Po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się jej z bliska i na osobności. Miała nieładną i pospolitą twarz. Małe, bystre oczka patrzyły na niego przenikliwie zza okularów w drucianej oprawie, które wrzynały się głęboko w mięsistą nasadę krostowatego nosa. Jej mysie włosy były krótko obcięte, obramowując postrzępionymi kosmykami pulchne, obwisłe policzki i upartą linię podbródka. Elegancki, plisowany czepek, który na Mavis Gearing wyglądał delikatnie jak beza ze spiętrzonej koronki i który dodawał nawet wdzięku androgenicznym* rysom Hildy Rolfe, na czole siostry Brumfett leżał płasko jak nieapetyczny placek. Gdyby ten symbol autorytetu zastąpić zwykłym nakryciem głowy, a uniform pielęgniarki bezkształtnym płaszczem, mogłaby równie dobrze być podstarzałą gospodynią domową z przedmieścia, jedną z tych, które z workowatą torbą na zakupy przemierzają supermarket, wypatrując korzystnej przeceny. A jednak, jeśli wierzyć rozmówcom, była to jedna z najlepszych sióstr oddziałowych, jakie Szpital im. Johna Carpendara kiedykolwiek miał. I, co jeszcze dziwniejsze, najbliższa przyjaciółka Mary Taylor.
Zanim zdążył zadać pytanie, powiedziała:
– Androgeny – męskie hormony płciowe.
– Panna Fallon popełniła samobójstwo. Najpierw zabiła Pearce, a potem siebie. Fallon zamordowała Pearce. Tak się składa, że to wiem. Może więc przestanie pan dręczyć siostrę przełożoną i zakłócać pracę szpitala? Nic już pan nie może zrobić, żeby im pomóc. Obie nie żyją.
Jej oświadczenie, wygłoszone głosem nieznoszącym sprzeciwu, brzmiało jak rozkaz. Dalgliesh zareagował ostrzej, niżby rozsądek nakazywał. Do diabła z tą babą! Nie pozwoli się zastraszać.
– Jeśli wie, to pani z całą pewnością, musi mieć pani jakiś dowód. I nie wolno go pani zatajać. Prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa, siostro, a nie kradzieży basenu spod łóżka. Pani obowiązkiem jest przedstawić wszystkie znane dowody.
Roześmiała się ostrym, szyderczym skowytem, jak kaszlące zwierzę.
– Dowody! Trudno to nazwać dowodem. Ale wiem!
– Czy panna Fallon mówiła coś, kiedy leżała na pani oddziale? Może majaczyła?
Było to zaledwie przypuszczenie. Odsunęła je drwiącym parsknięciem.
– Nawet gdyby tak było, nie miałabym obowiązku o tym mówić. Majaczenie chorego pacjenta nie może być przedmiotem plotek. W każdym razie nie na moim oddziale. I to też żaden dowód. Niech pan po prostu przyjmie do wiadomości to, co mówię, i przestanie robić zamieszanie. Fallon zabiła Pearce. Niby po co wracała tego ranka do Nightingale House z czterdziesto-stopniową gorączką? I czemu odmówiła podania przyczyny? Fallon zabiła Pearce. Wy, mężczyźni, zawsze lubicie wszystko komplikować. Ale to jest całkiem proste. Fallon zabiła Pearce i z pewnością miała swoje powody.
Nie istnieją powody usprawiedliwiające morderstwo. I nawet gdyby Fallon zabiła Pearce, to wątpię, by zabiła siebie. Koleżanki zapewne powiedziały już pani o spryskiwaczu na róże. Proszę pamiętać, że Fallon nie było w Nightingale House, odkąd ten pojemnik z nikotyną został wstawiony do szafki w oranżerii. Jej grupa nie mieszkała tu od wiosny zeszłego roku, a siostra Gearing kupiła ten środek w lecie. Panna Fallon zachorowała pierwszej nocy, kiedy zaczęła się sesja szkoleniowa, i wróciła tu dopiero wieczorem przed swoją śmiercią. Jak pani wyjaśni fakt, że wiedziała, gdzie znaleźć nikotynę?
Siostra Brumfett przyjęła to z zadziwiającym spokojem. Przez chwilę milczała, potem mruknęła coś pod nosem. Dalgliesh czekał. W końcu odezwała się defensywnie:
– Nie wiem, jak ją znalazła. Do pana należy odpowiedź na to pytanie. Ale, jak widać, znalazła.
– Wiedziała pani, gdzie stała nikotyna?
– Nie. Nie interesuje mnie ogród ani oranżeria. W wolne dni wolę wychodzić poza teren szpitala. Zwykle gram w golfa z siostrą przełożoną albo jedziemy gdzieś na przejażdżkę. Staramy się spędzać wolny czas razem.
W jej głosie brzmiała satysfakcja. Nie kryła zadowolenia. Co starała się mu przekazać? Czy chciała przez to zaznaczyć, że jest ulubienicą przełożonej i należy się jej szacunek?
– Była pani w oranżerii tego wieczoru, kiedy panna Gearing przyniosła spryskiwacz? – spytał.
– Nie pamiętam.
– Niech pani spróbuje sobie przypomnieć. To nie powinno być trudne. Inni pamiętają doskonale.
– Jeśli mówią, że tam byłam, to zapewne byłam.
– Panna Gearing twierdzi, że pokazała wszystkim pojemnik i zrobiła żartobliwą uwagę, że jest w nim dość trucizny, aby wytrać całą szkołę. A pani powiedziała, żeby nie była dziecinna i zamknęła to lepiej gdzieś pod kluczem. Przypomina sobie pani teraz?
– To głupi żart, pasujący do Mavis Gearing, i przypuszczam, że mogłam jej poradzić, aby była ostrożna. Szkoda, że mnie nie posłuchała.
– Przyjmuje pani śmierć tych dziewcząt bardzo spokojnie, siostro.
– Przyjmuję każdą śmierć bardzo spokojnie. W przeciwnym razie nie mogłabym wykonywać swojej pracy. W szpitalu stykamy się ze śmiercią na każdym kroku i nawet teraz ktoś może umierać na moim oddziale, jak to się zdarzyło tego popołudnia!
Wybuchnęła niespodziewanym i gorącym protestem, sztywniejąc ze złości, że dotyk śmierci zabrał kogoś, kto był pod jej opieką. Dalgliesha ta nagła zmiana zbiła z tropu. Zupełnie jakby w nieforemnym, nieatrakcyjnym ciele objawił się temperament primadonny, namiętny i irracjonalny. Jej oczy, małe i niepozorne za grubymi szkłami, wbiły się w niego z zimną furią, a zacięte, wąskie usta wylały swoje żale. Jej twarz ożyła nagle, płonąc oburzeniem. W tym krótkim przebłysku dojrzał płomienną, zaborczą miłość, jaką darzyła swoich pacjentów. Miał przed sobą mało pociągającą kobietę, która z determinacją poświęciła życie jednemu, jedynemu celowi. Jeśli coś – lub ktoś – stanąłby na drodze temu, co uważała za większe dobro, do czego ta determinacja mogłaby ją doprowadzić? Sprawiła na nim wrażenie osoby niezbyt inteligentnej. Ale to często ludzie nieinteligentni szukają ratunku w morderstwie. Czy mądra kobieta przeprowadziłaby zbrodnię w ten sposób? Pochwycona na chybcika butelka płynu odkażającego i łatwo dostępna nikotyna. Czy to nie wskazuje na nagły, niekontrolowany impuls, bezmyślne sięgnięcie po pierwsze lepsze środki? Przecież w szpitalu istnieją z pewnością bardziej subtelne metody na pozbawienie kogoś życia?
Bystre oczka patrzyły na niego z wyrazem czujnej niechęci. To przesłuchanie było dla niej zniewagą. Nie sposób zjednać sobie takiego świadka i nie miał nawet ochoty próbować. Powiedział:
– Przejdźmy do tego, co pani robiła rano w dniu śmierci panny Pearce i zeszłej nocy.
– Złożyłam już zeznania inspektorowi Baileyowi, a panu przesłałam notkę.
– Wiem. Dziękuję. A teraz chciałbym, aby opowiedziała mi pani o tym osobiście.
Nie oponowała już, ale wyrecytowała kolejność swoich działań jak kolejowy rozkład jazdy.
Sprawozdanie z poranka, kiedy zginęła Heather Pearce, pokrywało się niemal dokładnie z protokołem zeznań, złożonych przed inspektorem Baileyem. Opisywała tylko własne poczynania, nie wysuwała żadnych teorii, nie formułowała opinii. Po tym pierwszym, wiele mówiącym wybuchu, wyraźnie postanowiła trzymać się faktów.
W poniedziałek, dwunastego stycznia, obudziła się o szóstej trzydzieści i wypiła z siostrą przełożoną wczesną poranną herbatę w jej mieszkaniu, jak to miały w zwyczaju. Wyszła od niej o siódmej piętnaście, umyła się i ubrała. Była u siebie do za dziesięć ósma, potem zeszła do holu, wzięła swoją gazetę ze stojaka i poszła do jadalni. Nie widziała nikogo na schodach ani w holu. W jadalni dosiadły się do niej siostra Gearing i siostra Rolfe i razem zjadły śniadanie. Skończyła jeść i wyszła pierwsza; nie potrafi powiedzieć dokładnie o której, ale musiało być nie później niż dwadzieścia po ósmej; wróciła na krótko do swojego pokoju na trzecim piętrze, a potem wyszła do szpitala i znalazła się na swoim oddziale tuż przed dziewiątą. Wiedziała naturalnie o inspekcji Naczelnej Rady Pielęgniarskiej, bo siostra przełożona rozmawiała z nią o tym. Wiedziała o pokazie, ponieważ plan lekcji wisi na tablicy w holu. Wiedziała, że Josephine Fallon zachorowała, bo siostra Rolfe zadzwoniła do niej w nocy. Nie wiedziała jednak, że panna Pearce ma ją zastąpić. Zgodziła się, że wystarczył rzut oka na tablicę, aby to zobaczyć, ale nie ciekawiło jej to. Nie miała powodu się tym zajmować. Zainteresowanie ogólnym programem nauczania to jedno, a sprawdzanie, kto ma grać rolę pacjentki, to całkiem co innego.