Выбрать главу

— Nie będę się upierał przy czekaniu — przyznał lekko skłaniając głowę — ponieważ warunki początkowe uległy pewnej zmianie. A ponieważ moja Warownia została całkowicie zdezorganizowana przez ubogie i pełne nadziei lordziątka, oraz ludzi bez ziemi i chłopców, doszły do mnie słuchy, na których mogę polegać, że inni zrezygnowali z naszej pomocy i lądują wszędzie, gdzie tylko uda im się wyciągnąć łódź na brzeg.

— To jeszcze jeden powód, żeby zagwarantować, że nie zostaniesz pozbawiony ani jednej piędzi ziemi, którą masz prawo Posiadać — powiedział F’lar. — Wiem, że rozsyłałeś wyprawy badawcze. Jak daleko oni faktycznie doszli?

— Przy pomocy smoczych jeźdźców D’rama — powiedział Torik, a Robinton zauważył, jak przenikliwie patrzy w twarz F’lara, żeby zobaczyć, czy o tej niespodziewanej pomocy wiedział Benden — rozszerzyliśmy znajomość tego terenu aż do podnóża Zachodniego Pasma.

— Tak daleko? — Spiżowy jeździec wydawał się zaskoczony, a może nawet odrobinę zaniepokojony.

Robinton wiedział z tej szczęśliwie odkrytej mapy, że chociaż obszar pomiędzy morzem a Zachodnią Barierą był niezmiernie wielki, stanowił tylko mały fragment całkowitej powierzchni olbrzymiego Kontynentu Południowego.

— A oczywiście Piemur na zachodzie doszedł do Wielkiej Zatoki nad Pustynią — mówił Torik.

— Mój drogi Toriku, jakim cudem ty chcesz to wszystko zagospodarować? — F’lar wydawał się uprzejmie zatroskany.

— Osadziłem drobnych gospodarzy z rozrastającymi się rodzinami wzdłuż większości nadającego się do zamieszkania wybrzeża i w strategicznych punktach w głębi lądu. Ludzie, których przysyłaliście mi w minionych Obrotach, okazali się szalenie pracowici. — Uśmiech Torika nabrał pewności.

— Podejrzewam, że zaprzysięgli ci lojalność za twoją początkową szczodrość? — zapytał z westchnieniem F’lar.

— Naturalnie.

Lessy roześmiała się.

— Tak myślałam, wtedy, kiedy spotkaliśmy się w Bendenie, że z ciebie przebiegły i niezależny człowiek.

— Moja droga Władczyni Weyru, tu jest dość ziemi dla wszystkich, którzy chcieliby ją zagospodarować. Niektóre małe gospodarstwa mogą okazać się dużo cenniejsze niż bardziej rozległe, przynajmniej w oczach tych, którzy naprawdę doceniają ich wartość.

— Powiedziałabym więc — ciągnęła dalej Lessy niedwuznacznie ignorując aluzję Torika do rozmiarów Ruathy — że wystarczy ci z naddatkiem tego, co masz, żebyś był w pełni zajęty i miał na czym gospodarować, od Zachodniej Bariery do Wielkiej Zatoki.

Nagle Torik wyprostował się. Lessy patrzyła na F’lara, niemo prosząc go o aprobatę dla tego, co przyznawała Tonikowi, więc tylko Robinton dostrzegł wyraz wzmożonej czujności, intensywnego zaskoczenia i niezadowolenia w oczach Południowca. Torik szybko odzyskał równowagę.

— Tak, aż do Wielkiej Zatoki na zachodzie, taką mam nadzieję. Mam mapy. Co prawda w mojej Warowni, ale za waszym pozwoleniem…

Zrobił jeden krok do drzwi, kiedy zatrzymało go trąbienie Ramoth. Kiedy dołączył do niego Mnemeth, F’lar szybko stanął mu na drodze.

— Już jest za późno, Toriku.

Kiedy Jaxom przyglądał się Przywódcom Weyru Benden i Robintonowi, idącym z Torikiem w stronę odkopanego domu, odetchnął głęboko, żeby rozpędzić gniew, który wywołało lekceważące zachowanie Torika.

Ruatha Warownią o rozmiarach chustki do nosa? Też coś! Ruatha, druga co do wieku i niewątpliwie najbardziej kwitnąca Warownia na Pernie. Gdyby wtedy nie przyszła Lessa, pokazałby temu…

Jaxom znowu zaczerpnął powietrza. Torik przewyższał go wzrostem i zasięgiem rąk. Ten Południowiec byłby go zmasakrował, gdyby Lessa się nie wtrąciła i nie uratowała go przed jego własnym szaleństwem. Nigdy Jaxomowi nie przyszło na myśl, że Torik nie będzie zaszczycony aliansem z Ruathą. Niemal zwaliło go z nóg, kiedy Ruth poinformował go o swoim kontakcie z Sharrą — zwabiono ją podstępem do Warowni Południowej — i powiedział, że Torik nie zgadza się na jej małżeństwo na Północy. Torik również nie chciał słuchać, kiedy Sharra przysięgała, że jest głęboko przywiązana do Jaxoma. I kazał swojej królowej i jeszcze dwóm innym jaszczurkom pilnować jej, tak żeby nie mogła przesłać wiadomości do Jaxoma. Nie wiedział, że Sharra potrafi rozmawiać z Ruthem, a było to pierwsze, co zrobiła, kiedy się rano obudziła. W głosie Rutha dawał się zauważyć cień rozbawienia tą sekretną rozmową.

Jaxom zaczekał, aż cała czwórka wejdzie do niewielkiego budyneczku i ruszył w kierunku Rutha. „Polecisz do Południowej Warowni i ją porwiesz”, powiedział żartując Harfiarz, ale to było dokładnie to, co zamierzał zrobić Jaxom.

Ruth — zapytał w myśli zbliżając się do smoka — czy naokoło ciebie są jakieś jaszczurki ogniste Torika?

Nie! Lecimy uratować Sharrę? Co mam jej powiedzieć, gdzie ma na nas czekać? Byliśmy tylko w Wylęgarni w Południowym. Czy mam spytać Ramoth?

— Wolałbym nie wciągać w to bendeńskich smoków. Udamy się na teren Wylęgarni. To jajo jednak nam się do czegoś przydało — dodał doceniając ironię sytuacji, kiedy wskakiwał na grzbiet Rutha. — Przekaż jej obraz, Ruth. Zapytaj ją, czy będzie mogła tam przyjść?

Ona mówi, że tak.

— No to lecimy!

Jaxom zaczął się otwarcie śmiać, kiedy Ruth zabrał ich pomiędzy.

Przylecieli nisko nad ziemią, z południa, tak samo jak to zrobili niecały Obrót temu. Teraz jednak pierścienia piasku nikt nie zajmował. Tylko przez krótką chwilę, bo zaraz z radosnym powitaniem nadleciały jaszczurki ogniste.

— Torika? — zapytał Jaxom zastanawiając się, czy nie powinien zsiąść i udać się na poszukiwanie Sherry.

Ona przychodzi! Jest z nią królowa Torika. Uciekaj stąd Nie podoba mi się to, że pilnujesz moich przyjaciół!

Jaxom nie miał czasu, żeby zdziwić się pełnym zawziętości nastawieniem swojego smoka. Sharra wbiegła na teren Wylęgarni, ciągnąc za sobą koc, w który usiłowała się owinąć,. Pognała do niego z niespokojnym wyrazem twarzy i niemalże potknęła się o skraj pledu, obejrzała się przez ramię.

Mówi, że goni ją dwóch ludzi Torika. Ruth na pół skoczył, na pół poszybował w stronę Sherry, a Jaxom pochylił się wyciągając ręce, żeby ją złapać i wciągnąć na kark smoka. Dwóch mężczyzn z obnażonymi mieczami, pędząc co sił, wpadło do Wylęgarni. Ale Ruth wystrzelił w powietrze i kiedy ziemia pod nimi uciekała obydwaj mężczyźni stali na piasku przeklinając bezradnie. Smok — wartownik z Weyru Południowego okrzyknął Rutha, który odpowiedział na pozdrowienie wznosząc się w górę w ciepłym powietrzu.

— Myślę, że twój brat się przeliczył, Sharro.

— Zabierz mnie stąd, Jaxomie. Zabierz mnie do Ruathy! Jeszcze nigdy w życiu nie byłam taka wściekła. Nie chcę go więcej widzieć. Ze wszystkich przebiegłych, wykolejonych…

— Musimy znowu spotkać się twoim bratem, bo ja nie mam zamiaru się przed nim ukrywać. Dzisiaj zajmiemy się tym otwarcie!

— Jaxom! — W głosie Sherry dała się słyszeć prawdziwa troska. Objęła go mocno w pasie. — On cię zabije.

— Nie dojdzie do pojedynku, Sharro — powiedział ze śmiechem Jaxom. — Owiń się w ten koc, Ruth zabierze nas przez pomiędzy tak szybko, jak tylko się da!

— Jaxomie, mam nadzieję, że wiesz, co robisz!

Ruth zabrał ich z powrotem na płaskowyż, radośnie śpiewając na powitanie, kiedy po spirali schodził w dół.

— Och ja prawie zamarzłam, ale zabrali mi mój rynsztunek do lotów — zawołała Sharra. Jej gołe nogi na karku Rutha były sine z zimna. Jaxom pochylił się, żeby je pomasować i trochę rozgrzać. — A tam jest Torik. Z Lessą, F’larem i Robintonem!