Выбрать главу

A teraz pomagał w organizacji akcji ratunkowej na Deepsix. Nieźle jak na dzieciaka z szeregówki w Baltimore.

Pojawił się w ciągu kilku minut po odebraniu wiadomości, że Alfa znajduje się na właściwym kursie i nie przewiduje się korekt. To oznaczało, że zespół Phila może rozpocząć realizację swojego etapu misji.

Aby uwolnić asteroidę, Drummond musiał naciąć sieć prawie na trzech czwartych jej obwodu. Teraz unosiła się w świetle słońca — dwie połówki, częściowo zaplecione, jak jasny, postrzępiony sztandar na bardzo długim maszcie.

Pierwsze zadanie polegało na dokończeniu tego, co zaczął Drummond: cięcia. Należało pozbyć się jednej z dwóch połówek.

Wahadłowiec Drummonda wleciał między dryfujące połówki. Jeden z Autsajderów wyłonił się ze śluzy i przywiązał linę do połówki spisanej na straty. Potem wrócił do wahadłowca, który zaczął się oddalać, prostując kawałek sieci, która miała zostać pocięta laserem.

Miles zbliżył się drugim pojazdem i rozcinał ją, aż została całkowicie oddzielona. Teraz pilot Drummonda odholował pociętą sieć i zwolnił ją, by zajęła własną orbitę.

Wrócił i przyczepił pozostałą połówkę do wahadłowca. Potem zaczął powoli hamować, rozciągając ją. Kiedy był zadowolony z efektu, odpiął ją.

Miles wkroczył ponownie.

Pomysł polegał na tym, by przekształcić pozostałą część w coś w rodzaju worka. Część sieci przymocowana do płyty, po zanurzeniu w atmosferze, miała stanowić górę worka, a drugi koniec, dawny biegun południowy, miał stać się dołem. Zespół Milesa miał połączyć uszkodzone elementy na dole i związać je ze sobą, tworząc kształt, który miał zwieszać się w kierunku powierzchni planety, a w który za sześć godzin miał wlecieć lub wpaść lądownik.

Wahadłowce zajęły pozycje po obu stronach sieci, jakieś sto metrów od „dołu”. Miles i trzech Autsajderów wspięli się na nią i użyli wahadłowców, by zebrać razem dolne części.

Reszta zespołu, który w sumie liczył osiem osób, włączyła się do akcji. Zostali specjalnie przeszkoleni, by móc wykonać to zadanie, ale Miles nie przestawał się martwić. Trenowali na siatkach tenisowych na pokładzie „Gwiazdy”, ale nie była to specjalnie realistyczna symulacja.

Patrzył, jak jego ludzie przemieszczają się w wąskiej przestrzeni między siecią a śluzą powietrzną, łapiąc się unoszących się w próżni metalowych ogniw. Połączyli swoje liny zgodnie z instrukcją, wyjęli z plecaków spinki, które Marcia Keel zrobiła z krzeseł, ekspresów do kawy i regałów w ładowni, i rozpoczęli proces łączenia dolnej części sieci.

Niewątpliwy plus tej sytuacji polegał na tym, że nie korzystali z laserów. Miles nienawidził sytuacji, w których ludzie pracujący na artefakcie używali laserów, i gdyby coś takiego zaproponowano w przypadku sieci, pewnie by odmówił. Na szczęście nie było to konieczne.

Był jedyną osobą, która korzystała z odrzutowego plecaka. Jego zadanie polegało na nawigowaniu między brzegami i przyciąganiu ich do siebie tak, by Autsajderzy mogli je trwale połączyć. Tylko jeden z nich odleciał podczas tej fazy operacji i Miles szybko go złapał.

Nie był pewien co do jednego aspektu strategii.

— Sieć ma trzy czwarte kilometra średnicy, Marcelu — odezwał się na prywatnym kanale. — Boję się, że się zaplącze. Wtedy zostaniemy z niczym.

— Co proponujesz?

— Wolałbym ją przyciąć do jakichś rozmiarów, nad którymi łatwiej zapanować. Jakieś sto pięćdziesiąt metrów. Na pewno nie więcej.

— Ile czasu ci to zajmie?

Spojrzał na setki metrów kwadratowych dryfującej sieci. Będą musieli wejść do środka, wykonać kilka skomplikowanych manewrów, dociąć, wyjść, połączyć.

— Dwanaście godzin.

— To chyba rozwiązuje problem? — W głosie Marcela usłyszał zniecierpliwienie. — Zróbcie to zgodnie z planem.

Autsajderzy skończyli pracę i dolne sto metrów sieci połączono w worek. Wahadłowiec Milesa zabrał ich.

Teraz zaczęło się przedstawienie Phila Zossimova. Phil przywiózł rury, docięte i ukształtowane w pierścień. Miles był zachwycony młodym Rosjaninem. Jeszcze godzinę temu chłopak mówił, że boi się wyjść na zewnątrz i wejść na sieć. A teraz, stojąc przed grupą ochotników, bez wahania włączył skafander.

Rurę zbudowano z elementów podtrzymywania życia zabranych z „Wildside”. Poszczególne elementy ponumerowano, żeby połączyć je jak najszybciej. Pod dowództwem Phila wyszli na zewnątrz.

Powyżej nowo powstałego worka sieć była otwarta aż do płyty. Rozcięli boki tuż powyżej worka, tworząc duży otwór, i zabezpieczyli jego brzegi rurami. Kiedy rury znalazły się na miejscu, Zossimov podłączył pompę i czujnik.

Pompował powietrze, aż rura stała się sztywnym pierścieniem, tworzącym otwór o szerokości dwudziestu pięciu metrów. Kryza miała zabezpieczać otwór, przez który miał wlecieć lądownik. Czujnik, wymontowany z urządzenia do zamykania klapy na „Wildside”, miał uruchamiać zawór natychmiast po wykryciu lądownika Hutch. Zawór wpuszczał i wypuszczał powietrze, otwór poszerzał się i zamykał, co miało chronić lądownik przed wypadnięciem po znalezieniu się w sieci.

Następnie należało się upewnić, że tył sieci nie zacznie dryfować do przodu i nie zamknie worka ani nie zablokuje wlotu.

Aby tego dokonać, przywieźli spory ładunek prętów wykonanych z metalu wyciągniętego z ładowni „Wildside”, zaopatrzonych w łączniki, za pomocą których można było łączyć je ze sobą na końcach. Mieli także różne klamry i wsporniki.

Każdy pręt był długi na pięć metrów. (Taka była maksymalna długość umożliwiająca włożenie ich i wyjęcie z wahadłowców). W sumie było ich czterdzieści sześć.

Autsajderzy zmontowali z nich dwie szyny wzmocnione wspornikami. Połączyli szyny równolegle, powyżej i po obu stronach pierścienia, z przodu i z tyłu worka. Kiedy zakończyli pracę, uzyskali pojemnik, w którym lądownik mógł swobodnie manewrować.

Wszyscy poza Philem i Milesem weszli na pokład wahadłowców. Phil ustawił czujnik.

— Jesteś pewien, że to zadziała? — spytał Miles.

— Całkowicie.

— Ile czasu zajmie zamknięcie otworu, kiedy lądownik znajdzie się w środku?

— Uruchomi się natychmiast, jak przelecą. Nie jestem fizykiem, więc nie wiem, jak szybko opróżnia się kryza, ale to nie powinno trwać więcej niż kilka sekund. Szczególnie na tej wysokości.

Miles przyjrzał się kołnierzowi.

— Chyba mamy całkiem przyzwoity podbierak.

Kiedy ludzie Milesa wspinali się na sieć, zespoły spawaczy zajmowały stanowiska na kadłubach czterech statków nadświetlnych. Tom Scolari, Cleo, Jack Kingsbury i starszy mężczyzna, który przedstawił się tylko jako Chop, odpowiadali za „Zwicka”. To zadanie powinno być łatwe, bo Jack i Chop już robili coś takiego, gdy przymocowywali statek do walca Alfa.

Przedstawiciele Universal News zaprosili Scolariego do wzięcia udziału w wywiadzie. Emma znalazła kombinezony dla niego i Cleo, a plan zakładał zrobienie wywiadu na żywo zaraz po skończeniu pracy na kadłubie. Denerwowała go ta perspektywa, bał się wywiadu bardziej niż wyjścia na zewnątrz.