A także uwaga, zaczerpnięta z eseju na temat Pinnacle, którą Hutch wolała, żeby on sam wziął sobie bardziej do serca.
Wszechświat z pewnością ma poczucie humoru. Dwa lata temu pewien mężczyzna w Chicago jechał właśnie na własny ślub, kiedy jakiś meteoryt zdemolował mu samochód. Przyszły pan młody pojął dyskretną aluzję i wyjechał z miasta. Zatem kiedy warunki zewnętrzne uniemożliwiają rozsądne prowadzenie wykopalisk, archeologowie też zrobiliby lepiej, gdyby pojęli aluzję.
Kiedy skończył ostatni z tych, co chcieli przemawiać, Dick spytał, czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć. Hutch zwykle instynktownie odrzucało od takich publicznych występów, jednak tym razem nie mogła inaczej. Sama nie wiedząc, o czym będzie mówić, podeszła szybko do platformy i stanęła twarzą do tłumu. Wielu ją znało; tu i ówdzie posłyszała oklaski. Po omacku szukała w głowie właściwych słów.
— Chciałam tylko powiedzieć — zaczęła — że zawsze się dla niego dobrze pracowało. — Zawahała się. Niebo nad głową było czyste, niebieskie i bardzo dalekie. — Umarł robiąc to, w co wierzył. Myślę, że takiej właśnie śmierci sam by sobie życzył. — Rozejrzała się rozpaczliwie dookoła i zapragnęła, by zdarzył się jakiś cud. W głowie miała kompletną pustkę. W zamyśleniu sięgnęła po talizman i wyciągnęła go ku słońcu. — Miłość i pomyślność — powiedziała. — Dostałam to od niego. Napis w jednym z quraquackich języków mówi, że póki będę go nosić, poty towarzyszyć mi będą miłość i pomyślność. A tak naprawdę, towarzyszyły mi zawsze, odkąd znałam jego.
Później przywitała się z Dickiem. Powiedział jej, że Richard często o niej mówił. Z bliska jego podobieństwo do kuzyna jeszcze bardziej uderzało. I była jeszcze taka cecha wymowy, którą dzielili: obaj na bostoński sposób lekko przeciągali „r”. Zamykając oczy, mogłaby uwierzyć, że znów ma przed sobą Richarda.
Akademia zjawiła się w pełnym składzie. Pokazał się nawet Henry — a akt ten wymagał od niego sporej odwagi, gdyż większość ludzi, nie wyłączając Hutch, jego właśnie winiła za śmierć Richarda. Od czasu ich powrotu bardzo się postarzał. W tym rozproszonym świetle twarz mu poszarzała, a chód miał niepewny.
— Jak się miewasz? — zaczepiła go Hutch, wyciągając ku niemu dłoń.
Uścisnął ją, lecz jakby od niechcenia.
— Nieźle — odparł. — Miło cię widzieć, Hutch. — Jego wzrok powędrował gdzieś za jej plecy, w kierunku platformy, która teraz była pusta. — Wolałbym, żebyśmy spotkali się w przyjemniejszych okolicznościach.
Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Hutch wiedziała, że na górze szykuje się reprymenda dla Henry’ego. Wszyscy o tym wiedzieli. On sam ogłosił już, że odchodzi na emeryturę, a teraz stanął przed perspektywą stania się centralną postacią w ogólnoświatowej dyskusji na temat jurysdykcji sądowej poza systemem słonecznym.
— A przy okazji — dorzucił po chwili — jeszcze ci nie podziękowałem za to, co dla nas zrobiłaś.
— Cieszyłam się, że mogę pomóc — odparła.
— Szkoda, że wszystko tak się potoczyło — dodał i już się wycofywał, już zbierał się do ucieczki.
— Ja też żałuję — rzuciła za nim słabym głosem.
Princeton,
sobota, 27.11.2202
Droga Priscillo,
Chciałam tylko dać ci znać, że dziś ożenił się Cal Hartlett. Wiem, że już nie raz o tym rozmawiałyśmy, i mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe, ale to kolejny dobry chłopak, który mógł być twój. Ten facet de uwielbiał. Poznałam jego żonę — jest ładna, ale gdzie jej tam do dębie. Proszę, pomyśl o swojej przyszłości. Nie stajemy się coraz młodsi.
Hutch ułożyła stopy na podnóżku, pociągnęła łyk kawy i zapatrzyła się przed siebie, na kamienną równinę. Tym razem była z dala od brzegu, a Sholę miała teraz po prawej stronie. Choć gazowy olbrzym całkowicie zdominował niebo, jego światło wydawało się przyćmione. Nad głową nie widziała już gwiazd. Spoglądała prosto w Próżnię. Jeśli patrzyło się dostatecznie uważnie i dostatecznie długo, pilny obserwator mógł dostrzec odległe migotanie gwiazd Ramienia Strzelca.
Kawa była pyszna.
Portland, Oregon,
poniedziałek, 29.11.2202
Droga pani Hutchins,
Załączone tu holo otrzymałem kilka tygodni temu, zanim wróciliście z Quraquy. Prawdę mówiąc, nadeszło zanim jeszcze dowiedziałem się o śmierci Richarda. Nie byłem pewien, komu należy je odesłać, więc pomyślałem sobie, że być może pani będzie wiedziała. Doszedłem do wniosku, że ktoś z Akademii mógłby się tym zainteresować.
Serdeczne pozdrowienia
(załącznik)
PRZESYŁKA HOLOGRAFICZNA
Na wstępie zaznaczono: Do rak własnych Richarda Walda.
David Emory w swoim polowym biurze.
— Richardzie — mówi — to zakrawa na ironię, że akurat teraz o to pytasz. Znaleźliśmy Orikon. Pomyślałem sobie, że przyda ci się wiedzieć, co tu mamy, ale proszę, zachowaj to na razie dla siebie.
Od jakiegoś czasy wiedzieliśmy, że ruiny położone są pod nowoczesnym miastem, dlatego nie były dostępne do bezpośrednich badań. A raczej, dokładnie mówiąc, to ja wiedziałem, ponieważ nie udało nam się znaleźć ani kawałeczka żadnego przedmiotu, dzięki któremu moglibyśmy ustalić jakąś datę, więc nie mieliśmy na to żadnych dowodów.
Skanery wykazały, że całe miasto otoczone jest metalowym pierścieniem, od którego odchodzą na boki pojedyncze linie. Wstępna teoria zakładała, że było to coś w rodzaju budowli obronnej. — Siada na krześle i krzyżuje ramiona na piersi, bardzo zadowolony z rozwoju wypadków. — W tym świecie fale przypływu są ogromne — z powodu bliskości Towarzyszki. W tej chwili mają tu ogromne tamy, żeby powstrzymać ocean. Ale te zbudowano całkiem niedawno.
Orikon był zlokalizowany na zbitce wysp, które obecnie są szczytami wzgórz. Przy odpływie wyrastały one nad mokradła. A zatem naczelne pytanie brzmi: jak w takich okolicznościach mieszkańcy potrafili przemieszczać się z jednej części miasta do drugiej? Bo tak przy okazji, wyczyn był to niemały. Mówimy o wyspach, które leżały rozrzucone na przestrzeni tysiąca dwustu kilometrów kwadratowych. Co więcej: jak im się udało utrzymać dostęp do oceanu, skoro musieli doń podróżować raz po morzu, a raz po mokradłach?
A oto rozwiązanie: mieli kolej nadziemną. To górzysty kraj, więc poszliśmy poszukać na szczytach jakichś dowodów. Wczoraj je znaleźliśmy: kawał betonu wbity w bok przepaści. Mamy też kilka innych. Wydaje się, że cywilizacja Orikonu była w rozkwicie między 18 000 a 16 000 p.n.e. A więc wygląda na to, że cała tutejsza cywilizacja jest trzy razy starsza, niż uważaliśmy.
Orikon żyje, Richardzie.
Henry zdjął hełm. Pokój nagrzewały słoneczne promienie. Hutch patrzyła przez okno na Morning Pool, Muzeum Iversa, Delta Park, a w dali na pomnik Waszyngtona.