Выбрать главу

— Zabraliśmy ze sobą mnóstwo kombinezonów roboczych — uspokoiła ją Hutch. — W kilku rozmiarach.

Maggie nie wyraziła sprzeciwu, tylko spojrzała żałośnie na swoją walizeczkę.

— Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak nam się spieszy. Nie możemy poczekać jeszcze kilku godzin?

— Chcą odwołać naszą misję — wyjaśnił Carson.

— Hutchins — zapytała — czy możesz określić, kiedy dotrze tutaj mój bagaż?

„Mam nadzieję, że nie przed Bożym Narodzeniem, skarbie”.

— Jest wciąż w sortowniku — zgłosiła z powagą. — Niedobrze. Trzeba będzie się obejść.

Maggie rozejrzała się w oczekiwaniu współczucia.

— Nie ma możliwości, żeby zaczekać?

— Pierwszy kontakt na golasa — roześmiała się Janet.

— Jest w rurze — wyjaśniła Hutch. — Nie można nic zrobić, żeby dotarł prędzej.

Carson był wyraźnie zażenowany.

— Ile to potrwa? — zapytał Hutch.

— Może jakieś pół godziny.

— Więc będzie musiała się obejść.

Zadźwięczał dzwonek konsolety.

— Przeszliśmy ostatnią kontrolę — oświadczyła Hutch. — Mamy pozwolenie na start.

Maggie wzięła głęboki oddech.

— No to lećmy — rzuciła, a potem zwracając się do Janet dodała: — Ty jesteś mniej więcej mojego wzrostu. No, może trochę mocniej zbudowana. Ale jak trochę zwęzimy twoje rzeczy, to powinny być dobre. Zgoda?

Rozdział 17

Na pokładzie NCA Winckelmann, piątek, 18 lutego, 10.25

Oddalali się teraz od Słońca. Podwójne silniki hazeltinowskie pracowały pełną parą, mogła więc wchodzić w nadprzestrzeń dosłownie w każdej chwili, jeżeli uwzględnić kilka drobnych przepisów, które miały zapewnić uniknięcie przeciwprądów. Rozkład lotu zakładał skok w nadprzestrzeń w ciągu dwudziestu godzin.

Carson siedział z Hutch na mostku. Przeżywał prawdziwą burzę uczuć — był szczęśliwy, że nareszcie są w drodze, przestraszony, że mogą zostać odwołani, i niepewny co do samej natury ich misji.

— Ciężko cokolwiek zaplanować — przyznał. — Nie cierpię leźć gdzieś na ślepo.

— Ale właśnie dlatego jest tak interesująco — sprzeciwiła się Hutch. Atmosfera zagęszczała się z minuty na minutę. Oboje co rusz zerkali na konsoletę łączności. — Myślę, że powinniśmy się jakoś zabezpieczyć przed tym odwołaniem.

— W jaki sposób?

— Możemy chyba mieć jakieś zakłócenia łączności. — Sprawdziła czas. — Za kilka minut będziemy wysyłać raport. Trochę go zamącę. To pomoże nam oficjalnie przedstawić nasz problem. A potem przestaniemy odpowiadać. Kiedy będziemy w nadprzestrzeni, w żadnym wypadku nie będą mogli z nami gadać. A jak już dolecimy do Beta Pac, uda nam się wszystko naprawić lub nie — zależnie od okoliczności.

— Zrób tak — polecił.

— Dobra. A teraz mam pytanie bezpośrednio do ciebie. Jeśli będziemy mieli jakieś sensowne wyniki tej podróży, czy to pomoże Henry’emu — czy zdejmą go z kołka?

Carson raczej na to nie liczył.

— Na pewno mu nie zaszkodzi. Ale Akademia została przyparta do muru. Jeżeli nie podejmą jakichś kroków przeciw niemu, to będzie tak, jakby w rzeczywistości pochwalali jego postępowanie. Nie mogą sobie na to pozwolić. Nie. Może historia odda mu sprawiedliwość — bo Akademia na pewno nie. A mass media też nie. — Popatrzył na nią i zobaczyła wyraźnie, ile bólu kryje się w jego oczach. — I może nawet mają rację. On naprawdę za to odpowiada.

Zamilkł. Wyjął notatnik i odbiegł myślami gdzieś daleko. Po chwili zaczął coś pisać. Hutch udało się dostrzec pewne zmiany we Franku Carsonie, jakie z pewnością nastąpiły po powrocie ze Świątyni. Podobnie jak Henry, postarzał się. Był bardziej refleksyjny, mniej optymistyczny. Pomimo dziarskich zapewnień o tym, że ma zamiar przekroczyć uprawnienia tej misji, czuła, że będzie znacznie ostrożniejszy niż przed kilkoma miesiącami.

Kątem oka dostrzegła napis na okładce notatnika i uśmiechnęła się do siebie: CARSON NA BETA PAC. Brzmiało to tak jak Napoleon w Egipcie, Schliemann w Troi albo Costikan na Pinnacle.

„Mam nadzieję, że ci się uda, Frank”.

Skupiła teraz uwagę na swoim raporcie, wywołała go na ekranie i zatarła końcówkę. Żeby nie było żadnych wątpliwości: Winckelmann ma kłopoty z łącznością. Przycisnęła guzik „transmisja”.

Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast.

WINCKELMANN — PROSZĘ POWTÓRZYĆ WASZ R08.

„Nieźle — pomyślała — teraz wiemy, na czym stoimy”.

Kilka godzin później, kiedy Hutch czyniła ostatnie przygotowania do skoku w nadprzestrzeń, znów odezwał się dzwonek. Hutch założyła, że to kolejne pytanie o stan łączności. Ale to było coś zupełnie innego.

AKADEMIA DO WINCKELMANNA: PORZUCIĆ MISJĘ I WRACAĆ. POWTARZAM: PORZUCIĆ MISJĘ. PROSZĘ POTW. HORNER.

Zmazała napis z ekranu i włączyła wewnętrzny system łączności statku.

— Za jedenaście minut robimy skok. Proszę zapiąć pasy. Każdy niech zgłosi się na mostek.

Pokazała wiadomość Carsonowi.

— Nigdy nic takiego nie otrzymaliśmy — oświadczył.

Ale mimo wszystko poczuli się lepiej dopiero wówczas, kiedy dookoła wygasły gwiazdy, a wokół statku zamknął się pierścień mgły.

Tego wieczoru, po obiedzie, Carson zrobił krótką odprawę.

— Co nam wiadomo na temat Beta Pac? — brzmiało pierwsze pytanie. — Niewiele — przyznał. — Nie doleciał do niej żaden statek badawczy, a prawdę mówiąc, nigdy nie dotarł nawet w jej pobliże. Gwiazda klasy G, około trzech miliardów lat starsza od Słońca. Usytuowana na krawędzi Próżni.

— W takim razie nie mamy pojęcia, co nas czeka? — wtrąciła Janet.

— Najmniejszego — potwierdził Carson.

Maggie złożyła dłonie, przyciskając do siebie czubki palców.

— A ten sygnał — zainteresowała się — wyruszył w naszym kierunku gdzieś na początku dwudziestego wieku. Poczyniono coś, żeby się dowiedzieć, czy jego źródło nadal jest aktywne? Sprawdzaliśmy to z jakąś inną stacją nasłuchu?

Carson potwierdził kiwnięciem głowy.

— Poprosiliśmy o odczyt tych z Noka i z Ashley Tee — najbliżej znajdującego się statku badawczego. Na obu nic nie słyszeli, ale to może wynikać stąd, że mają za słaby zasięg receptorów. Sygnał wychwycony na Tindle to był właściwie szept.

— Trzy wieki… właściwie nie tak długo — wtrącił George — jeśli przyjąć, że to ci sami, którzy jedenaście tysięcy lat temu zbudowali Oz.

— No więc jaki mamy plan? — spytała Janet. — Co robimy, kiedy już tam będziemy?

— Kierujemy się w stronę sygnału — mówił Carson bardzo rzeczowym tonem. — Wykonamy przeskok w zwykłą przestrzeń kosmiczną jak najbliżej jego źródła. Poza tym jednym, trudno na razie formułować jakiekolwiek założenia strategiczne. Nakazano nam nie nawiązywać kontaktu, jeśli odkryjemy ich obecność. Nie mogą nas zobaczyć. Ale chcemy się dowiedzieć, kto tam mieszka. I wrócić z jak największą ilością szczegółowych informacji. W tym celu nie wykonamy żadnych przekazów, dopóki będziemy się znajdować w rejonie Beta Pac.

Siedzieli zebrani dookoła stołu. Maggie słuchała uważnie, pochylona lekko ku mówiącemu.