Выбрать главу

— O to właśnie mi chodzi. Tak przypuszczam. Czy nie uważasz za prawdopodobne, że między tymi dwoma faktami może zachodzić jakiś związek?

— Nie sądzę, żeby tak było. — Wypchał policzek językiem i zmarszczył brwi. — Naprawdę nie.

— Frank Carson wspomniał, że może istnieć związek między wydarzeniami w Oz i totalnym zniszczeniem Quraquy.

— Niby jaki? Co najwyżej można mówić o jakimś związku, ale w najszerszym rozumieniu tego pojęcia, Hutch. Załamania powtarzały się po bardzo długich odstępach czasu. O ile nam wiadomo, podobnie było ze zniszczeniami w Oz. Ale przecież nie musiały dziać się jednocześnie. Tylko w tym samym okresie — a to jest różnica, i jeśli zaczniemy mylić ze sobą te dwa pojęcia, możemy łatwo wpaść w pułapkę. — Przerwał na chwilę. — Interesują cię te załamania?

— Tak.

— W takim razie opowiem ci jeszcze coś. To oczywiście tylko zbieg okoliczności.

— A co takiego?

— Jest taki wiersz, który udało nam się przetłumaczyć. Poczekaj chwilkę, to zaraz go znajdę.

Art zniknął na chwilę z ekranu.

— Słyszałaś o Skrybach?

— Nie.

— Panowali na tych obszarach tak mniej więcej między rokiem 1400 p.n.e. a upadkiem Wschodniego Cesarstwa, około czterysta lat później.

— Skrybowie?

— Nazwaliśmy ich tak, bo wszystko sobie zapisywali. Prowadzili szczegółowe księgi rachunkowe, spisy inwentarza, kartoteki medyczne i statystyki. Osiągnęli dość zaawansowany stopień rozwoju. — Uśmiechnął się. — Pod względem biurokracji. Bardzo nas przypominali. Zdaje się, że mieli nawet coś w rodzaju polis ubezpieczeniowych. Co więcej, ich zniknięcie, upadek Wschodniego Cesarstwa i Drugie Załamanie, wszystko to zdarzyło się około tysięcznego roku przed naszą erą. No, jest.

Na monitorze Hutch pojawił się tekst.

— Sądząc po komercjalnym charakterze zapisków, jakie po sobie zostawili, nie byli z natury szczególnie religijni czy filozoficzni. Za ich panowania Świątynia została zredukowana do roli historycznej ciekawostki. Ale mimo wszystko udało nam się odnaleźć modlitewnik w jednym z ich miast. W Yaldipaa. Niedaleko stąd. Następny przystanek po drodze na zachód. Wersy na twoim ekranie pochodzą z tej właśnie książki.

Na ulicach Hau-kai czekamy. Noc schodzi, nadciąga wiatr I stygną światła świata. W trzysetnym roku od Bilata wzejścia Przyjdzie ten, co wędruje do świtu, Stopami rozgniata słońce, Osądzić przyjdzie ludzkie dusze. Stąpać będzie nad dachami domów, Rozpłomieni Bożą maszynerię.

Przeczytała wiersz dwukrotnie.

— Co to jest „Boża maszyneria”?

Art wzruszył ramionami.

— W takim razie o co chodzi?

— O Bilata. Był bohaterem. Przez jakiś czas używaliśmy go do oznaczania początku ery Skrybów. Przechwycił władzę gdzieś około naszego roku 1350 p.n.e. A przy okazji, Hau-kai to święte miasto, taki tutejszy odpowiednik Jeruzalem. Symbolizuje wszystko co może być najlepsze, co może spotkać wierzącego w doczesnym życiu.

Hutch ponownie przeczytała tekst.

— Trzysta lat później zdarzyło się akurat Drugie Załamanie. — Oderwała wzrok od ekranu i z powrotem wywołała obraz Arta. — Czy sugerujesz, że ktoś przepowiedział to zdarzenie?

— Zdołaliśmy ustalić wiek książki. To jedna z najstarszych, jakie posiadamy. Większości nie udało nam się odczytać, a to, co mamy, to przede wszystkim utwory religijne.

— Kto go przetłumaczył?

— Maggie Tufu. Poznałaś ją? W każdym razie, ona ustalała odniesienia do czasu. Słowo, które oddała jako „ludzkie”, w rzeczywistości odnosi się do mieszkańców planety, męskich i żeńskich, dawnych i obecnych. A czasownik, który tutaj został oddany jako „osądzić”, najwyraźniej zamyka w sobie znaczenie zarówno sędziego, jak i kata. — Art sprawiał wrażenie jednocześnie rozbawionego i zakłopotanego. — No, tak — tym razem przepowiednia warta była swoich pieniędzy.

— Różnie to bywa z tymi przepowiedniami — odrzekła Hutch. — Przepowiadanie nieszczęść jest dość powszechnym zjawiskiem wśród ugrupowań religijnych. A kiedy zbierze się dostatecznie dużo przepowiedni, komuś w końcu uda się trafić w dziesiątkę.

Art pokiwał głową.

— Ja też bym tak powiedział. Ale niektórzy tutaj zastanawiają się, czy tamta budowla na księżycu w jakiś sposób nie wyznacza na tym świecie periodycznych zniszczeń.

O dziewiętnastej wahadłowiec Świątyni był już załadowany i gotowy lecieć w ślad za Alfą. Carson posprawdzał wszystko, żeby się upewnić, czy pojemniki na pewno się nie przesuną, potem patrzył, jak oddala się łódź podwodna. Eddie siedział sztywno w swojej bańce, z ramionami splecionymi na piersiach, i wpatrywał się wprost przed siebie.

Carson zapuścił silniki, poinformował dyżurnego, że wyrusza, i uniósł się w górę.

Słońce przesunęło się za szczyty gór, a wśród zapadającego zmierzchu zerwał się zimny wiatr. Właśnie była pora odpływu, więc na plaży połyskiwały w ostatkach światła rozległe płachty piasku. Fale załamywały się o Wieże. Carson cieszył się na myśl, że wkrótce stąd się wydostanie, wróci do Waszyngtonu, gdzie będzie mógł spacerować w słońcu bez uprzęży flickingerowskiej na grzbiecie.

A mimo wszystko był zły. Kiedy przyjechał tu, sześć lat temu, na początku uznał Świątynię z jej kamiennymi ścianami za twór ponadczasowy. Na długo po tym, jak on sam przeniesie się już w szczęśliwszy świat, ona nadal będzie trwała — jak trwała tu przez całe tysiąclecia. Stanowiła symbol — dla nich wszystkich — pewnej stabilności. Uosabiała myśl, że to co naprawdę istotne, przetrwa.

Pociągnął do siebie drążek. Wahadłowiec przebijał się teraz przez warstwę chmur.

Pod spodem Wieże Knotyjskie zniknęły już wśród gęstniejącego mroku.

PLIK SIECI BIBLIOTECZNEJ

Kiedy wiosną 2187 roku Alexander LaPlante zakończył pierwszą fazę wykopalisk w Sodomie, doszedł do wniosku, że miasto zostało spalone — nieszczęście dość powszechne wśród biblijnych miast. Uczony ten jednakże przedstawił zarazem dwa dodatkowe założenia, które wywołały burzę kontrowersji, a mianowicie:

1) miasto jest starsze niż zakładano, tj. istniało już około roku 5000 p.n.e.

2) komputerowa rekonstrukcja zniszczeń pozwala przypuszczać, iż miasto zostało zniszczone przy użyciu środków zbliżonych do nowoczesnej broni jądrowej.

W 2189 roku LaPlante’owi odmówiono dalszego finansowania badań. Kolejna ekspedycja, prowadzona przez Olivera Castle i Arian Adjani zbadała podstawy obu tych przypuszczeń. Potwierdzili oni podaną przez LaPlante’a datę, ale nie znaleźli przekonujących dowodów na potwierdzenie drugiej teorii, znanej już wtedy jako „teza o bombie”.

W 2195 roku LaPlante’owi nie przedłużono kontraktu na Uniwersytecie Pensylwania. Obecnie wykłada na Uniwersytecie Radisona w Londynie.

Marjorie Gold,
Wykopaliska nad Morzem Martwym
Commonwealth, Nowy Jork, 2199

Rozdział 9

Quraqua, wtorek, 21.48 (za dwadzieścia osiem północ)

Oba wahadłowce, po wyładunku na Winckelmannie, odbywały właśnie powrotną podróż na powierzchnię planety, kiedy jedenastotonowy blok ekstrazmrożonego lodu, który w spisach Kosmika nosił numer 171, przeleciał właśnie nad równikiem, kierując się na południe. Z leciutkim, ledwo dosłyszalnym poświstem przeleciał nad tundrą i mięsistymi lasami. Posypały się lśniące drzazgi, rozświetlając na chwilę jałowy krajobraz.