Выбрать главу

– A więc zamierzaliście się pobrać.

Nigdy nie potrafiła się zwierzyć nikomu, nawet Wendy, z tego, co stało się między nią a Paulem Shinnem. Opowiadała Wendy o różnych cechach Paula, z których powodu nieraz miała ochotę od niego odejść. Kiedy jej oznajmiła, że ze sobą zerwali, przyjaciółka wykrzyknęła:

– Nareszcie! Brawo!

Z Artem łatwiej było rozmawiać o przeszłości, ponieważ on do niej nie należał. Był jej kolegą z zajęć jogi, które stanowiły mniej ważną część życia. Nie znał dawnych nadziei i lęków Ruth. Potrafiła przy nim dokonać wiwisekcji przeszłości inteligentnie i z dystansem emocjonalnym.

– Myśleliśmy o małżeństwie – powiedziała. – To całkiem normalne, skoro mieszka się razem cztery lata. Ale wiesz co? Namiętność z czasem słabnie, a różnice pozostają. Któregoś dnia oświadczył mi, że złożył podanie o przeniesienie do Nowego Jorku i dostał zgodę. – Ruth przypomniała sobie, jak była wówczas zaskoczona i miała Paulowi za złe, że nic jej wcześniej nie powiedział.

“Naturalnie, ja mogę pracować wszędzie – mówiła mu wtedy. Perspektywa przeprowadzki na Manhattan irytowała ją, lecz jednocześnie przejmowała dreszczem emocji. – Ale tu mam swoje korzenie, nie wspominając o tym, że musiałabym zostawić matkę i przenieść się do miasta, gdzie nie mam żadnych kontaktów. Dlaczego zawiadamiasz mnie w ostatniej chwili?". Pytanie było retoryczne. Odpowiedzią było niezręczne milczenie Paula.

– Nie chciałam jechać, on nie nalegał – powiedziała po prostu. Starała się nie patrzeć na Arta. – Rozstaliśmy się w cywilizowany sposób. Oboje zgodziliśmy się, że trzeba żyć dalej, tylko osobno. Okazał się na tyle przyzwoity, że wziął winę na siebie. Stwierdził, że był niedojrzały, a ja bardziej odpowiedzialna. – Posłała Artowi idiotyczny uśmiech, jak gdyby była to najbardziej ironiczna uwaga, wygłoszona kiedykolwiek pod jej adresem. – Najgorsze było jednak to, że Paul zachowywał się bardzo uprzejmie – krępował się, że musi mi to zrobić. Naturalnie przez cały zeszły rok analizowałam, dlaczego nam nie wyszło, co w nas, co we mnie było nie tak. Rozmyślałam o każdej naszej kłótni. Mówiłam mu, że jest lekkomyślny, on twierdził, że w najprostszych sprawach szukam najtrudniejszych rozwiązań. Wyrzucałam mu, że nigdy nic nie planuje, on mówił, że mam obsesję, która niemal zabija spontaniczność. Uważałam, że jest samolubny, on dowodził, że za bardzo się nim przejmuję, a potem użalam się nad sobą, bo Paul mi za to nie dziękuje. Być może oboje mieliśmy rację i dlatego nie mogliśmy być razem.

Art dotknął jej ręki.

– Moim zdaniem, stracił fantastyczną kobietę. Poczuła ogarniającą ją falę wdzięczności i skrępowania.

– Naprawdę jesteś fantastyczna. Jesteś szczera i zabawna. Inteligentna, ciekawa świata.

– Nie zapomnij dodać, że także odpowiedzialna.

– Co złego jest w odpowiedzialności? Chciałbym, żeby więcej ludzi czuło jej brzemię. I wiesz, co jeszcze? Chcesz być bezbronna. Moim zdaniem, to ujmujące.

– O rany.

– Poważnie.

– Jesteś uroczy. Następnym razem ja stawiam kawę. – Roześmiała się, kładąc dłoń na jego ręce. – A ty? Opowiedz mi o swoich ukochanych i katastrofach w swoim życiu. Jesteś z kimś?

– Chwilowo z nikim. Połowę życia mieszkam sam, a drugą spędzam na zbieraniu zabawek i pieczeniu bułeczek z marmoladą dla swoich dwóch córek.

A to niespodzianka.

– Adoptowałeś je?

Wyglądał na zaskoczonego.

– To moje dzieci. I mojej byłej żony, oczywiście. Byłej żony? To będzie trzeci znany jej gej, który się ożenił.

– Dawno po ślubie się przyznałeś?

– Przyznałem? – Zmierzył ją zbaraniałym wzrokiem. – Chwileczkę. Myślisz, że jestem gejem?

W jednej chwili zrozumiała własny błąd.

– Oczywiście, że nie! – zdołała wykrztusić. – Pytałam, czy dawno… przyjechałeś z Nowego Jorku.

Roześmiał się głośno.

– Cały czas myślałaś, że jestem gejem, tak?

Ruth oblała się rumieńcem. Jak mogła to powiedzieć?

– To przez obrączkę – przyznała, wskazując na złotą ozdobę na jego palcu. – Większość gejów, których znam, nosi obrączki na prawej ręce.

Zsunął obrączkę i obejrzał ją pod światło.

– Zrobił ją w prezencie ślubnym mój najlepszy przyjaciel – rzekł Art, poważniejąc nagle. – Ernesto, wyjątkowa postać. Był poetą i złotnikiem hobbystą, a zarabiał jako kierowca limuzyny. Widzisz ten grawerunek? Powiedział, że ma mi przypominać, ile wybojów czyha w życiu, i żebym pamiętał, co jest między nimi. Miłość, przyjaźń, nadzieja. Przestałem ją nosić po naszym rozstaniu z Miriam. Potem Ernesto zmarł, na raka mózgu. Postanowiłem włożyć obrączkę, żeby mi go przypominała. Był przyjacielem – ale nie kochankiem.

Podsunął Ruth obrączkę, żeby dokładniej się jej przyjrzała. Wziąwszy do ręki kawałek złota, stwierdziła, że jest cięższy, niż przypuszczała. Przyłożyła obrączkę do oka, patrząc przez nią na Arta. Był taki łagodny. Wcale nie chciał jej oceniać. Poczuła ściśnięcie serca, które sprawiło jej ból, lecz jednocześnie zapragnęła śmiać się i krzyczeć. Jak mogła go nie pokochać?

Odbierając z pralni ubrania Arta, Ruth zgięła duży palec u nogi i przypomniała sobie, że ma zadzwonić do Wendy. Pani Scott z młodym chłopcem, ale szok. Wolała zaczekać z tym, aż znajdzie się na parkingu przed sklepem spożywczym, ponieważ nie chciała ryzykować zderzenia czołowego podczas rozmowy przez komórkę na tak pikantne tematy.

Ruth i Wendy były w tym samym wieku. Znały się od szóstej klasy, ale bywały już czasy, że nie widywały się przez kilka lat. Ich przyjaźń krzepła dzięki przypadkowym spotkaniom i uporowi Wendy. Nie była to osoba, którą Ruth sama wybrałaby na swoją najbliższą przyjaciółkę, mimo to cieszyło ją, że wytworzyła się między nimi silna więź. Ruth potrzebowała hałaśliwości Wendy, by zrównoważyć własną ostrożność, bezceremonialnością Wendy chciała uleczyć rezerwę, z jaką sama traktowała ludzi.

– Przestań być taką marudą – strofowała ją często Wendy, albo: – Nie musisz się ciągle zachowywać tak uprzejmie. Przy tobie czuję się jak ostatnia chamka.

Wendy odebrała telefon po pierwszym dzwonku.

– Możesz w to uwierzyć? – odezwała się, jak gdyby nie przestawała tego powtarzać od zakończenia ich ostatniej rozmowy. – A mnie się wydawało, że przesadziła, robiąc sobie lifting twarzy. Wczoraj wieczorem powiedziała mi, że robią to z Patrickiem dwa razy w nocy. Mnie – wyobrażasz sobie – powiedziała to własnej córce, którą sama kiedyś wysłała do spowiedzi za to, że spytałam ją, skąd się biorą dzieci.

Ruth wyobraziła sobie panią Scott, jak zdejmuje swój kostium od Chanel, trójdzielne okulary i wysadzany brylantami krzyżyk, a potem bierze w objęcia opalonego młodzieńca.

– Uprawia seks częściej ode mnie! – wykrzyknęła Wendy. – Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz miałam ochotę na coś więcej z Jimem niż sen. Wendy często żartowała na temat swojego więdnącego popędu seksualnego. Ruth nie sądziła jednak, by przyjaciółka miała na myśli zupełny brak ochoty. Czyżby ją też to czekało? Rzeczywiście nie byli już z Artem tak namiętnymi kochankami jak dawniej. Mniej było gry miłosnej, częściej usprawiedliwiali się zmęczeniem i łatwiej to akceptowali. Poruszyła palcem u nogi: sprawdzić poziom estrogenów. Może właśnie wahania hormonów są powodem jej niepokojów? Życie było wprawdzie dalekie od ideału, ale wszystkie kłopoty bywały raczej mało istotne. I lepiej, żeby tak zostało. Obiecała sobie, że będzie czulsza dla Arta.