Podobnie Śląsk, który sto lat temu można było zgodnie z prawdą określić jako „niemiecki”, dziś jest niewątpliwie „polski”. Mimo oparów propagandy, dawnej i obecnej, które zaciemniają obraz, śladów „narodowości” i „tożsamości narodowej” nie da się odnaleźć w ziemi. Przymiotniki, jakimi określano ziemie, na których żyją ludy Europy Wschodniej, bezustannie ulegają zmianom - podobnie jak owe ludy oraz ich poglądy. Powodów, dla których ziemia niegdyś „niemiecka” dziś nazywa się „polska”, nie należy szukać w dziedzinie prawa, nauki czy fundamentalnych racji, ale wyłącznie w dziedzinie władzy i polityki. W XX w. Polska jako państwo zajmuje pozycję drugorzędną i wobec tego ma nie wysuwać żadnych roszczeń terytorialnych dotyczących obszarów położonych poza jej etnicznymi granicami. Z drugiej jednak strony udziela się pełnego poparcia prawu niektórych większych mocarstw obecnej doby do terytoriów wielonarodowościowych.
Jak zwykle, to, co jest „słuszne” z pozycji supermocarstw, okazuje się „niesłuszne” w odniesieniu do śmiertelników mniejszego wymiaru.
Równie trudna do pojęcia jest przyjęta w czasach nowożytnych koncepcja granic. W czasach, gdy ziemi było pod dostatkiem i wartość polityczną przedstawiali jedynie zamieszkujący ją ludzie, nie miało żadnego sensu dokładne określanie terytorium państwa czy palikowanie granic przy użyciu taśmy mierniczej.
Z punktu widzenia władców roszczenia do ziemi jako całości były sprawą mniej istotną niż zdominowanie ludności, która mogła pracować i rozwijać rzadko rozrzucone po kraju oazy osiedli i przemysłu. Siła polityczna promieniowała z kilku ośrodków władzy, a sfery ich wpływów bezustannie to rosły, to znów malały, nierzadko wzajemnie na siebie zachodząc. Ośrodki te można by przyrównać do magnesów, ludzi zaś zamieszkujących tereny znajdujące się pomiędzy nimi - do żelaznych opiłków, przyciąganych to w tę, to w inną stronę przez zmieniające się i ścierające ze sobą pola magnetyczne. W średniowieczu i w początkach ery nowożytnej typowy model przedstawiał się następująco: niewielkie obszary metropolii, którym można było bez trudu bezpośrednio narzucić władzę królewską, otoczone rozległymi połaciami terytoriów o nieokreślonych granicach, gdzie możnowładcy kresowi cieszyli się daleko idącą autonomią. W Europie Wschodniej, gdzie odległości były znacznie większe niż na zachodzie, model ten przeważał do końca XVIII w. W połączonym królestwie Polski i Litwy pierwsze dokładniejsze pomiary terytorialne przeprowadzono dopiero w 1773 r., po pierwszym rozbiorze. W przeważającej części ziem polskich siła przyciągania władzy w Warszawie czy Krakowie nie była większa niż siła konkurencyjnych ośrodków politycznych w Pradze, Wiedniu, Berlinie, Sztokholmie czy Moskwie. W dzielnicach przygranicznych, takich jak Śląsk czy Ukraina, miejscowa ludność była w równym stopniu zabezpieczona przed narzuceniem władzy centralnej, co narażona na pogróżki i najazdy ze strony obcych mocarstw. W każdym określonym momencie dziejów ojej lojalności przesądzał delikatny stan równowagi omiędzy potrzebą zapewnienia sobie ochrony a szansą na bezkarność w podejmowanych działaniach. Prawdziwej natury tak trudnej sytuacji nie da się opisać rysując linię na mapie. Im dalej cofamy się w przeszłość, odchodząc od nowożytnej koncepcji państwa, tym mniej sensowne stają się próby zastosowania pojęcia „stałych granic”. W odniesieniu do państw średniowiecznych książąt jest to pojęcie zupełnie niewłaściwe.
Obraz Polski musi więc być trudny do namalowania. Gdyby doń włączyć tylko te dzielnice, które były ze sobą stale powiązane, tworząc jakiś wspólny byt polityczny, do namalowania nie pozostałoby nic. Gdyby natomiast włączyć wszystkie obszary, którym w tym czy innym okresie dziejów było dane cieszyć się związkami z Polską, obraz musiałby objąć połowę kontynentu.
Mimo zewnętrznych pozorów, jakie stwarza typowa mapa fizyczna, należące do Polski części Niziny Europejskiej nie są ani takie płaskie, ani tak monotonne, aby odmawiać temu krajowi jakiegokolwiek szczególnego oblicza czy charakteru. Nie jest także prawdą, że Polska nie ma żadnych cech naturalnych, które sprzyjałyby wytyczeniu granic. Górzyste pasmo Karpat na południu, przechodzące w pasma Beskidów i Sudetów, tworzy zaporę tak samo wyniosłą i skuteczną, jak bawarskie Alpy czy francuskie Pireneje. Na północy, u wybrzeży Bałtyku, morze jest równie trudną do pokonania barierą. Na zachodzie Odra i Nysa Łużycka stanowią wyraźną linię demarkacyjną, której zalety tacy geografowie, jak Pawłowski, Romer czy Nałkowski, zauważyli na długo przed tym, zanim politycy zaczęli myśleć o ich praktycznym wykorzystaniu. Linia Odry i Nysy zamyka w najwęższym miejscu otwartą przestrzeń między górami a morzem i - ponieważ wszystkie dopływy znajdują się po stronie polskiej -jest to granica wyjątkowo nieskomplikowana. Tylko na wschodzie, gdzie bagna Polesia zapewniają jedynie częściową osłonę, Polska jest rzeczywiście wystawiona na wszystkie wiatry, jakie mogą powiać. Bug niezbyt skutecznie chroni Polskę przed dwoma wielkimi wyżynnymi szlakami idącymi z Rosji: szlakiem połnocnym, prowadzącym wzdłuż Wyżyny Białoruskiej wokół Mińska i dalej wzdłuż obecnej linii kolejowej Warszawa-Moskwa, oraz drugim - położonym bardziej na południe, pradawnym szlakiem łączącym Kraków z Lwowem i Kijowem. Mimo to, w Europie jest wiele krajów - począwszy od Irlandii, a kończąc na Węgrzech i obu państwach niemieckich - które muszą się zadowalać granicami o wiele bardziej sztucznymi.
W obrębie tych granic, kierunek równoleżnikowy ukształtowania Polski odkreślają jej trzy pierwszoplanowe cechy fizyczne. Po pierwsze, klinowaty kształt kontynentu europejskiego w miejscu, gdzie masa lądu Eurazji zwęża się w półwysep europejski, nieuchronnie kieruje wszelki ruch wzdłuż osi wschód-zachód. Na 24 stopniu długości geograficznej - na linii Bugu - Nizina Europejska ma ponad tysiąc kilometrów szerokości. Na 14 stopniu - na linii Odry - jej szerokość wynosi niecałe 300 kilometrów. Po drugie, depresje polodowcowe, czyli pradoliny - zwłaszcza te, które ciągną się na linii Grodno-Warszawa-Berlin i Toruń-Eberswalde, stwarzają naturalne przejścia biegnące równolegle do barier pasm górskich i morskich wybrzeży. Po trzecie, bardzo liczne jeziora morenowe, które ciągną się od Wałdąju po Odrę i jeszcze dalej, bronią Polsce dostępu do morza, wtłaczając ją w jej śródlądowe gniazdo. Pojezierze Pomorskie, Pojezierze Mazurskie i Pojezierze Litewskie tworzą pasma skąpo zaludnionych terenów, hamujących ruchy migracyjne i utrudniających osadnictwo. Jest rzeczą interesującą, że od czasów najdawniejszych po XX w. północna granica Polski utrzymywała się głównie właśnie na linii tych jezior. (Patrz Rys. B).
Rys. B. Polska - topografia
Natomiast system rzek w Polsce podkreśla oś południkową. Dorzecza Wisły i Odry rozciągają się od Karpat po Bałtyk. Rzeki Białorusi - Berezyna, Górny Dniepr i Soż - żłobią szlaki lądowe, podobnie jak na Rusi Czerwonej i Podolu liczne dopływy Dniestru tną na kawałki rozległą płaszczyznę Wyżyny Podolskiej.
Oś tę podkreśla jeszcze wyraźniej bieg Wisły i Odry od ich źródeł w pobliżu Bramy Morawskiej - jedynego punktu na przestrzeni między Morzem Czarnym a Bawarią, gdzie do Europy Południowej można się dostać, nie przekraczając wysokogórskich przełęczy. Zarówno starodawny szlak bursztynowy, jak i średniowieczny szlak pruski przecinały obszar Polski w tym właśnie punkcie, a niezliczone hordy barbarzyńców, w starożytności i w czasach nowożytnych, wdzierały się tędy na swej drodze do bogactwa i złej sławy.