Выбрать главу

Młodzieniec z trudem powstrzymywał łzy. Wszyscy mieli powód do rozpaczy. Wszyscy zostali skrzywdzeni i stracili swoich najbliższych. Izaz poczuł bolesny skurcz w żołądku, tym dotkliwszy, im większa budziła się w nim chęć zemsty.

Starzec Tymeusz przyglądał mu się, świadomy wewnętrznej walki, jaką toczy chłopak.

– Zemsta nie jest rozwiązaniem – powiedział spokojnie. – Wiem, że obaj odetchnęlibyście z ulgą, gdyby Maanu spotkała zasłużona kara, gdybyście mogli ujrzeć, jak cierpi. Zapewniam was, że poniesie karę, albowiem będzie musiał rozliczyć się ze swych czynów przed Bogiem.

– Czy nie mówiłeś, Tymeuszu, że Bóg jest nieskończonym miłosierdziem? – zapytał Obodas przez łzy.

– Jest również nieskończoną sprawiedliwością.

– A królowa? Czy przeżyła? – Izaz bał się, jaką odpowiedź usłyszy.

– Od śmierci twego wuja nikt jej nie widział. Służący z pałacu zapewniają, że umarła ze smutku, a Maanu kazał ją porzucić na pustyni, by jej ciałem nasyciły się zwierzęta. Inni zaś utrzymują, że król kazał ją zamordować. Nikt jej jednak nie widział.

– Pomódlmy się, prosząc Boga, by wykorzenił gniew z naszych serc, by pomógł nam znosić cierpienie z powodu utraty drogich nam ludzi – powiedział Tymeusz.

***

Noc przesycona była zapachem kwiatów. Przestronny taras poddasza w górującym nad miastem apartamentowcu wypełniali goście. Rzym rozpościerał się u ich stóp, migocząc tysiącem świateł.

Lisa była zdenerwowana. John rozzłościł się, kiedy po przyjeździe ze Stanów oświadczyła mu, że postanowiła wydać przyjęcie na cześć Mary i Jamesa i że zaprosiła również Valoniego i Paolę.

Mąż zarzucił jej, że jest nielojalna w stosunku do własnej siostry.

– Powiesz Mary, dlaczego zaprosiłaś Valoniego? Naturalnie, że nie powiesz, bo nie możesz i nie powinnaś tego robić. Marco to nasz przyjaciel i jestem gotów mu pomóc, ale to nie znaczy, że trzeba w to mieszać rodzinę, a już na pewno ty nie powinnaś się wtrącać. Liso, jesteś moją żoną, nie mam przed tobą żadnych tajemnic, błagam cię tylko, żebyś nie wtrącała się do mojej pracy, podobnie jak ja trzymam się z daleka od twojej. Nie wyobrażałem sobie, że zechcesz posłużyć się własną siostrą. W dodatku w jakim celu? Co cię obchodzi pożar w katedrze?

To była ich pierwsza poważna kłótnia od lat. John wzbudził w niej poczucie winy. Zdała sobie sprawę, że zachowała się lekkomyślnie, by sprawić przyjemność przyjaciołom.

Mary nie miała zastrzeżeń co do listy gości, która nadeszła pocztą elektroniczną. Jej siostrzenica Gina również nie zdziwiła się, przeczytawszy: Marco Valoni z żoną Paolą. Wiedziała, że to dobrzy znajomi wujostwa. Spotkała się z nimi przy jakiejś okazji i oboje sprawiali wrażenie miłych i sympatycznych ludzi. Zapytała tylko, kim jest ta pani doktor Galloni, która ma towarzyszyć Valonim. Ciotka wyjaśniła jej, że to naukowiec, pracuje w policji, a inspektor Valoni bardzo ją ceni. Gina nie zadawała więcej pytań.

Czterej kelnerzy roznosili tace z napojami. Kiedy Valoni w towarzystwie dwóch pań, Paoli i Sofii, przekroczył próg domu, nie potrafił ukryć zaskoczenia: dwóch ministrów, kardynał, kilku dyplomatów, wśród nich ambasador Stanów Zjednoczonych, znani biznesmeni i pół tuzina naukowców, przyjaciół Lisy, nie licząc kilku archeologów, znajomych Giny.

– Nie powiem, żebym czuł się tu jak ryba w wodzie – mruknął.

– Ja również – odparła Paola. – Ale już za późno, żeby się wycofać.

Sofia szukała wzrokiem Umberta D’Alaquy. Stał, zajęty rozmową z piękną, ubraną ze smakiem blondynką, bardzo podobną do Lisy. Śmiali się, widać było, że dobrze się czują w swoim towarzystwie.

– Witajcie! Paolo, wyglądasz olśniewająco. A to pewnie pani doktor Galloni. Bardzo mi miło – przywitał ich John.

Marco wyczuł, że przyjaciel czuje się niezręcznie. Był jakiś nieswój, odkąd Lisa wysłała do nich zaproszenie na to przyjęcie. Nie zachęcał ich do przyjścia, a nawet starał się dać im do zrozumienia, że ta impreza raczej nie będzie wydarzeniem towarzyskim sezonu. Valoni zastanawiał się, skąd się bierze ta rezerwa.

W ich stronę zmierzała rozpromieniona Lisa. Kiedy podeszła, okazało się, że jest spięta nie mniej niż John. Może to tylko moja obsesja? Wszędzie węszę spiski, pomyślał Valoni. Jednak uśmiech Lisy był sztuczny, oczy Johna zaś zdradzały niepokój.

Na ich spotkanie wyszła również Gina, a wtedy ciotka poleciła jej, by przedstawiła ich reszcie gości.

John zauważył, jakie wrażenie robi Sofia na mężczyznach.

Wszyscy wodzili za nią wzrokiem, nawet kardynał. Szybko przyłączyła się do grupki utworzonej przez dwóch ambasadorów, ministra, kilku biznesmenów i bankiera.

W długim białym żakiecie od Armaniego, z rozpuszczonymi jasnymi włosami, za jedyną biżuterię mając kolczyki z maleńkimi brylancikami i zegarek od Cartiera, była bez wątpienia najpiękniejszą kobietą na przyjęciu.

Rozmowa toczyła się wokół wojny w Iraku i minister zapytał ją o zdanie.

– Obawiam się, że się panu narażę, ale jestem zdecydowanie przeciwna. Moim zdaniem Saddam Husajn nie stanowi zagrożenia dla nikogo, z wyjątkiem własnego narodu.

Był to jedyny głos sprzeciwu, co przyczyniło się do ożywienia dyskusji. Sofia wysuwała kolejne argumenty przeciwko atakowi na Irak i udzieliła wszystkim szybkiej lekcji historii.

Wszyscy słuchali jej z uwagą.

Tymczasem Marco i Paola rozmawiali z archeologami, przyjaciółmi Giny, którzy również odnosili wrażenie, że znaleźli się nie w swoim świecie. Sofia nie spuszczała z oka blondynki swobodnie dyskutującej z D’Alaquą. Skorzystała z okazji, że John podchodzi do ich grupki, by przeprosić rozmówców i podejść do Valoniego, Paoli i Lisy.

W tym momencie blondynka odwróciła się i pomachała do nich z uśmiechem.

– To moja szwagierka, Mary Stuart – wyjaśniła Lisa.

– Bardzo do ciebie podobna – przyznał Valoni. – Przedstawisz nas?

Sofia opuściła głowę. Wiedziała, że szef prowadzi jakąś grę.

Mary Stuart rozmawiała z D’Alaquą, nadarzała się więc wspaniała okazja, by zbliżyć się do tego człowieka.

Lisa podprowadziła całą grupkę do miejsca, gdzie stała Mary Stuart z D’Alaquą i jeszcze trzy inne pary. Sofia wbiła wzrok w D’Alaquę, któremu nawet nie drgnęła powieka.

Czyżby jej nie rozpoznał?

– Mary, pozwól, że ci przedstawię dwójkę naszych najlepszych przyjaciół, to Marco i Paola Valoni, oraz pani doktor Galloni, która zechciała im towarzyszyć.

Blondynka posłała im szeroki uśmiech, po czym uprzejmie zaprosiła do rozmowy i jeszcze raz się przedstawiła. D’Alaqua skinął głową, uśmiechając się obojętnie kącikiem ust.

– Bardzo mi miło. Czy państwo, podobnie jak moja siostra, są archeologami? – zapytała uprzejmie Mary Stuart.

– Nie, Mary. Marco jest szefem najbardziej artystycznego wydziału w policji, Paola wykłada na uniwersytecie, Sofia zaś pracuje z Markiem.

– Artystyczny wydział w policji? A cóż to takiego?

– To specjalna jednostka. Prowadzimy dochodzenia w sprawach przestępstw związanych z dziełami sztuki. Kradzieże cennych obrazów, fałszerstwa, przemyt…

– Ależ to fascynujące! – wykrzyknęła bez większego zainteresowania Mary Stuart. – Właśnie rozmawialiśmy o Chrystusie El Greca, który został wystawiony na aukcji w Nowym Jorku. Staram się wydusić z Umberta, czy go kupił…

– Niestety nie – odpowiedział D’Alaqua. – A jak toczy się pani śledztwo? – zwrócił się do Sofii.

Mary i pozostali goście popatrzyli na nich zaskoczeni.

– Znacie się? – zdziwiła się Mary.

– Tak. Przed kilkoma tygodniami pani doktor gościła u mnie w Turynie. Pewnie słyszeliście o pożarze w katedrze. Policja badała wówczas, w jakich okolicznościach do niego doszło.