Выбрать главу

Ale w centrum zainteresowania znajdują się nie tylko wrogowie Ameryki. Zadaniem Agencji jest również ustalenie, którzy spośród obywateli Stanów Zjednoczonych są ich nierozpoznanymi jeszcze przeciwnikami. W tym celu anteny NSA przechwytują rozmowy telefoniczne, przekazy telegraficzne oraz pocztę elektroniczną zwykłych obywateli.

W ten właśnie sposób wewnętrzne dochodzenie pozwoliło później stwierdzić, że rozmowa telefoniczna Setha Ridgewaya z zakładem ramiarskim Jacoba Yosta w Zurychu została przeprowadzana z automatu telefonicznego GTE znajdującego się na półpiętrze terminalu międzynarodowego portu lotniczego w Los Angeles, a jakość sygnału transmisji telefonicznej była poniżej standardu, podobna do tej, jakie są generowane przez prostsze systemy telekomunikacyjne w krajach Trzeciego Świata.

Sygnał telefoniczny rozmowy Ridgewaya został przełączony na długodystansowy kabel naziemny COMSAT w mieście Jamesburg, stan California. Ponieważ wszystkie dostępne obwody satelitarne były akurat zajęte, zatem centrala cyfrowa COMSAT przełączyła rozmowę na lądowe linie międzykontynentalne, które zdołały znaleźć wolny obwód w kablu TAT 6 (Transatlantic Cable 6) w miejscowości Green Stratton, stan Rhode Island. Stąd sygnał pokonał drogę równą pięciu i pół tysiąca kilometrom kablem po dnie Atlantyku do wybrzeży Francji, dotarł w pobliże Deauville i został przyjęty przez francuskiego operatora – Poste, Telephone, et Telegraphe. Z wybrzeża sygnał został przekazany drogą radiową do centrali cyfrowej na wschód od Paryża, tam komputer PTT przekazał rozmowę za pośrednictwem głównego kabla lądowego do komputera PTT w Szwajcarii, który z kolei przekazał sygnały do Zurychu. W Zurychu kilka cyfrowych central telefonicznych przekazywało między sobą rozmowę, aż w końcu zlokalizowany został telefon abonencki Jacoba Yosta i aparat w jego biurze zadzwonił.

W trakcie tego złożonego i skomplikowanego procesu, trwającego około minuty Seth słyszał w słuchawce jedynie kliknięcia, stuknięcia i terkoty oraz dalekie echo. Myślał jednak bardziej o tym, co powie Yostowi, niż o szumach na linii.

Rozmowa wydawała się pod każdym względem zwyczajna. Seth chciał rozmawiać ze starszym człowiekiem, który akurat był poza zakładem. Syn starszego człowieka zapytał, o co chodzi. Chodziło o obraz pędzla Stahla, który oddano do oprawy kilkadziesiąt lat temu, o malowidło przedstawiające łąkę w austriackich Alpach zatytułowane „Dom naszej Pani Odkupicielki”. Syn Yosta stwierdził, że nie zna sprawy, ale porozmawia z ojcem; poza tym starszy pan chętnie przyjmie Herr Ridgewaya.

Okazało się jednak, że rozmowa między Sethem, a synem Jacoba Yosta była również istotna dla kilku innych par uszu.

W jednym z komputerów pracujących w Forcie Meade, stan Maryland, numer telefonu, nazwisko Stahl oraz tytuł obrazu wprowadzone były do programu ostrzegawczego. Ponieważ informacjom tym przypisany był status alarmowy, pierwszy komputer, który podsłuchał rozmowę, zawiadomił drugi komputer zwany Magnetytem. Podobnie jak niektórzy ludzie są ważniejsi od innych, tak i komputer Magnetyt był ważniejszy.

Magnetyt przeanalizował więc krótką rozmowę telefoniczną, następnie sprawdził tożsamość osoby, która wprowadziła kluczowe dane niezbędne do przechwycenia informacji: numer telefonu, nazwisko Stahl oraz tytuł obrazu. Dane do systemu wprowadził agent o kryptonimie Bizancjum, a wszelkie informacje dotyczące przechwytu miały status supertajne umbra. Oznaczało to, że dostęp do nich mógł mieć wyłącznie ten agent. Po niecałych trzech minutach od chwili, gdy Ridgeway odłożył słuchawkę, zakodowana informacja została przekazana pracownikowi Agencji Bezpieczeństwa Narodowego o kryptonimie Bizancjum, który był już w tym czasie w drodze do Międzynarodowego Portu Lotniczego w Los Angeles.

W ciasnych, lecz nie mniej nowocześnie wyposażonych budynkach biurowych na wschód od Paryża, komputer PTT przyjmował wszelkie informacje przesyłane drogą radiową z kabla TAT 6. Komputer był mniejszy, wolniejszy i ujmując rzecz w relacjach ludzkich, mniej bystry niż Magnetyt, ale miał za zadanie obsłużyć jedynie dwa tysiące rozmów telefonicznych równocześnie, co mieściło się w ramach potencjału komputera Ołivetti mainframe, który wyznaczono do realizacji tego zadania. Kilku techników PTT chodziło wokół maszyny, konserwowało ją, obserwowało migające diody i zaspokajało jej potrzeby – ludzcy akolici bijący czołem przed informatycznym bóstwem.

W pokoju obok głównego komputera siedział mężczyzna w garniturze, który pracował dla SDECE – francuskich tajnych służb; był jednym z trzech, którzy na zmianę przesiadywali w tym pomieszczeniu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, oczekując, aż komputer rozpozna jakieś zakodowane słowo lub kod, które wcześniej wprowadzili do bazy danych mainframe’a PTT. Ludzie z telekomunikacji nigdy nie byli specjalnie szczęśliwi z tego powodu, że musieli przeznaczyć część pamięci oraz mocy obliczeniowej maszyny na realizację brudnej szpiegowskiej roboty. Zresztą niewielki entuzjazm wykazywali również ludzie z SDECE, wyznaczeni do realizacji tego nużącego zadania, siedzący w sąsiednim pokoju i po prostu czekający na to, aż coś się wydarzy. Ale ponieważ SDECE i PTT były własnością tego samego rządu, nie było wyjścia – ludzie z dwóch odrębnych agencji robili, co tylko mogli, by schodzić sobie wzajemnie z drogi.

Urzędujący tego wieczora agent SDECE, Yves LePin, otrzymał pracę w agencji dzięki poparciu okazanemu swego czasu dla Francuskiej Partii Socjalistycznej, która przejęła ostatecznie władzę. Szefostwo SDECE, nieufne wobec tej nowej fali socjalistów i komunistów, zwłaszcza jeśli chodziło o kwestię bezpieczeństwa narodowego (wielu Francuzów i Włochów wciąż jeszcze przywiązanych było do archaicznych ideologii), lokowało ludzi pokroju LePina na posadach, na których mogli wyrządzić najmniejsze szkody. Gdyby okazali się podwójnymi agentami.

Tak więc LePin zdążył już wypić dwunastą kawę ze śmietanką i rozwiązać kolejną krzyżówkę z dziennika „Le Monde”, gdy kierownik zmiany zastukał nieśmiało do drzwi, informując go, że komputer O1ivetti wydrukował coś, czego kodów on nie rozumiał.

LePin ruszył sennie, żeby odebrać wiadomość, ale to, co zobaczył, od razu postawiło go na baczność. Przechwycono informacje, których kody przed sześcioma miesiącami zlecił mu wprowadzić do komputera prowadzący go oficer KGB. Usiłując zapanować nad drżeniem rąk, LePin zaniósł wydruk do swojego biura. Kod bazujący na jakiejś opublikowanej książce mógł rozszyfrować wyłącznie człowiek, który wiedział, jaką książkę wykorzystano. I on był właśnie tą jedyną osobą.

Początkowy lęk ustąpił miejsca ekscytacji. LePin całe życie spędził jako zwykły działacz związkowy, teraz w końcu mógł naprawdę przysłużyć się sprawie socjalizmu. Złożył starannie kartkę papieru i wsunął ją do kieszeni. Nie mógł czekać dłużej, natychmiast wyciągnął książkę z półki i przystąpił do rozszyfrowania zakodowanej informacji; do zaszyfrowania wykorzystał dzieło Adama Smitha zatytułowane „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”.

Nie minęło dziesięć minut od chwili, gdy syn Jacoba Yosta przekazał mu informację o telefonie Amerykanina, a stary człowiek już zamknął się w swoim biurze i zamówił rozmowę zamiejscową z Monachium. Po chwili w ciemnym korytarzu rezydencji jezuitów w zabytkowym, barokowym budynku wychodzącym na Sparkassenstrasse na terenie monachijskiej starówki rozległ się dzwonek telefonu.