Выбрать главу

– Skusicie się na zmianę? – zainteresowała się Paola.

– Nie, odpowiedziałem, że nie. Wolę zostać w Rzymie. Ci na górze uważają, że Londyn to awans, i chyba mają rację, ja jednak wolę Rzym. Wiem, wiem, dla was jestem tylko jankesem, ale ja sam czuję się rzymianinem pełną gębą.

Guner wyczyścił czarny garnitur Addaia i powiesił go w garderobie. Zanim poszedł do swojej sypialni, uporządkował jeszcze papiery Piętrzące się na biurku pasterza i odłożył na półkę książki.

Addai pracował do późna. Słodkawy aromat tureckiego tytoniu wsiąkł w ściany skromnie umeblowanego pokoju, Guner otworzył więc okna na oścież i przez kilka minut patrzył na ogród. Nie usłyszał cichych kroków Addaia, nie wiedział, że ten przypatruje mu się z troską.

– O czym rozmyślasz, Gunerze?

Służący odwrócił się, starając się ukryć zaskoczenie.

– Nad niczym szczególnym. Taka ładna dziś pogoda, że nogi same rwą się do wędrówki.

– Możesz to zrobić, gdy tylko wyjadę. Powiem ci więcej, możesz nawet spędzić parę dni z rodziną.

– Nie wiedziałem, że planujesz podróż.

– Tak, jadę do Włoch i Niemiec, by spotkać się z naszymi ludźmi. Ta sprawa nie daje mi spokoju, muszę ustalić, gdzie popełniamy błąd i gdzie zakradła się i uwiła sobie gniazdo zdrada.

– Narażasz się na niebezpieczeństwo, nie powinieneś jechać.

– Nie mogę ściągnąć ich tutaj, to dopiero byłoby niebezpieczne.

– Umów się z nimi w Stambule. Przez okrągły rok do miasta przyjeżdżają turyści, nikt nie zwróci na was uwagi.

– Wszystkim nie uda się przyjechać. Łatwiej się przemieszczać jednej osobie niż kilku. Zresztą, już postanowione: jutro wyjeżdżam.

– Co powiesz ludziom?

– Powiem im, że jestem zmęczony i muszę zrobić sobie krótkie wakacje. Wyjeżdżam odwiedzić przyjaciół w Niemczech i we Włoszech.

– Jak długo cię nie będzie?

– Tydzień, dziesięć dni, niewiele więcej. Korzystaj więc z wolnego czasu i odpoczywaj. Dobrze ci zrobi, jeśli na jakiś czas zniknę ci z oczu. Od kilku tygodni jesteś spięty, jakbyś się na mnie gniewał. Dlaczego?

– Powiem ci prawdę: żal mi tych chłopców, od których wymagasz takiego poświęcenia. Świat się zmienił, a ty się upierasz, że wszystko ma zostać po staremu. Nie możesz nadal posyłać młodych ludzi na pewną śmierć i obcinać im języków, żeby w razie czego, gdyby jednak udało im się przeżyć, nie puścili pary z ust…

– Jeśli zaczną mówić, zniszczą nas. Przetrwaliśmy przez dwadzieścia wieków dzięki ofiarom i milczeniu naszych przodków. Owszem, wymagam wielkich poświęceń, ja również poświęciłem swoje życie, bo nigdy nie należało ono do mnie, tak jak i twoje nie należy do ciebie. Śmierć za naszą sprawę to honor, utrata języka również. Zresztą ja nie wyrywam im języków, sami się na to godzą, bo wiedzą, że to nieuniknione. W ten sposób chronią nas i siebie.

– Dlaczego nie chcemy się ujawnić?

– Postradałeś rozum? Naprawdę wierzysz, że przetrwamy, jeśli wyjawimy im, kim jesteśmy? Co się z tobą dzieje, czy szatan zawładnął twoim umysłem?

– Czasem myślę, że to w tobie zamieszkał szatan. Stałeś się twardy i okrutny. Nie masz dla nikogo litości. Doszedłem do wniosku, że ta surowość to zemsta za to, że stałeś się kimś, kim nie chciałeś być.

Zapadła cisza. Mężczyźni patrzyli na siebie, żaden nie spuścił wzroku. Guner pomyślał, że powiedział więcej, niż zamierzał, Addai zaś był zaskoczony, że po raz kolejny przyjmuje bez sprzeciwu wymówki Gunera. Ich żywoty były splecione, lecz żadnemu nie przyniosło to szczęścia. Czy Guner mógłby go zdradzić? Odrzucił tę myśl. Nie, to niemożliwe. Nie zrobiłby tego. Addai ufał mu jak własnej matce, powierzył mu swoje życie.

– Spakuj moją walizkę, rano muszę być na lotnisku.

Guner nie odpowiedział. Odwrócił się, zaciskając zęby i udając, że pochłania go zamykanie okien. Odetchnął głębiej dopiero, gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi zamykających się za Addaiem.

Na podłodze, tuż przy łóżku pasterza, zauważył złożoną kartkę. Przykucnął, by ją podnieść. Był to list napisany po turecku. Guner nie mógł się powstrzymać i go przeczytał.

Addai niejednokrotnie pokazywał mu swoją korespondencję i dokumenty, i pytał o zdanie. Guner wiedział, że nie powinien czytać cudzych listów, ale coś mu mówiło, że treść tego powinien poznać.

List nie był podpisany. Nadawca donosił, że komisja penitencjarna turyńskiego zakładu karnego rozpatruje wcześniejsze zwolnienie Mendibha i prosił Addaia o instrukcje, co robić, gdy ten wyjdzie na wolność.

Dlaczego Addai nie schował tak ważnego listu? Zupełnie jakby zależało mu, żeby Guner go znalazł. Czyżby myślał, że to on jest zdrajcą?

Z listem w ręku Guner skierował się do gabinetu Addaia.

Zapukał cicho i zaczekał, aż pasterz zaprosi go do środka.

– Addaiu, ten list leżał na podłodze przy twoim łóżku. – Pasterz popatrzył na niego spokojnie i wyciągnął rękę, by odebrać kartkę. – Przeczytałem go. Domyślam się, że zostawiłeś go specjalnie, żeby mnie sprawdzić. Zacząłeś podejrzewać, że to ja jestem zdrajcą. Nie, nie jestem. Tysiąc razy powtarzałem sobie, że powinienem od ciebie odejść, tysiąc razy byłem bliski ogłoszenia całemu światu, kim jesteśmy i co robimy. Nie zrobiłem tego jednak, i nie zrobię ze względu na pamięć mojego ojca, żeby moja rodzina mogła żyć dostatnio, żeby dzieci moich braci miały lepszy los niż ja. Nie robię tego ze względu na nich i dlatego że nie wiem, jaki los mógłby mnie spotkać. Jestem człowiekiem, nędznym człowiekiem, zbyt starym, by zaczynać wszystko od nowa. Jestem takim samym tchórzem jak ty, obaj nimi byliśmy, godząc się na nasz los.

Addai patrzył na niego bez słowa, usiłując dojrzeć na twarzy Gunera ślad emocji, coś, co można by potraktować jako dowód jego przywiązania.

– Już wiem, dlaczego postanowiłeś rano wyjechać. Martwisz się, że Mendibh sprowadzi na nas nieszczęście. Powiedziałeś o tym jego ojcu?

– Skoro już wszystko wiesz, przyznam ci się, że martwi mnie, że chcą wypuścić Mendibha. Nasz łącznik w więzieniu widział, jak ten policjant go odwiedził. Zdaje się, że i naczelnik więzienia coś szykuje. Nie możemy ryzykować.

– Co zamierzasz zrobić?

– Wszystko co będzie konieczne, by nasza wspólnota mogła przetrwać.

– Posuniesz się nawet do zabicia Mendibha?

– To ty czy ja to powiedziałem?

– Znam cię dobrze i wiem, do czego jesteś zdolny.

– Jesteś moim jedynym przyjacielem, nigdy niczego przed tobą nie ukrywałem i znasz wszystkie tajemnice naszej wspólnoty, zdaję sobie jednak sprawę, że nie masz dla mnie ani krzty serdeczności, nigdy nie darzyłeś mnie sympatią.

– Mylisz się, Addaiu, bardzo się mylisz. Zawsze byłeś dla mnie dobry, od pierwszego dnia, kiedy przybyłem do twojego domu. Miałem wtedy dziesięć lat. Wiedziałeś, z jakim żalem rozstaję się z rodzicami, i starałeś się, bym mógł ich jak najczęściej odwiedzać. Nigdy nie zapomnę, jak odprowadzałeś mnie do domu, zostawiałeś na całe popołudnie, a sam spacerowałeś dla zabicia czasu po wsi, żeby nie krępować nas swoją obecnością. Nie mogę ci niczego zarzucić, byłeś dla mnie bardzo dobry. Jeśli chcesz wiedzieć, czy stałeś mi się bliski, moja odpowiedź brzmi… tak, ale wyznaję, że czasem nienawidzę cię za to, że jestem z tobą połączony więzami, których nie można zerwać. Nie zdradzę cię jednak, jeśli tego się boisz.

– Wiem, że w naszych szeregach czai się zdrajca, moim obowiązkiem zaś jest przewidzieć każde niebezpieczeństwo.

– Pomysł z listem był zbyt oczywisty.

– Może chciałem, byś uznał ten list za ostrzeżenie, gdybyś rzeczywiście był zdrajcą. Jesteś moim jedynym przyjacielem, jedyną osobą, której nie chciałbym stracić.