Выбрать главу

Mavis Gearing wskazała miejsce w ciemnym kącie.

– Tam stał ten pojemnik. Postawiłam go z tyłu. Nie mógł stanowić dla nikogo pokusy. Nie dało się go nawet zauważyć po otwarciu drzwi. Był całkiem dobrze schowany. Niech pan sam popatrzy.

Usprawiedliwiała się gwałtownie, jakby chciała zaznaczyć, że nie ponosi za nic odpowiedzialności. Nagle jej głos się zmienił. Spadł o ton i stał się płaczliwo-proszący, jak u amatorki grającej uciśnioną niewinność.

– Rozumiem, że to źle wygląda. Najpierw prowadziłam pokaz, podczas którego zmarła Pearce. A teraz to. Ale nie dotykałam tego pojemnika od lata. Przysięgam! Wiem, że one mi nie uwierzą. Będą się cieszyć, tak, cieszyć, i poczują ulgę, jeśli podejrzenie spadnie na mnie i na Lena. To je wykluczy. Poza tym są zazdrosne. Zawsze były zazdrosne. To dlatego, że ja mam mężczyznę, a one nie. Ale pan mi wierzy, prawda? Musi mi pan wierzyć!

To było żałosne i upokarzające. Przycisnęła ramię do jego ramienia, kiedy tak klęczeli obok siebie w absurdalnej parodii modlitwy. Czuł jej oddech na policzku. Jej prawa ręka, z nerwowo drgającymi palcami, zaczęła się przesuwać po podłodze w kierunku jego ręki.

Naraz dobiegł ich głos siostry Rolfe od drzwi.

– Sierżant prosił, żebym tu przyszła. Nie przeszkadzam?

Dalgliesh poczuł, że nacisk na jego ramię ustąpił i siostra Gearing niezdarnie podniosła się na nogi. Bez pośpiechu wstał w ślad za nią. Nie czuł się zakłopotany, ale też nie żałował, że panna Rolfe pojawiła się właśnie w rym momencie. Siostra Gearing pośpieszyła z wyjaśnieniem.

– To spryskiwacz na róże. Ten środek owadobójczy z nikotyną. Fallon musiała go wziąć. Czuję się absolutnie okropnie, ale skąd mogłam wiedzieć? Komisarz znalazł pojemnik. – Odwróciła się do Dalgliesha. – Nie powiedział pan gdzie?

– Nie – odparł Dalgliesh. – Nie powiedziałem gdzie. – Zwrócił się do panny Rolfe. – Wiedziała pani, że to stało w tej szafce?

– Tak, widziałam, jak Gearing wkładała tam ten środek.

– Nic mi pani nie wspomniała.

– Nie pomyślałam o tym. Nie przyszło mi do głowy, że Fallon mogła otruć się nikotyną. I o ile wiem, to jeszcze nic pewnego.

– Mogą to potwierdzić dopiero badania toksykologiczne.

– Ale nawet wtedy nie może pan chyba mieć pewności, że trucizna pochodziła z tego pojemnika? W szpitalu istnieją zapewne też inne źródła nikotyny? To może być fałszywy trop.

– Oczywiście, chociaż wydaje mi się to mało prawdopodobne. Ale ekspertyza zakładu medycyny sądowej powinna to rozstrzygnąć. Ta nikotyna jest zmieszana w określonej proporcji ze stężonym detergentem. Co da się rozpoznać dzięki chromatografii gazowej.

Wzruszyła ramionami.

– Wobec tego to powinno załatwić sprawę.

Mavis Gearing krzyknęła:

– Co masz na myśli, mówiąc o innych źródłach?! Do czego zmierzasz? W aptece nie ma nikotyny, o ile wiem. I Len tak czy owak wyszedł z Nightingale House przed śmiercią Fallon.

– Nie oskarżam o nic Leonarda Morrisa. Ale był na miejscu, kiedy zdarzyły się oba te wypadki, i był tutaj, w oranżerii, kiedy wkładałaś tę nikotynę do szafki. Jest równie podejrzany, jak reszta z nas.

– Pan Morris był z panią, kiedy kupowała pani nikotynę?

Cóż, prawdę mówiąc, tak. Zapomniałam o tym, bobym panu powiedziała. Spędziliśmy razem popołudnie i wrócił ze mną na herbatę. – Odwróciła się gniewnie do siostry Rolfe. – Powtarzam ci, Len nie ma z tym nic wspólnego! Ledwo znał te dziewczyny! I Pearce nic na niego nie miała! Hilda Rolfe odpowiedziała ze spokojem:

– Nie zdawałam sobie sprawy, że mogła mieć coś na kogokolwiek. Nie wiem, czy próbujesz zasugerować coś panu Dalglieshowi, ale mnie z pewnością dałaś do myślenia.

Siostra Gearing wykrzywiła się jak do płaczu. Z cichym jękiem zaczęła rozpaczliwie potrząsać głową, rozglądając się na boki, jakby szukała pomocy albo schronienia. Jej twarz, blada i ściągnięta, wyglądała surrealistycznie w zielonej poświacie oranżerii.

Siostra Rolfe rzuciła Dalglieshowi ostre spojrzenie i ignorując go, podeszła do koleżanki.

– Posłuchaj, Gearing, przepraszam – powiedziała nadspodziewanie łagodnie. – Rzecz jasna, nie oskarżam Leonarda Morrisa ani ciebie. Ale fakt, że tu był, i tak by wypłynął. Nie daj się wytrącić z równowagi. Policja tak właśnie działa. Komisarz ma w nosie, czy któraś z nas, ty, ja, lub Brumfett zabiła Pearce i Fallon, chodzi mu tylko o to, żeby to komuś udowodnić. Więc niech robi, co do niego należy. Odpowiadaj tylko na pytania i nie denerwuj się. Zajmij się swoją pracą, a policja niech się zajmie swoją.

Mavis Gearing zakwiliła jak dziecko łaknące otuchy:

– To wszystko jest takie okropne!

– Oczywiście, że jest okropne! Ale to nie będzie trwać wiecznie. A tymczasem, jeśli już musisz szukać podpory w mężczyźnie, znajdź sobie adwokata, psychiatrę lub księdza. Przynajmniej będziesz mogła liczyć, że są po twojej stronie.

Mavis Gearing z nieszczęśliwą miną wodziła po nich wzrokiem, jakby nie mogła się zdecydować, komu winna jest posłuszeństwo. Później obie kobiety nieznacznie przysunęły się do siebie, patrząc na Dalgliesha jedna z nieśmiałym wyrzutem, a druga z uśmieszkiem satysfakcji z udanej interwencji.

II

W tym momencie dobiegły go zbliżające się kroki. Ktoś szedł przez jadalnię. Dalgliesh odwrócił się do drzwi, spodziewając się zobaczyć siostrę Brumfett, która miała stawić się na przesłuchaniu. Tymczasem w progu stanął wysoki mężczyzna w płaszczu deszczowym, z gołą głową i opatrunkiem na lewym oku.

– Gdzie się wszyscy podziali? – odezwał się poirytowanym tonem. – Ponuro tu jak w grobowcu.

Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, panna Gearing rzuciła się ku niemu i chwyciła go za ramię. Dalgliesh z zainteresowaniem odnotował jego grymas i odruch zniecierpliwienia.

– Len, co ci jest? Co ci się stało w oko? Nic mi nie powiedziałeś! Myślałam, że zatrzymały cię w domu twoje zwykłe dolegliwości. Nie mówiłeś, że zraniłeś się w głowę!

– Dobrze myślałaś. Ale to się jeszcze dołożyło. – Zwrócił się bezpośrednio do Dalgliesha: – Pan musi być komisarzem Dalglieshem ze Scotland Yardu. Panna Gearing mówiła, że chce się pan ze mną widzieć. Jestem w drodze do lekarza, ale mogę panu poświęcić pół godziny.

Siostra Gearing nie pozwoliła mu zmienić tematu.

– Nie wspomniałeś mi nic, że zraniłeś się w oko. Jak to się stało? Dlaczego nic nie powiedziałeś, kiedy zadzwoniłam?

– Po pierwsze, mieliśmy inne sprawy do omówienia, a po drugie, nie chciałem, żebyś wpadła w panikę.

Strząsnął jej rękę i usiadł na fotelu wiklinowym. Obie kobiety i Dalgliesh przysiedli się. Zapadła cisza. Dalgliesh był zmuszony zrewidować swoją przedwcześnie powziętą opinię na temat kochanka panny Gearing. Powinien wyglądać żałośnie w tym tanim płaszczu, z podrapaną twarzą i zaklejonym okiem, skryty za maską irytacji. Tymczasem budził dziwny respekt. Siostra Rolfe przekazała mu obraz małego człowieczka, nerwowego, nieudolnego i łatwo peszącego się. Ten mężczyzna był silny. Może to tylko objaw tłumionej frustracji, urazy do świata, zrodzonej z poczucia porażki i braku popularności, ale z pewnością nie miał łagodnego ani słabego charakteru.