Oto co one pamiętają, powiedział w końcu z głębokim westchnieniem ulgi.
Jaxom nakazał sobie logiczne myślenie, więc powiedział głośno.
— Jaszczurki ogniste potrafią opowiadać tylko o tym, co widziały. Nie wiesz przypadkiem, czy one pamiętają kiedy widziały, że bierzesz jajo Ramoth?
Mógłbym cię zabrać do tego wtedy.
— Czy jesteś pewien?
Tam są dwie królowe… to one najwięcej zawracały mi głowę, bo one pamiętają najlepiej.
— Czy może one pamiętają to nocą, kiedy świecą gwiazdy? Ruth potrząsnął głową. Jaszczurki ogniste są za małe, żeby zobaczyć wystarczająco dużo gwiazd. I to wtedy dostały się w ogień. Spiżowe smoki, które strzegą jaja, żują smoczy kamień. Nie chce, żeby zbliżyli się jakakolwiek jaszczurka.
— Mądre smoki.
Żaden smok już ich nie lubi. A jeżeli się dowiedzą, co te jaszczurki o mnie pamiętają, mnie też nie będą lubiły.
— No to dobrze się składa, że jesteś jedynym smokiem, który chce słuchać tego, co mówią jaszczurki ogniste, prawda? — To spostrzeżenie nie pocieszyło zbytnio ani Jaxoma, ani Rutha. — Ale dlaczego, jeżeli to jajo znalazło się już z powrotem w Weyrze Benden, jaszczurki ogniste zawracają ci nim głowę?
Bo one nie pamiętają, żebym ja już poleciał.
Jaxom poczuł, że chyba lepiej będzie, jak sobie usiądzie. Nad tym ostatnim oświadczeniem trzeba będzie się porządnie zastanowić. Nie, powiedział do siebie. F’lessan miał rację. Omawiamy i obmyślamy wszystko do znudzenia. Przez moment zastanawiał się, czy w chwili podejmowania decyzji Lessę i F’lara również ogarnia taki irracjonalny impuls. Zdecydował, że o tym też lepiej będzie nie myśleć.
— Czy jesteś całkiem pewny, że wiesz kiedy musimy się udać? — zapytał Rutha jeszcze raz.
Dwie królowe podfrunęły do nich, nucąc z uczuciem: jedna nawet odważyła się wylądować na ręce Jaxoma, a jej oczy wirowały radością.
One wiedzą. Ja wiem.
— No, to cieszę się, że chcą nas poprowadzić. Ale bardzo żałuję, że nie widziały gwiazd!
Jaxom pozwolił sobie na jeszcze jeden głęboki oddech, następnie dosiadł Rutha i kazał mu lecieć do domu.
Kiedy już raz zdecydował się coś zrobić, było mu zdumiewająco łatwo zacząć działać, dotąd się nad tym nie zastanawiał. Zgromadził swój rynsztunek, wziął linkę i pelerynę futrzaną, żeby mieć czym okryć jajo. Pospiesznie przełknął kilka pasztecików z mięsem, a wychodząc powolnym krokiem z Sali niby nigdy nic puścił oko do Branda, pełen zadowolenia, że jego, jak podejrzewano, romans z Coraną, stanowi takie poręczne wytłumaczenie.
Więcej czasu zajęło mu wyperswadowanie Ruthowi, żeby wytarzał się w czarnym błocie, jakie pozostało po przypływie w delie rzeki Telgar, ale udało mu się w końcu wytłumaczyć swojemu partnerowi, że białą skórę wyjątkowo dobrze widać zarówno na tle czarnej tropikalnej nocy, jak i w pełnym świetle dnia w Wylęgarni, gdzie zgodnie z jego planem mieli się ukryć w jakimś ciemnym kącie.
Sądząc z obrazów, jakie Ruthowi przekazywały dwie królowe, Jaxom był przekonany, że może spokojnie założyć, iż Władcy z przeszłości cofnęli jajo w czasie, ale ulokowali je w najbardziej logicznym i właściwym dla jaja miejscu, w ciepłych piaskach starego wulkanu, który w odpowiednim czasie miał się stać Weyrem Południowym. Nauczył się już na pamięć położenia gwiazd na nocnym niebie Kontynentu Południowego, tak że prawdopodobnie będzie potrafił rozpoznać kiedy z dokładnością do Obrotu czy dwóch. Będzie musiał bardzo polegać na przechwałkach Rutha, że zawsze wie, kiedy jest.
Jaszczurki ogniste pojawiły się całą chmarą u delty i entuzjastycznie pomagały mu umazać białą skórę Rutha czepliwym, czarnym błotem. Jaxom rozmazał je na rękach i twarzy, i na błyszczących częściach rynsztunku. Peleryna futrzana była wystarczająco ciemna.
Jakoś wcale do niego nie dochodziło, że to wszystko przydarza się właśnie jemu, że może być zamieszany w takie zwariowane przedsięwzięcie. Ale było to konieczne. Posuwał się nieubłaganie w kierunku wydarzenia wyznaczonego przez przeznaczenie i nic nie mogło go teraz powstrzymać. Spokojnie dosiadł Rutha, ufając, jak jeszcze nigdy dotąd, zdolnościom swojego smoka. Odetchnął głęboko dwa razy.
— Ruth, wiesz do kiedy. Lepiej, żebyśmy tam trafili!
Bez wątpienia był to najdłuższy, najzimniejszy skok, jakiego kiedykolwiek dokonał. Miał jedną przewagę nad Lessą, spodziewał się tego. Ale przez to skok nie przestał być przerażająco ciemny, ani nie uwolniło go to od ciszy, którą odczuwał jako hałaśliwy ucisk w uszach, ani od zimna przenikającego aż do szpiku kości. Nie będzie mógł wracać z jajem bezpośrednio; będzie musiał na kilku etapach je ogrzewać.
A potem znaleźli się nad pociemniałym, wilgotnym, ciepłym światem, który pachniał bujną zielenią i lekko nadpsutymi owocami. Przez moment Jaxom miał obrzydliwe uczucie, że wszystko to był tylko sen porażonych słońcem jaszczurek ognistych. Ale mający w sobie coś niesamowitego lot Rutha, szybującego jak najciszej, by wtopić się w nocny powiew wiatru, spowodował, że wyprawa stała się czymś rzeczywistym i dotyczącym go bezpośrednio. A potem ujrzał pod sobą jajo, lekko świecący punkt nieco na prawo od głowy Rutha.
Jaxom pozwolił mu poszybować trochę dalej, żeby rzucić okiem na wschodni skraj Weyru, na punkt z którego chciał z możliwie najwyższą szybkością wedrzeć się do środka ledwie zaświta. Potem kazał Ruthowi dokonać przejścia i wydawało się, jak gdyby w ogóle nie byli pomiędzy. Po prostu nagle wschodzące słońce zacięło ogrzewać im plecy. Ruth pomknął jak strzała do środka, lecąc nisko i szybko nad plecami sennych spiżowych smoków i drzemiących jeźdźców. Jedno szybkie zwinne zanutkowanie, Ruth chwytający jajo w swoje krzepkie przednie łapy, gwałtowny skok w górę i zanim zaskoczone spiżowe smoki zdążyły wstać, mały biały smok miał dość wolnego miejsca, by znowu zniknąć pomiędzy.
Ruth wciąż jeszcze znajdował tylko o długość skrzydła nad Weyrem, kiedy wynurzyli się z pomiędzy, o jeden Obrót do przodu w czasie od nagłego wypadu o wschodzie słońca.
Ruthowi sił w przednich łapach i skrzydłach starczyło tylko na to, by ostrożnie opuścić jajo na ciepłe piaski. Jaxom zsunął się ze smoczego karku, żeby sprawdzić, czy jajo gdzieś nie popękało, ale wyglądało na całe i nie naruszone. Niewątpliwie było dość twarde i wciąż ciepłe. Ubranymi w rękawiczki dłońmi nagarnął gorący piasek na jajo, a potem podobnie jak Ruth padł, by złapać oddech.
— Nie możemy tu zostać długo. Oni mogą próbować nas szukać dzień po dniu. Będą wiedzieli, że od razu nie możemy zabrać jaja daleko.
Ruth skinął głową, wciąż jeszcze ciężko dyszał. Potem nagle przestał, pełen napięcia, a Jaxom zerwał się przerażony. Dwie jaszczurki ogniste, złota i spiżowa, przyglądały im się z brzegu Weyru. W tym krótkim momencie, kiedy zdążył rzucić na nie okiem, zanim migiem zniknęły, nie zdołał zauważyć na ich szyj ach żadnych kolorowych pasków.
— Czy my je znamy?
Nie.
— Gdzie się podziały te dwie królowe?
Pokazały mi kiedy. Nic więcej nie chciałeś.
Jaxom poczuł się osamotniony bez ich kruchych wskazówek, jak również głupi, że nie nalegał, żeby z nimi zostały.
Tu jest smoczy kamień, powiedział Ruth. I ślad po płomieniu. Te spiżowe smoki naprawdę ziały tutaj ogniem na jaszczurki ogniste! Dawno. Na tym śladzie rośnie już zielsko.