Выбрать главу

Spodziewałem się, że polityk Dima zacznie mi opowiadać, jak bardzo nasza ojczyzna potrzebuje złota i brylantów, ewentualnie starożytnych tajemnic i najnowszych technologii. Ale się pomyliłem. Nie doceniłem go.

Dima bez mrugnięcia okiem wypił zimną kwaśną kawę i oznajmił:

– Chciałbym cię prosić, żebyś znalazł dla naszej ojczyzny ideę narodową. Nową ideę narodową.

Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie.

– I co mam znaleźć? – zapytałem. – Altruizm? Mądrość, honor, sumienie? Wartość dodatkową?

– W altruizm nie wierzę, mądrość, honor i sumienie już były. Wartości dodatkowej też nam nie trzeba, obejdziemy się bez rewolucji. Potrzebna jest ideologia.

– Dima – powiedziałem twardo – może pan mówić jaśniej? Naprawdę gotów jestem pomóc. Niech wszystkim będzie dobrze, i Rosji, i Moskwie, i całej postępowej ludzkości. Ale ja jestem tępy od urodzenia. Dopóki nie wyjaśni mi się, o co chodzi, nie rozumiem.

– Istnieje świat, który się nazywa Arkan. Drzwi do niego otwierają się bardzo rzadko. Ostatnio na Uralu, w obwodzie orenburskim… zniszczone w pięćdziesiątym czwartym roku decyzją KC KPZR. Decyzję podejmował jeszcze Stalin, ale za jego życia nie zdążyli… – Dima zamilkł i pokręcił głową. – Nie, zacząłem od niewłaściwego końca. Funkcyjni nie lubią mówić o Arkanie, ale mimo to wiele się dowiedziałem. Arkan to jedyny świat, niemal dokładnie taki jak nasz. Różnica polega na tym, że czas Arkanu wyprzedza czas Ziemi o trzydzieści pięć lat.

– Aha – powiedziałem. – I co to jest? Nasza przyszłość?

– Nie wiem – odparł polityk. – A jeśli nawet, to nie zdeterminowana. Ale gdyby udałoby się tam trafić… poczytać gazety, pogrzebać w podręcznikach i encyklopediach… Wiedzielibyśmy, jakie niebezpieczeństwa czekają nasz kraj. I co powinni zrobić prawdziwi patrioci, żeby pomóc ojczyźnie.

– Prosił pan Natalię, żeby otworzyli tam drogę?

Polityk się skrzywił.

– Niezupełnie rozumiesz nasze stosunki. Prosiłem. Odpowiedziała, że drzwi nie otwierają się na zamówienie. I nie chciała w ogóle rozmawiać na ten temat. Nie mam na nią żadnych środków nacisków. Co mogę przeciwstawić funkcyjnemu?

– Siłę?

– To bardzo trudne. Domyślasz się, jak pół wieku temu załatwili twojego kolegę celnika, który pilnował przejścia do Arkanu?

– Nie.

– No właśnie. – Polityk się uśmiechnął. – On odmówił zamknięcia przejścia do Arkanu. Zresztą nie mógł postąpić inaczej. Musiałby porzucić swoją funkcję, a tego nie chciał. Ponad rok władza targowała się z funkcyjnymi, z tym niewyraźnym systemem „starszych” i liderów siłowych. W końcu funkcyjni zdecydowali, że władza ZSRR ma prawo do samodzielnego wyjaśniania swoich stosunków z niepokornym celnikiem – ogromny kraj przeciwko jednemu funkcyjnemu. Odnoszę wrażenie, że wasi po prostu chcieli zobaczyć, co się stanie. Kto kogo.

– No i?

– Od tamtej pory nie ma drzwi do Arkanu – odparł Dima. – Z tego co wiem, ani u nas, ani w innych krajach. A one są potrzebne… bardzo potrzebne!

– Dobrze – poddałem się. – To ciekawe… i pewnie pożyteczne. Zgadzam się.

Polityk poklepał mnie po ramieniu.

– Zuch! No, wyobraź sobie: jeśli będziemy wiedzieć, jakie niebezpieczeństwo zewnętrzne grozi naszemu krajowi, a jakie nie, jaka powinna być właściwa władza… To przecież nieoceniona wiedza!

– No i trzęsienia ziemi, pożary, akty terrorystyczne, katastrofy, epidemie – dodałem.

– Tsunami, wybuchy wulkanów – dorzucił polityk.

Popatrzyłem na niego podejrzliwie. Kpi sobie?

– Trzeba myśleć globalnie, Kiryle – powiedział z wyrzutem polityk. – Wyobraź sobie, że w przeddzień tsunami Rosja uprzedza mieszkańców tamtego regionu o niebezpieczeństwie. Nasze najnowsze satelity doniosły. Jak bardzo wzrósłby autorytet Rosji na arenie międzynarodowej!

– A… no tak – przyznałem. – Jakoś nie pomyślałem. Więc co mam robić? Jak otworzyć te drzwi?

Dmitrij wstał, przeszedł się po kuchni. Popatrzył w okno Kimgimu i powiedział:

– Kimgim jest bardzo popularny. Co trzeci celnik otwiera do niego przejście… Wiesz dlaczego? To świat z powieści Juliusza Verne’a. Świat, gdzie technika zastygła na granicy dziewiętnastego i dwudziestego weku. W którym stworzono ogromne maszyny parowe i zbudowano sieci dróg kolejowych zamiast autostrad. W oceanach są potwory, a kula ziemska nie została do końca zbadana! Australia na przykład jest prawie niezamieszkana! Tam się łatwo żyje, Kiryle. Przyjemnie. Wiele osób lubi tam spędzać urlop.

– Kto?

– Politycy. Przecież tam można się powygłupiać. Intrygować. Ten świat składa się z kawałków. Miasta-państwa, konfederacja niezależnych księstw i wolnych terytoriów. Wybuchają zabawne wojny – pięciuset ludzi przeciwko siedmiuset i te wojny mają swoje ściśle określone zasady. Nawet łajdacy są operetkowi. Wielu naszych kupiło tam sobie domki w jakimś mieście; podają się za podróżników i spędzają tam wszystkie urlopy. U nas mówią, że jadą na Kanary, i pędzą tutaj, na Ziemię-trzy.

– Ziemia-trzy?

– Tak. Chyba nie myślisz, że cały świata nazywa się jak jedno miasto? Kimgim jest bardzo popularny, ale to wszystko. Twoje drugie drzwi wychodzą na Ziemię-siedemnaście. Tam nie ma ludzi. Najpierw myśleliśmy, że to drzwi do dalekiej przeszłości, ale tam są zwykłe rośliny i zwierzęta, identyczne z ziemskimi. I nie ma ludzi. Popularne miejsce wypoczynku. Kiedy zaczną się pchać turyści, to ich przeganiaj dalej, żeby nie robili szaszłyków pod samą wieżą, bo ci wszystko zapaskudzą.

– Jak ja mam ich przeganiać? Przecież to na pewno sami politycy i oligarchowie! I różni działacze kultury.

Dima popatrzył na mnie ironicznie.

– Kirył, ocknij się. Co dla ciebie znaczą oligarchowie i politycy? Podchodzisz, marszczysz brwi, grozisz palcem i robi się spokój! Kontrolujesz przejście między światami w dogodnym punkcie Moskwy. Wierz mi, to znaczy więcej niż setki złóż ropy naftowej.

– Nadal nie rozumiem, czemu otwierają się właśnie te drzwi

– Otwierają się drzwi do tych światów, do których chciałbyś trafić. Dlatego właśnie myślę, że może ci się udać. Zazwyczaj Ziemia-trzy i Ziemia-siedemnaście są pociągające dla różnych typów ludzi. Musisz być człowiekiem wielostronnym, skoro otworzyłeś przejście i tu, i tu. Może z Arkanem też ci się uda?

– Jaki on ma numer? – spytałem nie wiadomo po co.

– To świat, który otwiera się epizodycznie, nie ma numeru. Po prostu Arkan. – Polityk podszedł do schodów i popatrzył na mnie w zadumie. – No, muszę już iść. Spróbuj, Kirył. Wierzę w ciebie. Jeszcze przez tydzień czy dwa możesz pomóc swojemu krajowi.

– A potem?

– Potem będzie ci już wszystko jedno. Dlatego właśnie zależało mi, żeby jak najszybciej z tobą porozmawiać. Masz jeszcze dwoje drzwi, Kirył. Dwa światy. Proszę cię, nie popełnij błędu.

Zaczął schodzić na dół. Poszedłem za nim, odprowadziłem go do drzwi i przekonałem się, że albo rzeczywiście nikt mu nie towarzyszył, albo ochrona czekała z dala od wieży. Dima podniósł kołnierz kurtki i zgarbiony, niczym detektyw w klasycznym kryminale, poszedł przed siebie.

– Taak, idea narodowa… – powiedziałem z lekkim zachwytem, zamykając drzwi. – No, no!

Musiałem przyznać, że prośba polityka mnie zaintrygowała. Jeśli faktycznie istnieje świat taki sam jak nasz, tylko „rzecz dzieje się tam” trzydzieści pięć lat później, to dlaczego mielibyśmy z tego nie skorzystać? Dlaczego by nie podłożyć materaca tam, gdzie wypadnie nam się przewrócić?