– A teraz musisz opowiedzieć Keithowi o ryżu. – Diana pomachała łyżeczką.
– Tak. – Keith się roześmiał i przysunął do mnie. – Muszę tego wysłuchać.
– Ja też tego nie słyszałem – dodał Harry. – Za każdym razem, gdy Diana usiłuje mi to opowiedzieć, wybucha śmiechem… no cóż, i na tym się kończy.
Jedzenie i wino mnie odprężyły, czułam się mniej zmieszana. Cieszyłam się, że Keith siedzi tuż obok. Wzbudzał moje ciepłe uczucia. Byłam zadowolona, że bez obaw okazuje mi sympatię. Mój powrót do świata romansu nie wypadł tak źle, jak się obawiałam.
– No dobrze – zaczęłam. – Pewnego dnia odwiedziłam najlepszą przyjaciółkę i jej męża, zaczęliśmy rozmawiać o chińskim jedzeniu, którego najbardziej nam brakuje. Oczywiście, w tym kraju okropnie trudno o ryż, a wszystkie nasze dania z dzieciństwa go zawierały.
Pewnego dnia postanowiliśmy wybrać się do Chinatown i kupić ryż na co najmniej trzy miesiące. Było to w 1954 roku, kiedy Władimir Petrow i jego żona dostali azyl w Australii za wytropienie radzieckich szpiegów. Znajdowanie szpiegów stało się ulubioną rozrywką wielu ludzi, w tym starszej pani, sąsiadki moich przyjaciół. Widziała, jak ciągniemy po podjeździe worki ryżu i rozmawiamy ze sobą po rosyjsku, więc zadzwoniła na policję.
Keith wybuchnął śmiechem i potarł brodę. Harry zachichotał.
– No mów – ponaglił mnie.
– Przyszli do nas dwaj młodzi posterunkowi i zapytali, czy jesteśmy komunistycznymi szpiegami. Witalij zdołał ich namówić na pozostanie na kolacji. Ugotowaliśmy risotto znad Wołgi z kaszą pszenną, brokułami i botwiną z cebulą i czosnkiem i podaliśmy z bakłażanami w jogurcie. Bardzo trudno odmówić napicia się z Rosjanami, a odmowa spełnienia toastu z rosyjskim mężczyzną to po prostu zniewaga. Witalij przekonał policjantów, że jedyna możliwość potwierdzenia międzynarodowej przyjaźni i odpłacenia za najlepszy posiłek, jaki jedli w życiu, to wypicie kilku kieliszków wódki. Kiedy policjanci upili się strasznie, a ich twarze przybrały dziwny odcień, odesłaliśmy ich taksówką na komisariat, gdzie, jak możecie sobie wyobrazić, wzbudzili nieszczególny entuzjazm swojego sierżanta. I choć pani Dolen spod dwunastki nadal regularnie na nas donosi, od tamtej pory nie pojawili się już więcej żadni policjanci.
– Mój Boże! – zarżał Harry, mrugając do Keitha. – To dopiero łobuziara! Uważaj na nią.
– Będę. – Keith uśmiechnął się do mnie tak, jakbyśmy byli tu całkiem sami. – Na pewno będę.
Później, gdy Harry poszedł do garażu po auto, Keith odprowadził mnie do drzwi. Diana wybiegła do ogrodu w poszukiwaniu nieistniejącego kota.
– Aniu – powiedział Keith. – W przyszłym tygodniu mój przyjaciel Ted ma urodziny. Z przyjemnością zabrałbym cię na przyjęcie. Pójdziesz ze mną?
– Tak, chętnie. – Te słowa wymknęły się z moich ust, zanim zdążyłam to przemyśleć. W towarzystwie Keitha czułam się odprężona. Nie podejrzewałam, żeby coś ukrywał, w przeciwieństwie do mnie. Ja byłam pełna sekretów.
Po powrocie do domu otworzyłam okna i położyłam się na łóżku, nasłuchując szumu fal. Zamknęłam oczy i usiłowałam przypomnieć sobie uśmiech Keitha, jednak już zaczynałam zapominać, jak wyglądał. Ciekawiło mnie, czy naprawdę mi się podoba, czy też tylko udaję sama przed sobą zainteresowanie nim. Po chwili mogłam myśleć jedynie o Dymitrze. Próbowałam na dobre uwolnić się od jego wpływu, lecz wspomnienia powróciły silniejsze niż zazwyczaj. Nie mogłam zasnąć, a w mojej głowie raz za razem pojawiała się nasza noc poślubna, jedyny naprawdę szczęśliwy moment tego małżeństwa. Przed śmiercią Siergieja. Przed Amelią. Moje miękkie, wilgotne ciało pokryte płatkami róż i przytulone do twardego, rozpalonego ciała Dymitra.
Urodziny, na które w następnym tygodniu zabrał mnie Keith, były moim pierwszym prawdziwym australijskim przyjęciem. Nigdy dotąd nie byłam na party u ludzi w moim wieku, żyjących na podobnym poziomie finansowym; to otworzyło mi oczy. Moje australijskie doświadczenia różniły się od doświadczeń wielu innych Rosjan z Szanghaju. Maria i Natasza dostały pracę w szpitalnej pralni, a ich mężowie, obaj świetnie wykształceni, harowali na budowach. Ja jednak nie żyłam jak typowa młoda Australijka. Z racji mojej pozycji w gazecie zapraszano mnie na najelegantsze przyjęcia w mieście. Poznałam polityków, artystów i sławne aktorki, nawet zaproponowano mi sędziowanie w następnych wyborach Miss Australia. Mimo to nie prowadziłam prawdziwego życia towarzyskiego.
Ted był fotografem sportowym z działu Keitha, mieszkał przy Steinway Street w Coogee. Kiedy się pojawiliśmy, tłum gości dosłownie wylewał się z betonowego domu. Adapter ryczał Only you, a grupka mężczyzn i kobiet w apaszkach i z postawionymi kołnierzykami kołysała się w rytm muzyki. Blondyn z baczkami i paczką papierosów w kieszeni koszuli wybiegł nam na powitanie. Przywitał się z Keithem, a potem odwrócił do mnie.
– Cześć, śliczna. To o tobie opowiadał mi Keith? Ty jesteś tą rosyjską księżniczką od mody?
– Daj jej spokój, Ted – zaśmiał się Keith i dodał: – Trzeba przywyknąć do jego poczucia humoru. Nie zwracaj na niego uwagi.
– Wszystkiego najlepszego, Ted. – Wyciągnęłam prezent od siebie i Keitha: płytę Chucka Berry’ego owiniętą w nakrapiany papier i ozdobioną kokardą.
– Nie musieliście… ale połóżcie ją na stole. – Ted wyszczerzył do mnie zęby. – Lucy kazała mi otworzyć wszystkie prezenty później.
– Zamieni cię w dziewczynę – mruknął Keith.
Salon przypominał łaźnię, parował od żaru stłoczonych ciał i od upalnej nocy. Ludzie porozkładali się na dywanie i sofie, palili i pili napoje i piwo wprost z butelek. Niektóre dziewczyny uważnie lustrowały mnie wzrokiem. Włożyłam obcisłą sukienkę bez rękawów z szerokim dekoltem w kształcie łódki. Inne dziewczyny miały na sobie spodnie cygaretki i obcisłe koszule. Nosiły krótkie włosy, w modnym wtedy stylu, zaczesane do przodu, ostrzyżone na chłopaka.
Moje nadal były długie, nie wiązałam ich. Spojrzenia innych kobiet mnie zakłopotały: nie wydały mi się szczególnie przyjazne.
Poszłam za Keithem do kuchni, przeciskając się między ludźmi, od których czułam zapach brylantyny i słodyczy. Stół był zaśmiecony lepkimi butelkami po coli i plastikowymi kubkami.
– Masz, spróbuj. – Keith wręczył mi butelkę.
– Co to? – spytałam.
– Spróbuj, a zobaczysz.
Otworzył sobie piwo. Pociągnęłam łyk z butelki. Napój był słodki i bardzo orzeźwiający, ciążył mi w żołądku. Na etykietce przeczytałam: napój wiśniowy.
– Hej, Keith! – zawołała jakaś dziewczyna. Przepchnęła się przez tłum i zamknęła Keitha w niedźwiedzim uścisku. Przewrócił oczami. Dziewczyna puściła go i podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, po czym zmarszczyła brwi.
– Kto to? – zapytała.
– Roweno, przedstawiam ci Anię.
Dziewczyna ledwie dostrzegalnie skinęła mi głową. Miała bladą skórę i piegi. Jej usta były ogromne i czerwone, brwi zaś wyglądały jak grube pajęcze nogi nad ładnymi oczami.
– Miło mi cię poznać. – Wyciągnęłam rękę, jednak Rowena nie odwzajemniła gestu. Wpatrywała się w moje palce.
– Cudzoziemka? – zapytała. – Mówisz z akcentem.
– Jestem Rosjanką – wyjaśniłam. – Z Chin.
– Australijskie dziewczyny już ci nie wystarczą? – burknęła do Keitha, odwróciła się i ruszyła przez tłum do ogrodu.
Keith wykrzywił usta.
– Niestety najwyraźniej byłaś świadkiem ignorancji niektórych przyjaciół Teda – powiedział, siadając na stole. Odsunął butelki i brudne talerze, by zrobić mi miejsce.
– Pewnie jestem niewłaściwie ubrana – stwierdziłam.
– Ty? – parsknął. – Jestem zazdrosny, bo mężczyźni przez cały wieczór gapią się na ciebie. Jesteś naprawdę piękna.
Z salonu dobiegł nas głośny śmiech i weszliśmy tam wraz z innymi, żeby sprawdzić, co się dzieje. Grupka mężczyzn i kobiet siedziała w kręgu na podłodze, pośrodku leżała butelka. Znałam grę w butelkę, tu jednak obowiązywały nieco inne zasady. Każdy uczestnik trzymał piwo – kiedy obracano butelkę i wskazała ona osobę płci przeciwnej, kręcący miał wybór: albo ją pocałować, albo wypić łyk piwa. Jeśli decydował się na piwo, osoba odrzucona musiała wypić dwa łyki. Zauważyłam w grupie Rowenę, patrzyła na mnie ponuro. Może nie na mnie, tylko na Keitha?
– Kolejny australijski pretekst, żeby się napić – stwierdził Keith.
– Rosjanie są tacy sami. Przynajmniej mężczyźni.
– Poważnie? Idę o zakład, że mając wybór, woleliby jednak całować dziewczyny, niż pić piwo.
Keith znowu spoglądał na mnie w ten swój bezpośredni sposób, ale nie potrafiłam odwzajemnić tego spojrzenia. Zerknęłam na swoje stopy.
Podczas drogi powrotnej kusiło mnie, żeby spytać go o Rowenę, ale się powstrzymałam. Wyczułam, że to nie ma sensu. Był młody i przystojny, jasne, że umawiał się z innymi dziewczynami. To ja zachowywałam się jak dziwaczka. Większą część młodości spędzi – łam samotnie. Kiedy Keith nie patrzył, rzucałam mu ukradkowe spojrzenia. Wpatrywałam się w jego skórę, po raz pierwszy zauważyłam piegi na nosie, włoski dookoła przegubu. Był atrakcyjny, ale nie był Dymitrem.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, podjechał do krawężnika i wyłączył silnik. Wykręcałam palce i modliłam się w duchu, żeby tylko nie próbował mnie pocałować. Nie byłam na to gotowa. Chyba wyczuł mój niepokój, bo mnie nie pocałował. Zamiast tego opowiadał mi o meczach tenisa, o których pisał, i o tym, jacy mili podczas wywiadu okazali się Ken Roswell i Lew Hoad. Po chwili uścisnął moją dłoń i powiedział, że odprowadzi mnie pod drzwi.
– Następnym razem zabiorę cię w jakieś bardziej eleganckie miejsce – powiedział. Uśmiechał się, ale wyczułam rozczarowanie w jego głosie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wziął mnie za snobkę. Chciałam go zapewnić o swojej sympatii.
– Dobranoc, Keith – powiedziałam tylko. Wypadło to nerwowo i niezręcznie.