– Więc kto jej towarzyszył?
– Ja. Siostra Rolfe i siostra Brumfett poszły do siebie na górę, a Pearce wróciła do swojego pokoju.
A więc książka nie mogła zostać zabrana tej nocy, pomyślał Dalgliesh. Pearce z pewnością zauważyłaby jej brak. Nawet gdyby już nie chciała czytać, nie położyłaby się spać z ciężkim tomem pod poduszką. Więc istniało prawdopodobieństwo, że ktoś wziął ją po jej śmierci. Jedna rzecz była pewna. Ostatniej nocy miała w posiadaniu jakąś książkę, której nie było w pokoju, kiedy policja, siostra Rolfe i panna Goodale przyszli go przeszukać nazajutrz rano. Bez względu na to, czy Pearce pożyczyła ją w bibliotece, czy nie, książka zniknęła. A jeśli jej nie pożyczyła, to gdzie podziały się żeton i karta biblioteczna? Nie było ich pośród jej rzeczy. Gdyby nawet założyć, że zrezygnowała z pójścia do biblioteki i oddała je Fallon, to czemu nie było ich także wśród rzeczy Fallon? Zapytał pannę Goodale, co się działo zaraz po śmierci Pearce.
– Siostra przełożona wysłała nas na górę do swojego salonu, żebyśmy tam poczekały. Jakieś pół godziny później przyszła siostra Gearing i przyniesiono nam kawę. Siedziałyśmy tam, rozmawiając i próbując czytać do nadejścia inspektora Baileya i siostry przełożonej. To musiało być koło jedenastej, może trochę wcześniej.
– Byłyście wszystkie razem w tym pokoju przez cały czas?
– Nie cały czas. Wyszłam do biblioteki po książkę i nie było mnie jakieś trzy minuty. Dakers też wychodziła. Wydaje mi się, że mruknęła coś o pójściu do toalety. Poza tym, o ile pamiętam, siedziałyśmy wszystkie razem. Panna Beale, wizytatorka z Naczelnej Rady Pielęgniarskiej, była z nami. – Zamilkła i dodała: – Podejrzewa pan, że ta zaginiona książka z biblioteki ma coś wspólnego ze śmiercią Pearce, prawda? Myśli pan, że to ważne.
– Myślę, że to może być ważne. Dlatego wolałbym, aby ta rozmowa została między nami.
– Oczywiście, jeśli pan tak sobie życzy. – Urwała. – Ale może spróbowałabym się dowiedzieć, co się stało z książką? Mogłabym zapytać od niechcenia, czy ktoś nie ma tej karty i żetonu. Będę udawać, że chcę z nich skorzystać.
Dalgliesh uśmiechnął się.
– Niech pani zostawi śledztwo mnie. Zdecydowanie wolę, żeby pani nikomu nic nie mówiła.
Nie widział powodu, aby zaznaczać, że w przypadku morderstwa zbyt duża wiedza może być niebezpieczna. Była rozsądną dziewczyną. Sama na to wpadnie. Biorąc jego milczenie za odprawę, podeszła do drzwi, po czym zawahała się i odwróciła.
– Panie komisarzu, proszę mi wybaczyć, że się wtrącam. Trudno mi uwierzyć, by Pearce została zamordowana. Ale jeśli tak było, ta książka mogła zostać wzięta z jej pokoju w dowolnym czasie przed lekcją w sali ćwiczeń. Morderca wiedział, że nie wyjdzie stamtąd żywa i może spokojnie zabrać książkę. Jeśli wziąłby ją ktoś po jej śmierci, mógł to zrobić każdy z zupełnie niewinnych powodów. Ale jeśli została wzięta przed jej śmiercią, to znaczy, że zrobił to morderca. To logiczne. A pytanie Pearce przed lekcją, czy ktoś nie wziął czegoś z jej pokoju, wskazuje, że książkę zabrano przed jej śmiercią. I dlaczego morderca miałby ją zabierać, gdyby nie była w jakiś sposób powiązana z powodem morderstwa?
– No właśnie! – powiedział Dalgliesh. – Jest pani bardzo inteligentną młodą kobietą.
Po raz pierwszy panna Goodale się zmieszała. Pokryła się rumieńcem, wyglądając jak zapłoniona i ponętna panna młoda, uśmiechnęła się do niego, odwróciła szybko i wyszła. Dalgliesh, zaintrygowany tą metamorfozą, uznał, że miejscowy pastor wykazał się rozsądkiem i trafnością sądu w wyborze żony. Inna sprawa, jak sobie z jej żelazną logiką poradzi parafialna rada kościelna. Miał nadzieję, że nie będzie musiał aresztować jej za morderstwo, zanim przyjdzie im się z tym zmierzyć.
Wyszedł za nią na korytarz. Jak zwykle panował tu półmrok, rozproszony jedynie nikłym światłem dwóch żarówek tkwiących wysoko na ścianie w mosiężnych zawijasach kinkietu. Podszedł do szczytu schodów, kiedy nagle instynkt kazał mu stanąć i zawrócić. Zapalił latarkę, pochylił się i skierował strumień na piasek w wiadrach przeciwpożarowych. W jednym z nich powierzchnia była zbita, spękana i przykurzona, wyraźnie nietknięta od pradawnych czasów. Ale w drugim wiadrze piasek wyglądał świeżo. Dalgliesh włożył cienkie, bawełniane rękawiczki, przyniósł z pokoju panny Pearce arkusz gazety z szuflady, rozłożył go na podłodze i wolno przesypał na niego małą piramidkę. Nie znalazł karty bibliotecznej. Jednak znienacka wypadł mu z ręki mały, blaszany pojemniczek z zakrętką i poplamioną etykietką. Kiedy strzepnął z niej piasek, ukazał się rysunek trupiej czaszki z napisem TRUCIZNA drukowanymi literami. Pod spodem widniała informacja: „Środek owadobójczy, nieszkodliwy dla roślin. Używać ostrożnie, zgodnie z instrukcją”.
Nie musiał czytać instrukcji, żeby wiedzieć, co znalazł. To była niemal czysta nikotyna. Miał w ręku truciznę, która zabiła Josephine Fallon.
Rozdział 6
I
Pięć minut później Dalgliesh, już po rozmowie z kierownikiem laboratorium medycyny sądowej i sir Milesem Honeymanem, wbił wzrok w nachmurzonego sierżanta Mastersona.
– Zaczynam rozumieć, dlaczego policja postanowiła szkolić cywilów do ekip dochodzeniowych. Powiedziałem oficerowi, który pilnował miejsca zbrodni, żeby ograniczył poszukiwania do sypialni, a my się zajmiemy resztą. Z jakichś powodów myślałem, że umiecie robić użytek z oczu.
Sierżant Masterson zły tym bardziej, że reprymenda była zasłużona, z trudem się hamował. Ciężko znosił krytykę, a już od Dalgliesha w szczególności. Wyprężył się na baczność jak żołnierz, wiedząc doskonale, że bardziej zirytuje tym komisarza, niż ułagodzi, i przybrał ton zarówno pokrzywdzony, jak i pełen skruchy.
– Greeson potrafi robić przeszukania. Nigdy dotąd niczego nie przeoczył. Ma dobre oko.
– Greeson ma doskonały wzrok. Kłopot w tym, że nie ma połączenia między jego oczami a mózgiem. I tu należało mu pomóc, sierżancie. Trudno, stało się. Nie ma sensu przeprowadzać dalej sekcji zwłok. Nie wiemy, czy ten pojemnik był już w wiadrze, kiedy rano znaleziono ciało Fallon. Ale przynajmniej mamy go teraz. A laboratorium już bada wnętrzności. Sir Miles zadzwonił z tym jakąś godzinę temu. Robią chromatografię gazową. Teraz, kiedy dowiedzą się, czego szukać, powinno im pójść jak z płatka. Trzeba im jak najszybciej dostarczyć ten pojemnik, ale najpierw go sobie obejrzymy.
Wyjął z podręcznej torby zestaw do pobierania odcisków palców i mały, blaszany pojemnik zaczernił się pod jego zręcznymi rękami. Ale nie było żadnych odcisków, tylko parę niewyraźnych smug na wyblakłej etykiecie.
– No cóż – westchnął. – Niech pan idzie poszukać naszych trzech sióstr, sierżancie. Powinny wiedzieć, skąd się wziął ten pojemnik. Mieszkają tutaj. Siostra Gearing jest w swoim pokoju. Inne też muszą tu gdzieś być. A jeśli siostra Brumfett jest ciągle na oddziale, to trzeba ją wezwać. Każdy, kto umrze w ciągu następnej godziny, będzie się musiał obyć bez niej.
– Chce je pan widzieć razem czy osobno?