Выбрать главу

Cieszą się, że widzą nas razem w powietrzu. Ramoth i Mnemeth są szczęśliwi, że wreszcie widzą cię na moim grzbiecie. Ja jestem bardzo szczęśliwy. Czy ty również?

Jaxom poczuł, jak od tego niemal żałosnego pytania rośnie mu w gardle jakaś gula. Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, a nacisk wiatru na twarz porwał mu głos z warg.

— Oczywiście, że jestem szczęśliwy. Zawsze jestem z tobą szczęśliwy — powiedział radośnie. — Lecę z tobą, tak jak chciałem. To pokaże wszystkim, że jesteś prawdziwym smokiem!

Krzyczysz!

— Jestem szczęśliwy. Czemu nie miałbym krzyczeć?

Tylko ja mogę cię usłyszeć, a ja słyszę cię naprawdę bardzo dobrze.

— Powinieneś. Tobie zawdzięczam moją radość.

Weszli ślizgiem w zakręt i Jaxom odchylił się od łuku, wstrzymując oddech. Latał już nieraz, ale wtedy był pasażerem, zwykle wciśniętym pomiędzy dwa dorosłe ciała. Intymność tego lotu była całkowicie innym uczuciem — radosnym, w przyjemny sposób strasznym i absolutnie cudownym.

Ramoth mówi, że musisz mocniej ściskać mnie nogami, tak jak na biegusach.

— Nie chciałem ci przeszkadzać w oddychaniu. — Jaxom mocno wcisnął nogi w ciepło jedwabistego karku, czerpiąc otuchę Z poczucia bezpieczeństwa, jakie dał mu ten chwyt.

Tak lepiej. Nie uszkodzisz mi karku. Nie zrobisz mi żadnej krzywdy. Jesteś moim jeźdźcem. Ramoth mówi, że musimy lądować. — W głosie Rutha zabrzmiał bunt.

— Lądować? Przecież dopiero wznieśliśmy się w powietrze!

Mówi, że nie mogę się sforsować. Latanie z tobą to nie żadne forsowanie. To jest to, co ja chcę robić. Ona mówi, że każdego dnia możemy polecieć nieco dalej. Podoba mi się ten pomysł.

Ruth skorygował płaszczyznę, w jakiej obniżał lot, tak, że podeszli do dziedzińca od strony południowego wschodu. Ludzie na drodze zatrzymywali się wytrzeszczając oczy, następnie machali. Jaxomowi wydawało się, że słyszy wiwaty, ale gwizdał mu w uszach wiatr, więc trudno było mieć co do tego pewność. Gapie na dziedzińcu odwrócili się, śledzili jego lot. We wszystkich oknach na pierwszej i drugiej kondygnacji Warowni tkwili obserwatorzy.

— Wszyscy będą musieli przyznać, że teraz to z ciebie prawdziwy latający smok, Ruth!

Jaxom żałował tylko jednego, a mianowicie, że jego lot był taki krótki. Troszkę dłużej każdego dnia, co? Ani Opad, ani ogień, ani mgła nie powstrzymają go od latania każdego, każdziutkiego dnia, coraz dłużej i dalej od Ruathy.

Nagle rzuciło nim do przodu, kiedy pupil hamował skrzydłami, by usadowić się zgrabnie w miejscu, które tak niedawno opuścili. Nabił sobie siniaka o grzebień na karku Rutha.

Przepraszam cię, powiedział przyjaciel ze skruchą. Widzę, że są takie rzeczy, których muszę się jeszcze nauczyć.

Smakując triumf swego napowietrznego doświadczenia, Jaxom siedział przez moment pocierając pierś i pocieszając Rutha. Potem uświadomił sobie, że F’lar, F’nor i N’ton zbliżają się do niego z wyrazem aprobaty na twarzach. Ale dlaczego Harfiarz jest taki zamyślony? I dlaczego Lord Sangel marszczy brwi?

Jeźdźcy smoków mówią, że możemy latać. To oni są ważni, powiedział mu Ruth.

Jaxom nie potrafił niczego odczytać z twarzy Lorda Lytola. Przygasiło to nieco jego dumę. Pokładał tak wielką nadzieję w tym, że może dzisiaj otrzyma od swego opiekuna jakiś przebłysk aprobaty, jakąś życzliwą reakcję.

On nigdy nie zapomina o Larthu, powiedział Ruth ze smutkiem.

— Widzisz, Jaxomie? Mówiłem ci — zawołał N’ton, kiedy cała trójka smoczych jeźdźców ustawiła się przy barłcu Rutha. — Nic trudnego.

— Bardzo dobry pierwszy lot, Jaxomie — stwierdził F’lar mierząc oczami Rutha w poszukiwaniu jakichś oznak nadmiernego wysiłku. — Żadnego kłopotu mu to nie sprawiło.

— To stworzenie będzie zawracało wokół czubka swojego skrzydła. Nie zapominaj o zakładaniu uprzęży, dopóki się do siebie nie przyzwyczaicie — dodał F’nor wyciągając rękę, by złapać Jaxoma za przedramię. Był to gest pozdrowienia między równymi sobie i Jaxom odczuł wielką satysfakcję.

— Był pan w błędzie, Lordzie Sangelu — doszedł do Jaxoma czysty głos Lessy. — Nigdy nie było żadnych wątpliwości, że ten biały smok będzie latał. My tylko odkładaliśmy to wydarzenie, aż uzyskaliśmy pewność, że Ruth w pełni już dorósł.

F’nor puścił oko do młodzieńca, N’ton się skrzywił, a F’lar podniósł w górę oczy sygnalizując, że pożądana jest cierpliwość. Ta zażyłość między nimi spowodowała, że młody Lord zdał sobie sprawę, iż on, Jaxom z Ruathy, naprawdę został dopuszczony do powinowactwa z tymi trzema najbardziej potężnymi jeźdźcami smoków na Pernie.

— Jesteś teraz smoczym jeźdźcem, chłopcze — powiedział N’ton.

— Taak. — F’lar zmarszczył brwi, przeciągając to słowo. Tak, ale nie wolno ci latać od jutra po całym świecie, ani nie wolno ci próbować polecieć pomiędzy. Jeszcze nie. Ufam, że zdajesz sobie z tego sprawę. Świetnie! Musisz codziennie ćwiczyć Rutha w lotach. Czy masz spis tych ćwiczeń, N’tonie? — F’lar podał tabliczkę N’tona Jaxomowi. — Te mięśnie skrzydeł trzeba wzmacniać powoli, ostrożnie, albo je sforsujesz. Istnieje takie niebezpieczeństwo. Może przyjść moment, kiedy będzie ci potrzebna szybkość czy zdolność do manewru, a te niezdatne do niczego mięśnie nie zareagują! Słyszałeś o tragedii na Dalekich Rubieżach? — F’lar miał surowy wyraz twarzy.

— Tak, panie. Finder opowiadał mi. — Jaxom nie zadał sobie trudu, żeby nadmienić, że Dorse i jego przyjaciele, odkąd usłyszeli o tym wypadku, nie dali mu ani na moment zapomnieć o młodym jeźdźcu, który rozbił się i poniósł śmierć na zboczu góry, ponieważ przesadził z łataniem na swoim młodym smoku.

— Przez cały czas spoczywa na tobie podwójna odpowiedzialność, Jaxomie, za Rutha i za twoją Warownię.

— Och, tak, panie, wiem o tym.

N’ton roześmiał się i klepnął Jaxoma po kolanie.

— Założę się, że masz tej wiedzy, młody Lordzie Jaxomie, aż po dziurki w nosie!

F’lar odwrócił się do Przywódcy Weyru Fort, zdziwiony tonem tej wypowiedzi. Jaxom wstrzymał oddech. Czy Władcom Weyrów zdarzało się mówić coś bez zastanowienia? Lord Lytol zawsze go pilnował, żeby pomyślał, zanim otworzy usta.

— Będę kierował początkowym treningiem Jaxoma, F’larze, nie musisz się martwić o jego poczucie odpowiedzialności pod tym względem. Ma je dobrze wpojone — ciągnął dalej N’ton. A za twoim pozwoleniem poinstruuję go co do latania pomiędzy, kiedy wyczuję, że jest gotów. Myślę — gestem wskazał dwóch Lordów Warowni dyskutujących z Lessą — że im mniej będziemy mówić o tej częścią treningu, tym lepiej.

Jaxom wyczuwał lekkie napięcie w powietrzu, kiedy N’ton i F’lar patrzyli na siebie. Nagle ze wzgórz zatrąbili Mnemeth i Ramoth.

— Zgadzają się — powiedział N’ton cichym głosem.

F’lar pokiwał z lekka głową i odgarnął kosmyk włosów, który mu spadł na oczy.

— Nie ma wątpliwości, F’larze, że Jaxom zasługuje, by być smoczym jeźdźcem — powiedział F’nor tym samym przekonywającym tonem. — Po ostatecznym przeanalizowaniu tej sprawy, odpowiedzialność spada na Weyr. Poza tym Ruth jest smokiem Bendenu.

— Odpowiedzialność jest tu czynnikiem nadrzędnym — powiedział F’lar, spoglądając z marsem na czole na obydwu jeźdźców. Rzucił okiem na Jaxoma, który wcale nie był pewien, o czym oni rozmawiają, poza tym, że wiedział, iż oboje z Ruthem są tematem tej rozmowy. — Och, dobrze. Ma zostać przeszkolony w lataniu pomiędzy. W przeciwnym razie przypuszczam, że i tak sam byś tego spróbował, jako że masz w żyłach Ruathańską Krew, czyż nie, młody Jaxomie?