— Jak również żadnej jaszczurki ognistej. — Uśmiechnęła się do niego, potrząsając głową i ponownie zawiązując sobie rzemyk na włosach. — Mądrze zrobiłeś, że przyszedłeś tu i odpocząłeś. W domu by ci się nie udało. Jaszczurki wpadają i wypadają, znad zatoczki na płaskowyż i z powrotem, niemalże dostały histerii! Nikt nie może się rozeznać w tym, co mówią nasze czy co im przekazują południowe. A przecież niektóre z tych południowych od dawna wiedzą, że my tu jesteśmy.
— A Mistrzowi Robintonowi wydaje się, że Ruthowi uda się to rozplątać?
— Niewykluczone, że może mu się udać. — Popatrzyła z namysłem na śpiącego białego smoka. — Biedaczysko, wyczerpało go to wszystko, co dzisiaj robił. — W jej głosie odezwała się melodyjna i czuła nuta, a Jaxom z chęcią usłyszałby, że jej słowa dotyczą i jego. Zobaczyła, jak on się jej przygląda i okryła się rumieńcem.
— Tak się cieszę, że dotarliśmy tam pierwsi!
— Ja też!
— Jaxom!
Na krzyk Mirrim Sharra cofnęła się pospiesznie.
— Żeby ją spiekło!
Chwycił Sharrę za rękę i pobiegł z nią w kierunku Warowni, wcale nie puścił jej ręki, kiedy weszli do głównej sali.
— Spałem przez całe popołudnie czy przez cały dzień? — zapytał ją Jaxom półgłosem, kiedy zobaczył mapy, wykresy, szkice i diagramy poprzypinane do ścian i rozłożone na stołach.
Harfiarz odwrócony do nich plecami pochylał się nad długim stołem jadalnym. Piemur zajęty był szkicowaniem. Menolly przyglądała się temu, co pochłaniało uwagę Harfiarza, a Mirrim stała z boku, znudzona i poirytowana. Z poprzecznych belek spoglądały jaszczurki ogniste. Od czasu do czasu jedna z nich znikała z pokoju, a inna wlatywała przez okno, żeby zająć jej miejsce. Kiedy zrobiło się chłodniej od wieczornej bryzy, powietrze wypełnił aromat piekącej się ryby.
— Brekke będzie na nas wściekła — powiedział Jaxom Sharrze.
— Na nas? Dlaczego? Przecież cały czas pracuje siedząc.
— Przestań mamrotać, Sharro. Jaxomie, chodź no tutaj i dodaj swoje uwagi do tego, co mi mówili inni — powiedział Robinton, okręcając się i patrząc na nich spod zmarszczonych brwi.
— Panie, Piemur, Menolly i Sharra spenetrowali dużo więcej terenu niż ja.
— Tak, ale oni nie mają Rutha i nie potrafią tak jak on postępować z jaszczurkami ognistymi. Czy on może nam pomóc w rozplątaniu ich sprzecznych i poplątanych wizji?
— Ja bardzo chętnie pomogę, Mistrzu Robintonie — powiedział Jaxom — ale sądzę, że wymaga pan więcej od Rutha i tych jaszczurek, niż one z siebie mogą dać.
Mistrz Robinton wyprostował się.
— Czy zechciałbyś wytłumaczyć?
— To oczywiste, że jaszczurki ogniste wydają się podzielać wspólną pulę gwałtownych przeżyć takich jak… — Jaxom wskazał w kierunku Czerwonej Gwiazdy — i jak upadek Cantha, no i oczywiście ta góra. Ale to wszystko są doniosłe wydarzenia… nie codzienna rutyna.
— Udało wam się jednak zlokalizować D’rama nad tą zatoczką — powiedział Robinton.
— Mieliśmy szczęście. Gdybym wpierw zapytał o ludzi, nigdy byśmy nie otrzymali tej odpowiedzi.
— Niewiele więcej było szczegółów, na których mogłeś się oprzeć w czasie swojego pierwszego przedsięwzięcia.
— Panie? — Jaxom wpatrywał się w niego z pełnym oszołomienia zdumieniem, ponieważ Harfiarz wycedził te słowa ze zwodniczą łagodnością, kładąc tylko niewielki akcent na „pierwszego”, ale tego co implikował nie dało się nie zrozumieć; Harfiarz skądś dowiedział się, że to Jaxom uratował tamto jajo. Jaxom spojrzał oskarżycielsko spod oka na Menolly, której twarz przybrała zakłopotany i zdumiony wyraz, jak gdyby delikatne napomknienie Harfiarza ją też zaskoczyło.
— Skoro o tym mówimy, to bardzo podobnej informacji udzielił mi Zair — ciągnął dalej Mistrz Robinton gładko — ale nie miałem na tyle rozumu, żeby zinterpretować ją tak sprytnie jak ty. Moje gratulacje, chociaż spóźnione — skłonił głowę i mówił dalej szybko, jak gdyby o tej sprawie wspomniał tylko mimochodem — za sposób w jaki tego dokonałeś. A teraz gdybyście zechcieli z Ruthem swoje wspaniałe postrzeganie zwrócić na problemy dnia dzisiejszego, moglibyśmy sobie zaoszczędzić kilku godzin próżnego trudu. Podobnie jak wtedy, Jaxomie, czas pracuje przeciwko nam. Tego płaskowyżu Robinton postukał w leżące przed nim szkice — nie wolno… nam zachować w tajemnicy. To jest dziedzictwo wszystkich ludzi Pernu…
— Ale ono leży na wschodzie, Mistrzu Robintonie, który ma być ziemią smoczych jeźdźców — powiedziała Mirrim, niemalże wojowniczo.
— Oczywiście, że tak, moje drogie dziecko — powiedział uspokajająco Harfiarz. — A gdyby Ruthowi udało się tak oczarować te jaszczurki ogniste, żeby skupiły swoją pamięć…
— Oczywiście, że spróbuję, Mistrzu Robintonie — powiedział Jaxom, kiedy Harfiarz spojrzał na niego wyczekująco — ale sam wiesz, jak one reagują na… — Tu wskazał na niebo. — One są niemal równie niespójne, jeśli chodzi o te wybuchy.
— Jak to powiedziała Sharra, nieostre spojrzenie z marzeń sennych — powiedziała Menolly, szeroko się uśmiechając.
— Dokładnie o to mi chodzi — powiedział Harfiarz, mocno uderzając otwartą dłonią o stół. — Jeżeli Jaxomowi poprzez Rutha uda się wyostrzyć ich spojrzenie, może tym z nas, którzy mają jaszczurki ogniste uda się otrzymać wyraźne, użyteczne obrazy z ich umysłów, zamiast tego chaosu.
— Dlaczego? Po co? — zapytał Jaxom. — Wiemy, że góra wybuchała. Wiemy, że osiedle trzeba było porzucić, że ci, którzy przeżyli udali się na północ…
— Jest bardzo wiele rzeczy, których nie wiemy, a moglibyśmy znaleźć jakieś odpowiedzi, a może nawet jakieś przyrządy, które po sobie pozostawili, tak jak ten powiększalnik, który został w opuszczonych pokojach Weyru Benden. Popatrzcie tylko, jak ten instrument poprawił nasze zrozumienie tego świata i niebios ponad nim. A może nawet jakieś modele tych fascynujących maszyn, o których wspominają stare Kroniki. — Wciągnął na mapę szkice. — Jest tu cały szereg kopców, dużych i małych. Niektóre z nich pewnie służyły do spania, jako magazyny, świetlice; niektóre być może jako warsztaty…
— A skąd my w ogóle wiemy, że starożytni pod tym względem byli podobni do nas? — zapytała Minim. — Że mieli te magazyny, warsztaty i tak dalej.
— Ponieważ, moje drogie dziecko, ani potrzeby, ani natura człowieka nie zmieniły się od najwcześniejszych Kronik, jakie są w naszym posiadaniu.
— To wcale nie znaczy, że oni cokolwiek zostawili w tych kopcach, kiedy opuszczali płaskowyż — powiedziała Mirrim.
— Te sny były spójne, jeśli chodzi o pewne szczegóły — powiedział Robinton wykazując więcej cierpliwości w stosunku do wątpliwości Mirrim, niż byłby go posądził Jaxom. — Ta ognista góra, ta stopiona skała, ten deszcz lawy. Biegnący ludzie… Przerwał i popatrzył po nich wyczekująco.
— Ludzie uciekający w panice! — powiedziała Sharra. — Nie mieliby czasu, żeby cokolwiek ze sobą zabrać. A przynajmniej bardzo niewiele!
— Mogli tu wrócić, kiedy minęło już najgorsze — powiedziała Menolly. — Pamiętacie, wtedy, w zachodnim Tilleku…
— Dokładnie to miałem na myśli — powiedział Harfiarz, kiwając głową z aprobatą.
— Ale Mistrzu — ciągnęła dalej stropiona Menolly — popiół wydobywał się z wulkanu całymi tygodniami. Koniec końców dolina zapełniła się popiołem — wykonała płaski gest ręką — i zza tego całego rumowiska wcale nie można zobaczyć, co tam było przedtem.