– Shtunk – powtórzył z ostrym brytyjskim akcentem. – Shtunk. A więc tym jestem dla pana?
Barney wziął Joela na stronę i tłumaczył mu przez pięć minut, próbując przekonać go, że pan Knight jest jego jedyną nadzieją i jedynym człowiekiem, który może mu pomóc odzyskać działkę diamentową. W końcu, mrucząc pod nosem, Joel zgodził się na współpracę. Ale postawił sprawę jasno i powiedział swojemu młodszemu bratu, który mieszał się w jego sprawy:
– Jestem już dorosłym mężczyzną, Barney. Sam sobie poradzę ze swoimi sprawami. Wdepnąłem w gówno z własnej winy i sam z niego wyjdę.
– A więc duma nie daje ci spokoju? – zapytał Barney.
– Być może – przyznał Joel. A potem splunął na trawę. Barney nigdy jeszcze nie widział brata plującego.
Pan Knight stanął przed stołem Stafforda Parkera, rękę założył na plecy, wypiął pierś, a klapy jego surduta sterczały jak kogucie piórka. Przez chwilę milczał dla efektu i Barney wyobraził go sobie, jak w tej samej teatralnej pozie przechadzał się przed ławami przysięgłych w Anglii i Kapsztadzie. Na sali sądowej w Londynie jego poza mogła nie wydawać się szczególnie oryginalna, czy robiąca wrażenie, ale tutaj, w oczach pstrokatej gawiedzi, była rzeczywiście imponująca.
– Oto przed wami stoi człowiek, który wyrwany został z objęć śmierci… człowiek, który patrzył w oczy swojemu Stwórcy i nagle został przywrócony do życia. Joel Have-mann, Żyd – przyznaję – ale prawy i prostolinijny przedstawiciel swojej rasy, który został skazany przez Republikę Poszukiwaczy Diamentów za kradzież kilku diamentów z kopalni w Kimberley. Mówi się, że przekupił czarnuchów z British Diamond Mining Company, żeby przynosili mu kamienie, które potajemnie sprzedawał nielegalnie działającym handlarzom, kręcącym się przy kopalniach… Mówi się również, że jego własna działka nie przynosiła żadnych dochodów i że postanowił zbić fortunę na kradzionych diamentach… Ale niech mi będzie wolno zapytać! – wykrzyknął pan Knight, obracając się niespodziewanie na pięcie i podnosząc do góry wyprostowany palec. – Niech mi będzie wolno zapytać, czy ktokolwiek tu obecny znał Joela Havemanna jako bogacza, człowieka garściami wydającego pieniądze? Niech mi będzie wolno zapytać, czy znacie chociaż jeden czyn Joela Havemanna, czyn, który byłby sprzeczny z obowiązującym prawem? Joel Havemann harował na swojej działce i wystarczy, żeby ktokolwiek z was poszedł na tę działkę, a zobaczy, jak głęboko Joel Havemann kopał, ile w to włożył wysiłku. Czy nieuczciwy człowiek mógłby tak ciężko pracować? Gdyby zamierzał żyć z kradzieży, znosząc się pokątnie z paserami – to dlaczego zaharowywałby się na śmierć? Dlaczego nie czatował na czarnuchów z British Diamond Mining Company, kiedy byli w drodze do swoich szałasów, i tam nie odbierał od nich ukradzionych diamentów? Teraz pan Knight opuścił głowę i oparł brodę na kołnierzyku, kontynuując przemówienie tonem obrażonego uczciwego człowieka.
– Daleki jestem od tego, żeby sugerować, że British Diamond Mining Company chciwym okiem patrzyła na działkę pana Havemanna, która graniczyła z jej własną i tworzyła wyłom w bloku działek posiadanych przez wspomnianą przeze mnie spółkę. Daleki jestem od tego! I daleki jestem od tego, żeby sugerować, że czarni robotnicy, którzy obciążali zeznaniami mojego klienta w zeszłym tygodniu, podczas tak zwanej rozprawy sądowej, byli winni krzywoprzysięstwa. Jeżeli spojrzycie na mapę działek w kopalni Kimberley, z łatwością zauważycie, że działka pana Have-manna była solą w oku British Diamond Mining Company: i czy nie zastanowił was nigdy fakt, że jeżeli mówi się, iż pan Havemann przekupił czarnuchów, to równie dobrze mogła to zrobić British Diamond Mining Company, zainteresowana stroną finansową całej tej sprawy? Pieniądze – powiedział pan Knight, mrużąc oczy. – A im więcej pieniędzy, tym mniej prawdy.
Barney zauważył, że przysięgli byli zainteresowani, ale nie całkowicie przekonani. Jeden albo dwóch siedziało z założonymi rękami i zaciśniętymi szczękami, chcąc wszystkim pokazać, że żadne sprytne argumenty i pochlebstwa nie są w stanie zmienić ich opinii o Żydach, którzy z gruntu byli nieuczciwi, i że Joel, jako Żyd, był kłamcą i złodziejem. Dochodziła trzecia i żar lał się jak z pieca. W drugim i trzecim rzędzie krzeseł panie zaczęły energicznie wachlować się wachlarzami. Barney zauważył Agnes, która uśmiechnęła się do niego spod parasolki.
Pan Knight mówił dalej.
– Jestem pewien, że obecny tu przedstawiciel British Diamond Mining Company zaraz skoczy na równe nogi i powie, że pan Havemann był dla spółki niczym więcej jak tylko sąsiadem przedsiębiorcą i gdyby nawet działka pana Havemanna była niekorzystnie dla spółki położona, to i tak akceptowali powstały stan rzeczy ze spokojem i godnością. Ale przedstawiciel spółki mógłby nie dodać, że British Diamond Mining Company pierwsza zgłosiła chęć kupna działki numer 176, krótko po tym, jak pan Havemann został skazany.
Dżentelmen z bokobrodami i w wysokim kapeluszu, siedzący naprzeciwko sądu, głośno zaprotestował, ale Stafford Parker ponownie użył swojego młotka i mężczyzna uspokoił się, opadł na krzesło i tylko nerwowo co jakiś czas ocierał pot z czoła.
– Chcę powiedzieć tylko jedną rzecz – powiedział pan Knight cicho, ale wyraźnie. – Dowody obciążające mojego klienta zostały przedstawione jedynie przez czarnuchów. Ciemnych, niewykształconych, zdezorientowanych służących British Diamond Mining Company. I jeżeli ten sąd najpierw zdecydował, żeby skazać pana Havemanna, to zrozumiałe jest, że teraz czuje inaczej. Sąd był przekonany o winie mojego klienta i postanowił srogo go ukarać; kiedy zastanowimy się, czym są diamenty w naszym życiu, to przyznamy mu rację. Jednakże przez swoją ignorancję, ze względu na to, że urodził się po to, aby być sługą i niewolnikiem, czarnuch nie może być zakwalifikowany do ludzkiej rasy… nie w takim znaczeniu jak biały człowiek. Czyż w Psalmie 49 nie jest napisane, że jeżeli nie rozumie, to umrze jako bestia? Czarnuch nie rozumie i dlatego, no cóż, bardzo to przykre dla niego, może być jedynie uznany za bestię. Dobrą, posłuszną bestię, ale bestię. I nie ma takiego sądu na świecie, panie Parker, i wy, panowie, nie ma takiego sądu na całym świecie, który skazałby człowieka na podstawie zeznań bestii.
Pan Knight z całą powagą i bardzo plastycznie opowiedział Precedens Konia Do Gry w Polo; Barney zauważył, że Stafford Parker był pod silnym wrażeniem. Potem pan Knight usiadł i poprosił przysięgłych, żeby wzięli jego klienta w krzyżowy ogień pytań i zaspokoili w ten sposób swoją ciekawość oraz dowiedzieli się szczegółów.
Ale na to wstał Stafford Parker i uderzył swoim młotkiem w stół. Spojrzał na zebranych z taką siłą, że wszyscy się uciszyli i przestali myśleć o pytaniach.
– Pan Knight – powiedział – wygłosił bardzo elo-kwentne przemówienie w imieniu swojego klienta. Podał w wątpliwość winę swojego klienta i tym samym nie zgodził się z wyrokiem rozciągnięcia. On ma rację: czarnuch nie jest inteligentny w przyjętym tego słowa znaczeniu. I dlatego, chociaż zmieniam swój poprzedni werdykt, publicznie przyznaję się, że nie miałem racji. Zwracam się do przysięgłych, żeby uznali Żyda Joela Havemanna za niewinnego kradzieży diamentów i oddali mu działkę.
Zrobiło się zamieszanie, ale Stafford Parker uderzył młotkiem i zapanował spokój.
– Zgadzam się na uwolnienie Joela Havemanna, ale pod jednym warunkiem: musi pozostać pod nadzorem swojego prawnika albo jakiejś innej odpowiedzialnej osoby. Bez wątpienia złamał ogólnie przyjęte normy zachowania się w społeczeństwie. Jak bardzo – nie jestem w stanie tego określić, ani go za to skazać. Właściwie został już za to ukarany. Ale żądam, żeby był pod kontrolą.