Выбрать главу

— A więc zaczyna nam tu coś pasować — wtrąciła Hutch.

— Tak. — Nadział na widelec kuleczkę i skosztował. — Dobre — ocenił. — W każdym razie, Urik żył na początku ich cywilizacji, w świecie pełnym czarów, mrocznych zaklęć i kary boskiej dla każdego, kto odważył się zejść z utartych ścieżek. W scenariuszu tym występowało zwykle jedno bóstwo, zwyczajowo męskie, ze standardowo drażliwym usposobieniem i kodem zachowań, który nie dopuszczał żadnych wygłupów. A przy okazji — systemy monoteistyczne były w tym czasie na Quraquie dość powszechne. Istnieją szczątkowe dowody na istnienie religii politeistycznych, ale przez całe tysiąclecia oryginalne podania musiały być tak przerabiane, żeby odzwierciedlać ówczesny słuszny pogląd. A to kolejna uniwersalna tendencja.

— Jaka?

— Systemy monoteistyczne są zwykle nietolerancyjne. — Uśmiechnął się do niej ciepło i dodał o wiele łagodniejszym tonem: — To rzeczywiście bardzo miłe — oznajmił. — Kolacja z najładniejszą kobietą w Arlington w stanie Wirginia.

W podzięce Hutch wyciągnęła rękę przez stół i uścisnęła jego dłoń.

— Ktoś tam miał jakieś kłopoty z horgonem — ciągnął dalej, wracając do sprawy. — Terroryzował okolicę i ogólnie rzecz biorąc siał pogrom. Zatem wezwano Urika.

— Aha.

— Horgona można było zabić tylko w jeden sposób: przebijając mu mieczem serce.

— Raczej mało skomplikowane.

— To stara historia. Hermes i Argos.

— Co proszę?

— Taki grecki mit. Opowieść o myśliwym. Czatuje się na rodzaj ostatecznej zdobyczy — stworzenie jest niesłychanie śmiercionośne, a bohater nie może schować się w krzakach. I nie może stanąć z nim twarzą w twarz. Zatem trzeba wymyślić jakiś podstęp. W historii o Uriku potwora próbowało zgładzić wielu bohaterów — chyba w ciągu całego pokolenia. Korzystali z najróżniejszych, bardzo zmyślnych sztuczek, żeby się do niego zbliżyć. Próbowali go oślepić promieniami słonecznymi odbitymi od wypolerowanej tarczy, próbowali się podkraść przebrani za piękną horgonę, próbowali go uśpić magicznym puzonem.

— Magicznym puzonem?! — uśmiechnęła się Hutch.

— No, może niezupełnie. Ale to był mistyczny instrument — jakiś rodzaj piszczałki. W każdym razie, przedtem zawsze coś nie wychodziło. Bohater odkładał na chwilę piszczałkę, żeby lepiej uchwycić miecz, horgon się budził i grillował bohatera na miejscu. Przy okazji — z tej techniki skorzystał także Hermes. Ale jemu się udało. Jednej próby dokonała nawet kobieta. Nazywała się Haska. Przyprowadziła ze sobą armię sług, którzy mieli za zadanie nieustannie zraszać ją wodą. Horgon usmażył służących, ale Haska miała tyle szczęścia, że udało jej się ujść z życiem. Zresztą jako jedynej przed Urikiem.

— Tak, a teraz najważniejsze: Urik wpakował się w to wszystko, ponieważ jego ukochaną, Lizandrę, porwały demony, a mieszkający po sąsiedzku mędrzec doradził mu, żeby szukał jej przy pomocy oka horgona.

— Trafiony.

— Tak. Wygląda na to, że ten, kto wyrył inskrypcję, musiał być obznajomiony z quraquacką mitologią. Nawiasem mówiąc, w różnych źródłach są rozmaite informacje i tak naprawdę nie wiadomo, ile oczu miała ta bestia. W każdym razie z Urikiem udał się tam jego przyjaciel z dzieciństwa i obaj zaplanowali, że odwrócą uwagę horgona poczęstunkiem.

— Krową?

— Dieta horgona najwyraźniej ograniczała się do ludzi.

— O!

— Albo do tego ograniczała się wyobraźnia naszego bohatera. Calipon zgłosił się na ochotnika. Opracowali taką strategię: Calipon przeprowadzi atak frontalny. Urik miał się trzymać z tyłu aż do czasu, kiedy atak się nie powiedzie, a stwór będzie w trakcie przełykania.

Hutch przekrzywiła głowę.

— Czy to dla Quraquatczyka dziwny postępek? Nie mieli skłonności samobójczych, prawda?

— Pamiętaj, Hutch, że mówisz o nich tak, jakby stanowili jedną, jednorodną kulturę. Quraquatczycy, jak i my, mieli bardzo wiele kodów postępowania. Niektórzy uznawali samobójstwo jako uzasadniony i rozsądny postępek. Ale nic na ten temat nie wiemy w odniesieniu do okresu, z którego pochodzą baśnie o Uriku. Jeżeli już o tym mowa, niewiele nam też wiadomo o cywilizacji późniejszej — tej, która zbudowała Świątynię Wiatrów. Prawdę mówiąc, nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie. A w ogóle, to Calipon także został bohaterem, ale innego rodzaju: osiągnął nieśmiertelność przez samopoświęcenie. W końcu na jego cześć nazwano jeden naród.

— Bohater drugiej jakości — orzekła, unosząc brwi.

— Tak. I pozbawiony osobowości. To jeszcze jedno z uniwersaliów, Hutch. Nok ma ich kilka rodzajów. My też. Na przykład, Patroklos.

— A dlaczego ten drugi bohater, jak mu tam — Urik, nie zaoferował siebie jako dania dnia? W końcu chodziło o jego dziewczynę.

— No cóż, nieprzyzwoicie byłoby ratować damę rzucając na pożarcie jej ukochanego. Nie, w opowieści Calipon zaistniał wyłącznie po to, żeby służyć jako dobrowolna ofiara. Właśnie ten akt nadaje znaczenie całej legendzie. Stanowi morał owej powiastki. Każdy powinien się podporządkować wyższemu dobru.

— I tym razem się oczywiście udało, prawda?

— Tak, Hutch. Udało się. Calipon zginął, Urik wykończył horgona i uzyskał w ten sposób jedno z jego oczu. W końcu, z pomocą świętego ptaka morskiego, nurka, odzyskał także piękną Lizandrę. Dla upamiętnienia sposobu, w jaki została uwolniona, Lizandra zawiesiła oko na złotym łańcuchu i odtąd już zawsze nosiła je na szyi. A przedstawia sieją zawsze z nurkiem na ramieniu. — Podparł ręką brodę i przypatrywał jej się uważnie. — Tak więc pozostaje pytanie: co z tego wszystkiego wynika dla nas?

— To tyle?

— To tyle. — Carson uniósł kieliszek. Chianti rozbłysło odbitym światłem elektrycznych świec.

— Wyratował ją, a potem żyli długo i szczęśliwie.

— Nie. — Carson potrząsnął głową. — To jeszcze nie koniec. Nigdy tak nie bywa. W każdym razie jeśli chodzi o bohaterów epickich. Musi nastąpić uprawomocnienie mitu, uznanie przez bóstwo oraz przez społeczność wagi bohaterstwa. I to wszystko musi mieć swoją pierwotną przyczynę. A przyczyna w tym wypadku jest taka: kiedy nasz bohater wyrusza na wyprawę, złoczyńcy napadają na jego dom. Lizandra ginie usiłując ochronić syna. Urik dopada bandytów i pokonuje ich, choć w walce sam zostaje śmiertelnie ranny. Wówczas bogowie mają powód, by go obdarzyć wszystkimi boskimi honorami. Nagrodą dla Urika — o Caliponie się tu nie wspomina — jest przyjęcie do drużyny boskich wojowników, nieśmiertelnego szwadronu, który ma zostać wezwany w czasach wielkiej potrzeby. Jej członkowie są upamiętniani przez umieszczenie na niebie.

— To interesujące — przyznała Hutch. — „Szukajcie nas przez światło w oku horgona”. Czyżby Twórcy Monumentów pokazywali nam, gdzie mieszkają?

— Możliwe.

— Jeśli tak, to oko horgona musi być jakąś gwiazdą. Pewnie ich domową gwiazdą.

— Tak właśnie i mnie się wydaje.

Hutch odsunęła na bok talerz.

— Czy możliwe jest, że szukamy jakiejś konstelacji?

— Jestem skłonny tak właśnie twierdzić.

— Jakiej? Znamy quraquackie konstelacje?