Выбрать главу

Robinton widział, jak od nacisku bieleją kostki dłoni Przywódcy Weyru, chociaż po Lessie nic nie było znać.

— Merika, Władczyni Weyru T’kula, też nie — powiedział D’ram, Przywódca Weyru Ista — a znam ją na tyle dobrze, że mogę mówić z całkowitą pewnością.

Robinton głębiej niż ktokolwiek inny na tej sali, przekonany był, że ten jeździec z przeszłości bardzo ostro przeżywa to, co się stało. D’ram był uczciwym, lojalnym, sprawiedliwym człowiekiem. Uznał, że musi poprzeć F’lara przeciwko ludziom ze swojego własnego czasu. Przez to poparcie wpłynął na R’marta i G’narisha, dwóch innych Przywódców Weyrów z przeszłości, by wtedy w Warowni Telgar stanęli po stronie Weyru Benden. Ileż przez tę salę przewijało się przeróżnych podskórnych prądów i delikatnych nacisków, myślał Robinton. Wszystko jedno, kim był ten człowiek, który porwał jajo królowej; chociaż nie udało mu się to posunięcie, w efekcie skutecznie rozbił solidarność smoczych jeźdźców.

— Nie potrafię ci powiedzieć, jak bardzo mnie to boli, Lesso — ciągnął dalej D’ram, potrząsając głową. — Kiedy usłyszałem, nie mogłem wprost uwierzyć. Nie potrafię zrozumieć, co dobrego mogła im przynieść taka akcja. T’kul jest starszy ode mnie. Nie było żadnej nadziei, żeby jego Salth wzniósł się w locie godowym z królową Bendenu. Jak już o tym mowa, żaden ze smoków na Południowym nie poradziłby sobie z godowym lotem królowej Bendenu!

Pełen zakłopotania komentarz D’rama, w równym stopniu co niedwuznaczne uwagi Robintona, pomógł rozluźnić wielorakie napięcia w Sali Obrad. Nieświadomie D’ram podtrzymał tezę Robintona, że w pośredni sposób był to komplement dla Weyru Benden.

— A jeśli już o to idzie, to zanim nowa królowa dorośnie do godów — dodał D’ram, jak gdyby właśnie to sobie uświadomił ich spiżowe smoki prawdopodobnie wymrą. Osiem Południowych smoków umarło minionego Obrotu. Wszyscy to wiemy. Tak więc próbowali ukraść to jajo po nic… po nic. — Twarz jego pożłobił tragiczny żal.

— Nie było to po nic — powiedział Fandarel, a głos miał ochrypły ze smutku. — Wystarczy spojrzeć, co się stało z nami, którzyśmy byli przyjaciółmi i sprzymierzeńcami od nie wiem ilu Obrotów? Wy, jeźdźcy smoków — tu wielkim paluchem wskazującym dziabnął w ich stronę — byliście o włos od poszczucia swoimi bestiami tych starych smoków na Południowym. Fandarel powoli z boku na bok pokręcił głową. — To był straszny, bardzo straszny dzień! Żal mi was wszystkich. Najdłużej zatrzymał wzrok na Lessie. — Ale myślę, że jeszcze bardziej będę żałował siebie samego i Pernu, jeżeli wasz gniew nie ostygnie i nie odzyskacie zdrowego rozsądku. Opuszczę was teraz.

Z ogromną godnością skłonił się przed każdą z Władczyń Weyru, przed Brekke i na końcu przed Lessą, próbując pochwycić jej spojrzenie. Kiedy mu się to nie udało, westchnął i opuścił salę.

Fandarel w sposób jasny wypowiedział to, co według Robintona Lessa koniecznie powinna usłyszeć i zrozumieć — że jeźdźcom smoków poważnie grozi utrata władzy nad Warowniami i Cechami, jeżeli pozwolą, by poniosła ich uraza i oburzenie. Ci wezwani do Weyru podczas kryzysu Panowie na Warowniach dość już się nasłuchali tego, co mówiono w chwilowym uniesieniu. Ale jeżeli teraz, kiedy jajo zostało zwrócone, nie podejmie się już żadnego więcej działania, to żaden Pan ani Mistrz żadnego Cechu nie będzie mógł potępić Bendenu.

Ale w jaki sposób dotrzeć z tym do tej upartej Lessy, która siedzi tam pławiąc się we wściekłości, zdecydowana na katastrofalną zemstę? Po raz pierwszy odkąd od długich Obrotów był Mistrzem Harfiarzem całego Pernu, Robintonowi zabrakło słów. Wystarczy, że stracił już życzliwość Lessy! Jakże mają zmusić, by osłuchała głosu rozsądku?

— Fandarel przypomniał mi, że między jeźdźcami smoków nie może być prywatnych kłótni bez brzemiennych w następstwa skutków — powiedział F’lar. — Raz pozwoliłem, żeby obraza wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Dzisiaj mamy rezultaty.

D’ram poderwał w górę swoją pochyloną głowę i wpatrzył się z napięciem we F’lara, potem energicznie nią potrząsnął. Od innych jeźdźców smoków dochodziły półgłosem wypowiadane zaprzeczenia, że przecież F’lar w Telgarze zachowywał się w pełni honorowo.

— Nonsens, F’larze — powiedziała Lessa wytrącona ze swojego bezruchu. — To nie była walka osobista. Musiałeś walczyć z T’ronem, żeby zachować jedność Pernu.

— A dzisiaj nie mogę walczyć z T’ronem ani z innymi Południowcami, albo stracę jedność Pernu!

Lessa jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się we F’lara, a potem ramiona jej się przygarbiły, kiedy niechętnie przyjęła to rozróżnienie do wiadomości.

— Ale… jeżeli to jajo się nie wykluje, albo jeżeli malutka królowa ucierpiała choć trochę…

— Jeżeliby tak się stało, to obiecuję, że rozpatrzymy tę sprawę ponownie — przyrzekł jej F’lar, podnosząc do góry dłoń na znak, że będzie honorował ten warunek.

Robinton miał żarliwą nadzieję, że wylęgniętę smoczę okaże się zdrowe i pełne energii, że nic a nic nie zaszkodziły mu jego przygody. Do czasu Wylęgu powinien zdobyć jakieś wiadomości, które by mogły ułagodzić Lessę i zachować słowo, jakie dał teraz F’lar.

— Muszę wrócić do Ramoth — oznajmiła Lessu. — Jej jestem potrzebna. — Wyszła z sali wielkimi krokami, mijając jeźdźców smoków, którzy z szacunkiem rozstąpili się przed nią.

Robinton spojrzał na czarkę wina, którą jej wcześniej nalał i podniósłszy ją wychylił zwartość jednym haustem. Ręka mu drżała, kiedy odstawiał pucharek; napotkał spojrzenie F’lara.

— Każdemu z nas przydałaby się czareczka — powiedział F’lar, ogarniając gestem całą resztę obecnych, a Brekke, szybko podniósłszy się na nogi, zaczęła ich obsługiwać.

— Zaczekamy, aż się Wykluje — ciągnął dalej przywódca Weyru Benden. — Nie wydaje mi się, żebym musiał przypominać wam o konieczności podjęcia środków ostrożności, żeby coś takiego się już nie powtórzyło.

— U nikogo z nas nie ma w tej chwili twardniejących Wylęgów, F’larze — powiedział R’mart z Weyru Telgar. — Jak również u nikogo z nas nie ma bendeńskich królowych! — Spojrzał w kierunku Harfiarza ze sprytnym błyskiem w oku. — Tak więc, jeżeli tego Obrotu zmarło osiem z ich bestii, wychodzi mi, że zostało około dwustu czterdziestu ośmiu jeźdźców smoków i tylko osiem spiżowych. Kto zwrócił to jajo?

— Jajo wróciło do nas; reszta nie ma znaczenia — powiedział F’lar, następnie pierwszym łykiem na wpół opróżnił swoją czarkę. — Chociaż głęboko jestem wdzięczny temu jeźdźcowi.

— Moglibyśmy się dowiedzieć — powiedział sucho N’ton. F’lar potrząsnął głową.

— Wcale nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć. Nie jestem pewien, czy powinniśmy wiedzeć… o ile z tego jajka Wylęgnie się żywa i zdrowa królowa.

— Fandarel dotknął czułego miejsca — powiedziała Brekke, podnosząc się z wdziękiem, by ponownie napełnić czarki. — Popatrzcie tylko, co się stało z nami, którzy byliśmy przyjaciółmi i sprzymierzeńcami od tylu Obrotów. Boli mnie to bardziej niż wszystko inne. I — tu popatrzyła na wszystkich po kolei — boli mnie także wrogość w stosunku do wszystkich jaszczurek ognistych, ponieważ kilka z nich, które przecież tylko dochowywały wierności swoim przyjaciołom, wzięło udział w tej ohydnej sprawie. Wiem, że jestem stronnicza — uśmiechnęła się smutno — ale mam tyle powodów, dla których powinnam być wdzięczna naszym małym przyjaciołom, że chciałabym, by w stosunku do nich również przeważył rozsądek.