Выбрать главу

— Rozumiesz więc teraz?

— Nie, nic nie rozumiem — pokręciłem głową. Do czego to wszystko prowadzi?

— Czterej Władcy, całe Bractwo potrzebuje ludzi, którzy mogliby zidentyfikować i zabić owych skrytobójców, nim ci zabiją ich. Próbowali już wszelkich możliwych sposobów, by złamać ten system i za każdym razem ponosili klęskę. Nawet Kreegan nie był w stanie im pomóc, ponieważ żaden ze skrytobójców wystarczająco dobrze nie zna systemu obrony. Zresztą, i tak jest on bezustannie zmieniany. Tak więc Bractwo wymyśliło sobie, że jeśli nie mogą poradzić sobie z tym systemem, to stworzą własny. I ludzi w tym systemie przygotowanych można by nazwać zabójcami skrytobójców.

— Ty jesteś zabójcą skrytobójców? — nie mogłem powstrzymać śmiechu.

— Nie — potrząsnęła głową. — Ja nie. Kira. Ona jest niesamowita, Park. Niesamowita. Uczy się wszystkiego natychmiast i nigdy tego nie zapomina. Posiada całkowitą kontrolę nad swoim… naszym… ciałem. Całkowitą. Jest maszyną do zabijania, ale maszyną wybitną i błyskotliwą.

Mówiła to wszystko z podziwem, jednak odniosłem wrażenie, jak gdyby mówiła o kimś zupełnie innym. To bardzo dziwne. Naturalnie, wywoływało to więcej problemów i pytań, niż ich rozwiązywało.

Jeśli bowiem Zala mówiła prawdę, to Koril już wiedział, kim ona jest… musiał wiedzieć. I prawdopodobnie Korman też to wiedział. Dlaczego więc mimo wszystko nie wiedzieli? A jeśli wiedzieli, to po co ta cała maskarada? Coś tu zdecydowanie śmierdziało, a Zala była pierwszą podejrzaną. Przecież już w przeszłości nie można było na niej polegać.

— Zalo, dlaczego obie? Dlaczego i ty, i Kira?

— Och, to miało być pewne zabezpieczenie w przypadku schwytania. Psychiatrzy nie poradziliby sobie z Kirą; jedynie daliby radę ze mną. Nie mogliby wymazać jej pamięci, a moją — tak.

— To ma tylko sens, kiedy ty sama nic nie wiesz o jej istnieniu — zauważyłem. — A ty, naturalnie, musiałaś przecież wiedzieć.

— No, jasne. Tyle że ona jest naprawdę silna. Nie bardzo to rozumiem, ale Kira twierdzi, że naprawdę to jest nas tylko jedna, przynajmniej jeśli chodzi o pamięć i tym podobne sprawy. Potrafi mnie odciąć od siebie i czasami to robi. Raz pamiętam wiele rzeczy, a innym razem nie pamiętam… A czasami nie wiem nawet tego, co kiedyś widziałam, dopóki jakoś znowu tego nie wiem… Jeśli w ogóle to, co mówię ma jakiś sens.

Choć to może wydać się dziwne, ale był w tym pewien sens i robiło to wrażenie prawdy. Nie miałem pojęcia, jakie były podstawy — biologiczne takiej sytuacji; bez wątpienia sam uznałbym, że istnienie dwóch takich osobowości w jednym mózgu jest niemożliwe, gdyby nie fakt, że miałem przed sobą przykład takiego właśnie przypadku. W jakiś sposób biologom z syndykatu udało się tego dokonać. Mistrzowski skrytobójca, co najmniej tak dobry jak ci z Konfederacji. Być może lepszy, pomyślałem z goryczą. Bez wątpienia śmiertelność w moim zawodzie byka wysoka i czasami dość trudna do wytłumaczenia. Jeśli jednak ta dominująca osobowość Kiry posiadała klucz do pamięci, całkowite zrozumienie i kontrolę nad tym, co tam się działo — a było to znacznie więcej niż posiadał ktokolwiek inny — mogła ona dosłownie zarezerwować całe jej sekcje tylko do własnego użytku. A nawet w razie potrzeby dodać nowe sekcje, pomyślałem. Można więc było poznać dobrze Zalę, zahipnotyzować ją i poddać kontroli psychicznej, i tak nic by to nie dało.

— Wygląda jednak na to, że Kira pozwala ci żyć własnym życiem — zauważyłem. — Przez większość czasu wydaje się tylko towarzyszyć tobie.

— To prawda — Zala skinęła głową. — Niemniej ona nie śpi. Jest cały czas ze mną. Powiada, że w taki sposób zostałyśmy… no cóż, zaprojektowane, chociaż czyni to z nas jakiś rodzaj obrzydliwej maszyny. Skinąłem głową.

— Tak więc, kiedy ja mówię do ciebie, to w rzeczywistości mówi do was obydwu… Kiedy jednak ty mówisz do mnie, to możesz być tylko ty.

— Tak to z grubsza wygląda — przyznała.

— Jak się więc znalazłaś tutaj, na Charonie?

— Cóż, Kira twierdzi, że wyglądało to na przypadek, ale teraz tak tego nie widzę. Nigdy nam zresztą nie powiedzieli. Po prostu przyszli pewnego dnia i aresztowali mnie, to wszystko. Och!

Podskoczyła nagle, po czym stałem się świadkiem zadziwiającej transformacji.

W przeciwieństwie do tego, co postrzegałem poprzednio, tym razem miało to raczej charakter umysłowy a nie fizyczny, a mimo to można było bardzo wyraźnie widzieć, co się dzieje. To, co nastąpiło, było bowiem czymś więcej niż tylko całkowitą zmianą osobowości ukrytej za tymi wielkimi, brązowymi oczyma. Ukryte cechy osobowości Zali wyraźnie się uwidoczniły. Jako Zala wyglądała krucho i zwyczajnie; będąc Kirą wydawała się posiadać potężne mięśnie, z jej oczu biła moc. Choć tak naprawdę nie zaszły żadne zmiany, transformacja ta robiła duże wrażenie.

— Witaj, Kiro — powiedziałem.

— Lacoch — odparła głosem niskim i lodowatym, omal nieludzkim ze względu na brak intonacji. Uważam, że nadszedł już czas, byśmy porozmawiali bezpośrednio.

Wsparłem się na swoim ogonie.

— To mi odpowiada. Hm… powiedz mi, czy Zala wie, co się dzieje, kiedy ty jesteś tobą?

— Kiedy jej na to pozwolę — odparła. — Teraz właśnie pozwalam. Nie ma powodu, bym nie miała pozwolić.

— A kiedy nie… pozwalasz?

— To tak, jak gdyby spała.

— Tak. Czy jesteś skłonna odpowiedzieć na resztę pytań?

— Zobaczymy. Pytanie nic nie kosztuje.

Miałem dziwne uczucie, że to ja jestem uwięziony w tym pokoju, a nie ona. Od samego początku wywierała na mnie niepokojący wpływ.

— Po pierwsze, czy Zala powiedziała prawdę spytałem.

— Nie skłamała — odparła Kira, co ściśle biorąc, nie było odpowiedzią na moje pytanie. Zapamiętałem to sobie i kontynuowałem.

— Ta hodowla specjalnych agentów, takich jak ty… odbywała się wyłącznie na Takannie?

Skinęła głową.

— Rozszerzenie operacji na większy obszar zawsze zwiększa ryzyko wykrycia. Teraz już, naturalnie, nie ma potrzeby kamuflażu, skoro operacja ta została wykryta i prawdopodobnie zlikwidowana.

To była wielce interesująca informacja.

— Czy wiesz, jak ją odkryto?

Pokręciła przecząco głową.

— Podejrzewam, że nikt jej nie odkrył i nikt do niej nie przeniknął. Sądzę, iż nastąpiły celowe przecieki… i została zlikwidowana przez samych czterech władców. Zali nikt nie zdemaskował. Zostaliśmy wszyscy zdradzeni. Garstka naszych została wysłana tutaj wcześniej przez Konfederację. Jednak Konfederacja nie powinna była wiedzieć o moim istnieniu. Operacja została zakończona i całkowicie zniszczona wiele lat przed tym, nim mnie pochwycono. Zakończona osobiście przez czterech władców. Nie mam na to bezpośrednich dowodów, jednak uważam, że znajduję się tutaj również z polecenia Lordów Rombu. Całkiem prawdopodobne, że wszyscy pozostali, tacy jak ja także.

Zastanowiłem się nad jej słowami.

— W sumie więc wezwano cię do szefa w jedyny możliwy sposób?

— To jedyne sensowne wyjaśnienie.

— W porządku. Powiedz mi… jeśli to jest prawdą, dlaczego obecny czy poprzedni władca Charona nic o tobie nie wiedział? Korman myślał, że jesteś skrytobójcą z Konfederacji. Koril twierdzi, że nic o tobie nie wiedział, dopóki ja nie zwróciłem na ciebie uwagi. A personel Korila twierdzi, że i owszem bardzo się tobą interesował, ale nie miał najmniejszego pojęcia na temat twojej prawdziwej natury. Dlaczego oni nic nie wiedzieli, Za… Kiro?

— W tej chwili przychodzą mi do głowy tylko trzy możliwości — odparła. — Albo Koril rzeczywiście nie wiedział, albo też Matuze nie wiedziała, i jedno z nich tylko udawało; albo nie wiedzą oboje i wówczas albo ta operacja z jakiegoś powodu nie została udostępniona nowym władcom — którzy, od tamtej pory objęli władzę — albo właśnie istniał jakiś konkretny powód, by im tej informacji nie przekazywać.