Выбрать главу

Tego popołudnia w redakcji były jeszcze dwie osoby: Diana, gdyż w soboty Harry grywał w golfa, i Caroline Kitson. Młodsze reporterki na zmianę chodziły na wesela i tańce. Mimo wielkich ambicji Caroline nie zdołała znaleźć męża ze swojej sfery. Być może obraziła w rubryce towarzyskiej zbyt wiele matek. Niezależnie od powodów, w wieku dwudziestu dziewięciu lat zaczęła uważać się za starą pannę.

Nosiła dziwaczne stroje i grube okulary, obecnie bardziej kojarzyła się z wdową niż z młodą, silną kobietą. Wśród młodszych reporterek pojawiła się pewna ładna brunetka, która miała oko na posadę redaktorki kroniki towarzyskiej, i dzięki temu Caroline o wiele lepiej traktowała Dianę i mnie. Mimo to nabrała pewnego zwyczaju, który irytował mnie o wiele bardziej niż jej dawne zadzieranie nosa.

– Witaj, stara panno numer dwa – mawiała za każdym razem, gdy wchodziłam do biura. – Czujesz się tak jak ja?

Gdy to mówiła, natychmiast wpadałam w przygnębienie.

Odwróciłam się i popatrzyłam na matrioszki ustawione na mojej toaletce. Było ich razem pięć, po mnie jeszcze dwie. Córka i wnuczka. Tak moja matka wyobrażała sobie nasze życie. Wierzyła kiedyś, że dożyjemy naszych dni w spokoju, w domu w Harbinie, rozbudowując ten dom, kiedy będzie się pojawiał kolejny członek rodziny.

Położyłam się na poduszkach i otarłam łzę. Aby stworzyć rodzinę, potrzebowałam męża. Jednak tak przywykłam do życia bez miłości mężczyzny, że nie wiedziałabym nawet, od czego zacząć. Minęły cztery lata, odkąd dowiedziałam się o śmierci Dymitra, siedem, odkąd mnie porzucił. Ile jeszcze lat miałam spędzić w żałobie?

Diana siedziała za biurkiem, kiedy pojawiłam się w gazecie.

Wpadłam do jej gabinetu, żeby się przywitać.

– Co robisz w piątkowy wieczór, Aniu? – zapytała, dotykając palcami kołnierza swojej sukienki w stylu Givenchy.

– Nic szczególnego – odparłam.

– Chciałabym ci kogoś przedstawić. Może wpadniesz do nas na kolację, koło siódmej? Powiem Harry’emu, żeby cię przywiózł.

– Dobrze, ale kogo mam poznać?

Diana odsłoniła w uśmiechu perłowe zęby.

– Czy to zgoda, czy odmowa?

– Zgoda, ale nadal chciałabym wiedzieć, komu zostanę przedstawiona.

– Nie ufasz mi? – zapytała. – Czarującemu młodemu człowiekowi, jeśli musisz wiedzieć. Bardzo chce cię poznać, odkąd wpadłaś mu w oko na balu po turnieju o Puchar Melbourne. Mówi, że chodził za tobą przez cały wieczór, ale nie zwracałaś na niego najmniejszej uwagi. Co, jak mogłam się przekonać, jest do ciebie podobne, Aniu. To najprzystojniejszy mężczyzna w tej gazecie, ma znakomite poczucie humoru, a ty nawet nie powiedziałaś do niego: A sio.

Oblałam się rumieńcem. Moje zakłopotanie najwyraźniej jeszcze bardziej rozbawiło Dianę. Zastanawiałam się, czy w jakiś sposób odgadła moje dzisiejsze samopoczucie i od razu wymyśliła rozwiązanie.

– Włóż tę cudowną wieczorową suknię z krepdeszynu, którą kupiłaś na wyprzedaży. Wyglądasz w niej prześlicznie.

– Dobrze – odparłam, wytrącona z równowagi tym niezwykłym zbiegiem okoliczności. Czułam się tak, jakby Diana była dobrą wróżką i spełniała moje życzenie.

– Aniu! – zawołała, kiedy już wychodziłam.

– Tak?

– Nie rób takiej przerażonej miny, skarbie. Jestem pewna, że on nie gryzie.

Nikomu nie wspomniałam ani słowem o kolacji u Diany. Byłam z siebie dumna, że przystałam na spotkanie z młodym nieznajomym, choć ta myśl nadal mnie przerażała. Powiedzenie Betty i Ruselinie o kolacji oznaczało, że nie mogłabym się z tego wykręcić, nawet gdybym postanowiła zostać w domu.

Gdy nadszedł piątek, czułam niepokój i ogarnęły mnie wątpliwości. Nie chciałam jednak obrazić Diany. Włożyłam suknię, którą zasugerowała. Sukienka miała dopasowaną górę, szerokie ramiączka i spódnicę ze wstawkami. Stopy wsunęłam w jedwabne pantofelki o szpiczastych czubkach, a włosy zaczesałam z boku i spięłam spinką inkrustowaną imitacją brylantów.

O wpół do siódmej Harry podjechał po mnie granatowym chevroletem. Otwierając mi drzwi, zmrużył oczy przed wieczornym słońcem migoczącym na plaży.

– Po tych strasznych sztormach tak tu spokojnie – zauważył.

– Czytałam w gazecie, że w Nowy Rok ratownicy wyciągnęli z wody sto pięćdziesiąt osób – powiedziałam.

Harry usiadł za kierownicą i uruchomił silnik.

– Tak, na twojej plaży było najgorzej. Podobno sztorm przyniósł tyle wodorostów, że lina jednego z ratowników się w nich zaplątała. Wciągnęło go pod wodę, zaczął tonąć. Łódź ratunkowa nie mogła do niego dopłynąć.

– Mój Boże, nie słyszałam o tym – westchnęłam.

– Pomógł mu jeden z kolegów. – Harry skręcił w Bondi Road. – Mówią, że płynął jak torpeda. To Rosjanin. Może go znasz?

– Pewnie nie. – Pokręciłam głową. – Ostatnio chodzę na plażę dopiero wtedy, gdy wszyscy już z niej zejdą.

Harry roześmiał się głośno.

– Diana wspominała, że ciężko pracujesz – powiedział.

Diana i Harry mieszkali w domu w stylu Tudorów, wychodzącym na Rose Bay. Kiedy wjechaliśmy na podjazd, Diana, oszałamiająca w sukni z czerwonego jedwabiu, wybiegła na powitanie.

– Chodź, Aniu. – Poprowadziła mnie do środka niczym partnerka w tangu. – Poznasz Keitha.

Wnętrze domu było przestronne, z modnymi białymi podłogami i ścianami. Wnęki w przedpokoju zabudowane były regałami, na których ustawiono fotografie Diany ze znanymi osobami oraz drobiazgi zwożone przez nią z całego świata. Przystanęłam, żeby popatrzeć na kolekcję porcelanowych świnek kupionych w Londynie i zachichotałam. Mimo światowego stylu życia Diana nie traktowała siebie zbyt poważnie.

Zaciągnęła mnie do salonu i niemal popchnęła w ramiona młodego człowieka, który siedział na rozkładanej sofie. Na nasz widok wstał, a na jego gładko ogolonej twarzy pojawił się uśmiech.

– Witam. – Wyciągnął do mnie dłoń. – Jestem Keith.

– Witam, Ania. – Potrząsnęłam jego ręką.

– No dobrze. – Diana poklepała mnie po plecach. – Idę dopilnować kolacji, a wy sobie porozmawiajcie.

Z tymi słowami opuściła pokój. Harry właśnie wchodził z butelką wina w ręce, ale Diana przejęła go i pociągnęła za sobą, jak kiepskiego aktora, który w nieodpowiednim momencie wyskakuje na scenę.

Keith odwrócił się do mnie. Był przystojnym mężczyzną, miał kobaltowe oczy, jasne włosy, kształtny nos i pełne wargi.

– Diana mówi o tobie wspaniałe rzeczy – powiedział. – Najwyraźniej przy kolacji mam usłyszeć jakąś historię o ryżu.

Zarumieniłam się. Diana nie powiedziała mi o Keicie ani słowa. Inna sprawa, że nie pytałam.

– Keith pracuje w redakcji sportowej. – Harry wszedł do pokoju z półmiskiem serów, dzięki czemu nie musiałam dłużej robić z siebie idiotki. Uświadomiłam sobie, że pewnie stał pod drzwiami i podsłuchiwał.

– Naprawdę? Cudownie. – Pomyślałam, że mówię jak Diana.

Harry mrugnął do mnie zza pleców Keitha. Diana wśliznęła się do salonu z tacą krakersów ozdobionych połówkami oliwek. Pewnie też czekała pod drzwiami.

– Tak – oznajmiła. – Dostał nagrodę za reportaż o Pucharze Melbourne.

– Cudownie – powtórzyłam, patrząc na Keitha. – Ja nie. Najwyraźniej uznali, że mój artykuł o kapeluszach jest nie dość interesujący.

Keith szeroko otworzył oczy, ale kiedy Harry i Diana wybuchnęli śmiechem, poczuł się bezpiecznie i im zawtórował.

– Dziewczyna z poczuciem humoru – stwierdził. – To lubię.

Harry wniósł stół na oszkloną werandę. Diana przykryła blat kremowym obrusem i ustawiła na nim granatową zastawę. U podstawy świecznika ułożyła gałązki fuksji. Już od dawna nie miałam do czynienia z taką niewymuszoną elegancją. Podobny efekt osiągał kiedyś mój ojciec. Potarłam rąbek płóciennego obrusu i podziwiałam stołowe srebra. Na środku stołu Diana ustawiła misę z różami stulistnymi, wdychałam ich słodki zapach. Płomień świecy zadrżał i ujrzałam w cieniu Siergieja z naręczem weselnych róż. Z ciemności napłynął ku mnie Dymitr i ujął moje ręce.

– Puść, Dymitrze. Proszę – powiedziałam bezgłośnie.

Po chwili ujrzałam jednak, że siedzi w wannie pełnej płatków róż. Czerpał wodę dłońmi złączonymi w miseczkę. Im więcej pił, tym robił się lżejszy, w końcu zaczął znikać.

– Aniu, nic ci nie jest? Straszliwie zbladłaś. – Diana postukała mnie w ramię. Zerknęłam na nią nieprzytomnie.

– To przez ten upał. – Harry wstał i szerzej otworzył okna.

Keith podniósł mój kieliszek.

– Naleję ci trochę wody – zaproponował.

Potarłam czoło.

– Przepraszam – powiedziałam. – Wszystko jest takie piękne, zapomniałam, gdzie jestem.

Keith postawił przede mną kieliszek. Kropla wody spłynęła po szkle i spadła na obrus. Wyglądała jak łza. Na kolację podano zrazy w sosie serowym z grzybami w śmietanie, Rozmowa toczyła się lekko, kierowała nią zręcznie Diana.

– Keith, koniecznie opowiedz Ani o farmie swoich rodziców, Słyszałam od Teda, że jest cudowna.

– Aniu, w domu lady Bryant widziałam cudowny antyczny samowar, ale żadna z nas nie miała pojęcia, jak działa. Mogłabyś nam to objaśnić, skarbie?

Byłam świadoma spojrzeń Keitha i pamiętałam, żeby na niego patrzeć, gdy mówił, nie zniechęcać go, co, zdaniem Diany, robiłam w podobnych sytuacjach. Nie zakochałam się w nim, jak w Dymitrze. O, Boże!

Kiedy uprzątnięto talerze, przenieśliśmy się do salonu na ciasto brzoskwiniowe i waniliowe lody.