– Nic się z nim nie stało – uspokoiłem go. – Ale wyczyściły panu kieszenie.
Klub był już zamknięty, gdy do niego dotarliśmy. Dwóch kelnerów paliło na zapleczu papierosy, zawołałem ich, żeby pomogli mi wprowadzić Siergieja. Położyliśmy go na sofie w biurze. Nie był w najlepszej formie.
– Ile masz lat, dzieciaku? – spytał mnie. Kiedy odpowiedziałem, wybuchnął śmiechem. – Słyszałem o tobie. Następnego dnia zobaczyłem Siergieja na progu swojego mieszkania. W tym pięknie skrojonym płaszczu i ze złotym zegarkiem nie pasował do slumsów. Miał szczęście, że nikt go nie załatwił. Myślę, że to dzięki posturze i dzikiemu spojrzeniu. Inny facet od razu padłby ofiarą rabusiów. – Baronowie, dla których pracujesz, tylko się tobą bawią – powiedział. – Jesteś ich zabawką, wyrzucą cię jak starą kurwę, kiedy im się znudzisz. Chcę, żebyś pracował dla mnie. Nauczę cię zarządzać klubem.
Tak oto Siergiej zapłacił baronom i zabrał mnie do swojego domu. Do domu, w którym ty teraz mieszkasz. Mój Boże! Czy myślisz, że kiedykolwiek w życiu widziałem coś podobnego? Kiedy przestąpiłem próg, myślałem, że oczy mi spłoną od tego piękna. Ty tak nie pomyślałaś, Aniu, prawda? Przywykłaś do luksusowych rzeczy. Ja jednak czułem się jak podróżnik na nieznanym terenie.
Siergieja bawiło to moje dotykanie każdego wazonu, gapienie się na obrazy i talerze na stole, zupełnie jakbym dotąd nie widział zastawy. Wcześniej nie miałem do czynienia z taką elegancją. W rezydencjach opiumowych baronów było mnóstwo tandetnych rzeźb, czerwonych ścian i gongów, symboli władzy, nie bogactwa.
W domu Siergieja odnalazłem coś innego. Wiedziałem, że gdybym miał taki dom, byłbym naprawdę bogaty. Nie takim bogactwem, które mogą ci w każdej chwili odebrać. Nie takim, przez które czujesz, że żyjesz z nożem wbitym w plecy. Taki dom zmieniłby mnie z hołoty w dżentelmena. Chciałem być więcej niż bogaty. Chciałem mieć to, co Siergiej.
Siergiej przedstawił mnie Amelii. Wystarczyła jedna krótka rozmowa, żebym zrozumiał, że to nie jej dom zawdzięcza swój wystrój. Jak ja, dopiero trafiła do świata luksusu. Nie brak jej było jednak rozumu. Nie urodziła się w bogactwie, ale wyczuwa je niczym łasica. Jednak potrafi tylko stać się na tyle pociągająca, by uszczknąć trochę tego bogactwa. Nie ma pojęcia, jak je tworzyć.
Roześmiał się pod nosem. Po raz pierwszy zauważyłam jego ciepłe uczucia do Amelii. Odkrył to, wyrażając się o niej w ten sposób. Wstrząsnął mną dreszcz. Wiedziałam, że nic na to nie poradzę, znali się na długo przed moim przybyciem. Poza tym Dymitr już mi wspominał, że są do siebie podobni.
– Jest nerwowa. – Popatrzył na mnie. – Zauważyłaś to, Aniu? Drażliwa. Kiedy się coś wywalczyło, trzeba tego strzec. Nie można się odprężyć. Ludzie urodzeni w bogactwie tego nie wiedzą. Nawet kiedy wszystko tracą, zachowują się tak, jakby pieniądze nie miały żadnego znaczenia. – Westchnął. – Później dowiedziałem się o Marinie. To ona urządziła ten dom. Siergiej po prostu obrzucał ją pieniędzmi. Właściwie nawet nie wiedział zbyt dobrze, co kupowała.
Tak bardzo ją kochał, że dawał jej wszystko. Pewnego dnia otworzył oczy i odkrył, że mieszka w pałacu. Powiedział mi, że on był jedynie kupcem z wielkimi pieniędzmi, a Marina prawdziwą arystokratką; a arystokraci mają dobry gust. Zapytałem, co to znaczy arystokrata, a on odparł: „Ktoś dobrze urodzony i wychowany”.
Dymitr umilkł na chwilę i oparł głowę o gzyms przed kominkiem. Moje myśli powędrowały do ojca. Wypełnił nasz dom pięknymi i unikatowymi przedmiotami, ale stracił majątek po opuszczeniu Rosji. Może Dymitr miał rację. Mój ojciec nie miałby pojęcia, jak być biedakiem, nawet gdyby się bardzo starał. Zawsze powtarzał, że lepiej obejść się bez czegoś, niż zadowalać byle czym.
– Tak czy owak, Siergiej zatrudnił mnie w klubie i dobrze wynagradzał moje starania – ciągnął Dymitr. – Powiedział, że jestem dla niego jak syn, a ponieważ nie ma dzieci, po jego śmierci Amelia i ja odziedziczymy klub. W dniu, w którym wszedłem do lokalu i klienci powitali mnie jak równego sobie, wiedziałem, że osiągnąłem swój cel. Byłem bogaty. Mieszkam w pięknym mieszkaniu w Lafayette. Szyję garnitury w Anglii. Mam służącą i odźwiernego. Niczego mi nie brakuje, poza jedną najważniejszą rzeczą.
Usiłowałem odtworzyć to, co widziałem w domu Siergieja, i poniosłem klęskę. Moja otomana, mahoniowe krzesła, orientalne dywany nie pasują do siebie ot tak, bez wysiłku, jak w bibliotece Siergieja. Niezależnie od tego, jak ustawię meble, mieszkanie przypomina krzykliwy dom towarowy. Amelia usiłowała mi pomóc. „Mężczyźni to niezguły”, powiedziała. Ale ona radzi sobie tylko z nowymi, modnymi rzeczami. Nie tego pragnąłem. Kiedy usiłowałem jej to wytłumaczyć, popatrzyła na mnie i zapytała: „Chcesz, żeby twoje meble wyglądały na stare?”. Pewnego dnia zjawiłaś się ty, Aniu. Widziałem, jak po raz pierwszy próbujesz zupy z płetwy rekina, jak spokojnie to robisz. Natychmiast uświadomiłem sobie, że masz tę istotę… ten element… to, czego brakuje nam wszystkim, nawet Siergiejowi. Ty tego nie wiedziałaś, rzecz jasna, dla ciebie to równie naturalne jak oddychanie. Do stołu siadasz spokojnie, nie jak zwierzę, które oczekuje, że lada chwila wyrwą mu jedzenie. Zauważyłaś to kiedyś, Aniu? Jak subtelnie jesz? Reszta zmiata potrawy, jakbyśmy mieli za moment ruszyć na wojnę. Ta dziewczyna wydźwignie mnie z błota, powiedziałem sobie. Dzięki niej zmienię się z szumowiny w króla. W dniu, w którym pojawiłaś się w Szanghaju, tuż po tym jak straciłaś matkę, rozmawiałaś ze mną o obrazie w bibliotece Siergieja. Pamiętasz? To był francuski impresjonista, a ty objaśniałaś mi, jakie znaczenie ma rama dla tego obrazu. Nie mogłem tego zrozumieć, dopóki nie zrobiłaś z palców kwadratu i nie kazałaś mi popatrzeć. Później, dzień po utracie naszyjnika, odprowadziłaś mnie do furtki i pokazałaś, że w ogrodzie właśnie zakwitły astry. Aniu, nawet kiedy ci ciężko na sercu, mówisz o tych drobiazgach, jakby to były najważniejsze rzeczy na świecie. Rzadko jednak rozmawiasz o ważnych sprawach, takich jak pieniądze. A kiedy już mówisz, traktujesz je jak coś zupełnie nieistotnego.
Dymitr zaczął spacerować po pokoju, z zarumienionymi policzkami, i wynajdywał coraz to nowe rzeczy, którymi mu imponowałam. Nie miałam pojęcia, do czego zmierza. Czyżby chciał, abym urządziła mu dom? Zapytałam go o to, a on klasnął w dłonie i wybuchnął śmiechem, aż łzy spłynęły mu po policzkach.
Po chwili się uspokoił, przetarł oczy i powiedział:
– Pewnego dnia zagubiłaś się w świecie podobnych do mnie szumowin, a kiedy Siergiej, na wpół oszalały, przybiegł mi to powiedzieć, ja też omal nie oszalałem. Potem cię znaleźliśmy. Te sukinsyny podarły ci sukienkę i podrapały ciało brudnymi szponami, jednak nie zdołały cię poniżyć. Nawet siedząc w więziennej celi, jedynie w szmatach, nadal miałaś w sobie godność. Tamtej nocy Siergiej przyszedł do mnie. Strasznie płakał, myślałem, że umarłaś. On cię kocha. Wiesz o tym, Aniu? Obudziłaś w nim uczucia, które przez długi czas pozostawały w uśpieniu. Gdybyś zjawiła się wcześniej, nigdy nie sięgnąłby po opium. Teraz jednak jest już za późno. Wie, że nie będzie żył wiecznie. Kto się tobą zajmie, kiedy jego zabraknie?
Chciałem, żeby właśnie mnie o to poprosił. Traktował cię jednak nadopiekuńczo, a ja się obawiałem, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry. Niezależnie od mojego ewentualnego bogactwa, i niezależnie od zapewnień Siergieja o miłości do mnie, nie mogłem cię mieć. Niezależnie od tego, w co się ubieram, co jem i z kim rozmawiam, na zawsze miałem pozostać szumowiną.
Przeszukałem boczne uliczki francuskiej dzielnicy w poszukiwaniu naszyjnika twojej matki. Postanowiłem na ciebie zasłużyć. Następnego dnia jednak, zupełnie jakby pod wpływem magii, powiedziałaś, że chcesz uczyć się tańczyć ze mną. Ze mną. Mój Boże, zbiłaś mnie z tropu tym żądaniem! Nagle ujrzałem w twoich oczach coś, czego nigdy dotąd nie wziąłem pod uwagę. Tam, w twoich błękitnych jak kwiaty oczach. Byłaś we mnie zakochana. Siergiej tylko zerknął na nas w tańcu i też się tego domyślił. Ujrzał siebie i Marinę trzydzieści lat wcześniej. Zrozumiałem, że ucząc nas bolera, oddawał mi ciebie. Nie mógł powstrzymać tego, co przyszło naturalnie. Historia lubi się powtarzać.
Dymitr się zawahał, gdyż wstałam z fotela i teraz opierałam się o okno.
– Aniu, proszę, nie płacz. – Pośpieszył ku mnie. – Nie miałem zamiaru cię przygnębiać.
Usiłowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Szlochałam tylko jak dziecko. W głowie mi się kręciło. Obudziłam się rano w oczekiwaniu na jeszcze jeden zwykły dzień i nagle Dymitr opowiadał mi o sprawach, których nie mogłam pojąć.
– Czy ty tego nie chcesz? – spytał. Dotknął mojego ramienia i odwrócił mnie tak, żebym popatrzyła mu w oczy. – Siergiej powiedział, że możemy się pobrać po twoich szesnastych urodzinach.
Pokój zasnuł się mgłą. Kochałam Dymitra, ale te nagłe oświadczyny i jego wyznanie zdumiały mnie i poczułam się niepewnie.
On zdążył się przygotować, jednak jego słowa trafiły mnie niczym pocisk. Gdy zegar nad kominkiem wybił południe, drgnęłam. Nagle zdałam sobie sprawę z innych dźwięków: służące sprzątały korytarze, kucharz ostrzył nóż, ktoś śpiewał La vie en rose. Popatrzyłam na Dymitra. Uśmiechnął się do mnie poranionymi wargami i moje zmieszanie ustąpiło miejsca miłości. Czy naprawdę miałam zostać żoną Dymitra? Musiał ujrzeć moją zmienioną minę, bo padł na kolana.
– Anno Wiktorowno Kozłowa, wyjdziesz za mnie? – spytał, całując mnie po rękach.
– Tak – odparłam, śmiejąc się i płacząc jednocześnie. – Tak Dymitrze Juriewiczu Łubieński, wyjdę za ciebie.
Po południu Dymitr ogłosił nasze zaręczyny, a Siergiej odwiedził mnie w kryjówce nieopodal drzewa gardenii. Ujął moje ręce, a w kącikach jego oczu ukazały się łzy.