Выбрать главу

Wielu ze starszych gospodarzy wykazywało duży upór, jeżeli trzeba było wypróbować coś nowego. „Tacy sami zacofani, jak jeźdźcy z przeszłości” — zwykł mruczeć Lytol, ale tak czy inaczej udawało mu się zawsze wziąć górę. Na przykład Fidello, do którego należało obsiewane przez nich gospodarstwo, zajmował się nim dopiero od dwóch Obrotów, po tym jak jego poprzednik zmarł wskutek wypadku, któremu uległ podczas tropienia dzikich intrusiów.

Ukończywszy w pośpiechu posiłek, podróżni wyruszyli na specjalnie hodowanych biegusach, które były w stanie iść bez zmęczenia inochodem przez cały dzień. Chociaż dla Jaxoma nudne były zwykłe te długie godziny jazdy przez kraj, który mógł w kilka oddechów przelecieć z Ruthem pomiędzy, to jednak od czasu do czasu z przyjemnością jeździł na biegusach. Dzisiaj, kiedy w powietrzu czuć już było wiosnę, a on miał pewność, że wciąż jeszcze jest w łaskach u Lytola, jechał z przyjemnością.

Gospodarstwo Fidella leżało w północno — wschodniej Ruatha, na płaskowyżu, którego tło stanowiły zwieńczone śniegiem Góry Cromu. Kiedy dojechali na płaskowyż, błękitna jaszczurka ognista siedząca na ramieniu Tordrila, przenikliwie zapiszczała w pozdrowieniu i wzniosła się w powietrze, żeby zatoczyć krąg zapoznawczy z brunatną jaszczurką, która prawdopodobnie pilnowała się Fidella i która natychmiast zaczęła przyglądać się gościom. Obydwie bezzwłocznie zniknęły pomiędzy. Tordril i Jaxom wymienili spojrzenia, wiedząc, że w gospodarstwie będzie na nich czekał powitalny kubek klahu i ciastka. Jazda zaostrzyła im apetyt.

Sam Fidello wyjechał, by przeprowadzić ich ostatni kawałek drogi. Jechał wierzchem na silnym zwierzaku roboczym, u którego poprzez szorstkie kępy zimowego futra widać było lśniącą od zdrowia sierść letnią. Jego gospodarstwo, w którym powitał ich z przejęciem, choć powściągliwie, było niewielkie i dobrze utrzymane. A jego podwładni łącznie z tymi, którzy służyli poprzedniemu gospodarzowi, zebrali się, by obsłużyć gości.

— Dobry ten jego kucharz — powiedział Tordril na stronie do Jaxoma, kiedy wszyscy trzej młodzi ludzie porządnie już nadwerężyli jedzenie, wyłożone na długim stole w sali. — A siostra diabelnie ładna — dodał, kiedy dziewczyna pojawiła się, niosąc parujący dzban klanu.

Jest ładna, zgodził się Jaxom, przypatrując jej się uważnie po raz pierwszy. Można było zdać się na to, że Tordril wypatrzy najładniejszą dziewczynę. Brand będzie musiał mieć go na oku, kiedy ruszy się z Warowni do zabudowań robotników. Ta urodziwa dziewczyna obdarzała jednak nieśmiałym uśmiechem Jaxoma, nie Tordrila, i chociaż przyszły Lord Isty próbował wciągnąć ją w rozmowę, odpowiadała mu krótko, chowając swoje uśmiechy dla Jaxoma. Odeszła od jego boku dopiero wtedy, gdy dołączył do nich jej brat, żeby powiedzieć, iż może by lepiej zaczęli już obsiewać pola albo będzie czekała ich długa jazda po ciemku z powrotem do Warowni.

— Ciekaw jestem, czy zdobyłbyś ją tak szybko, gdybym to ja był Lordem Ruathy? — zapytał Tordril Jaxoma, kiedy sprawdzali popręgi, zanim dosiedli swoich wierzchowców.

— Zdobyłbym ją? — Jaxom wpatrzył się bez wyrazu w Tordrila. — Przecież tylko rozmawialiśmy.

— No, będziesz ją mógł mieć następnym razem, kiedy będziecie mieli okazję powiedzmy… porozmawiać. A może Lytolowi przeszkadzałoby parę dzieciaków półkrwi w okolicy? Ojciec mówi, że dzięki nim potomkowie pełnej krwi pozostają w pełnej gotowości! Nie powinieneś mieć z tym trudności, przecież Lytol chował się w Weyrze i nie powinien mieć przestarzałych poglądów na te sprawy.

W tym momencie dołączyli do nich Lytol i Fidello, ale zawistne komentarze Tordrila bardzo owocnie ukierunkowały myśli Jaxoma. Jak jej było na imię? Corana? No cóż, Corana może mu się bardzo przydać. W okolicy Gospodarstwa Na Płaskowyżu była tylko ta jedna jaszczurka ognista — no, a jeżeli Ruthowi uda się jej wyperswadować, żeby za nimi nie latała…

Kiedy późną nocą wrócili do Warowni, Jaxom wspiął się cicho na wzgórza ogniowe i wziął solidny worek smoczego kamienia z zapasów brunatnego smoka, kiedy stary wartownik i jego jeździec odbywali swój krótki wieczorny lot dla rozprostowania skrzydeł.

Następnego ranka zapytał Lytola od niechcenia, czy sądzi, że Fidellowi wystarczy tego ziarna, które mu zawieźli. Jego pole wydawało się być bardzo rozległe. Lytol przyglądał się przez moment swemu podopiecznemu spod pół przymkniętych powiek i zgodził się, że może rozsądnie byłoby jeszcze zawieźć z pół worka. Na twarzy Tordrila odbiło się zaskoczenie, zazdrość i, jak się wydawało Jaxomowi, pewien szacunek dla wiarygodności tego pomysłu. Lytol zamówił na czas pół worka Andemonowego sarna z zamkniętych magazynów Branda, i Jaxom powolnym krokiem udał się założyć swój jeździecki rynsztunek.

Ruth zadowolony po sutym posiłku chciał się dowiedzieć, czy gdzieś koło gospodarstwa jest jakieś jezioro. Jaxom uważał, że rzeka była wystarczająco szeroka, jak na przyzwoitą smoczą wannę. Udało im się wystartować tak, że nikt nie dojrzał drugiego worka zarzuconego na Rutha — ani rzemieni bojowych. Chociaż jaszczurki ogniste wdały się w swoje zwykłe powietrzne popisy, krążąc wokół wzbijającego się Rutha aż się w głowie kręciło, żadna z nich nie pojawiła się w okolicy Gospodarstwa Na Płaskowyżu.

Sam Fidello przyjął dodatkowe ziarno sypiąc podziękowaniami tak, że aż Jaxom poczuł się nieco speszony swoją dwulicowością.

— Nie chciałem napomykać o tym przy Lordzie Opiekunie, Lordzie Jaxomie, ale to moje pole, które przygotowałem pod zasiew jest całkiem rozległe, a chciałbym, żeby dało dobry plon, żeby uzasadnić tę dobrą opinię, jaką ma o mnie Lord Lytol. Czy zechciałbyś się czymś pokrzepić? Moja żona…

Tylko jego żona?

— Bardzo będę wdzięczny. Poranek jest chłodny. — Poklepał Rutha z uczuciem i zsiadł, podążył za Fidellem do domu. Z przyjemnością zauważył, że główna sala była równie schludna, jak podczas ich zapowiedzianej wizyty. Corany nie było nigdzie widać, ale brzemiennej żony Fidella wcale nie wprowadził w błąd ten jego nie planowany powrót.

— Cała reszta poszła nad rzekę, tam gdzie tworzy ona wyspę, żeby zbierać sitłozy, Lordzie Jaxomie — powiedziała, popatrując na niego kokieteryjnie, kiedy podawała mu klan. — Na twoim pięknym smoku nie zajmie ci to dłużej niż chwilkę, panie.

— No, ale czemuż miałby Lord Jaxom chcieć oglądać zbiory sitłozy? — zapytał Fidello, lecz nie otrzymał żadnej bezpośredniej odpowiedzi.

Kiedy już uprzejmościom stało się zadość, Jaxom kazał Ruthowi wzbić się w powietrze, zatoczył krąg machając Fidellowi na pożegnanie, a następnie zabrał ich pomiędzy na górę znajdującą się dobrze poza zasięgiem wzroku wszystkich gospodarstw. Poleciał za nimi brunatny jaszczur ognisty.

— Na Skorupy! Ruth, powiedz mu, żeby zjeżdżał.

I natychmiast brunatny jaszczur zniknął.

— Dobrze, mogę cię teraz nauczyć, jak się żuje smoczy kamień.

Ja wiem.

— Wydaje ci się, że wiesz. Wystarczająco długo przebywałem już w towarzystwie smoczych jeźdźców, żeby wiedzieć, iż wcale nie jest to takie proste.

Ruth tak jakby pociągnął nosem, kiedy Jaxom wydobywał z worka grudę smoczego kamienia rozmiaru swojej wcale niemałej pięści.

— Teraz myśl o tym swoim drugim żołądku!

Ruth kompletnie przysłonił powiekami oczy, kiedy przyjmował smoczy kamień. Wystraszył go hałas, jakiego narobiło żucie grudy. Szeroko otworzył oczy, na co Jaxom wykrzyknął:

— Czy powinieneś aż tak hałasować?