Выбрать главу

– Was, sztormanie… – szepnął Walicki. – Mówi: „On – czysty i jasny… On wszystkich nas uratuje… On jak słońce…"

– Czy kapitan słyszał to? – rzucił pytanie Pitt.

– Właśnie że słyszał… Zbladł i zębami zgrzytnął… – szeptał Walicki. – Dlatego chciałem uprzedzić was, sztormanie…

– Dziękuję! – rzekł sztorman na pozór zupełnie spokojnie, lecz natychmiast myśl zaczęła uporczywie pracować, bo czoło pokryło mu się zmarszczkami.

Odwrócił się plecami do majtków, dając do zrozumienia, że rozmowa skończona i że wcale go dalszy ciąg nie obchodzi.

Tego brakowało! – myślał Pitt. – To może do gruntu wszystko zmienić.

Jednak wielką potęgę posiada mowa kobiety, gdy wyraża uwielbienie lub miłość do mężczyzny! Zresztą jest to jedno i to samo, gdyż z uwielbienia zawsze wyrasta miłość. Odkąd stoi świat, każda kobieta uwielbiająca cudotwórców, czarowników, proroków, bohaterów i królów w głębi swego serca marzy o chwili, gdy będzie mogła w zapomnieniu i uniesieniu oddać ubóstwianemu swoją miłość.

„Kobieta nie śpi i myśli o nocnej, tajemniczej godzinie, gdy pana swoich myśli lub serca nazwie nie «sidi», nie «serdarem», lecz powie mu drżącymi ustami: «mój najdroższy»!" -głosi stara legenda arabska.

„Skazany jest ten, który dotknie tej jadowitej czary, bo pryśnie jego urok potężny, rozwiany lekkomyślnymi słowami chełpliwej lub zazdrosnej kobiety; człowiek kierujący życiem innych powinien odtrącić kochankę lub zabić ją, jak się odtrąca trujący napój, jak się zabija śmierć niosącego węża" – dodaje twórca innej wschodniej legendy.

Pitt mimo niepokoju i troski z powodu tak niespodziewanie wdzierającej się do jego życia okoliczności, zaczął myśleć o Elzie, ukrywającej się pod nazwiskiem majtka Ottona Lowego. Zwróciła na niego uwagę, chociaż on nie zdradził najmniejszej chęci zbliżenia się do niej? To pochlebiało jego dumie męskiej.

Kobiety były poniekąd przyczyną jego upadku moralnego, gdyż o ile mogą podnieść człowieka na wyżyny godności ludzkiej, geniuszu i bohaterstwa, o tyle też potrafią cisnąć do najohydniejszego bagna lub pogrążyć w gnuśnej obojętności dla wszystkiego, co stanowi treść życia i jego najpiękniejszej, najszczytniejszej ozdoby.

Pitt przypomniał sobie słowa jakiegoś pisarza, mówiącego: „Kobieta jest w całej pełni człowiekiem, nosicielką boskich i zwierzęcych instynktów. Może stać się bóstwem opromieniającym miliony ludzi – może być najbardziej pogardzanym wyrzutkiem, zatruwającym społeczeństwo."

Pitt zaklął w duchu, bo w obecnym swoim życiu, które zaczynał na nowo budować, nie chciał spotykać ani pięknych, niedostępnych bogiń, ani powabnych i ciągnących ku sobie jak przepastne wąwozy górskie kapłanek grzechu.

Tego mi tylko brakowało do szczęścia! – myślał, z niepokojem oczekując ukazania się Olafa Nilsena.

Kapitan wkrótce zjawił się na mostku i zapytał majtków stojących przy sztorwale:

– Gdzie jest sztorman?

– Stoi na sztabie! – odpowiedział jeden z rudlowych. – Już godzina upłynęła, jak przygląda się morzu. Lubi sztorman to miejsce.

Nilsen wiedział o upodobaniu Pitta i to go uspokoiło. Długo przyglądał mu się bacznie, aż posłał po niego bosmana.

Zaczyna się… – pomyślał Pitt i natychmiast twarz powlokła mu się nieprzeniknioną obojętnością, a usta zacisnęły się mocniej.

Jednak sztorman pomylił się. Olaf Nilsen spotkał go przyjaźnie i rzekł, wpijając swe skośne oczy w twarz Pitta:

– Lowe czuje się lepiej! Już nie majaczy… Bóle ustały…

– To bardzo szczęśliwie dla Lowego – spokojnym głosem odparł sztorman. – Powinien być wdzięczny felczerowi.

– No, tak!… – mruknął kapitan i dodał-weselszym głosem: – Chodźmy, mister Siwir, podziękować załodze za rzetelną pracę w ciężkiej potrzebie!

Załoga już się zebrała na posiłek do biesiadni. Lowe siedział na tapczanie, szczelnie otulony w koce. Olaf Nilsen dziękował majtkom za odwagę i staranność, wyróżniając pracę nowo zaciągniętych ludzi i podwyższając wszystkim procent od zysków, które miał osiągnąć ze sprzedaży polarnych towarów. Na jego rozkaz Michał Ryba, piastujący – oprócz bosmańskiej – godność stewarda okrętowego, przyniósł z magazynu parę butelek dobrego koniaku i kilka białych glinianych dzbanków angielskiego porteru. Załoga mocno się podochociła.

Pitt, który teraz ciągle był na baczności, kilka razy rzucał przelotne, lecz badawcze spojrzenia na Lowego. Twarz i oczy majtka nie zdradzały jednak żadnego wzruszenia, które mogłoby zwrócić uwagę Nilsena. Młoda, pogodna twarz była uśmiechnięta, jasne, śmiałe oczy miały łagodny wyraz.

Przyśniło się Walickiemu czy co? – myślał sztorman. – A może Lowe majacząc plótł różne inne brednie?

Nilsen ujrzawszy, że wszystko już wypito, ciężko się podniósł i rzekł:

– Teraz idźcie na wypoczynek… Daję dwie godziny. Bosman wyda porcję koniaku ludziom z warugi. Zaraz ich tu przyślę. Przy sztorwale stanę ja, a do pomocy wezmę sobie felczera.

Kapitan zamyślił się na chwilę, niby się wahając.

– Mister Siwir! – mruknął, zwracając się do Pitta. – Gdy ludzie pójdą do kasztelu, pomóżcie Lewemu dojść do jego kajuty i położyć się… Będę posyłał do niego od czasu do czasu Walickiego, aby zmieniał mu okłady.

Z tymi słowami Nilsen wyszedł, a za nim Walicki, naciągając zbyt szeroki dla niego płaszcz szturmowy.

Bosman wyprawił ludzi do czeladni i zakrzątnął się wraz z Tun-Lee koło posiłku i napoju dla zmienionej warugi.

Pitt pomógł Lowemu podnieść się, starannie otulił go płaszczem i kocami i wziąwszy pod ramię poprowadził, trzymając się wantów, basztaków i parapetu dekowego, przez pokład, uciekający spod nóg co chwila.

Gdy szedł, czul wparty w siebie z tyłu wzrok Olafa Nilsena.

Czy kapitan urządza próbę, czy podejrzenia jego rozwiały się? – myślał Pitt, prowadząc osłabionego, chwiejącego się na nogach Lewego.

Pomógł mu położyć się do łóżka, starannie nakrył i postawił na stoliku ciężki, okrętowy kubek z wodą.

– Teraz już wszystko, Lowe! – mruknął sztorman. – Leżcie, śpijcie i jak najprędzej zapomnijcie o swoich sińcach!

– Dziękuję wam, sztormanie! – gorąco szepnął Lowe. – Dziękuję… Nie wiecie nawet, coście dla mnie zrobili! Życie przede mną otworzyliście… Zapaliliście dla mnie słońce w mroku… Wskrzesiliście nadzieję… Uratowaliście mi życie! Dziękuję, dziękuję! Nigdy tego nie zapomnę! Umrę za was, jeżeli zajdzie potrzeba lub jeżeli wy tego zażądacie!

Głos Lowego zmienił się do niepoznania. Stał się dźwięczny i miękki, a nuta szczerości i wdzięczność namiętna zdradziły kobietę.

– Upiliście się, towarzyszu! – rzekł Pitt, pokrywając śmiechem zmieszanie. – Zrobiłem to, co uczyniłby nasz kapitan, mechanik lub kuk. Przesadzacie!

– O, nie! – zawołał Lowe, i Pitt nie zdążył się opamiętać, gdy majtek schwycił jego rękę i zaczął okrywać ją pocałunkami. – Wy – jasne słońce! Duże oczy Lowego napełniły się łzami, usta drżały.

– Upiliście się – nic innego! – mruknął sztorman. – Śpijcie! Odchodzę… Zamknął drzwi i wyszedł na pokład.

Wzrok jego spotkał się z jarzącymi źrenicami Olafa Nilsena. Kapitan wcisnął głęboko na czoło zydwester, a spod jego ronda ponurym ogniem błyskały czarne, skośne oczy.

– Wszystko w porządku! – krzyknął podchodząc do mostku Pitt. – Lowe już się położył. Postawiłem przy nim kubek wody do picia. Teraz idę się przespać, kapitanie…

Nilsen, słysząc spokojny głos sztormana i spostrzegłszy obojętny, zimny wyraz jego oczu, natychmiast się uspokoił i zawołał:

– Idźcie! A przez noc będziemy razem na warudze!

– Ali right! – odpowiedział sztorman, znikając w biesiadni. Po odejściu Pitta Nilsen zwrócił się do stojącego przy sterze. Walickiego i rzekł wzruszonym głosem:

– Dziękuję wam, towarzyszu, z duszy za to, żeście uratowali… Lowego! Umiem być wdzięczny… Nie zapomnę o was i waszych towarzyszach, gdy będziemy dzielili zyski. Oddam wam ze swojej części… Należy się wam, boście stracili przyjaciela. Szkoda Mengera!

– Szkoda, kapitanie! – zgodził się Polak. – Setny to był chłop – i do wypitki, i do wybitki! Ha! Ale cóż robić? Taki już los Polaków! Koniecznie któryś z nich musi ginąć na obczyźnie za cudzą sprawę. Nic to! Za to kiedyś nasz naród zostanie wynagrodzony sowicie i będzie wielki, potężny! Mnie zaś nie macie za co dziękować, kapitanie. Zrobiłem, com powinien był zrobić… "

– Nie będziemy się certowali! – przerwał Nilsen. – Ponieważ robiliście opatrunek Lowemu, więc wiecie… wiecie że… to kobieta…

– Czyż nikt o tym nie wiedział na statku? – zapytał, nauczony przez Pitta, felczer.

– Ten i ów wiedział – mruknął kapitan – lecz ukrywaliśmy to przed ludźmi, bo w tym jest tajemnica… Lowe chce i musi uchodzić-za zwykłego majtka… Nikomu więc nic o tym nie mówcie, nikomu… nigdy i nigdzie!

W głosie Olafa Nilsena mimo wzruszenia zabrzmiała zwykła groźba.

– Nikomu! Nigdy! Nigdzie! – powtórzył z naciskiem.