Kuchnia Mistrza Kowala przygotowała się na ten zjazd, i oprócz soczystych pasztecików z mięsem były kulki rybne na gorąco, chleb obłożony jędrnymi serami z Wysokiego Pasma i dwa wielkie kociołki klahu.
Częstując naokoło jedzeniem, Jaxom uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz, która go denerwowała. Wszyscy inni Lordowie Warowni i Mistrzowie Cechów byli dla niego serdeczni, pytali uprzejmie o Rutha i Lytola. Wszyscy wydali się chętni, żeby z nim pożartować, ale nie chcieli rozmawiać o teoriach Wansora. Może, pomyślał cynicznie Jaxom, nie zrozumieli tego, co mówił Wansor i wstydzą się pokazać swoją ignorancję przed młodszym mężczyzną. Westchnął. Czy kiedykolwiek dorośnie na tyle, żeby zaczęli go uważać za równego sobie?
— Hej, Jaxom, pozbądź się tego. — F’lessan złapał go za rękaw. — Chcę ci coś pokazać.
Sądząc, że spełnił już swój obowiązek, Jaxom wepchnął tacę na stół i wyszedł za swoim młodym przyjacielem za drzwi. F’lessan szedł dalej, uśmiechając się, jakby całkiem zgłupiał, a potem odwrócił się, żeby pokazać palcem na dach siedziby Cechu Kowali.
Siedzibę stanowił obszerny budynek o stromych szczytach. Dach zdawał się cały wibrować, ogarnięty wielobarwnym ruchem, falującym dźwiękiem. Istna chmara jaszczurek ognistych przycupnęła na szarych dachówkach, ćwierkając i nucąc do siebie w poważnej rozmowie — idealna parodia prowadzonej w budynku zawziętej dyskusji. Jaxom zaczął się śmiać.
— To chyba niemożliwe, żeby aż tyle jaszczurek ognistych pilnowało się tych, którzy są w środku — powiedział do Menolly, która właśnie do nich dołączyła. — A może to ty zdobyłaś parę następnych Wylęgów?
Ocierając łzy, które ze śmiechu napłynęły jej do oczu, wyparła się swojej winy.
— Ja mam tylko dziesięć, a one czasem całymi dniami same gdzieś latają. Nie wydaje mi się, żebym mogła przyjąć na siebie odpowiedzialność za więcej niż dwie z nich, poza Piękną, moją królową. Ona się mnie stale trzyma. Wiesz — powiedziała zwracając ku niemu poważną twarz — będą z nimi problemy. Nie z moimi, bo każę im się porządnie zachowywać, ale z czymś takim jak tu. — Wskazała na pokryty jaszczurkami dach. — One tak okropnie plotkują. Założę się, że większość z tych tutaj nie pilnuje się żadnego z ludzi wewnątrz siedziby. Przyciągają ich smoki, a zwłaszcza twój Ruth.
— Zawsze zbiera się ich cała chmara, wszędzie gdzie tylko udamy się z Ruthem — powiedział Jaxom nieco kwaśno.
Menolly spojrzała na drugą stronę doliny, gdzie Ruth wylegiwał się na nasłonecznionym brzegu rzeki z trzema innymi smokami i jak zwykle z jednym czy dwoma oddziałami pielęgnujących go jaszczurek ognistych.
— Czy Ruthowi to przeszkadza?
— Nie. — Jaxom uśmiechnął się tolerancyjnie. — Wydaje mi się, że raczej go to bawi. One dotrzymują mu towarzystwa, kiedy ja muszę poświęcić się sprawom Warowni. Mówi, że mają przeróżne fascynujące i nieprawdopodobne obrazy w swoich umysłach. Lubi im się przyglądać… przeważnie. Czasami go denerwują… twierdzi, że je ponosi.
— Jak to? — otwarcie powątpiewała Menolly. — One niewiele mają wyobraźni, nie takiej prawdziwej. Opowiadają tylko to, co widziały.
— Albo co im się wydawało, że widziały.
Menolly zastanawiała się przez chwilę.
— Na tym co widziały na ogół można śmiało polegać. Wiem… — Potem przerwała zmieszana.
— Nie przejmuj się — powiedział Jaxom. — Musiałbym mieć umysł ciężki jak wrota do Warowni, gdybym nie zdawał sobie sprawy, że wy, harfiarze, bardzo jesteście zajęci tam na południu. — Jaxom odwrócił się, żeby powiedzieć coś do F’lessana, ale nie było go nigdzie widać.
— Powiem ci coś, Jaxomie — Menolly przyciszyła głos F’lessan miał rację. — Coś się dzieje na południu. Niektóre jaszczurki z mojego stada były bardzo poruszone. Ciągle przekazują mi obraz pojedynczego jaja, ale nie znajduje się ono w zamkniętym Weyrze. Myślałam, że może to moja Piękna ukryła znowu zniesione przez siebie jajka. Ona czasami to robi. A potem odniosłam wrażenie, że to co ona widziała, stało się dawno temu. A Piękna nie jest starsza od Rutha, jak więc mogłaby pamiętać coś, co wydarzyło się ponad pięć Obrotów temu?
— Jaszczurki ogniste łudzące się, że odkryły Pierwszą Skorupę? — roześmiał się serdecznie Jaxom.
— Poważnie mówiąc, nie potrafię śmiać się z ich wspomnień. One wiedzą o bardzo osobliwych rzeczach. Pamiętasz jak Grall F’nora nie chciał za nic lecieć na Czerwoną Gwiazdę? Jak już o tym mowa, wszystkie jaszczurki ogniste panicznie boją się Czerwonej Gwiazdy.
— A my to nie?
— One o tym wiedziały, Jaxomie, zanim się reszta Pernu dowiedziała.
Instynktownie odwrócili się oboje na wschód, w stronę wrogiej Czerwonej Gwiazdy.
— No więc? — zapytała tajemniczo Menolly.
— Więc? Co więc?
— No więc jaszczurki ogniste potrafią pamiętać.
— Eh, daj spokój, Menolly. Nie chcesz chyba mi wmówić, że jaszczurki mogą pamiętać coś, czego nie pamięta człowiek?
— Masz jakieś inne wytłumaczenie? — zapytała wojowniczo Menolly.
— Nie, ale to nie znaczy, że ono nie istnieje — powiedział Jaxom, szeroko się do niej uśmiechając. — Słuchaj, a może któreś z tamtych jaszczurek są z Warowni Południowej?
— Nie martwi mnie to. Po pierwsze, jaszczurki ogniste znajdują się na zewnątrz. Po drugie, one potrafią uzmysłowić nam tylko to, co same zrozumiały. — Menolly zachichotała niskim głosem, co według Jaxoma stanowiło sympatyczną odmianę po piskliwie chichoczących córkach Panów Warowni. — Wyobrażasz sobie, co za bzdury wyszłyby T’kulowi z równań Wansora, gdyby patrzył na nie oczami jaszczurek?
Osobistych wspomnień o tym dawnym Przywódcy Weyru Dalekich Rubieży miał Jaxom bardzo niewiele, ale wystarczająco dużo nasłuchał się od Lytola i N’tona, żeby wiedzieć, iż umysł tego człowieka zamknięty był dla wszystkiego co nowe. Chociaż jego światopogląd mógł ulec pewnemu poszerzeniu po tym, jak spędził niemalże sześć Obrotów na Kontynencie Południowym, zdany tylko na siebie.
— Słuchaj, to nie tylko ja się martwię — ciągnęła dalej Menolly. — Mirrim też. A jeżeli dziś ktoś zna się na jaszczurkach ognistych, to jest to Mirrim.
— Tobie też nie najgorzej idzie… jak na zwykłego harfiarza.
— Dzięki ci, o Panie na Warowni. — Żartobliwie oddała mu honory. — Słuchaj, czy dowiesz się, o czym jaszczurki ogniste opowiadają Ruthowi?
— A one nie rozmawiają z zielonym smokiem Mirrim?
Jaxom nie miał najmniejszej ochoty, żeby w tej chwili mieć z nimi więcej do czynienia niż było to absolutnie niezbędne.
— Smoki nie pamiętają różnych rzeczy. Sam wiesz. Ale Ruth jest odmienny, zauważyłam, że…
— Bardzo odmienny…
Menolly dosłyszała zgorzkniały ton w jego głosie.
— Co cię dzisiaj ugryzło? A może Lord Groghe odwiedził Lytola?
— Lord Groghe? Po co?
W oczach Menolly zatańczyły diabelskie ogniki i skinęła na niego, żeby podszedł bliżej, jak gdyby w pobliżu znajdował się ktoś, kto mógłby ich usłyszeć.
— Wydaje mi się, że spodobałeś się Lordowi Groghe jako kandydat na męża dla tej jego trzeciej córki, tej o krowiej figurze.
Jaxom jęknął ze zgrozy.
— Nie martw się, Jaxomie, Robinton zdusił ten pomysł w zarodku. W tym przypadku nie wyrządziłby ci niedźwiedziej przysługi. Oczywiście — tu Menolly spojrzała na niego kącikiem roześmianych oczu — jeżeli masz na myśli kogoś innego, to teraz trzeba o tym powiedzieć.