Выбрать главу

— Mówiąc szczerze, więcej wiem o tym, co dzieje się w Warowni. Miałem ostatnio wiadomość od Piemura, że jeźdźcy smoków dużo mniej się udzielają, niż to mieli w zwyczaju. Nigdy wiele nie przestawali z gospodarzami, postępując zgodnie z kodeksem swojego czasu, ale jakieś stosunki z Weyrem można było utrzymywać. Urwało się to nagle i żadnym gospodarzom nie wolno było nawet zbliżać się do Weyru. Bez powodu. Wcale też wiele nie latali. Piemur mówi, że można było zobaczyć smoka w powietrzu i zaraz potem znikał on pomiędzy. Ani nie krążył, ani nie kołował. Po prostu znikał pomiędzy.

— Latał pomiędzy czasem — powiedział F’nor z namysłem. Zair zapiszczał żałośnie i Robinton ukoił jego lęk. I znowu jaszczurka ognista umieściła w jego myślach obraz smoków zionących ogniem na jaszczurki, czarnej nicości i w przelocie ujrzanego jaja.

— Czy wam obu wasi przyjaciele też przekazali ten obraz? — zapytał, chociaż ich zaskoczony wyraz twarzy czynił to pytanie zbędnym.

Robinton nalegał na Zaira, żeby przesłał mu jakiś wyraźniejszy obraz, jakiś szerszy widok, gdzie to jajo się znajduje, ale nie odebrał niczego poza wrażeniem płomienia i lęku.

— Szkoda, że nie są trochę bardziej rozgarnięte — powiedział Robinton, tłumiąc irytację. Drażniło go to, że był tak blisko, a na przeszkodzie stawało mu ograniczone pole widzenia jaszczurek ognistych.

— One wciąż jeszcze są wytrącone z równowagi — powiedział F’nor. — Spróbuję dojść do czegoś później z Grillem i Berdem. Ciekawe, czy jaszczurki Menolly reagują w taki sam sposób. Może zapytasz ją o to, kiedy wrócisz do Cechu Harfiarzy, Robintonie. Mając ich dziesięć, może otrzymać dużo wyraźniejszy obraz.

Robinton podnosząc się wyraził zgodę, ale pomyślał o jeszcze jednej, ostatniej sprawie.

— N’tonie, czy znajdowałeś się wśród spiżowych jeźdźców, którzy udali się do Weyru Południowego, żeby sprawdzić, czy nie zabrano tam jaja?

— Tak. Weyr był opuszczony. Nie pozostał w nim nawet żaden stary smok. Nie było kompletnie nikogo.

— Tak, to logiczne. Prawda?

Kiedy Jaxom z Menolly na Ruthu pojawili się w powietrzu i nad Warownią Fort, Ruth wykrzyknął swoje imię do smoka — wartownika i niemalże natychmiast zasypały go jaszczurki ogniste. Tak przeszkadzały mu w locie, że opadł o kilka długości, zanim udało mu się je zmusić, żeby odsunęły się od jego skrzydeł. Jak tylko wylądował, wokół niego i jego jeźdźców zaroiło się od jaszczurek lamentujących z niepokoju.

Menolly wykrzykiwała różne uspokajające słowa, a jaszczurki czepiały się ubrań i wplątywały we włosy. Jaxom zauważył, że dwie z nich usiłują usadowić się na jego głowie, kilka z nich owinęło swoje ogony wokół jego szyi, a trzy szaleńczo biły skrzydłami, żeby utrzymać się na poziomie jego oczu.

— Co się z nimi dzieje?

— Są przerażone! Smoki, które zieją na nie ogniem — zawołała Menolly. — Ale nikt wam tego nie robi, wy niemądre stworzenia. Musicie tylko tymczasem trzymać się z daleka od Weyrów.

Inni harfiarze, których uwagę przyciągnęło to zamieszanie, przyszli im z pomocą, albo siłą zdejmując z Jaxoma i Menolly zwierzęta, albo surowo przywołując do siebie te, które się ich pilnowały. Kiedy Jaxom zaczął oganiać od nich Rutha, smok powiedział mu, żeby sobie tym nie zawracał głowy — on, Ruth, sam niedługo je uspokoi. Bały się, ponieważ pamiętały, jak pędził za nimi smoczy ogień. Ponieważ wszyscy harfiarze wrzaskliwie domagali się teraz wiadomości z Bendenu, Jaxom zdecydował, że pozwoli Ruthowi, by sam sobie radził z jaszczurkami.

Harfiarze otrzymali szereg dosyć zniekształconych obrazów od swoich zwierząt, które powróciły przejęte grozą do siedziby Cechu Harfiarzy: Benden pełen ogromnych spiżowych smoków, dyszących ogniem, gotowych do walki; Ramoth zachowująca się jak do szaleństwa podniecony krwią wher — stróż, osobliwe obrazy jaja królowej leżącego samotnie na piasku. Ale niezmiernie zaniepokoiła harfiarzy wizja smoków ziejących ogniem na jaszczurki ogniste.

— Smoki z Bendenu nie ziały na żadne z tych stworzeń — powiedzieli razem Jaxom i Menolly.

— Ale wszystkie jaszczurki ogniste muszą się trzymać z daleka od Bendenu, chyba że zostaną wysłane albo do Brekke, albo do Mirrim — dodała Menolly stanowczo. — I mamy oznakować wszystkie, które się pilnują harfiarzy, kolorami ich właścicieli.

Jaxoma i Menolly wprowadzono do Sali Harfiarzy i podano im wino oraz gorącą zupę. Żadnemu z nich nie udało się jej zjeść na gorąco, ponieważ jak tylko ich obsłużono, przybyli ludzie z Warowni, dopraszając się wiadomości. Menolly, jako wyszkolony harfiarz, opowiedziała lwią część tego, co się działo. Szacunek Jaxoma dla dziewczyny wzrósł gwałtownie, kiedy słuchał, jak płynnym głosem wywoływała emocje właściwe dla każdej części swojej narracji, nie zniekształcając tego, co się na jego oczach wydarzyło. Jeden ze starszych harfiarzy, uspokajając błękitną jaszczurkę siedzącą w zgięciu jego ręki, kiwał ciągle głową, jak gdyby aprobując stosowane przez Menolly chwyty harfiarskie. Kiedy dziewczyna skończyła mówić, w całej sali dały się słyszeć pełne szacunku pomruki podziękowań. Następnie słuchacze stali się mówcami, poddając wiadomości drobiazgowej analizie, zastanawiając się, kto i jak zwrócił jajo — i dlaczego, co wciąż jeszcze stanowiło największą zagadkę. Jak Weyry miały zamiar się chronić? Czy większe Warownie były w jakiś sposób zagrożone? Kto wie, do czego mogli posunąć się Władcy Weyrów z przeszłości, jeżeli stać ich było na kradzież bendeńskiego jaja. Były poza tym te różne tajemnicze wydarzenia — same w sobie bez znaczenia, ale w sumie wysoce podejrzane. Harfiarze odnosili wrażenie, że powinno się o nich donieść Weyrowi Benden. Te tajemnicze niedobory w kopalniach żelaza. A co z tymi młodymi dziewczętami, które zabrano i nikomu nie udało się już wyśledzić dokąd? A może Władcy z przeszłości szukali czegoś więcej niż tylko smoczych jaj?

Menolly wysunęła się z kręgu słuchaczy i skinęła na Jaxoma, żeby za nią poszedł.

— Wyschłam od tego gadania — powiedziała z ciężkim westchnieniem i poprowadziła go wzdłuż korytarza do ogromnej kopiarni, gdzie przepisywano spleśniałe Kroniki, zanim ich treść przepadnie na zawsze. Pojawiły się nagle jej jaszczurki ogniste, a ona dała im znak, żeby wylądowały na jednym ze stołów.

— Zostaniecie przystrojone wedle najnowszej jaszczurczej mody! — Pogrzebała w szafce pod stołem. — Pomóż mi znaleźć białą i żółtą, Jaxomie. Ta puszka już całkiem wyschła. — Wrzuciła ją do kosza w rogu.

— A jaka jest ta twoja moda dla jaszczurek?

— Hmmm. Tu mamy białą. Błękit harfiarzy z czeladniczym jasnoniebieskim, rozdzielony białym i obramowany żółtą kratą Warowni Fort. To powinno je wystarczająco określić, nie uważasz?

Jaxom wyraził zgodę i przekonał się, że musi trzymać zwierzęta tak, by nie ruszały szyjami. Przydzielone mu zadanie było tym trudniejsze, że jaszczurki sprawiały wrażenie, jak gdyby chciały mu patrzeć prosto w oczy.

— Jeżeli one próbują mi coś powiedzieć, to ich wiadomość do mnie nie dociera — powiedział Jaxom Menolly, kiedy po raz piąty wytrzymywał cierpliwie pełne uczucia, badawcze spojrzenie.

— Podejrzewam — powiedziała dosyć chaotycznie Menolly, starannie nakładając podstawowe kolory — że masz w tej chwili… niech on się nie wierci, Jaxomie… jedynego… smoka na Persie… którego… one się… trzymaj go… w tej chwili nie boją do obłędu. W końcu Ruth… nigdy nie żuł… smoczego kamienia.