Выбрать главу

Thalia skinęła głową, potakując.

– Moim zdaniem Sobór Nicejski I był w głównej mierze poświęcony kwestii, w jakim stopniu Zofia była kolejnym wcieleniem Chrystusa. Ortodoksyjni chrześcijanie zmienili słowo „Mądrość” na „Logos”, które jest rodzajem męskim. Prawdziwą walkę toczono z tymi, których uznano za prawdziwych heretyków, i którzy nawoływali, by Kościół powrócił do korzeni – a te symbolizowała Zofia, a nie Logos – oraz, by uznał, że była ona pierwotną i nierozdzielną częścią Stwórcy.

Z tymi, według których błędem było ograniczanie Boga do jednej tylko płci czy postaci lub też uznawanie Go za Boga wyłącznie jednego narodu. Z tymi, którzy uznawali to za narzucanie ludzkich ograniczeń istocie nieskończonej pod każdym względem.

– I oczywiście przegrali tę walkę.

– Przynajmniej na razie – odparła Thalia.

– Koncepcję tę zresztą potwierdza artysta na fryzie – podjęła Thalia. – Ta inskrypcja, która biegnie wzdłuż zewnętrznego obwodu. Słowo, które zawiera w sobie wszystko inne, idąc od Boga w postaci mężczyzny, kobiety i dziecka po Boga jako Jahwe.

Zoe osunęła się na kolana i przesunęła palcami po antycznej inskrypcji.

– W aramejskim tekście po wielokroć pojawia się jedno i to samo słowo – dodała Thalia. – To imię. Zofia.

Zoe oderwała palce od kamiennego fryzu, jakby słowa ją parzyły.

Rozdział 17

W głębokim i bezlitosnym mroku o godzinie trzeciej nad ranem Zoe Ridgeway siedziała w swej celi przy przestarzałym komputerze i przeklinała.

– Cholera! – Walnęła dłonią w biurko. – Nie potrzebuję tego gówna! Nie teraz.

Twardy dysk zapełniał się w miarę, jak ściągała z głównego serwera wszystkie skany zdjęć, dokumentów, szczegółowych świadectw pochodzenia i relacji, które Max pieczołowicie przechowywał.

Otworzyła aplikację Windows Explorer i szukała kolejnych plików, które mogłaby usunąć; dzięki temu zyskałaby dodatkowe miejsce na dysku. Starała się znajdować pocieszenie w tym, że nie wyłączyli głównego serwera i nie wywieźli go, jak to zrobili niemal ze wszystkimi innymi rzeczami. Podczas wieczornego powrotu do celi, zauważyła w magazynie pospieszne i nerwowe działania, no i kolacja dotarła z opóźnieniem, tym razem był to McDonald’s zamiast zwyczajowego Móvenpicka. W dużym stopniu wiarygodna przewidywalność minionych miesięcy ustąpiła miejsca nagłej nerwowości, którą po prostu wyczuwała. Oni prawdopodobnie także zdawali sobie sprawę z faktu, że nie uszło to jej uwadze. Być może liczyli, że to ją tylko przestraszy.

Jednak wizja wolności wywołała oszałamiające upojenie, które odpędziło wszelką trwogę. Zoe z wielkim zapałem przystąpiła do porządkowania, kasując z twardego dysku każdy zbędny plik, ikonę oraz oprogramowanie. Na koniec opróżniła też kosz na śmieci. Zdołała odzyskać w ten sposób całe sto sześćdziesiąt megabajtów. Niezwykle zdesperowana, bo chciała zabrać tyle danych, ile tylko się da, Zoe wróciła do kopiowania; mijały kolejne minuty.

W czasie, kiedy dokonywał się transfer plików z serwera na twardy dysk, Zoe raz jeszcze rozejrzała się dookoła, analizując to, co zdołała już przygotować do ucieczki. Rozmontowała już łóżko, piecyk elektryczny leżał na płask obok biurka, a postrzępiony przewód włożony był do gniazdka znajdującego się przy drzwiach. Energicznie rozcierała zmarznięte dłonie. Wprawdzie piecyk elektryczny hałasował zazwyczaj niemiłosiernie, lecz teraz, kiedy był wyłączony, zrobiło się niesamowicie zimno. Porywacze nigdy nie dali jej płaszcza, tej nocy miała więc na sobie dwa bawełniane trykoty – czyli wszystko, co od nich otrzymała – oraz jedyną swoją grubą koszulę flanelową w szkocką kratę oraz wełniane spodnie. Tanie buty na płaskim obcasie już się rozpadały, lecz tej nocy musiały jeszcze jej posłużyć.

Cążki do paznokci – jedyne ostre narzędzie, jakie pozwolili jej zatrzymać – leżały na biurku obok myszki. Cążki oraz mały pilniczek były powyginane; efekt udanego ataku na śrubki mocujące twardy dysk oraz pokrywę elektrycznego piecyka.

Przy akompaniamencie klekotów i szumów twardego dysku starego komputera jej wzrok przesuwał się badawczo po suficie w poszukiwaniu siatki drutów, które kiedyś służyły za podporę materaca w jej łóżku. Druty te zwisały teraz z rury doprowadzającej wodę do zraszaczy na długość pasków prześcieradła związanych w linę. Jeden z końców prześcieradła został przywiązany do drucianej siatki, tworząc w rezultacie luźne, odwrócone do góry nogami „V”. Lina z prześcieradła biegła nad rurą i schodziła potem na podłogę, w miejscu, gdzie przywiązała drugi koniec do nogi biurka.

Zoe była do tego stopnia pogrążona we własnych myślach, że nawet nie słyszała szumu twardego dysku, jaki towarzyszył transferowi plików z sieci. Jej spojrzenie znów szukało ewentualnych niedociągnięć czy słabych punktów. Każdy krok musiał być dopracowany do perfekcji, jeśli miała jeszcze ujrzeć słońce.

Ujrzeć ponownie Setha.

Przewody elektryczne wyciągnięte z kabla od piecyka poprowadziła do zawieszonej u góry drucianej siatki. Ponownie posługując się cążkami, przecięła jeden i ściągnęła z niego izolację. Potem rozkręciła wtyczkę oraz bolce z przedłużacza i następnie ściągnęła izolację na dwóch z trzech przewodów, po obu końcach. Na jednym z końców uszkodzonego przedłużacza podłączyła po dwa kable do każdego z odizolowanych, pochodzących z przewodu piecyka. Starannie przygotowała końcówki, potem owinęła je paskami prześcieradła i związała ze sobą; bardziej chodziło jej o wzmocnienie połączenia niż o prowizoryczną izolację. Na koniec paski prześcieradła zostały dowiązane do nogi biurka, żeby ruch nie rozerwał końcówek.

Następnie Zoe okręciła wszystkie wolne przewody z jednego końca przedłużacza wokół kilku drutów metalowej siatki podtrzymującej materac, a potem skręciła dwa odizolowane przewody przedłużacza wokół drutów siatki w odległości kilku centymetrów od siebie, po czym podwiązała je do pasków z prześcieradła. Prąd elektryczny, który popłynie do grzejnika, tym razem pobiegnie drogą okrężną. Obwód zacznie się we wtyczce, potem prąd popłynie przez splecione przewody przedłużacza, następnie przez drucianą siatkę od materaca, potem zawróci do kolejnych przewodów przedłużacza, stąd wpłynie do kabla elektrycznego piecyka i na koniec do elementu grzejnego.

Albo być może elektryczność popłynie w kierunku przeciwnym, pomyślała. Nie. Jeśli dobrze przypominała sobie lekcję daną jej kiedyś przez ojca, prąd zmienny płynął w obydwu kierunkach. Chociaż to bez znaczenia. Liczyło się jedynie to, że materac miał zamknąć obwód, kiedy włączy przycisk na piecyku. Standardowe napięcie w sieci europejskiej wysokości 220 wolt zasili wszystkie druty metalowej siatki podtrzymującej materac. Zoe klepnęła dłonią w kieszeń spodni i wyczuła twarde wybrzuszenie po lewej stronie – wtyczka, którą odcięła od przedłużacza. Ściągnęła izolację ze wszystkich trzech przewodów, skręciła je razem ze sobą i prowizorycznie zaizolowała resztą pasków z pościeli.

Tak była zaabsorbowana przygotowaniami, że nawet nie usłyszała, że twardy dysk przerwał pracę, gdyż transfer plików dobiegł końca. Dopiero skrzypienie podłogi w biurze nad jej głową przywróciło ją do rzeczywistości. Strach chwycił ją nagle za serce, jakby ścisnęła je zimna dłoń. Na początku porywacze wpadali niekiedy niespodziewanie do jej celi nocą, i to o różnych porach. Czy zrobią to także teraz, kiedy koniec jest tak bliski? Czy akurat teraz zechcą zatrzeć za sobą wszelkie ślady?

Skrzypienie nad jej głową nie ustawało.

Błagam, Boże, modliła się. Spraw, by poszedł tylko do łazienki.