Выбрать главу

Przykucnął i podniósł na nią wzrok. Dlaczego pyta o to właśnie jego?

— Myślę, że tak.

— Mark też tak uważa.

— No to świetnie.

— Nie musiał tego mówić. Rozmawialiśmy trochę o budowaniu chat, to wszystko. Ale on patrzy na mnie tak, jakby wiedział! Jakby był tylko zbyt uprzejmy, żeby o tym ze mną rozmawiać już teraz! No, ale dokąd mam pójść? Kto tu jeszcze jest? Jeffer, nie każ mi wychodzić za karła!

— Eee… pewnie — mruknął Term.

Odwróciła się konwulsyjnie, by spojrzeć mu w twarz. Podniósł rękę, jakby chciał powstrzymać ją od mówienia.

Właściwie dwoje Uczonych powinno stanowić dobrą parę, prawda? To ma sens. Ale ty widziałaś, jak zamordowałem Klance’a. Nie ostrzegłem go. Nie wygłosiłem mowy o manusach, o wojnie i sprawiedliwości. Po prostu zabiłem go przy pierwszej okazji, jaka się nadarzyła. Zabiłbym i ciebie, żeby się wyrwać z tamtego miejsca.

Nie przytaknęła. Nie powiedziała ani słowa.

— Możesz wsadzić mi harpun w brzuch, kiedy będę spał. Nie popędzaj mnie. Muszę pomyśleć.

Czekała, a on myślał. Teraz już wiedział, czemu Lawri tak go irytuje tą nieszczęśliwą miną. Czuł się winien i ona o tym wiedziała. Chyba nie tego oczekiwał od kobiety?

Czy chciał się ożenić? Zawsze myślał, że tak, a wśród siedmiu kobiet i pięciu mężczyzn Bezimiennej Kępy… cóż, nieżonaty mężczyzna nie ma szans na przetrwanie w tak małym stadku. Powinien więc przynajmniej mieć możliwość wyboru żony. No więc kto?

Gavving i Minya, małżeństwo. Clave, Jayan i Jinny to jedna całość i bliźniaczkom chyba to odpowiada. Anthon, Debby i Ilsa pozostawili zapewne swoich partnerów w Stanach Carthera, ale teraz są wolni… Anthon może tak nie myśli, a nawet gdyby Debby lub Ilsa były wolne… cóż, przelotna zabawa mogłaby być nawet przyjemna, ale one wyglądają tak dziwnie! Pozostaje… Lawri.

Zwrócił się do niej, prawie pewien, że uda mu się wykręcić.

— Lawri, czy przebaczysz mi zamordowanie Klance’a?

— Mówisz o morderstwie, nie o zabiciu?

— Nawet nie twierdzę, że to była wojna. Wiem, czym był dla ciebie, Lawri.

Odwróciła się do niego plecami i rozpłakała. Term się nie odwrócił. Prawie ją zaprosił, żeby spróbowała go zabić. „Teraz albo nigdy, Lawri! Ty też potrafisz dodawać. Ja, Mark… albo nikt! Może właśnie daję Markowi następny powód, żeby mnie zabić. Czy chcę aż tak ryzykować?”

Spojrzała na niego.

— Przebaczam ci zamordowanie Klance’a.

— No to chodźmy do monta zarejestrować małżeństwo. Świadków zbierzemy po drodze.

Clave zajrzał do dziupli.

— Widzę tam kamienie. To dobrze, przydadzą się na budowę paleniska. Ugotujemy wodne ptaki Gavvinga. Powyrywamy trochę liści, żeby było miejsce. A gdzie zrobimy Rynek?

Nie zauważył w pobliżu zbyt wielu obywateli, a ci, którzy byli, wcale go nie słuchali.

Podniósł głos.

— Drzewne żarcie, musimy się zorganizować! Zbiornik. Tunele. Chaty. Zagrody. Może nie znajdziemy indyków, ale coś znajdziemy na pewno, na przykład dumba. Potrzebujemy wszystkiego. Wcześniej czy później zrobimy windy do punktu centralnego, żebyśmy mogli tam zacumować monta. Ale na razie…

Anthon leżał płasko na plecach, zanurzony w listowiu, z długą kobietą u każdego ramienia.

— Claave! — ryknął. — Nakarm tym drzeeewoo!

Clave uśmiechnął się do niego. Wyglądało na to, że Anthon reprezentuje opinię większości.

— Odpocznijcie, obywatele. Jesteśmy w domu.

Na dobre czy złe, żyli i byli bezpieczni w punkcie na dwóch trzecich odległości od Świata Goldblatta do skupiska mas i form życia wokół punktu L4.

Obiecywał im skarby wiedzy. Szkoda, że zdołał dać tylko ich przedsmak. Z pewnością przeżyli podczas wejścia w atmosferę wszystko, co im opisał… skoro w ogóle przeżyli. Bogowie dzikusów zawsze byli wszechwiedzący, prawda? A może raczej naiwni i łatwo było nimi manipulować? Pamięć Kendy’ego nie zawierała takich danych.

Nieważne: legenda i tak się rozejdzie.

„Pokażę wam, jak związać małe plemiona w jedno wielkie Państwo…”

Zmienił oprogramowanie MONT-a. Teraz MONT będzie obserwował ich zachowanie i wszystko rejestrował. Pozna dzieci Państwa, zanim jeszcze powrócą one do Kendy’ego…

Będzie znał tę jedną maleńką enklawę w ogromnej chmurze. Dymny Pierścień ma dość miejsca na różne rodzaje życia. 104 kilometrów sześciennych nadającej się do oddychania atmosfery to przecież trzydzieści razy więcej niż na Ziemi! Kendy zamarzył, żeby mieć tysiąc, nie, dziesięć tysięcy MONT-ów. Co oni teraz robią?

Nieważne. Wcześniej czy później pojawi się tam człowiek, gotów na wszystko, aby zbudować imperium, dość zdeterminowany, aby ukraść MONT-a, dość szalony, aby zawierzyć życie temu antycznemu, przeciekającemu pojazdowi remontowemu. Kendy już będzie wiedział, jak go użyć. Tacy właśnie ludzie pomogli stworzyć Państwo na Ziemi. W tym dziwnym środowisku zrobią to raz jeszcze.

Kendy czeka.

SŁOWNIK

BŁĘKITNY DUCH, DZIECKO DUCHA — Jarzące się plamy, podobne do zorzy polarnej, spowodowane zjawiskami magnetycznymi na biegunach Gwiazdy Levoy. Rzadko widoczne.

BŁYSKACZ — Owadożerny ptak.

CENTRA — Punkty L4 i L5 dla Golda. Mają tendencją do zbierania śmieci.

CHATY — Wszelkiego rodzaju mieszkania. Na całkowych drzewach chaty wyplatane są z żywych gałązek.

DRZEWNE ŻARCIE — Drzewne żarcie to wszystko, czym można nakarmić drzewo: ekskrementy, śmieci, trupy. Także wyrażenie używane jako przekleństwo.

DRZEWO CAŁKOWE — Główna roślina.

DUMBO — Drapieżnik zamieszkujący całkowe drzewo.

DZIEŃ — Jedna orbita wokół Gwiazdy Levoy, gwiazdy neutronowej (równy dwóm godzinom w Kępie Daltona-Quinna).

DŻUNGLA (lub DŻUNGLE) Z WATY CUKROWEJ — Prawie każde skupisko roślin. Większość roślin i ich skupisk wygląda jak puszysta zielona wata. Wiele jest jadalnych.

GAŁĄZKI — Wyrastają z gałęzi i pokrywają się listowiem.

GAŁĘZIE — Wyrastają z konara drzewa całkowego.

GOLD — Patrz Świat Goldblatta. Drugie znaczenie: coś, co należy omijać.

GRZYB-WACHLARZ — Pasożyt całkowego drzewa. Częściowo jadalny.

KARMIĆ DRZEWO — Defekować, wynosić śmieci lub umierać.

KĘPA QUINNA — Kępa wewnętrzna (lub punkt najbliższy Gwieździe Levoy) Drzewa Daltona-Quinna.

KĘPOJAGODY — Owocujące rośliny rosnące w kępie drzewa całkowego. Owocują i rozsiewają nasiona jedynie w kępie bliższej mediany Pierścienia.

KONAR — Po jednym na każdym końcu całkowego drzewa, zakrzywione na zawietrzną.

LEVOY — Gwiazda neutronowa, serce systemu Dymnego Pierścienia. Nazwana na cześć swego odkrywcy, Sharon Levoy, Astrogatora zatrudnionego na „Dyscyplinie”.

LINONOS — Patrz dumbo.

ŁOWCA MANUSÓW — Łowca lub poganiacz niewolników.

MANUS — Niewolnik. Ogólnie używane jako obelga.

MONT — Moduł Naprawczo-Towarowy. „Dyscyplina” miała ich pierwotnie dziesięć.

PRIKAZYWAT — Rosyjskie słowo oznaczające „wydawanie rozkazów”. Obecnie stosowane do uruchamiania programów komputerowych.

ROK — Pół pełnego okrążenia słońca wokół Gwiazdy Levoy, równy l,385 roku ziemskiego.

RUSZAĆ NA GOLDA — Rzucać się na oślep w katastrofę lub walczyć.

SIWIZNA — Grzyb pasożytniczy na drzewach całkowych.

SŁOŃCE — Gwiazda G0 orbitująca wokół gwiazdy neutronowej w odległości 2,5 x l06 kilometra, dostarczająca światła słonecznego, które zasila wodno-tlenowo-DNA ekologię Dymnego Pierścienia.