Perdita wzruszyła ramionami.
— Będę żyła jak dawniej, dopóki… — Pokazała na migi wybuch. — Bum. Cóż więcej mogę zrobić?
Maria dotknęła ramienia Siobhan.
— Perdita jest młoda. Kiedy masz dwadzieścia lat, myślisz, że jesteś nieśmiertelna. Wszystko to prawdopodobnie przekracza granice jej wyobraźni.
— Mojej również — powiedziała Siobhan. Strapiona popatrzyła na Perditę. — Przynajmniej dopóki nie urodziłam dziecka. Potem przyszłość stała się… Wiesz, odczułam ulgę, kiedy to ujawniono. Miałam poczucie winy, spacerując po Londynie, stykając się z ludźmi zajętymi swoimi sprawami, wiedząc, że w mojej głowie ukryty jest druzgocący sekret, jak bomba, która za chwilę może wybuchnąć. To nie było w porządku. Kimże jestem, żeby zatajać takie informacje? Nawet gdyby to miało wywołać panikę.
— Myślę, że większość ludzi zachowałaby się, jak trzeba — powiedziała Maria. — Ludzie na ogół tak właśnie robią.
Słuchały przemówienia pani prezydent.
— To, co ma się wydarzyć w kwietniu 2042 roku, jest bezprecedensowe — powiedziała Alvarez. — Na podstawie tego, co mówią nasi eksperci, podobne wydarzenie nie miało miejsca w udokumentowanej historii rodzaju ludzkiego ani też w eonach poprzedzających nasze pojawienie się na Ziemi. W ciągu jednego dnia Słońce wypromieniuje w kierunku Ziemi tyle energii, ile normalnie wysyła w ciągu roku. Naukowcy nazywają to burzą słoneczną i nazwa ta uderza mnie swoją trafnością.
Skutki tej burzy dla Ziemi, a także dla Księżyca i Marsa, będą poważne. Powiem wam całą prawdę. Stoimy w obliczu wyjałowienia całej powierzchni Ziemi — zagłady wszelkiego życia — oraz wymiecenia atmosfery i oceanów. Ziemia stanie się taka jak Księżyc. Linki do tej wiadomości obejmują wszystkie szczegóły, jakie posiadamy; nie będzie żadnych tajemnic.
Najwidoczniej stoimy w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. I nie tylko my jesteśmy zagrożeni. Teraz, kiedy poszerzają się nasze etyczne horyzonty — kierunek, który zawsze cieszył się moim poparciem — nie zapomnimy o zagrożeniach dla istot, które razem z nami zamieszkują Ziemię i bez których sami nie zdołamy przetrwać. Jest to w istocie nowy rodzaj życia, jaki pojawił się w naszym świecie — osoby prawne, znane jako Arystoteles i Tales, dzięki którym teraz mówię do wielu z was.
To okropna wiadomość i jest mi przykro, że to ja ją przynoszę. — Pochyliła się do przodu. — Ale jak powiedziałam, istnieje nadzieja.
Michaił i Eugene siedzieli w kantynie Claviusa, nad kubkami letniej kawy. Obraz twarzy pani prezydent, retransmitowany z Ziemi, był wyświetlany na dużym ściennym ekranie. Kantyna była prawie pusta. Mimo że większość ludzi na terenie Claviusa wiedziała niemal wszystko, co Alvarez powie, jeszcze zanim otworzyła usta, wydawało się, że wolą te złe wieści przetrawić w samotności albo wraz z najbliższymi kolegami.
Michaił podszedł do wielkiego panoramicznego okna i popatrzył na poszarpany krajobraz dna krateru. Słońce wisiało nisko, ale widoczne na horyzoncie otaczające góry świeciły, jak gdyby ich szczyty były pokryte płonącym magnezem.
Pomyślał, że wszystko, co widzi przed sobą, jest owocem gwałtownych zdarzeń: uderzeń mikrometeorytów, które nawet teraz bombardowały grunt księżycowy, rzeźbiąc wielkie niecki, takie jak krater Claviusa, oraz niewyobrażalnie brutalnych zderzeń, z których jedno spowodowało oderwanie Księżyca od Ziemi. W ciągu krótkiego okresu istnienia ludzkości ten mały zakątek kosmosu był względnie spokojny; układ słoneczny kręcił się jak dobrze wyregulowany, napędzany światłem mechanizm zegarowy. Ale teraz dawne gwałtowne procesy znów powracały. Dlaczego ludzie wyobrażali sobie, że ustały na zawsze?
Podniósł wzrok, żeby odszukać Ziemię, która unosiła się wysoko na niebie. Żałował, że Ziemię tak trudno dojrzeć ze znajdującego się na biegunie krateru Shackletona. Ziemia oglądana z Claviusa, kilkadziesiąt razy jaśniejsza niż księżyc w pełni na ziemskim niebie, zalewała mroczną księżycową krainę srebrzysto-niebieskim światłem. Jej fazy, będące odzwierciedleniem faz Księżyca, zmieniały się zgodnie z miesięcznym cyklem, ale w przeciwieństwie do Księżyca Ziemia obracała się wokół osi, ukazując coraz to inne lądy, oceany i zwały chmur. I oczywiście, w przeciwieństwie do powolnego ruchu Księżyca, Ziemia nigdy nie zmieniała swego położenia na księżycowym niebie.
Po tym, co się wydarzy w kwietniu 2042 roku, Ziemia nadal będzie unosiła się tam, gdzie zawsze. Ale zastanawiał się, jak będzie wówczas wyglądała.
Eugene wciąż słuchał telewizyjnego orędzia prezydenta.
— Mówi mało konkretnie o dacie.
— Co masz na myśli?
Eugene zerknął na niego. W dniu dzisiejszym jego piękna twarz była wykrzywiona napięciem, jakiego Michaił nie widział nigdy przedtem.
— Dlaczego po prostu nie powie, że nastąpi to 20 kwietnia? Wszyscy to wiedzą.
Najwyraźniej nie, pomyślał Michaił. Może Alvarez brała pod uwagę jakieś psychologiczne motywy. Może nadmierna dokładność uczyniłaby całą tę perspektywę zbyt przerażającą — w ludzkich głowach zacząłby tykać zegar, odmierzający czas dzielący ich od owego sądnego dnia.
— Nie sądzę, aby to miało jakieś znaczenie — powiedział.
Ale dla Eugene’a, autora prognozy, najwyraźniej miało.
Michaił usiadł.
— Eugene, musisz czuć się bardzo dziwnie, kiedy słuchasz, jak prezydent przemawia do całej ludzkiej rasy, opisując coś, co przewidziałeś.
— Dziwnie? Tak. Coś w tym rodzaju — powiedział Eugene przerywanym głosem. Trzymał wyciągnięte ręce równolegle do siebie. — Jest Słońce. I jest mój model Słońca. — Splótł palce ze sobą. — Są to odmienne byty, ale ze sobą związane. Moja praca obejmowała wynikające stąd przewidywania. Zatem moja praca stanowi sensowne odwzorowanie rzeczywistości. Ale to tylko odwzorowanie.
— Chyba rozumiem — powiedział Michaił. — Istnieją różne kategorie rzeczywistości. Mimo że możemy ją przewidzieć do dziewięciu miejsc po przecinku, nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że dziwne zachowanie Słońca przewróci do góry nogami nasz cały przytulny świat.
— Coś w tym rodzaju — powiedział Eugene nerwowo. Jego wielkie dłonie splatały się i rozplatały; dłonie mężczyzny, ale gest małego dziecka. — Jak gdyby pękały mury między modelem a rzeczywistością.
— Wiesz, nie jesteś jedynym człowiekiem, który odbiera to w ten sposób, Eugene. Nie jesteś sam.
— Oczywiście jestem sam — powiedział Eugene. Zamknął się w sobie.
Michaił marzył, żeby go objąć, ale wiedział, że nie wolno mu tego robić.
Pani prezydent mówiła:
— Zamierzamy zbudować w przestrzeni kosmicznej tarczę ochronną. Stanowić ją będzie cieniutka warstwa, której rozmiary będą większe od rozmiarów samej Ziemi. Faktycznie będzie tak ogromna, że kiedy powstanie, będzie ją widać z każdego domu, każdej szkoły, każdego miejsca na Ziemi, ponieważ będzie zbudowaną przez człowieka konstrukcją wielkości widocznego na niebie Słońca czy Księżyca.
Powiedziano mi, że będzie ją można zobaczyć gołym okiem nawet z Marsa. Naprawdę odciśniemy na układzie słonecznym swoje piętno. — Uśmiechnęła się.
Siobhan powróciła myślami do zebrania swojej „menażerii” w Towarzystwie Królewskim, gdzie Arystoteles wystąpił z ową propozycją.