Выбрать главу

— Bardzo dobrze — stwierdził kzin. — Cała broń znajduje się w lądowniku. Jesteśmy uwięzieni w skale. Czy dyski transferowe są nadal włączone?

Najlepiej Ukryty wrócił na pokład nawigacyjny, żeby to sprawdzić. Zameldował:

— Łącze jest otwarte. Mapę Marsa tworzy scrith, ale grubości zaledwie centymetrów. Nie musi wytrzymywać tak ogromnych naprężeń, jak konstrukcja Pierścienia. Moje instrumenty przeni­kają go, podobnie jak dyski transferowe. Na razie to nasz jedyny szczęśliwy traf.

— Dobrze. Louis, idziesz ze mną?

— Jasne. Jaka jest temperatura na pokładzie lądownika?

— Niektóre czujniki spaliły się. Nie potrafię powiedzieć — odparł Najlepiej Ukryty. — Jeśli można wykorzystać lądownik, to dobrze. W przeciwnym razie zabierajcie sprzęt i szybko wracajcie. Jeśli warunki okażą się nie do zniesienia, wracajcie natychmiast. Musimy wiedzieć, co mamy do dyspozycji.

— To oczywiste — zgodził się Chmee. — A jeśli nie da się wykorzystać lądownika?

— Mimo to będziemy mieli wyjście — powiedział Louis. — Ale potrzebne nam będą skafandry ciśnieniowe. Najlepiej Ukryty, nie czekaj na nas. Dowiedz się, gdzie jesteśmy, i poszukaj Teeli. Będzie na otwartej przestrzeni, gdzieś, gdzie można hodować rośliny.

— Tak jest. Przypuszczam, że jesteśmy spory kawałek pod Olympus Mons.

— Nie licz na to. Mogła strzelić z potężnego lasera, żeby włączyło się pole statyczne „Igły”, a potem zaholowała nas gdzieś, gdzie wcześniej stopiła skałę. I to właśnie miejsce okaże się miejscem zbrodni.

— Louis, masz jakieś pojęcie, czego ona się po nas spodziewa?

— Najmniejszego. Zostawmy to na razie. — Louis zamówił dwa ręczniki kąpielowe i jeden podał kzinowi. Założył drew­niaki. — Jesteśmy gotowi?

Chmee dał susa na dysk transferowy. Louis poszedł w jego ślady.

ROZDZIAŁ XXXI

Centrum Remontowe

To było jak skok do pieca. Louis miał drewniaki, ale stopy Chmee chroniła tylko wykładzina. Kzin popędził w dół po schodach. Warknął tylko raz, kiedy dotknął metalu.

Louis wstrzymywał oddech. Miał nadzieję, że Chmee robi to samo. Czuł żar, który mógł poparzyć płuca. Podłoga była nachylona pod kątem czterech lub pięciu stopni. Zerknięcie przez okno okazało się błędem. Znieruchomiał z niedowierzania. Na zewnątrz, w gęstym mroku… żerujący rekin piaskowy? Morska woda?

Stracił dwie lub trzy sekundy. Zbiegł po schodach ostrożniej niż Chmee, starając się nie oddychać, wypuszczając nosem nagrzane jak w piecu powietrze, które i tak dostawało mu się do płuc. Czuł spaleniznę, stęchliznę, dym i żar.

Kzin opatrywał poparzone ręce: futro wokół szyi miał mocno nastroszone. Uchwyty w schowkach były metalowe. Louis owinął dłonie ręcznikiem i zaczął otwierać szafki. Chmee użył własnego ręcznika do wyciągania ich zawartości. Skafandry ciśnieniowe. Pasy nośne. Dezintegrator. Materiał nadprzewodzący. Louis zdjął hełm swojego skafandra ciśnieniowego, włączył dopływ powietrza, zawinął ręcznik wokół szyi i nałożył hełm. Wiatr, który owiał mu twarz, był tylko ciepły. Wciągnął głęboko świeże powietrze. Chmee nie miał oddzielnego hełmu. Musiał nałożyć skafander i zapiąć się. W słuchawkach Louisa przerażająco zabrzmiał jego chrapliwy oddech.

— Znajdujemy się pod wodą — wysapał człowiek, — Dlaczego jest tu tak cholernie gorąco?

— Zapytaj mnie później. Pomóż mi to przenieść. – Chmee zgarnął swój pas, strój ochronny, szpule czarnego drutu, spory kupon materiału nadprzewodzącego oraz ciężki, oburęczny dez­integrator. Ruszył w stronę schodów. Louis chwiejnym krokiem poszedł za nim, dźwigając uprząż Prill, laserową latarkę, dwa skafandry ciśnieniowe i stroje ochronne. Jego ciało zaczynało się gotować.

Chmee stanął przed tablicą przyrządów na pokładzie nawiga­cyjnym. Za oknami widać było kipiącą, ciemnozieloną wodę. Małe rybki przemykały wśród gęstego lasu wodorostów. Kzin sapnął:

— Wskaźniki… tam masz swoją odpowiedź. Teela strzeliła we mnie… wiązką mikrofal. Wysiadł system podtrzymywania życia. Zepsuły się silniki repulsyjne. Lądownik zatonął. Woda za­trzymała… mikrofale. Lądownik nie ostygł, ponieważ… pompy ciepła spaliły się pierwsze… zbyt dobra izolacja. Nie możemy teraz użyć lądownika.

— Cholera. — Louis wskoczył na dysk transferowy. Rzucił wszystko, co przydżwigał. Pot zalewał mu oczy i usta. Słaniając się, zdjął nagrzany hełm i wciągnął chłodne powietrze. Harkabeeparolyn chwyciła go pod ramię i prawie zaciągnęła na łóżko, mrucząc uspokajające słowa w języku Inżynierów. Kzina w dal­szym ciągu nie było.

Louis uwolnił się. Założył hełm i zataczając się ruszył w stronę dysku transferowego. Chmee majstrował przy pulpicie sterow­niczym. Wepchnął kompanowi w ręce swój własny sprzęt.

— Weź to. Zaraz wrócę.

— Tak jest.

* * *

Louis nałożył już do połowy skafander ciśnieniowy, kiedy kzin pojawił się w „Igle". Zdjął swój skafander i rzekł:

— Nie spieszy się nam, Louis. Najlepiej Ukryty, lądownik jest bezużyteczny. W celu zwykłej dywersji ustawiłem go, żeby wystartował na silnikach termojądrowych i poleciał na Olympus Mons. Teela straci kilka sekund na zniszczenie naszego pojazdu.

Odezwał się mikrofon:

— Dobrze. Odnotowuję pewien postęp, ale nie mogę wam tego pokazać. Teela może nas podsłuchiwać.

— Więc co?

Najlepiej Ukryty zjawił się przed nimi z pokładu nawigacyjnego. Teraz mógł mówić bez pośrednictwa urządzeń.

— Większość moich instrumentów jest, oczywiście, bezuży­teczna. Znam nasze położenie. Jakieś dwieście mil na lewo w kierunku ruchu obrotowego jest silne źródło emisji neutrin, prawdopodobnie fabryka termojądrowa. Radar pokazuje wszę­dzie wokół nas wnęki. Większość ma zaledwie rozmiary pokoju. Niektóre są ogromne i mieszczą ciężki sprzęt. Chyba ziden­tyfikowałem pustą grotę, gdzie, sądząc po kształcie i roz­miarach, znajdują się rusztowania używane przez ekipę re­montową. Wyjścia strzegą masywne, zaokrąglone drzwi w ścia­nie Mapy, ukryte pod wodospadem. Znalazłem magazyn cze­goś, co wygląda na łaty do zaklejania dużych dziur po uderzeniach meteorytów, oraz następny właz; mały statek kosmiczny, możliwe że wojenny, nie potrafię powiedzieć, i je­szcze jeden właz. Pod wodospadem jest sześć włazów. Udało mi się…

— Najlepiej Ukryty, miałeś znaleźć Teelę Brown!

— Czy przypadkiem nie słyszałem, jak doradzałeś cierpliwość Louisowi Wu?

— Louis Wu jest człowiekiem; wie, co to jest cierpliwość. Ty, pożeraczu liści, masz jej aż nadto.

— A ty proponujesz zamordowanie protektora z ludzkiej rasy. Mam nadzieje, że nie oczekujesz jakiegoś pojedynku? Wrzeszczysz i skaczesz, co? A Teela będzie walczyła gołymi rękami? Musimy pokonać Teelę, posługując się rozumem. Cierpliwości, kzinie. Pamiętaj, jaka jest stawka.

— Mów dalej.

— Udało mi się zlokalizować Olympus Mons, osiemset mil od nas w kierunku przeciwnym do obrotu. Przypuszczam, że Teela strzeliła do „Igły” z silnego lasera lub podobnej broni, żeby włączyło się pole statyczne, a potem zaholowała nas osiemset mil dalej. Nie potrafię odgadnąć dlaczego.

— Przyholowała nas tam, gdzie wcześniej stopiła skałę. To miejsce okaże się miejscem hipotetycznego wielokrotnego mor­derstwa. Musimy jednak odgadnąć, jak to się stanie. Nieżas! Może ona przeceniła naszą inteligencję.