Выбрать главу

– Od samego początku był to monoteizm. Zatrzymały się przy największym posągu Wenus, niemal metrowej kamiennej statuetce z Anatolii, która przedstawiała kobiecą postać rodzącą jedną głowę barana i trzy głowy byka.

– To początek szóstego tysiąclecia przed naszą erą – wyjaśniła. – W ich kulturze barany i byki reprezentowały mężczyzn. Ten posąg jednoznacznie przedstawia mężczyznę wy chodzącego z ciała kobiety, zupełnie inaczej niż w opowieści o Adamie i Ewie.

Zoe pochyliła się nisko nad posągiem, chcąc przyjrzeć się szczegółom.

– Wtedy jeszcze nie rozumiano związku między współżyciem płciowym a potomstwem. Wszyscy wiedzieli tylko tyle, że kobieta i samice zwierząt dawały nowe życie. Że jedynie kobiety mogły to robić. Ciała kobiet funkcjonowały w rytm natury, księżyca i reprezentowały te same tajemnicze cykle, co świat wokół nich.

– Co, jak zakładam, jest przyczyną tego, że wciąż mówimy o matce ziemi oraz o matce naturze.

– Ależ tak. Możesz usiłować ukryć istnienie Wielkiej Bogini, ale nie dasz rady pozbyć się jej. Warto też pamiętać o tym, że kultury te miały charakter matriarchatu – dziedziczenie dobytku oraz nazwiska przechodziło w linii matki, ponieważ wtedy nie wiedziano jeszcze, że faceci mają coś z tym wspólnego. Mężczyźni byli jedynie myśliwymi i obrońcami, z uwagi na ich siłę fizyczną i rozmiary ciała, ale to kobiety wynalazły rolnictwo, ponieważ zapewniało im ono dostatek pożywienia blisko domu.

– Dlatego właśnie ta figurka trzyma w dłoniach jakieś ziarno? – Zoe wskazała na dłonie dużego posągu. – Wygląda jak pszenica, ale nie jestem tego pewna.

Thalia pochyliła się i spojrzała na figurkę spod przymrużonych powiek.

– To jest karłowata forma jęczmienia. Jeden z przodków współczesnych odmian. Tak, masz rację, trzyma to w dłoniach, bo jest dawcą pożywienia, tak jak stwórczynią życia.

– Cóż więc się stało?

Thalia uniosła brwi.

– Dlaczego Bóg jest teraz facetem? Po części dlatego, że wino oraz Bóg mają ze sobą wiele wspólnego i jak sądzę, wszystko zaczęło się wtedy, kiedy zrozumiano, jaką rolę od grywa stosunek płciowy w prokurowaniu dzieci – wyjaśniała Thalia. – Albo to w połączeniu z początkami rolnictwa.

Za ścianami ich artystycznej galerii usłyszały trzaśniecie drzwi dochodzące z dalszej części magazynu.

– Wtedy właśnie zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, że kobiety sprawowały kontrolę nad własnym ciałem i zapasami żywności i że nie był to cud boskiej natury.

– Wiedza – podjęła Zoe. – Spożywanie zakazanego owocu?

Można tak to ująć. Do tego czasu niewielkie plemiona żyły zgodnie z rytmem przyrody, korzystały z tego, co dała natura, i nie podejmowały prób przejęcia kontroli nad przyrodą czy nad własnym życiem. Kiedy mężczyźni zdali sobie sprawę, że stanowią kluczowy element, przestali do pewnego stopnia odczuwać lęk. W tym mniej więcej czasie… – wskazała palcem i podeszła do sąsiedniego stołu, gdzie figurki bogini były nieco szczuplejsze. – Widzisz to?

Zoe spojrzała na figurkę odlaną z miedzi z oczami z lapis lazuli oraz kamieniem podobnym do bursztynu umieszczonym w torsie. Obok bogini stała mniejsza figurka, bez wątpienia przedstawiająca postać męską.

– W porządku, to jest mniej więcej czwarte tysiąclecie przed naszą erą – wyjaśniła Thalia. – Figurka męska to książę małżonek. Wielka Bogini wciąż jeszcze dominuje, ale kul tura rozwinęła się w ten sposób, że boski byt zawierał w sobie oba pierwiastki – męski i żeński. Nie interpretowałabym te go jako politeizm. Jest to jedno bóstwo z aspektami męskim i kobiecym, nie zaś dwa oddzielne bóstwa.

Odgłos kolejnego trzaśnięcia drzwi i tym razem jakieś ciche głosy.

– Kultura wciąż miała charakter matriarchalny, chociaż dobytek był już wspólny. Była to epoka brązu, powstawały prawdziwe miasta, które rozwijały się bardzo szybko i zaczynały rywalizować ze sobą o tereny łowieckie oraz płody rolne; zaczęło dochodzić do konfliktów. Wcześniej bezpieczeństwo zapewniało oddawanie czci bogom oraz życie w harmonii z naturą. Teraz głównymi instrumentami życia społecznego stały się oszczep i miecz. Wzrastała więc rola pierwiastka męskiego w boskiej istocie i…

Zgrzyt klucza przekręcanego w drzwiach galerii poprzedził głośne skrzypienie otwieranych drzwi. Pierwszy wszedł mężczyzna, którego Zoe znała jako Sergiejewa, za nim wkroczył jej zwalisty strażnik, poprzedziła ich fala zimnego powietrza, które zwiało ze stołu papiery. Chłód przeniknął Zoe do szpiku kości.

– Rozmawiałyśmy o terminarzu – rzuciła Thalia po angielsku, potem przeszła na rosyjski, przywitała obu mężczyzn, którzy odpowiedzieli jej groźnymi minami.

Zoe westchnęła ciężko, po raz ostatni spojrzała na figurkę Bogini i powróciła do ponurej rzeczywistości.

– Idziemy! – warknął Sergiejew.

Tak jak każdego wieczora, Zoe obróciła się i wyciągnęła prawą dłoń. Jedna obrączka kajdanek była już przypięta do grubego jak pień przegubu ręki cerbera, druga zwisała luźno.

Siergiejew skuł Zoe. Zwalisty, nie odzywając się nawet słowem, ruszył w stronę drzwi.

Rozdział 13

W połowie drogi między Waszyngtonem D.C. a Baltimore, na blisko czterystu hektarach pofałdowanego terenu, wśród pól uprawnych i lasów, rozciąga się rozległy kompleks złożony z dwudziestu budynków, otoczony trzema rzędami płotu trzymetrowej wysokości. Płoty zwieńczone są drutem kolczastym, a jeden z nich znajduje się pod wysokim napięciem. Dwa pasy ziemi niczyjej pomiędzy rzędami ogrodzeń nieustannie kontrolują funkcjonariusze bezpieczeństwa uzbrojeni po zęby i wspomagani przez psy.

W ciągu dnia w tych dwudziestu budynkach tłoczy się ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi; pracują w miejscowych biurach, kupują znaczki na miejscowej poczcie, strzygą włosy u miejscowego fryzjera, zaopatrują się w leki w miejscowej drogerii, chodzą na zajęcia w miejscowym college’u, a wieczorem oglądają program telewizyjny nadawany przez lokalną stację, zasilaną przez elektrownię również znajdującą się w obrębie kompleksu.

Ktoś jadący trasą z Baltimore do Waszyngtonu, kto przypadkiem zjedzie z autostrady na rozjeździe prowadzącym do Fort Meade, a potem przez przypadek skręci w nieodpowiednim miejscu, wjedzie na teren bazy wojskowej, prosto na centralny budynek. Obiekt ten to Xanadu szpiegostwa, Taj Mahal systemowego podsłuchu oraz Kolos gromadzenia informacji wywiadowczych. Gmach kwatery głównej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency). Powierzchnia biurowa w tym ogromnym budynku jest większa niż w kwaterze głównej CIA w Langley i amerykańskim Kapitolu, licząc razem. W podziemiach, których powierzchnia liczona jest w hektarach, mieści się centrum komputerowe – najwięcej na świecie komputerów najnowszej generacji zgromadzonych w jednym miejscu. Zgodnie z ostatnim przeciekiem, jaki przedostał się do prasy, kompleks zajmuje powierzchnię blisko pięciu hektarów, co wystarczyłoby w zupełności do obsługi wszystkich firm w Stanach Zjednoczonych, zarówno tych małych, jak i dużych.

Ale zadaniem tych komputerów nie jest obsługa biznesu, tylko szpiegowanie. Część ich wykorzystywana jest przez kryptologów do łamania kodów zaszyfrowanych informacji, inne mają za zadanie przekład na angielski przechwyconych informacji w językach obcych. Lwia jednak wykorzystywana do analizy sygnałów i rozmów przejętych przez gigantyczny system przechwytywania sygnałów przekazywanych drogą elektroniczną, cyfrową i analogową; system Echelon zarządzany jest przez NSA.

Niczym gigantyczny kombajn Agencja Bezpieczeństwa Narodowego skanuje miliardy miliardów informacji, które w każdej sekundzie rozchodzą się po świecie na falach eteru; satelity szpiegowskie przeczesują Ziemię w poszukiwaniu sygnałów telemetrycznych z rosyjskich bądź też chińskich wyrzutni rakietowych, bezzałogowe samoloty szpiegowskie namierzają rozmowy prowadzone przez pilotów MIG-ów z ich naziemnymi stacjami kontroli, nawet rozmowy telefoniczne prowadzone z limuzyn dostojników kremlowskich jadących do pracy jakimś cudem zostają wychwycone przez rozległe sieci podsłuchowe administrowane NSA.