Выбрать главу

– Tak, od dwóch lat nie ma żadnego stałego adresu, wysyłają go do różnych szwedzkich posiadłości.

2. Pojechał do Szwecji wraz z Marką Christianą, kiedy ona wyszła za mąż za syna ich opiekuna. A wiemy, że opiekunem był szwagier Johana Banera. Mikael mieszkał z Marką Christianą po jej ślubie, do czasu gdy stał się dorosły.

3. Mąż Marki Christiany jest bardzo znaczącą osobą, zarówno w wojsku, jak i na królewskim dworze.

4. Na imię ma Gabriel. I tu właśnie powinienem był zapytać o nazwisko, dureń. Ale w tym rodzie wszyscy pierworodni synowie mają na imię Gabriel z powodu jego praprababki, która straciła dwanaścioro dzieci, po czym przyśnił się jej anioł, nakazujący, by następne dziecko ochrzciła imieniem Gabriel, i to właśnie dziecko przeżyło.

To prawie wszystko, co wiem na temat Mikaela, wuju Are, poza tym, że cieszył się dobrym zdrowiem, wydawał się bardzo inteligentny i wykształcony i że chciał przyjechać do Lipowej Alei i Grastensholm, gdy tylko będzie to możliwe. To jednak może potrwać. Stosunki między Szwecją a Norwegią nie są obecnie najlepsze, a wygląda na to, że mogą się jeszcze pogorszyć. Karol X Gustaw to wojowniczy król. Maszyna wojenna! Oczywiście zaprosiłem także Mikaela do Gabrielshus, jeśli kiedykolwiek znalazłby się w Danii.

To wszystko. Mam nadzieję, że z radością przyjmiesz tę nowinę, jestem pewien, że tak będzie. Pozdrowienia dla wszystkich członków rodziny, zwłaszcza dla mojej siostry Gabrielli i jej mężulka Kaleba, i kochanej małej Eli! Pomyśleć, że ona wybiera się za mąż! To dziecko! I za Andreasa! Człowiek czuje się stary i dostojny, kiedy już od trzech lat jest żonaty. Naprawdę miło było usłyszeć, że komuś wreszcie udało się zaciągnąć da ołtarza także Mattiasa. Dla nas był on idealnym wizerunkiem starego kawalera. Dziewczyna, której udała się ta sztuka, musi być bardzo wyjątkowa!

– I tak jest – ze śmiechem stwierdził Mattias.

Ojciec i matka czują się wyśmienicie i bardzo się cieszą na wielkie wesele w Norwegii, choć matka trochę narzeka. Czy ciągle musicie się żenić w samym środku zimy? Skagerraku w tym czasie jest naprawdę bardzo nieprzyjemny. Jessica przesyła gorące pozdrowienia, nie, babciu Liv, nie spodziewa się znów, dziecka, wydaje się, że pod tym względem podtrzymujemy tradycje rodzinne i mamy jedno, ale za to jakie…

– Skąd wiedział, że o tym myślę? – Liv była bardzo zaskoczona, ale wszyscy tylko się roześmiali.

… Lena jest cudownym dzieckiem. We wszystkim podobna jest do mnie, gada jak najęta, rozrzuca wszystko tam, gdzie jej się żywnie podoba. Ojciec straszliwie ją rozpieszcza, ale jest trochę zaniepokojony, bo jeśli nie będziemy mieć więcej dzieci, ród Paladinów wygaśnie. Ojciec zastanawia się nad przeforsowaniem nowej klauzuli, tak by przyszłe dzieci Leny także mogły nosić nazwisko Paladin. Ja uważam to za całkiem nierealne. Jedynym rozwiązaniem wydaje się, że Lena nie wyjdzie za mąż, ale będzie miała syna, tak jak było w przypadku mojej prababki ze strony matki, Charlotty Meiden. Oczywiście nie uważam tego wyjścia za najlepsze i chyba nie polecałbym go mojej córce.

Widzisz teraz – nawet z mojego pióra słowa płyną wartkim potokiem! Serdeczne pozdrowienia od człowieka, który nie wiedział, jak zakończyć list, i dlatego pisał aż do śmierci albo raczej śmierci jego czytelnika. Twój oddany Tancred, w domu, na przepustce.

– O Boże! – jęknęła Gabriella. – To gadulstwo musiał odziedziczyć po ciotce Ursuli. Ona też może mówić godzinami.

– Tancred to dobry chłopak – śmiał się Brand. – Ale to rzeczywiście było zabawne! Musimy jak najszybciej rozpocząć poszukiwania Mikaela.

– On jest przecież w Ingermanlandii – wtrącił Tarald.

– Tak. Z nim samym się teraz nie skontaktujemy. Ale musimy dowiedzieć się, kim jest mąż Marki Christiany. To nie może być bardzo trudne. Ona sama jest bardzo znaczącą osobą, pochodzi przecież z najwyższej szlachty.

– Czy można się teraz dostać do Szwecji? – zastanawiał się Andreas.

– Wątpię – odparł Kaleb. – W każdym razie nie będzie się przyjętym z otwartymi rękami.

– Musimy to sprawdzić – powiedział Are ożywiony. – Jeżeli teraz się nie uda, poczekamy i zobaczymy. Niestety, nie mamy żadnych znajomych w Sztokholmie, ale jakoś sobie poradzimy. Najważniejsze, że Mikael żyje i że najwyraźniej wszystko z nim w porządku. Jestem taki szczęśliwy, niemal bliski szaleństwa. Od tylu lat tak bardzo się o niego martwiłem. Teraz wiem, że chłopak istnieje. Moja dusza odzyskała spokój. Więcej mi nie trzeba.

Tego dnia gości żegnał prawdziwie szczęśliwy patriarcha.

ROZDZIAŁ XIV

Rok później kobiety zebrały się w Lipowej Alei. Szyły małe, malutkie ubranka…

Spotkanie zorganizowały Matylda i jej synowa Eli. Z Grastensholm przybyły Liv, Irja i Hilda.

Przyniosły ze sobą wiktuały z własnej kuchni. Po długich rozważaniach zaproszono także Gabriellę. Pozostałe kobiety nie były pewne, jak przyjmie ona nieuniknione w tym gronie rozmowy o mających przyjść na świat dzieciach, jako że i Hilda, i Eli były przy nadziei.

Gabriella jednak zawsze uważała Eli za rodzoną córkę, chociaż dzieliła je różnica zaledwie dziesięciu lat, zresztą spotkanie w rodzinnym klanie bez Gabrielli było nie do pomyślenia. Pragnęły jej obecności. Miała przecież także zostać babcią, dwudziestosiedmioletnią…

I Gabriella przyszła. Ona i Kaleb mieszkali teraz w Elistrand sami, ponieważ Eli przeniosła się do Lipowej Alei. Nadal mieli jeszcze dwójkę dzieci pod opieką; troje zdołali umieścić u dobrych rodzin we wsi. Nie chcieli już pomocy w domu, ale bardzo brakowało im Eli. Hildy także. Niewiele tygodni u nich spędziła, ale świetnie radziła sobie z dziećmi.

Liv ściskało się serce, gdy myślała o Gabrielli. Miała przed oczami scenę sprzed kilku lat, umierające dziecko… Gabriella była osobą budzącą współczucie, chociaż zawsze sprawiała wrażenie szczęśliwej i wesołej. Eli bardzo wiele znaczyła dla niej i dla Kaleba. A teraz także przybrana córka odleciała z rodzinnego gniazdka.

Wszystkie obecne panie szyły albo robiły na drutach. Było sobotnie popołudnie, wrześniowe słońce świeciło przez okna Matyldy. W każdym oknie było sześć na łokieć długich i szerokich szybek. Ludzie ze wsi mówili, że to zbytek. Zazdrośnicy!

– Eli, niewiele już ci dni zostało do rozwiązania – powiedziała Irja.

Dziewczyna roześmiała się radośnie. Miała dopiero siedemnaście lat, była drobna i delikatna jak lilia, ale wszystkie wiedziały, że jest dzielna i że wiele potrafi wytrzymać.

– Będziesz miała chłopczyka, obiecuję ci – powiedziała Liv. – Are miał trzech synów. Tarjei i Brand po jednym, i ty też się od tego nie wykręcisz.

– Nie mam nic przeciwko temu – uśmiechnęła się Eli. – Andreas także nie. Ale miło byłoby mieć także dziewczynkę!

– Nie możesz być taka nienasycona – powiedziała Gabriella. – Ludzie Lodu muszą być pokornie wdzięczni za to, co dostaną. Nie są rozpieszczani dużą liczbą dzieci.

Hilda siedziała milcząca, ale promieniowała z niej wewnętrzna radość. Miała dać Mattiasowi dziecko, i nie zastanawiała się, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka: Nie przejmowała się wcale, że także i ród Meidenów wygaśnie, jeżeli ona nie urodzi syna. To było nieistotne.

Jeszcze pozostawało jej parę miesięcy oczekiwania. Wiedziała, że Irja i Liv szyją ubranka dla jej dziecka, pięknie haftowane szatki. Uwielbiała je trzymać w dłoni, rozkoszować dotykiem.

Eli pochyliła się nad Gabriellą.

– Niedługo już musisz skończyć tę koszulkę, mamo, jeśli dziecko ma zdążyć ją ponosić, zanim stanie się za mała.

– Mówisz dokładnie tak jak moja matka – uśmiechnęła się Gabriella. – To samo mi mówiła, gdy szyłam moją ślubną wyprawę. Nigdy nie umiałam szyć. A poza tym nie dostaniesz tej koszulki. Mam zamiar zatrzymać ją dla siebie.