Выбрать главу

– Czyżby? Można by sądzić, że wszelkie motywy i środki są już panu znane do znudzenia. Ale oczywiście, sam pan wie najlepiej.

– Ma pani niewiele szacunku dla mężczyzn, prawda?

– Mam dla nich wielki szacunek. Tylko po prostu ich nie lubię. Musi się mieć szacunek dla płci, która wyniosła egoizm na wyżyny sztuki. To daje wam siłę, ta zdolność do poświęcenia się całkowicie własnym interesom.

Dalgliesh spytał nieco złośliwie, czemu – skoro tak gardzi uległością swojej profesji – nie wybrała bardziej męskiego zawodu. Może medycyny? Roześmiała się gorzko.

– Chciałam iść na medycynę, ale mój ojciec nie był zwolennikiem kształcenia kobiet. Mam czterdzieści sześć lat, niech pan nie zapomina. Za moich czasów nie było powszechnie dostępnych szkół średnich. Ojciec za dużo zarabiał, żeby przysługiwało mi darmowe miejsce, więc musiał ponosić koszty mojej nauki. Przestał płacić najszybciej, jak mu wypadało, czyli gdy skończyłam szesnaście lat.

Dalgliesh nie znalazł słów odpowiedzi. To wyznanie go zdziwiło. Siostra Rolfe nie była kobietą, która wylewałaby swoje osobiste żale przed kimś obcym, a nie pochlebiał sobie, że poczuła do niego szczególną sympatię. Nie czuła sympatii do żadnego mężczyzny. Ta skarga była zapewne spontanicznym wybuchem tłumionej goryczy, ale czy skierowanej przeciw ojcu, mężczyznom w ogólności, czy ograniczeniom jej zawodu, trudno powiedzieć.

Wyszli ze szpitala i podążali wąską ścieżką wiodącą do Nightingale House. Żadne z nich nie odezwało się już słowem. Siostra Rolfe owinęła się ciasno długą peleryną i naciągnęła głęboko kaptur, jakby chroniąc się przed czymś więcej niż zimne podmuchy wiatru. Dalgliesh był zatopiony we własnych myślach. I tak, rozdzieleni szerokością ścieżki, kroczyli w milczeniu pod drzewami.

IV

W zaimprowizowanym biurze sierżant Masterson pisał na maszynie raport. Dalgliesh powiedział:

– W tygodniu poprzedzającym przeprowadzkę do szkoły panna Pearce pracowała na prywatnym oddziale pod nadzorem siostry Brumfett. Chcę wiedzieć, czy zaszło tam w tym czasie coś godnego uwagi. I chcę mieć szczegółowe sprawozdanie z jej dyżurów i wyliczenie godzina po godzinie, co robiła ostatniego dnia. Niech się pan dowie, kto jeszcze z nią pracował, co należało do jej obowiązków, kiedy kończył się jej dyżur, jak się zachowywała. Chcę też wiedzieć, jacy tam wtedy przebywali pacjenci i co się z nimi stało. Najlepiej niech pan porozmawia z innymi pielęgniarkami i zajrzy do ich raportów. Są zobowiązane robić codzienne zapiski w książce.

– Mam ją wziąć od siostry przełożonej?

– Nie. Niech pan poprosi siostrę Brumfett. Załatwimy to bezpośrednio z nią i, na miłość boską, niech pan będzie taktowny! Raporty gotowe?

– Tak, panie komisarzu. Chce pan przeczytać?

– Nie. Niech mi pan sam powie, jeśli jest coś, co powinienem wiedzieć. Przejrzę je wieczorem. Pewno to za wiele oczekiwać, że ktoś z naszych podejrzanych jest notowany na policji?

– Ich teczki personalne nic o tym nie mówią. W ogóle jest w nich niewiele informacji. Chociaż jest wzmianka, że Julia Pardoe została wyrzucona ze szkoły. W tym gronie to chyba jedyna osoba, która coś przeskrobała.

– Dobry Boże! A za co?

– Nie bardzo wiadomo. Zdaje się, że miało to coś wspólnego z hospitującym nauczycielem matematyki. Jej była dyrektorka uznała za stosowne wspomnieć o tym w opinii, o którą prosiła siostra przełożona. Nie jest to jasno powiedziane. Napisała, że bardziej zgrzeszono wobec Julii, niż ona sama zgrzeszyła, i że ma nadzieję, iż szpital da jej szansę na wyuczenie się jedynego zawodu, jaki ją kiedykolwiek interesował i do jakiego może się nadawać.

– Dość dwuznaczna rekomendacja. A więc to dlatego londyńskie kliniki nie chciały jej przyjąć. Od razu miałem wrażenie, że siostra Rolfe nie mówi całej prawdy. Jest coś na temat innych? Jakieś poprzednie związki między nimi?

Przełożona i siostra Brumfett uczyły się razem na północy w Nethercastle Royal Infirmary, przeszły szkolenie w tamtejszym Miejskim Szpitalu Położniczym i przyjechały tu piętnaście lat temu, obie jako siostry oddziałowe. Doktor Courtney-Briggs był w Kairze w latach 1946-1947, podobnie jak siostra Gearing. On był majorem w korpusie medycznym armii brytyjskiej, a ona pielęgniarką w służbie pomocniczej królewskich sił zbrojnych. Nie ma wzmianki, że się znali.

– Jeśli nawet, to trudno oczekiwać, by odnotowano ten fakt w ich aktach personalnych. Ale chyba musieli się poznać. Kair w czterdziestym szóstym to był jeden wielki grajdoł, jak mi opowiadali przyjaciele. Ciekaw jestem, czy panna Taylor służyła w armii. Nosi czepek wojskowych służb pielęgniarskich.

– Nie ma nic na ten temat w jej teczce. Najwcześniejszy dokument to referencje ze szkoły pielęgniarskiej, które przedstawiła, kiedy przyjechała tu do pracy. W Nethercastle mieli o niej bardzo dobrą opinię.

– Tu też mają o niej bardzo dobrą opinię. Sprawdził pan Courtney-Briggsa?

– Tak. Portier odnotowuje każdy samochód po północy. Doktor wyjechał o dwunastej trzydzieści dwie.

– Później, niż twierdził. Chcę wiedzieć, co robił, minuta po minucie. Dokładny czas skończenia operacji będzie zapisany w książce. Jego asystent powinien zapamiętać, kiedy wyszedł; Courtney-Briggs należy do ludzi, których się odprowadza do samochodu. Trzeba jechać tą samą drogą i zmierzyć czas. Zwalone drzewo już pewno usunięto, ale chyba będzie widać miejsce, gdzie leżało? Nie mógł stracić więcej niż parę minut na zawiązanie szalika. Niech się pan dowie, co się stało z tym szalikiem. Nie sądzę, by Courtney-Briggs nas okłamywał, za łatwo to sprawdzić, ale przy jego arogancji może myśleć, że uda mu się wywinąć ze wszystkiego, łącznie z morderstwem.

– Greeson chętnie się tym zajmie, panie komisarzu. Lubi rekonstrukcję.

– Tylko niech pan mu powie, aby powściągnął swój zapał do wiernego odtwarzania każdego szczegółu. Nie ma potrzeby, żeby wkładał strój chirurga i pakował się do sali operacyjnej. Zresztą i tak go nie wpuszczą. Są jakieś nowiny z laboratorium albo od sir Milesa?

– Nie, ale mamy nazwisko i adres tego mężczyzny, z którym panna Fallon spędziła tydzień na Isle of Wight. Pracuje na Poczcie Głównej jako nocny telefonista i mieszka w North Kensington. Nietrudno było go znaleźć. Fallon zrobiła rezerwację pod własnym nazwiskiem i wzięli dwa pojedyncze pokoje.

– Była kobietą, która ceni sobie prywatność. Ale nie zaszła w ciążę, nie ruszając się ze swojego pokoju. Zobaczę się z nim jutro po wizycie u jej adwokata. Czy Leonard Morris jest już w szpitalu?

– Jeszcze nie, panie komisarzu. Powiedzieli mi w aptece, że zadzwonił z wiadomością, że się źle czuje. Podobno cierpi na wrzód dwunastnicy. Obawiają się, że znów daje mu w kość.

– Dostanie jeszcze bardziej w kość, jeśli wkrótce się tu nie zjawi i nie złoży zeznań. Nie chcę stawiać go w kłopotliwej sytuacji, składając mu wizytę w domu, ale nie możemy czekać w nieskończoność na potwierdzenie słów siostry Gearing. Oba te morderstwa, jeśli to były morderstwa, obracają się wokół kwestii czasu. Musimy znać dokładne poczynania wszystkich osób, krok po kroku, minuta po minucie. Czas jest tu rzeczą kluczową.

– No właśnie, jedno mnie zdziwiło w tej sprawie – wyznał Masterson. – Chodzi o ten zatruty pokarm. Substancja żrąca nie mogła być dodana do mleka na chybcika i byle jak. Trzeba było zadbać o odpowiednią koncentrację trucizny z zachowaniem konsystencji i koloru mleka, a potem starannie nałożyć z powrotem kapsel. To nie mogło być robione w pośpiechu.

– Nie wątpię, że poświęcono temu należytą uwagę i czas. I sądzę, że wiem, jakim sposobem.

Wyłożył swoją teorię. Sierżant Masterson, zły na siebie, że nie wpadł na tak oczywiste rozwiązanie, przyznał: