomyślcie tylko, przyjaciele — Nicat podniósł palec do nosa i konspiracyjnie przymknął oko — o samym ciężarze tego, co musieli zabrać ze sobą po wybuchu. Och, nie ma obawy, znajdziemy tam różne rzeczy!

— Tak, to prawda, musieli zabrać ze sobą ogromne ciężary — powiedział półgłosem Fandarel, marszcząc brwi i opuszczając brodę na pierś w głębokim zamyśleniu. — Dokąd oni to wszystko zanieśli? Przecież chyba nie ruszyli natychmiast zakładać Warowni Fort!

— Tak, dokąd oni się udali? — zapytał, łamiąc sobie nad tym głowę, F’lar.

— O ile mogliśmy się zorientować po obrazach jaszczurek ognistych, kierowali się w stronę morza — powiedział Jaxom.

— A morze musiało być niebezpieczne — powiedziała Menolly.

— Tak — powiedział F’lar — ale pomiędzy morzem a płaskowyżem leży ogromny obszar ziemi. — Przez moment wpatrywał się w Jaxoma. — Czy możesz dowiedzieć się od Rutha, dokąd oni się udali?

— Czy to znaczy, że nie będę mógł prowadzić wykopalisk bardziej starannie? — zapytał nieco poirytowany Mistrz Nicat.

— Ależ oczywiście, jeżeli tylko będziesz miał ludzi.

— Mam — odpowiedział Nicat nieco posępnie — przecież już w trzech kopalniach nie ma czego kopać.

— Wydawało mi się, że zacząłeś na nowo otwierać te szyby, które Torik odkrył w Zachodnim Paśmie?

— Oczywiście, że je badaliśmy, ale mój Cech nie zawarł jeszcze górniczej umowy z Torikiem.

— Z Torikiem? Czy te grunty leżą na terenie jego posiadłości? Są przecież wysunięte na południowy wschód, daleko poza zasięg Warowni Południowej — powiedział raptem zainteresowany F’lar.

— To wyprawa badawcza Torika zlokalizowała te szyby — powiedział Nicat, patrząc kolejno w oczy Władcom Weyru, Harfiarzowi i następnie Kowalowi.

— Mówiłam ci, że mój brat ma wielkie ambicje — powiedziała Sharra cicho do Jaxoma.

— Wyprawa badawcza? — Wydawało się, że F’lar ponownie się odprężył. — To jeszcze nie oznacza przynależności do Warowni. A w każdym przypadku kopalnie podpadają pod twoją jurysdykcję, Mistrzu Nicacie. Benden popiera twoją decyzję. Zamienię jutro słówko z Torikian.

— Myślę, że już najwyższy czas — powiedziała Lessa, wyciągając rękę do F’lara, żeby pomógł jej podnieść się z piasku.

— Miałem nadzieję, że poprzecie mój Cech — powiedział Górnik, kłaniając się z wdzięcznością, a jego sprytne oczy błyskały w świetle ognia.

— Powiedziałbym, że dawno już powinniście to zrobić — zauważył Harfiarz.

Jeźdźcy smoków szybko się pożegnali, N’ton miał odwieźć Mistrza Nicata do Warowni Crom, skąd mieli go znów zabrać następnego ranka. Robinton zabrał Mistrza Fandarela ze sobą do Warowni Nad Zatoczką. Piemur odciągnął na bok Menolly, żeby doglądnąć Głupka, zostawiając Sharrę i Jaxoma, by zalali ogień i posprzątali na plaży.

— Twój brat nie ma chyba w planach podporządkowania sobie całego południowego zachodu? — zapytał Jaxom, kiedy reszta się rozproszyła.

— Jeżeli nie całego, to przynajmniej tyle, ile mu się uda — odparła Sharra ze śmiechem. — Nie jestem wcale wobec niego nielojalna mówiąc ci to, Jaxomie. Ty masz swoją własną Warownię. Tobie nie są potrzebne ziemie na Południu. A może?

Jaxom zastanowił się.

— Nie są ci potrzebne, prawda? — Głos Sharry dźwięczał niespokojnie; położyła mu rękę na ramieniu.

— Nie, nie są — powiedział. — Nie, chociaż bardzo kocham tę zatoczkę, nie chcę jej. Dzisiaj, na tym płaskowyżu, byłbym oddał wszystko za chłodny powiew wiatru od Gór Ruathańskich albo za jeden skok do mojego jeziora. Ruth i ja zabierzemy cię tam… to takie piękne miejsce. Tylko smokowi łatwo się tam dostać. Podniósł płaski kamyk i puścił go na spokojne fale, które podmywały biały piasek plaży. — Nie, ja nie chcę Warowni Południowej, Sharro. Urodziłem się w Ruatha i wychowałam się dla niej. Lessa pośrednio przypomniała mi o tym dziś po południu. Przypomniała mi także o cenie, jaką zapłaciła za to, żebym mógł kierować Warownią, i za wszystko, co robiła, żebym to ja został Lordem Ruathy. Zdajesz sobie sprawę, że jej syn, F’lessan, jest półkrwi Ruathańczykiem. To więcej niż ja.

— Ale on jest smoczym jeźdźcem!

— Tak i wychowywał się w Weyrze, z wyboru Lessy, tak żebym ja pozostał bezspornym Panem Ruathy. I powinienem się zacząć zachowywać jak Pan na Ruatha! — Wstał i podniósł Sharrę na nogi.

— Jaxomie? — W jej głosie zadźwięczała podejrzliwość. — Co ty masz zamiar zrobić?

Położył obydwie ręce na jej ramionach, patrząc jej prosto w oczy.